Wlatuje kolejny rozdział, ale dziś nie ostatni! Wypatrujcie kolejnych!
Dodatkowo, kochani, bo widzę, że wyświetlenia są: odezwijcie się! Będzie mi bardzo miło, jeśli dacie znać, że jesteście i czytacie.
*
Sasuke obudził się około siódmej
rano, w końcu dnia ubiegłego nie zabalował aż tak długo, żeby spać do południa.
Przyzwyczajony był do wczesnego wstawania, w pracy zawsze musiał być na ósmą, więc
zazwyczaj budzik ustawiał na piątą trzydzieści.
Gdy piętnaście minut później zszedł
na dół, w kuchni zastał mamę i tatę, siedzących przy śniadaniu.
- Sasuke? – zdziwiła się mama
na jego widok. – A co tak rano? – zapytała, zerkając na zegarek, wiszący na
ścianie obok okna. Sasuke wzruszył ramionami.
- Dla mnie to nawet późno –
odpowiedział, podchodząc do kuchenki. Nastawił sobie czajnik wody na kawę. –
Zazwyczaj wstaję dużo wcześniej.
- Ale późno się położyłeś –
zauważyła mama. Sasuke wzruszył ramionami.
- Zazwyczaj kładę się później –
rzekł, obracając się w stronę rodziców. – Nic nowego.
- Widzę, że ewidentnie
zaczynasz się nudzić na tym urlopie – powiedział ojciec. Sasuke znów tylko
wzruszył ramionami. Co miał powiedzieć? Od jedenastu lat zapierdalał, wstając o
świcie i kładąc się późno w nocy. Był pracoholikiem i zdawał sobie z tego
sprawę.
Mama zaśmiała się.
- Zaraz ci coś znajdziemy do
roboty – powiedziała wesoło. – Pojedziesz mi do supermarketu i zrobisz zakupy,
o! Wiesz, jak ja nie lubię prowadzić w śniegu!
- Wiem – odpowiedział Sasuke,
siadając przy stole. Sięgnął po jedną z kanapek, które stały na talerzyku. W
mieście zazwyczaj pił na śniadanie zaledwie kawę, ale tu, w domu, mama
suszyłaby mu za to głowę.
- Jak w pracy? – zagadnął ojca,
który już prawie kończył posiłek.
- Zimą więcej wypadków –
odrzekł ojciec. – Co raz ktoś ląduje w zaspie, ale u nas to nic! Narut… -
Ojciec odchrząknął, zmieszany. – Znaczy, chłopaki z ratownictwa to dopiero mają
jazdę…
Sasuke poderwał głowę znad
swojej kanapki.
- Naruto został ratownikiem? –
zapytał zszokowany. Rodzice wymienili między sobą zdziwione spojrzenia, bo
przecież od lat w ich domu imię Naruto było niczym imię Voldemorta – nikomu nie
było wolno go wypowiadać.
-No… tak. Pomaga chłopakom –
powiedziała delikatnie mama. – Porobił te wszystkie potrzebne kursy i tak dalej…
Sasuke pokręcił głową.
- Głupek, zawsze lubił pakować
się w kłopoty – rzekł z niedowierzaniem. Czajnik zaczął gwizdać, więc wstał, by
go wyłączyć i zalać sobie kawę.
Sam siebie zdumiewał, bo
wystarczyła jedna rozmowa z Naruto, nawet niezbyt długa i niezręczna, a już
zgłupiał doszczętnie. Uzumaki coś takiego w sobie miał, że wypalał szare
komórki osób wokół siebie.
Gdy się ponownie odwrócił w
stronę rodziców, dostrzegł, że ci coś tam sobie pokazują na migi, jednak gdy
spostrzegli jego wzrok, zaraz przestali. Nie odezwał się, tylko wrócił do stołu
i nonszalancko zakładając nogę na nogę, zaczął pić kawę.
Powodem, dla którego imię
Naruto stało się tabu, wcale nie był Sasuke, a… a wszyscy dookoła. Nie mógł
znieść nieustannych pytań rodziców, rodziny i przyjaciół. „Ale jak to?” albo
„dlaczego?!” słyszał częściej niż „jak się masz?” albo „co u ciebie?”
A przecież jemu i bez tego było
cholernie ciężko!
Ojciec skończył śniadanie,
pożegnał się i wyszedł, aby pojechać na komisariat. Mama zaczęła sprzątać po
śniadaniu, a on zacisnął palce na kubku kawy, patrząc na śnieg, padający za
oknem i przykrywający Konohę jeszcze grubszą warstwą białego puchu.
