Hej!
Dodaję i lecę lepić pierogi :-)
*
Sasuke lekko się niecierpliwił.
Naruto zniknął gdzieś z tą swoją czerwoną czapką i nie wracał. Itachi i Izumi
zagadywali go, Temari odciągnęła gdzieś Shikamaru, Kiba i Hinata stali
niedaleko, gadali i pili grzane wino. Na scenie znów występowały jakieś
dzieciaki, ale tym razem trochę starsze. Sasuke nieco marzł, wino w jego
kubeczku skończyło się i powoli rozważał kupienie czwartego.
Teraz, gdy to sobie przemyślał,
uznał, że niepotrzebnie flirtował z Naruto. Poniosło go, a przecież nie miał
zamiaru wracać do swojego byłego. On i Naruto za mocno się różnili. Uzumaki
chciał mieszkać w tej zapadłej dziurze, chciał być częścią tej społeczności,
natomiast Sasuke marzył o wielkim mieście, o zgiełku i anonimowości.
Nienawidził plotkujących sąsiadów, wtykających nos w jego sprawy rodziców i
nudy, jaka panowała w Konosze. To miasteczko było małe, za małe dla niego. Poza
Naruto nie było tu nic ciekawego. Nic go tu nie trzymało, nie było tu żadnych
perspektyw. Owszem, pan Minato nieraz proponował mu posadę w ratuszu, ale
Sasuke tego nie chciał. Co miałby robić w takim miejscu? Przyzwyczajony był do
czegoś zupełnie innego, do wielkiej, tętniącej życiem korporacji, do ciśnienia,
jakie się z tym wiązało, do zgiełku miasta, do imprez co weekend, do pośpiechu
i hałasu. Nie dla niego było małe miasteczko, nie dla niego były te ciasne
uliczki, urocze alejki, zaspy po kolana, zima przez pół roku i godzina drogi
samochodem do najbliższego dużego miasta.
Kiedyś marzył o wspólnym życiu
z Naruto, ale wiedział, że Uzumaki nie wyjedzie. Blondyn nigdy tego nie chciał.
Owszem, wyprowadził się z domu na czas studiów, ale zaraz po nich wrócił do
Konohy i już tu został. Sasuke nie miał zamiaru wracać. W mieście miał…
właściwie, na ten moment nie miał tam nic i to strasznie go dobijało. Do tej
pory nie mógł uwierzyć, że Orochimaru tak po prostu go wykopał. Był najlepszym
pracownikiem, a teraz został z niczym! Musiał wszystko zaczynać od nowa w innym
miejscu! To go frustrowało tak bardzo, że miał ochotę krzyczeć. Czuł
niesprawiedliwość i upokorzenie.
- Musimy się zbierać. – Jego
rozmyślania przerwał głos brata. Itachi trzymał na rękach przysypiającego
Ichiro. – Dzieciaki miały dużo wrażeń, zmarzły już i chcą do domu.
- Jasne – odparł Sasuke,
ściskając rękę brata, a potem objął i cmoknął w policzek Izumi. Isamu trzymał
matkę za rękę i ziewał.
- Do zobaczenia – powiedziała
szwagierka i jego rodzina oddaliła się. Sasuke spojrzał na Kibę z Hinatą,
przytulonych do siebie i wpatrzonych w scenę, na której trzy dziewczyny
śpiewały kolędę, potem na Temari i Shikamaru, którzy w międzyczasie wrócili i w
dodatku przyprowadzili ze sobą tego całego Gaarę, a potem westchnął i udał się
do ojca po to cholerne wino.
Stoisko komendy było jednym z
tych najbardziej obleganych. Sasuke wypatrzył w tłumie Konohamaru z siostrą
Hinaty oraz Kakshiego z Iruką. Ustawił się w kolejce, a po kilkunastu minutach
w końcu udało mu się kupić kubek gorącego trunku.
Nie zdążył wrócić pod scenę, bo
ledwo się odwrócił, wpadł wprost na szeroko uśmiechniętego Naruto.