Później umył po sobie kubek i
poszedł na górę, aby zmienić dresy na jakieś lepsze ubrania. Gdy wrócił, mama
siedziała przy stole i zapisywała mu na kartce listę zakupów. Spojrzała na
niego krótko, a potem wróciła do kartki.
- Zmarzniesz w tych spodniach –
powiedziała.
- Mamo, dorosły jestem –
odpowiedział z jękiem. Podobały mu się eleganckie, czarne spodnie z delikatnego
materiału, które sobie niedawno kupił. No i kupił je po to, żeby w nich
chodzić. Nie miał zamiaru biegać w nich po śniegu, przecież jechał tylko do
marketu.
Sięgnął po telefon, aby zabić
czas, kiedy mama wciąż pisała listę zakupów. Zajrzał na Instagrama. Sakura oczywiście
wrzuciła kilka fotek z wczorajszego wyjścia, czasem u niej podglądał, co działo
się w Konosze. Wśród zdjęć było jedno z Naruto. Uzumaki pochylał się w kierunku
tego całego Gaary i z uśmiechem coś do niego mówił.
Sasuke powinno to obchodzić
tyle, co zeszłoroczny śnieg, niestety działo się wręcz przeciwnie – widok
Naruto z tym rudzielcem doprowadzał go do szału. To właśnie po to, żeby nie
narażać się na takie widoki, nie utrzymywał z blondynem żadnego kontaktu.
- Sasuke, słuchasz ty mnie w
ogóle? – usłyszał głos matki i ocknął się z zamyślenia.
- Co?
- Rety, co ty tak bujasz w
obłokach? Mówiłam, że tu masz napisane paczka cukru wanilinowego, ale jak nie
będzie paczki, to weź sześć sztuk, bo tyle jest w paczce. Napiszę ci, że sześć,
ale sztuk. Okej?
- Dobrze, dobrze – potaknął,
przewracając oczami. Zaczekał, aż zapisała ostatnie słowa i wziął od niej kartkę
z listą.
- Chcesz pieniądze na to?
- Chyba żartujesz – prychnął. –
Zapłacę.
Jeszcze mnie stać – dodał w
myślach, chowając kartkę do kieszeni. Sprawdził jeszcze, czy ma ze sobą
portfel, a potem wyszedł na korytarz. Tam ubrał buty i kurtkę, owinął się
szalikiem, naciągnął czapkę na uszy i zdejmując z haczyka kluczki od auta ojca,
wyszedł z domu.
Powitał go mróz, co go w ogóle
nie zaskoczyło. Czym prędzej podszedł do Volkswagena ojca i wskoczył do środka.
Od razu też odpalił silnik i włączył ogrzewanie, bo w aucie również nie było
zbyt ciepło. Potem wrzucił wsteczny i wyjechał spod domu.
Jeśli miał być ze sobą szczery,
to on też nie lubił prowadzić zimą, zwłaszcza w tedy, kiedy dawno nie siedział
za kółkiem. W mieście przez kilka pierwszych lat miał auto, ale je sprzedał, bo
jego utrzymywanie zupełnie mu się nie opłacało, a rano przed pracą stał w
niekończących się korkach, przez co często spóźniał się do pracy. Jakiś rok po
sprzedaży samochodu nawet zastanawiał się nad kupnem nowego, ale ostatecznie
się do tego nie zebrał. Do pracy dojeżdżał metrem, a w weekendy i tak głownie
poruszał się Uberem, bo zawsze na imprezach pił alkohol.
Do najbliższego marketu nie
było daleko, właściwie, to w Konosze wszędzie było blisko. Sasuke przyzwyczaił
się do dużych odległości, do dojazdów, trwających zawsze grubo ponad godzinę,
do spędzania dużej ilości czasu w metrze przy książce w czytniku e-booków. A
tu, ledwo wyjechał, już parkował wśród innych aut na parkingu przed
supermarketem.
Wyskoczył z auta i czym prędzej
ruszył w stronę rozsuwanych drzwi, prowadzących do sklepu, bo mróz szczypał go
w tyłek. Gdy dzrwi się otworzyły, wszedł do środka, zabrał wózek i ruszył
między póki.
Oczywiście, jak to w małym
miasteczku, wiele osób go znało, niektórzy zatrzymywali go, witali się, pytali,
co u niego słychać. Sasuke spotkał pana Irukę, swojego nauczyciela z liceum
oraz sąsiadkę, starą plotkarę, która go raczej nie lubiła, ale oczywiście
musiała wypytać go, co robi w miasteczku i czy zostanie, czy znów wyjedzie.
Starał się być miły, ale nie zdradzać tej kobiecie swoich planów, bo wiedział,
że zaraz rozniesie plotkę po całym mieście. Poza tym sam nie znał swoich
planów, póki co nie miał pracy i nie miał sensu w życiu.
Właśnie stał przy półce ze
składnikami do ciast i zastanawiał się, po co jego matce sześć paczek cukru
wanilinowego po sześć opakowań w każdej, kiedy usłyszał za plecami głośne:
- Cześć!
Omal nie dostał zawału. Obrócił
się i dostrzegł duże, zielone oczy, umieszczone na bladej, wąskiej twarzy
ładnej kobiety w czerwonej czapce. Spod tej czapki wystawały niepowtarzalne,
różowe włosy, spływając na szczupłe ramiona. Kobieta ubrana była w jasny
płaszczyk, czerwony szalik pod szyją miała rozwiązany.
- Sakura – powiedział jak
ubiegłego wieczora. – Śledzisz mnie?
Kobieta zaśmiała się.
- Konoha jest tak mała, że każdy
tu każdego śledzi – odpowiedziała wesoło, a on westchnął.
- Coś o tym wiem – mruknął,
odwracając się w stronę regału. Wrzucił do koszyka sześć paczek cukru, który
kazała mu kupić mama.
- Po co ci tyle cukru
wanilinowego? – zapytała Sakura, z ciekawością zaglądając do jego wózka. Sama
niosła zawieszony na przedramieniu wiklinowy koszyczek, w którym miała kilka
sprawunków.
- To dla mojej mamy –
odpowiedział.
- Po co jej tyle cukru?
- A ja wiem? Może będzie coś
piekła? – zirytował się Sasuke. – Chcesz coś konkretnego czy przyszłaś mnie
podręczyć głupimi pytaniami?
Sakura zaśmiała się dźwięcznie.
- Zawsze się zastanawiałam, jak
Naruto wytrzymał z tobą przez tyle lat – odpowiedziała, a on skrzywił się.
Nienawidził, kiedy wszyscy wokół niego nieustannie gadali o Naruto. Ile jeszcze
razy usłyszy w dniu dzisiejszym to imię? Czy wszyscy zmówili się, by mu
dokuczać?
- Pójdę już – rzekł i chciał
wykręcić wózkiem, ale Sakura zastąpiła mu drogę.
- Nie tak prędko! Miałam wpaść
do twojej mamy i odebrać od niej przepis na pierniczki, które będę piec na
Bożonarodzeniowy Jarmark – zawołała wesoło dziewczyna. – Może zabiorę się z
tobą?
Sasuke westchnął. Już myślał,
że uda mu się jej pozbyć. Gdy byli w szkole, Sakura trzymała się z Naruto dość
blisko, dlatego też, mimochodem, trzymała się i z nim. Jeżeli chodzi o płeć
żeńską, można powiedzieć, że była dla Sasuke najlepszą koleżanką ze szkoły.
Lubił ją, ale czasem była taka wkurzająca…
- Niech będzie – powiedział w
końcu z rezygnacją.
Szybko dokończyli zakupy i
udali się do kasy. Sakura miło rozmawiała z ekspedientką, kiedy ta kasowała jej
sprawunki, Sasuke natomiast ograniczył się do samego „dzień dobry” a potem „do
widzenia”. Dlatego wolał miasto, mógł być w nim anonimowy, a nie jak w Konosze,
spowiadać się każdej napotkanej osobie.
Gdy wyszli przed supermarket,
Sakura zawiązała szalik pod szyją. Sasuke włożył torbę z zakupami do bagażnika,
zatrzasnął go i oboje wsiedli do auta.
- Och, jak cieplutko –
ucieszyła się Sakura, zapinając pas.
- Dziwię się, że nie
przyjechałaś autem – powiedział Sasuke, wyjeżdżając z parkingu. Sakura
uśmiechnęła się do niego.
- Mieszkam teraz w bloku na
sąsiedniej ulicy – wyjaśniła, palcem wskazując kierunek. Sasuke nawet tam nie
spojrzał. – Więc mam blisko. Do twoich rodziców jednak to kawałek, a jest
zimno, więc dobrze, że cię spotkałam!