- Tak myślałem, że cię tu
znajdę – powiedział Uzumaki, szczerząc się od ucha do ucha.
- Tak? Jakim cudem? – zakpił
Sasuke, upijając łyk wina.
- Takie przeczucie, że możesz
być tam, gdzie podają alkohol – zachichotał Naruto.
Uzumaki kiwnął na niego, aby
odeszli na bok. Sasuke za nim podążył, jednocześnie podekscytowany i
zaniepokojony. Sama obecność blondyna działała na niego odurzająco, Naruto po
prostu miał to coś, co Sasuke zawsze pociągało. Niezależnie od tego, czy byli
razem czy nie, Uzumaki zawsze był jego miłością. Sasuke mógłby umawiać się z
dziesiątkami mężczyzn, ale żaden z nich nigdy by nie dorównał Naruto. Uzumaki
był po prostu jedyny w swoim rodzaju.
- Gdzie idziemy? – zapytał
Sasuke, kiedy oddalili się nieco od rozświetlonych kolorowymi lampkami
straganów.
- Gdzieś, gdzie będzie trochę
spokojniej – odpowiedział Naruto. Sasuke wyciągnął w jego stronę kubek wina.
- Chcesz?
Uzumaki pokręcił głową.
- Nie. Jeśli coś się stanie, to
mogą nas wezwać – odpowiedział. Sasuke wzruszył ramionami i napił się.
Szli dalej, aż Sasuke
zrozumiał, dokąd zmierzają. Po czterech dużych kubkach grzanego wina było mu
wszystko jedno, był szczęśliwy. Śnieg trzeszczał pod jego stopami, nad głową
miał miliony gwiazd, powietrze było lodowato zimnie, z jego ust wydobywały się
kłęby pary. Uzumaki nic nie mówił, tylko szedł obok niego i uśmiechał się
głupkowato.
Było bajecznie.
Remiza wyglądała na
opustoszałą, gdy do niej dotarli. Naruto wygrzebał klucze z kieszeni, ściągnął
rękawiczki i otworzył drzwi.
Sasuke nigdy tu nie był, bo i
nie miał po co. Ku jego zdumieniu, znaleźli się na korytarzu podobnym jak w
szkole. Uzumaki zapalił światło i pewnie ruszył przed siebie, więc Sasuke
podążył za nim. Dotarli na koniec korytarza i weszli do niewielkiego
pomieszczenia.
Było to… coś jak pomieszczenie
socjalne. Znajdował się tu nieduży stolik, trzy krzesła, jakieś szafki, a na
jednej z nich mała, sztuczna choineczka. W kącie był zlew, na półce obok elektryczny
czajnik, mikrofalówka, a pod oknem, na parapecie którego stała doniczka z
paprotką, znajdowała się wysłużona, bordowa kanapa.
Sasuke usiadł na niej, patrząc,
jak Naruto nalewa wody do czajnika i włącza go. Obaj ściągnęli z siebie
wierzchnie okrycia i położyli je na jednym z krzeseł.
- Zmarzłem jak jasna cholera –
powiedział Uzumaki, wyjmując z szafki pomarańczowy kubek i wrzucając do niego
torebkę herbaty ekspresowej. Spojrzał na Sasuke, ale ten potrząsnął głową na
jego nieme pytanie, więc Naruto zamknął szafkę.
- Długo byłeś na zewnątrz? –
zapytał Sasuke.
- Od rana – odparł Naruto,
siadając na krześle przy stoliku i zacierając ręce, żeby je rozgrzać. – Było
kupę roboty. Teraz już niby mam wolne, ale dużo się dzieje, połowa policji i
straży jest na Jarmarku, więc musimy zachować dyspozycyjność.
Sasuke przytaknął. Taki
odpowiedzialny i poważny Naruto rajcował go jeszcze bardziej. Uzumaki w szkole
zawsze był głośny, wszędzie go było pełno, lubił się popisywać; był tak zwaną
duszą towarzystwa.
- A przyszliśmy tu ponieważ? –
zapytał w końcu Uchiha.
- A nie jest tu ciepło i
przytulnie?
Sasuke z powątpiewaniem
spojrzał po żółtych ścianach, ale potem poczuł ciepło, buchające od kaloryfera
za kanapą i przytaknął. Czajnik wyłączył się, więc Naruto zalał herbatę gorącą
wodą.
Przez chwilę po prostu na
siebie patrzyli. Sasuke bawił się pustym kubeczkiem po grzańcu, Naruto popijał
herbatę. Faktycznie było miło i przytulnie, nawet jeśli siedzieli w kanciapie w
remizie.
- Po nowym roku wyjeżdżasz? –
odezwał się Naruto. Sasuke chwilę patrzył mu w oczy, a potem przytaknął.
- Tak – odpowiedział. Zdziwiło
go, że Naruto poruszył akurat ten temat. Kiedyś, pod koniec liceum, wałkowali
tę sprawę w kółko i w kółko. Swoją przyszłość wyobrażali sobie zupełnie inaczej
i nie potrafili się w tym punkcie dogadać.
- Hmm – odparł na to Uzumaki.
Odstawił kubek na stół i przesiadł się z krzesła na kanapę. Wyciągnął rękę, ale
nim ta dotknęła twarzy Sasuke, ten łapał go za nadgarstek.
- To nie jest dobry pomysł –
powiedział surowo. Uzumaki uśmiechnął się oszałamiająco.
- Dlaczego? – zapytał. Sasuke
wywrócił oczami, jakby miał do czynienia z dzieckiem. Uzumaki czasem był taki
tępy i przez to irytujący.
- Dlatego, że znów będziesz
miał do mnie pretensję cholernymi latami, że cię tu zostawiłem i pojechałem
sobie w świat, nie bacząc na twoje złamane serduszko.
Teraz to Naruto wywrócił
oczami.
- A ty masz pretensję do mnie,
że nie rzuciłem wszystkiego w pizdu i nie pojechałem za tobą – odpowiedział.
Sasuke wzruszył ramionami,
odpychając rękę Naruto.
- Nie dogadamy się w tej
kwestii, doskonale o tym wiesz. Dlaczego usiłujesz…
- Co? Co ja usiłuję?! –
zdenerwował się Naruto, nieco unosząc głos. Sasuke zmarszczył brwi i stał się
czujny. – To ty przychodzisz do mnie po nocy, flirtujesz ze mną… a jak ja
usiłuję coś…
- Co?! – warknął Sasuke. – Niby
co chcesz zrobić…?
- To, do cholery! – odwarknął
Naruto, złapał go za kark i przyciągnął do siebie.
Pocałunek smakował tęsknotą.
Smakował żarem, jakiego Sasuke nie czuł od dawna. Był też zupełnie inny, niż
kiedykolwiek wcześniej, głodny i przepełniony żądzą. Sasuke oddał go z
namiętnością, zarzucając ręce na szyję Naruto. Wszystko zawirowało, poczuł się,
jakby spadał głową w dół, w uszach mu huczało, krew zawrzała mu w żyłach. Tak często
o tym myślał, tak często wspominał chwile, kiedy byli razem, a teraz znów to
miał, choćby na ten krótki moment.
Pocałunek z Naruto był lepszy
niż kiedykolwiek. O wiele lepszy niż we wspomnieniach, które z biegiem lat
zatarły się mocno. O wiele lepszy niż w sennych marzeniach, jakie Sasuke
miewał.
Zmienili pozycję i Sasuke
znalazł się na plecach, pod Naruto. Kanapa była niewygodna, jakaś sprężyna
wbijała mu się w okolice lewej łopatki, ale zupełnie nie zwracał na to uwagi.