- Normalnie cud – odpowiedział,
skręcając w ulicę, przy której mieszkali jego rodzice. Sakura wywróciła oczami,
nie bardzo przejmując się jego zgryźliwymi słowami. Już dawno minął czas, kiedy
peszyła się na jego widok, myśląc, że kiedyś zostanie jej chłopakiem. A szkoda,
miałby teraz święty spokój.
Zajechał pod dom i oboje
wysiedli. Sasuke zabrał z bagażnika torbę z zakupami i poprowadził
rozpromienioną Sakurę do domu.
- Jestem – zawołał do mamy, gdy
przekroczyli próg. Matka wyjrzała na nich z kuchni.
- Sakura! – ucieszyła się na
widok różowowłosej dziewczyny. Haruno zdjęła z siebie czapkę, szalik i płaszcz,
podając te rzeczy Sasuke. Powiesił je na haczyku, kiedy dziewczyna zdejmowała
buty, a potem sam pozbył się swojego płaszcza.
- Co cię sprowadza, moja
kochana? – zapytała Mikoto, całując Sakurę w policzki, gdy ta zbliżyła się do
niej.
- A wpadłam po ten przepis na
pierniczki! – odpowiedziała wesoło dziewczyna. Matka Sasuke rozpromieniła się
cała.
- Och, no tak, no tak! To
chodź, skarbie, chodź! Herbaty?
- Z rozkoszą!
Obie kobiety poszły do kuchni,
a Sasuke podążył za nimi, niosąc zakupy. Tam postawił je na szafce, którą
wskazała mama. Sakura w międzyczasie usiadła przy kuchennym stole, postawiła na
podłodze swój koszyczek i spojrzała na niego z uśmiechem.
- Sasuke, wczoraj nawet nie
było okazji, żeby spokojnie porozmawiać! Co tam u ciebie słychać? – zapytała.
- Po staremu – odparł, patrząc,
jak mama wykłada na talerzyk jakieś ciasteczka. Żeby się czymś zająć, nalał
wody do czajnika i postawił go na gazie.
- Wszyscy są w szoku, że
przyjechałeś tak wcześnie!
- Prawda? – wtrąciła się jego
matka. – My też byliśmy zaskoczeni, że tak nagle. Nic nam wcześniej nie
powiedział, dzień przed przyjazdem się przyznał!
- Bo tego nie planowałem –
odparł Sasuke, niezadowolony, że rozmowa zeszła akurat na ten temat. Nie
podobało mu się, że dwie najbardziej przenikliwe kobiety, jakie znał, drążyły
powody, dla których przyjechał do miasteczka. Nie chciał, by ktokolwiek
dowiedział się o jego porażce.
Mama postawiła talerzyk ciastek
na stole.
- Poszukam tego przepisu,
kochanie – powiedziała do Sakury. – A ty się częstuj, moja droga. Sasuke, bądź
miły… - rzekła jeszcze, zanim wyszła.
- Zawsze jestem miły – warknął
za nią Sasuke. Potem spojrzał na zadowoloną z siebie Sakurę.
- Twoja mama to bardzo miła
kobieta – powiedziała dziewczyna, sięgając po ciasteczko.
- Wiem.
- Dlaczego nie odziedziczyłeś
charakteru po niej? Byłbyś taki kochany! – westchnęła dawna przyjaciółka.
- A ty byłabyś o wiele bardziej
atrakcyjna, gdybyś się zamknęła.
- U Naruto jakoś nigdy nie
przeszkadzała ci jego niezamykająca się nigdy jadaczka.
- Chyba wieki temu ustaliliśmy,
że ty nie jesteś Naruto, prawda? – odparował. – Po co przylazłaś? Mam uwierzyć,
że po przepis na ciasteczka?
- Naprawdę będę je piekła. A
ty, co zrobisz na Bożonarodzeniowy Jarmark? Będziesz Grinchem i podpalisz
choinkę?
- Kusi mnie twoja propozycja….
- Jaka propozycja? – zapytała
mama, wchodząc do kuchni z jakimś starym zeszytem w ręku.
- Żeby Sasuke pomógł przy
Bożonarodzeniowym Jarmarku! – zawołała Sakura, nim Sasuke zdążył się odezwać.
Rzucił dziewczynie swoje najlepsze spojrzenie, którym straszył nowych
pracowników, ale ona zupełnie się nim nie przejęła. Zachwycona mama klasnęła w
dłonie.