Usta Naruto były zbyt zajmujące, aby mógł myśleć o czymkolwiek innym, niż ich
smak i intensywność pocałunków. Pragnął rozebrać Naruto, kochać się z nim bez
opamiętania, jak to robili kiedyś, kiedy byli jeszcze razem. Pragnął
przypomnieć sobie, jak to jest mieć Uzumakiego całego tylko dla siebie. Pragnął
sprawdzić, czy dalej pasują do siebie tak dobrze, jak to było dawniej.
Naruto chyba chciał tego
samego, bo jakby czytając mu w myślach, zabrał się za zdzieranie z Sasuke jego
bluzy. Uchiha pomógł mu w tym, podnosząc ręce. Gdy tylko jego bluza i podkoszulek
wylądowały na podłodze, natychmiast wziął się za ściąganie ubrań z Naruto. Nie
było to łatwe, szelki przy strażackich spodniach nieco wyprowadziły go z
równowagi, ale jakoś sobie poradził.
Gdy obaj byli nadzy od pasa w
górę, zaczęli całować się z nową zapalczywością. Sasuke nie miał pojęcia, co
wyprawia, ale z każdą chwilą podobało mu się to coraz bardziej. Ekscytacja
ściskała jego żołądek, żądza uderzyła mu do głowy niczym narkotyk. Skóra Naruto
była gorąca i gładka. Jego ciało zmieniło się od czasów szkoły, teraz Naruto
miał twardy, wyrzeźbiony brzuch i jeszcze szersze ramiona. Sasuke podziwiał ten
widok, nie mogąc uwierzyć, że znów może dotykać tego opalonego ciała. Karnacja Naruto
nawet w środku zimy miała kolor, jakby blondyn właśnie wrócił z egzotycznej
plaży.
Sasuke dotykał i całował, ale
też był dotykany i całowany. Obaj nie mogli nasycić się sobą nawzajem. Poznawali
się na nowo, na nowo odkrywali swoje czułe punkty. Sasuke czuł się tak, jakby
po wielu, naprawdę wielu latach odwiedził znajome miejsce i teraz sprawdzał, co
uległo zmianie. Który punkt na mapie, którą tak dobrze znał, uległ zatraceniu a
który się pojawił. Jaka ścieżka zmieniła swój bieg i gdzie teraz prowadziły
nowe drogi.
Pozbycie się reszty ubrań było
łatwiejsze niż kiedykolwiek. Ekscytacja Sasuke zamieniła się w lekki niepokój,
ale zepchnął go tak głęboko, jak tylko zdołał. Nie chciał tracić tej chwili na
zbędne zastanawianie się. Jedynym mężczyzną, któremu się oddał, był Naruto i
teraz też nie przewidywał innego scenariusza niż ten, że to Naruto będzie „na
górze”. Sasuke pragnął tego. Naruto był jedynym wartościowym mężczyzną w jego
życiu. Jedynym, którego Sasuke kochał. Jedynym, jaki miał dla niego znaczenie.
Wszyscy inni faceci byli chwilowymi przygodami. Nic nieznaczącymi momentami w
jego życiu. Byli i znikali, Sasuke nawet nie zapamiętywał ich imion, bo
znajomość najczęściej trwała zaledwie jedną noc. nigdy też nie pozwolił
zdominować się nikomu innemu poza Naruto. tylko Uzumaki mógł przejąć nad nim
kontrolę, tylko jemu Sasuke ufał bezgranicznie.
Natomiast Naruto nigdy nie był
na jedną noc. Nawet nie na dwie noce, i nie na pięćdziesiąt. Naruto był tylko i
wyłącznie na całe życie. Wszystko albo nic.
Drgnął, gdy Uzumaki dotknął go
między nogami. Odruchowo przerwał pocałunek, spoglądając w niebieskie oczy.
Dłoń Uzumiakiego owinęła się wokół jego twardego penisa, sprawiając Sasuke
przyjemność. Westchnął.
Nie potrzebowali słów, Naruto
rozumiał jego potrzeby jak mało kto. Zwolnił tempo, jego pocałunki stały się
wolniejsze, słodsze…
Sasuke rozsunął szerzej nogi.
Na kanapie było niewiele miejsca, ale jakoś dawali radę. Naruto puścił jego
męskość i zaczął się o nią ocierać swoją męskością. Zgrali swoje ruchy, ich
oddechy przyspieszyły. Nęcili się nawzajem, nakręcali się, nie szczędząc sobie
namiętnych, pełnych pasji pocałunków. Ciężar Naruto był przyjemny i tak dobrze
znany, jakby Sasuke był w domu. Objął swojego dawnego chłopaka i przylgnął do
niego, rozkoszując się znajomym zapachem jego ciała.
Gdzieś między pocałunkami
Naruto wyciągnął ze swoich skołtunionych na podłodze spodni portfel, a z niego
prezerwatywę i saszetkę z żelem. Sasuke nie miał pojęcia, czy Naruto zaplanował
tę chwilę, czy po prostu był przygotowany na wszelki wypadek, ale nie
obchodziło go to. Myślenie o konsekwencjach ich czynów odłożył na później.
Pierwszy dotyk zimnych od żelu
palców był nieco dziwny i dezorientujący, ale potem Sasuke uderzyło znajome
podniecenie i chęć nabicia się na twardą męskość kochanka. Rozciągające go
palce z minuty na minutę stawały się coraz bardziej nieznośne, bo chciał czegoś
więcej. Myśl, że jeszcze chwila i to otrzyma, doprowadzała go do istnej pasji.
Nie czekał długo.
Naruto zdawał się być jeszcze bardziej
podniecony, niż Sasuke. Zaledwie wyczuł, że Uchiha jest już gotowy, od razu
zabrał palce i zastąpił je swoją męskością. Wchodził powoli i ostrożnie, sprawdzając
reakcje Sasuke, jakby się domyślał, że ostatni raz, kiedy Uchiha był na dole,
był też ostatnim razem właśnie z nim.
Teraz również zgranie się nie
zajęło im wiele czasu. Złapali wspólny rytm, zawinęli wokół siebie ręce, ich
języki splotły się. Sasuke oddychał głośno, jego czoło i plecy zrosił pot. Biodrami
wychodził naprzeciw pchnięciom Naruto, chcąc otrzymać tyle przyjemności, ile
tyko się da.
Orgazm był wyzwalający. Sprawił,
że Sasuke ujrzał przed oczami całe konstelacje gwiazd i ledwo był świadomy
faktu, że Naruto również doszedł chwilę po nim. Obaj zamarli, dysząc i
rozkoszując się wszystkim, co się wydarzyło. Patrzyli na siebie, Naruto uśmiechał
się, na jego twarzy gościło szczęście. Sasuke również się uśmiechnął, czując,
jak włosy kleją mu się do czoła, a ta cholerna sprężyna dalej uwiera go w
łopatkę.
Chciał ten moment jeszcze
trochę zatrzymać.
Chciał ten moment zatrzymać na
zawsze.
Jeśli lepisz pierogi tak jak piszesz to muszą być zajebiste. Miałam jakieś pomysły jak zakończysz historię, ale chyba mogę uznać, że trzeba czekać na twoją historię.
OdpowiedzUsuńFajny ten rozdział.
Sprawiasz, że robię się zachłanna. Tak dobrze jest przeczytać ponownie twoje opowiadania.
OdpowiedzUsuńOgólnie to po przeczytaniu tego opowiadania raz jeszcze chyba sobie uświadomiłam, że to dzięki Tobie zaczęłam jeść jajecznicę. W którymś z poprzednich rozdziałów też a niej pisałaś. Gdy Sasuke spędził noc u Naruto i na śniadanko była jajecznica. Nie dosyć, że działasz na wyobraźnię to i na apetyt.
Wesołych, zdrowych, spokojnych, pełnych uśmiechu Świąt Ayanami