- Och, to doskonały pomysł! –
zawołała. – Sasuke, cieszę się, że ci się podoba! – zwróciła się do niego,
potem podeszła i ucałowała go w policzek. – Każdy coś robi, to wspaniałe, że
chcesz się przyłączyć.
- Ja też się cieszę –
odpowiedział machinalnie, mając ochotę udusić Sakurę. Wcale nie chciał brać
udziału w największym zimowym wydarzeniu w ich miasteczku. Jako dziecko
uwielbiał Bożonarodzeniowe Jarmarki, czekał na nie jak na święta, jak na prezenty
pod choinką, jednak bratanie się z miejscową społecznością było mu nie w smak.
Nie miał pojęcia, co mógłby robić, aby pomóc. Nie potrafił ani piec, ani szyć
ani w ogóle nic, co mogłoby się sprzedać na Jarmarku.
- To ten przepis? – zaprała
Sakura, wskazując na zeszyt. Jego mama zaraz odwróciła się do dziewczyny.
- Tu mam wszystkie swoje
świąteczne przepisy, kochanie – odpowiedziała natychmiast Mikoto. – Zobacz, mam
tu też ten na świąteczną babkę…
Kobiety zaczęły rozmawiać o
przepisach, więc Sasuke przygotował trzy herbaty i postawił je na stole. Potem
przysiadł się do nich, słuchając rozmowy ich bez ciekawości. Sakura wrobiła go
w pomoc przy Bożonarodzeniowym Jarmarku, ale nie wierzył, że przyszła tu tylko
po to. Czuł niepokój, bo wciąż nie wiedział, co knuła. Znał Sakurę zbyt dobrze,
by uwierzyć, że chodziło tylko o przepis i Jarmark.
Kobiety rozmawiały przez około
godzinę, popijając herbatę i jedząc ciasteczka. Gdy ciepły napój się skończył,
Sakura uznała, że na nią pora, bo ma jeszcze dużo pracy. Zabrała zeszyt jego
mamy, pożegnała się z nią i zabierając swój koszyczek z zakupami, opuściła
kuchnię. Sasuke poszedł odprowadzić ją do drzwi, podczas gdy mama zaczęła
sprzątać ich kubki.
Haruno szybko naciągnęła na
swoje stopy ciepłe kozaki, założyła płaszcz, szalik i czapkę, po czym spojrzała
na niego z uśmiechem.
- Cieszę się, że pomożesz przy
Jarmarku – powiedziała. – Zawsze jest dużo pracy przy stawianiu tych wszystkich
drewnianych domków…
Wywrócił oczami.
- Mężczyźni z miasteczka zawsze
jakoś dawali sobie radę – odpowiedział. Sakura zaśmiała się.
- A ty kim niby jesteś, jak nie
„mężczyzną z miasteczka?” Elfem? – zakpiła z niego. – Co masz tu lepszego do
roboty?
- Jestem na zimowych wakacjach,
nie przyjechałem tu do pracy. Poza tym nie jest ci już gorąco w tym płaszczu,
może chcesz wyjść? Zamknę za tobą drzwi – zaoferował. Sakura jednak, jak
zawsze, nie przejęła się jego słowami. Poprawiła swój szalik.
- Cóż, i tak się cieszę, że
pomożesz. Naruto też zawsze pomaga przy Jarmarku.
To powiedziawszy, kobieta wyszła, a on westchnął głośno. Tego się właśnie obawiał.
Bardzo ciężko jest odbudować starą znajomość, szczególnie jeśli jest powód, dla którego czyjeś imię jest tabu. Opowiadanie wydaje się być strasznie ciężkie. Atmosfera wydaję się być gęsta. Ciekawa jestem jak to się rozwinie, bo mam wrażenie zete pierwsze cztery rozdziały to takie wprowadzenie do prawdziwej akcji.
OdpowiedzUsuńMam więc nadzieję, że później już tak ciężko nie będzie, w końcu to świąteczne opowiadanie 😄
UsuńHehe, ach to wspólne stawianie domków. Jeden coś potrzyma, drugi zawiesi, a za dobrze wykonaną robotę należy się grzaniec. Naruto pochwali się mieszkaniem, które sam urządził, Sasuke przypadkiem zostanie na noc ;)
OdpowiedzUsuńDobra to ja się biorę za kolejny rozdział, nie snuję już domysłów ;)
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, Naruto - ten którego imienia nie wolno wymawiac, a tak myślałam że Sasuke wpadnie w jakąś zaspe i Naruto by przybył z pomocą... zastanawiam się co sie stalo w przeszłości bo widac byli razem a potem...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia