Taksówka
mijała kolejne budynki w jednej z najbogatszych dzielnic Konohy. Po
dwóch godzinach w samolocie byłem odrobinę zmęczony i zdrętwiały, ale
nie chciałem zasypiać, tym bardziej, że mieliśmy jechać z lotniska do
mojego domu niecałe czterdzieści minut.
Gapiłem
się na wielkie domy z dużymi ogródkami, zastanawiając się, czy i dom
Jiraiyi wygląda podobnie? Jakoś nie mogłem uwierzyć, by jedna samotna
osoba chciała mieszkać w takiej chacie. Po co jednej osobie tyle
miejsca?
Mój
nowy opiekun siedział z przodu taksówki, ale nie zwracałem na niego
większej uwagi. Trochę mnie krepował, był wielki jak góra i dość groźnie
wyglądał. Ale z drugiej strony… przez cały lot opowiadał mi o
rodzicach. O tym, w jaki sposób się poznali, jak wyglądał ich ślub.
Więcej mówił o moim ojcu, który był jego najlepszym studentem, kiedy
jeszcze ten stary pryk wykładał na uczelni. Moją mamę znał słabiej, ale o
niej też mi co nieco opowiedział. Śmiał się, że to po niej
odziedziczyłem wybuchowy charakter.
Podarował
mi też album z ich zdjęciami, z uczelni i ze ślubu. Mogłem po raz
pierwszy w życiu zobaczyć rodziców. Wzruszyło mnie to.
Mój
ojciec był bardzo do mnie podobny. Miał takie same, jasne włosy i
równie błękitne oczy, co ja. Mógłbym przysiąc, że byłbym z nim teraz
równy wzrostem. Moja matka była ruda i bardzo piękna. Po niej
odziedziczyłem kształt oczu i kształt twarzy. Razem, wyglądali jak para
idealna. Czy zaakceptowaliby mnie wiedząc, że jestem gejem? To pytanie
niemile kołatało mi się po głowie kiedy już napatrzyłem się na ich
twarze.
Samochód zatrzymał się na światłach.
-I jak, Naruto, podoba ci się okolica? – zapytał nagle Jiraiya, a ja spojrzałem na niego półprzytomnie.
-Co?
-Okolica
– wyciągnął rękę i pokazał mi jeden z domów niedaleko skrzyżowania
przed którym staliśmy. – To mój dom – powiedział. Spojrzałem na chatę i
okazało się, że moje przypuszczenie się spełniły. Dom był duży,
piętrowy, biały, z brązowym dachem. Otaczał go ogródek ze skoszonym
trawnikiem i ładny, wysoki, biały płot. Stał w sąsiedztwie równie
ładnych, jasnych domów z zadbanymi trawnikami. – Myślę, że powinna ci
się podobać. W sąsiedztwie mieszka chłopak w twoim wieku, będziesz z nim
chodził do klasy. To zdolny dzieciak, wiec pomyślałem, że pomoże ci się
odnaleźć. Nazywa się Uchiha. Sasuke Uchiha.
Skinąłem
głową, ale raczej mało mnie interesował jakiś tam sąsiad. Bardziej
zaabsorbował mnie widok mojego nowego domu i całej tej okolicy.
Kiedy
światła zmieniły się na zielone, taksówka ruszyła do przodu i już po
chwili parkowaliśmy przy krawężniku przed domem Jiraiyi. Wyskoczyłem z
samochodu, zakładając na nos okulary przeciwsłoneczne i w dwóch susach
dopadłem furtki.
-Ale
czad! – zawołałem, gapiąc się jak głupi na dom. Prawdziwy dom, w
którym, bez mała, zmieściłyby się ze cztery mieszkanka Iruki, jak nie
więcej!
-Cieszę
się, że ci się podoba…- usłyszałem głos Jiraiyi, ale nie
odpowiedziałem. Furtka była otwarta, tak więc wszedłem do ogródka i
niemal w podskokach dopadłem werandy. Zajrzałem przez okno do
przedpokoju, a potem spojrzałem w górę. W końcu zwróciłem się w stronę
mojego ojca chrzestnego. Wyciągał z bagażnika moją torbę.
-Jiraiya,
to naprawdę wypasiona chata! Czemu mi nie powiedziałeś, że masz taki
wielki dom, zabrałbym z pół sierocińca! Kurde, serio, jak nie…
-Możesz
się zamknąć?! – rozdrażniony i poirytowany głos przerwał mi w pół
słowa. Rozejrzałem się, a potem ściągnąłem okulary z nosa, aby lepiej
widzieć.
W
oknie sąsiedniego domu, który oddzielony był od posiadłości Jiraiyi
białym płotem, stał czarnowłosy chłopak. Znajdował się jakieś pięć, góra
sześć metrów ode mnie, ale i tak wyraźnie widziałem głębokie cienie,
jakie miał pod oczami. Wyglądał tak, jakby zarwał ze trzy ostatnie noce.
Od
razu ruszyłem w jego kierunku, no bo przecież trzeba być kulturalnym,
nie? Od tej pory mieliśmy być sąsiadami. Zeskoczyłem z werandy, a potem
przeskoczyłem biały płotek, wyciągając rękę w jego kierunku. Od razu
zacząłem mówić, dlatego nie zauważyłem kępki trawy pod swoimi stopami i
potknąłem się o nią. Skutek tego był taki, że wylądowałem twarzą w
piasku. Pięknie, Naruto! Cudowne wejście!
Nie
dając po sobie nic a nic poznać, zerwałem się na nogi i ścierając z
twarzy odrobinki kurzu, podskoczyłem do niego. Na twarz wpełzł mi mój
standardowy uśmiech. Chciałem być miły, by już na samym początku zrobić
dobre wrażenie. Podniosłem głowę i spojrzałem na niego… i słowa same
popłynęły z moich ust, zupełnie bez udziału mojej woli. Wiedziałem, że
mówię bez sensu, byle tylko gadać. Wiedziałem, że wychodzę w tym
momencie na debila, a mój plan zrobienia na nim wrażenia właśnie umiera w
samotności, porzucony przeze mnie jeszcze zanim zacząłem go realizować.
Wiedziałem, że nie podoba mu się to, co robię, bo skrzywił się jakbym
zamiast uścisnąć mu dłoni go w nią ugryzł. Ale to nie było ważne.
Przede
mną stał czarnowłosy, młody bóg. Dosłownie. Jeszcze nigdy w życiu nie
widziałem tak przystojnego faceta, słowo daję! Miał cerę tak jasną, że
jeszcze trochę, a byłaby biała. Wyglądał, jakby trzymano go w
ciemnościach i jego czarne jak kawa, mroczne oczy nigdy w życiu nie
widziały słońca. Usta miał wykrojone jak arystokrata… w ogóle, cała jego
twarz przypominała twarz kogoś wysoko urodzonego, kogoś o „błękitnej
krwi”. Patrzył na mnie z góry, spokojnie, chłodno i dość obojętnie, aż
mi się wszystko, co tego dnia zjadłem, przewróciło w żołądku. Jego
spojrzenie przewiercało się przeze mnie, czułem, jak przenika moje
tkanki i kości aż do samej duszy. Ledwo mogłem to spojrzenie znieść.
-…
Jestem Naruto Uzumaki, miło mi cię poznać! – zakończyłem, nie mając
zupełnie pojęcia, co powiedziałem wcześniej. Złapałem jego dłoń i
potrząsnąłem nią.
Nie
zmienił wyrazu twarzy, może tylko jego i tak już wygięte w pogardliwym
uśmiechu wargi jeszcze odrobinkę się przekrzywiły. W każdym razie,
patrząc na mnie w zupełnie taki sam sposób jak od samego początku,
wyrwał swoją dłoń z mojego uścisku i odezwał się głębokim, mrocznym i
ponurym głosem, przywodzącym na myśl niemiłe skojarzenia z czymś
chłodnym, ciemnym i zimnym.
-Nie spoufalaj się! Czego mi się wydzierasz pod oknem z samego rana?!
Otworzyłem oczy w zdumieniu. Jak mógł być taki chamski dla kogoś, kogo widział po raz pierwszy w życiu?
-Słucham?
– zapytałem oszołomiony i zbity z tropu. Spojrzenie jego atramentowych
oczu stężało jeszcze bardziej, cienie pod powiekami ukazały się w pełnej
krasie. Co on robił nocami, że tak wyglądał?
-Nie
złapałeś tego prostego zdania? Widać to prawda, że blond włosy
utrudniają docieranie informacji do mózgu! – odpowiedział złośliwie, a
ja poczułem, że krew mnie zalewa. Jakim prawem ten atramentowooki koleś
mnie obrażał?! Przecież nic mu nie zrobiłem, wręcz przeciwnie, chciałem
być miły i od razu nawiązać jakieś przyjazne stosunki! Zacisnąłem
pięści. Jak nic, zasłużył na to, by złamać mu ten idealnie prosty nos!
-Tyyyy!
-Naruto
– Jiraiya wykrzyknął moje imię tak wyraźne, że zdumiony, natychmiast
zapomniałem o Sasuke i obróciłem się ku niemu. Stał już przy drzwiach,
szukając kluczy po kieszeniach - skoro zapoznałeś się z Sasuke, to chodź
zobaczyć swój nowy dom!
Odruchowo
obejrzałem się na powód mojej wcześniejszej złości. Atramentowooki stał
niewzruszony, jego mina w ogóle się nie zmieniła, jakby zamiast twarzy
nosił przez cały czas wyrzeźbioną w kamieniu maskę.Chciałem go zapytać,
jaki jest jego problem, ale nim udało mi się wykrztusić choćby jedno
słowo, Sasuke złapał za okno i zatrzasnął je aż szyby zadygotały. Gdyby
tylko było to możliwe, to pewnie właśnie toczyłbym pianę z ust, taki
byłem wściekły na tego dupka. Był nieziemsko przystojny, ale widać, była
to jedyna jego zaleta.
-Chrzaniony
dupek – mruknąłem, wracając do Jiraiyi. Przelazłem przez płotek,
wskoczyłem na werandę i zbliżyłem się do drzwi, które mój chrzestny
przede mną otworzył.
-Przodem – zachęcił mnie, a ja, wcześniej zerknąwszy w jego szczere oczy, wsunąłem się do środka.
Powitała
mnie od razu duża, jasna przestrzeń. Mały korytarzyk z wieszakiem od
razu otwarty była na przedpokój. Po mojej prawej ręce znajdowało się
łukowate przejście do kuchni, bo dostrzegłem tam kawałek kredensu o
jasnym blacie. Po lewo było następne łukowate przejście, chyba do
salonu. Mimo, że było tu tak biało, wcale nie było chłodno. W oknach
wisiały kremowe, lekkie firanki, bardzo rzadko plecione, bez żadnych
wzorów. Pomyślałem, że muszą ładnie wyglądać, kiedy porusza nimi wiatr.
Było tu też kilka kwiatów, poustawianych w kątach na podłodze. Podłogę
pokrywały miodowe panele. W głębi widniały schody na górę, bez poręczy.
Za nimi drzwi z szybką, do łazienki, jak się domyśliłem.
Ściągnąłem
buty i nieśmiało wsunąłem się do środka. Zajrzałem do salonu. W
wystroju przypominał przedpokój. W oknach wisiały takie same firanki,
znajdujące się tam meble – kanapa, małe szafki na których stały jakieś
pierdoły, biblioteczka, pufy i stolik – były białe. Na podłodze leżał
kremowy dywan, na ścianie przy suficie wymalowane były jakieś ładne,
drobne, złote wzorki. Naprzeciw kanapy wisiał duży telewizor plazmowy, a
na szafeczce pod nim stało drogie kino domowe. Na stoliku leżało kilka
pilotów oraz czarny laptop i kilka książek z wieloma zakładkami.
Widok
książek od razu mnie uspokoił. Jego prywatna biblioteczka zajmowała
całą jedną ścianę tego sporego pomieszczenia. Podobała mi się ich duża
ilość, pomyślałem, że również i Iruce by się to podobało. Zawsze dbał,
bym dużo czytał, zresztą, łatwiej szło się z nim dogadać, kiedy znało
się książki, o których bez przerwy trajkotał i które tak uwielbiał.
Uśmiechnąłem się pod nosem, przypominając sobie liczne wieczory przy
herbacie, kiedy czytał mi na głos ulubione fragmenty z ukochanych
książek i późniejsze dyskusje na ten temat. Zawsze się kłóciliśmy.
Okna salonu wychodziły na dom Uchihy.
Zawróciłem i nie patrząc na Jiraiyę, który wciąż stał przy wejściu i na mnie patrzył, poszedłem do kuchni.
I
tu było jasno. Kremowe blaty, białe szafki, stół i krzesła w kolorze
podłogi, trochę inne firanki w oknach, ale też białe. Chyba Jiraiya
lubił ten kolor. Ja w takiej bieli też nie czułem się źle, wszystko się
ładnie komponowało, no i dzięki temu zdawało się być bardziej czysto i
przestronnie. Wróciłem do przedpokoju.
-No i jak, podoba ci się? – zapytał Jiraiya, a ja parsknąłem.
-Żartujesz! Tu jest fenomenalnie! – zawołałem, a on uśmiechnął się do mnie szeroko.
-Na
górze jest twój pokój, nad salonem – powiedział, a ja otworzyłem
szerzej oczy i zerknąłem na schody. Mój pokój… mój własny pokój…
Wbiegłem
na górę, przeskakując po dwa stopnie na raz, a potem wpadłem do środka.
W sumie to było tam tylko troje drzwi, nie licząc łazienki, więc nie
było nawet jak się pomylić.
Cóż,
tu już nie było biało, wiec moje usta od razu rozciągnęły się w
szerokim uśmiechu. Tu było niebiesko, a ten kolor bardzo mi odpowiadał. Z
zadowoleniem przyjąłem fakt, że stało tu naprawdę duże łóżko, nie
takie, jakie miałem w bidulu, tylko takie prawdziwe, jak z typowej
sypialni. Prócz łóżka stała tu tylko szafa i biurko, a na podłodze leżał
dywan o długich włoskach, w którym aż miło było zanurzyć stopy.
Jiraiya wszedł do pokoju zaraz za mną.
-Wcześniej
był to pokój gościnny – powiedział, kładąc na łóżku moją torbę. – Po
drugiej stronie jest moja sypialnia, a ostatnie drzwi to mój gabinet i
reszta książek…
-Masz jeszcze więcej książek?!– zawołałem, a on skinął głową.
-Oczywiście, jestem przecież profesorem no i pisarzem. Myślałeś, że to, co widziałeś na dole, to wszystko co mam?
Ogłupiały, pokiwałem głową. Zaśmiał się.
-To uwierz mi, że nie –powiedział, klepiąc mnie po ramieniu. Chyba musiała go rozśmieszyć moja debilna mina.
-Jej, to ty chyba masz tu całą bibliotekę – mruknąłem, a on skinął głową.
-Mniej więcej. Jesteś głodny?
-Jeszcze jak! – wykrzyknąłem, zdając sobie sprawę z tego, że ssie mnie w żołądku.
Zeszliśmy
na dół, gdzie Jiraiya zabrał się za szykowanie obiadu. Pokazywał mi
przy okazji gdzie co się znajduje i takie tam. Cały czas rozmawialiśmy,
nawet potem, kiedy jedzenie było już gotowe. Chrzestny opowiadał mi o
sobie, ja mówiłem mu o mnie. Wciąż powtarzał, że przypominam mu mojego
ojca. Pochlebiały mi te słowa, cieszyłem się, że mam okazję poznać
człowieka, który go uczył i był mu bliski. Gadaliśmy tak chyba prawie do
południa, gdy nagle zadzwoniła komórka Jiraiyi.
-Idź
się rozpakuj – powiedział do mnie Jiraiya, wyciągając telefon z
kieszeni. Spojrzał na wyświetlacz. – Mój księgowy, rany, nie znoszę
gada…
Uśmiechnąłem się do siebie i wyszedłem z kuchni w momencie, kiedy odebrał telefon. Poszedłem na górę.
Drzwi
wejściowe do mojego pokoju znajdowały się naprzeciw okna, które
wychodziło… na okno pokoju Sasuke, stwierdziłem, ledwo otworzywszy
drzwi. Zobaczyłem bowiem Uchihę, siedzącego przy komputerze w swoim
pokoju i najwyraźniej w coś grającego. Niemal zazgrzytałem zębami. Co za
upierdliwość losu! Nie dość, że i tak będzie moim sąsiadem, to jeszcze
do tego cały czas będzie miał wgląd w to, co robię! Co to za układ?
Dlaczego nikt nigdy nie pomyślał, żeby posadzić między tymi dwoma
budynkami jakieś drzewo lub coś, nie wiem, zawiesić jakąś płachtę
ochronną?
Nieco
wyprowadzony z równowagi, zabrałem się za rozpakowywanie swoich rzeczy.
Nie było tego dużo, wielu rzeczy nie mogłem zabrać, bo należały nie do
mnie, tylko do wyposażenia mojego pokoju w bidulu. Zacząłem wyjmować
ubrania i wkładać je do szafy. Układałem właśnie w niej swoje spodnie,
gdy poczułem nieprzyjemne mrowienie w kręgosłupie. Odruchowo obejrzałem
się i spostrzegłem czarne oczy Sasuke, wpatrujące się we mnie z
politowaniem zza szyby jego okna. Cały zesztywniałem, mimowolnie się
krzywiąc, a on uśmiechnął się dość podle i zaczął wolno poruszać
wargami, jakby coś do mnie mówił. Gapiłem się na niego, składając
wypowiedziane przez niego sylaby.
-U-su-ra-ton-ka-chi?
– powtórzyłem, w pierwszej chwili zupełnie nie zastanawiając się nad
znaczeniem tego słowa. Dotarło ono do mnie z dużym opóźnieniem. Po raz
drugi tego dnia krew mnie zalała, a ja poczułem, że robię się czerwony
jak piwonia.
-Debil!
– ryknąłem i na widok jego zjadliwego uśmiechu, rzuciłem się do oka i
zaciągnąłem kremowe firanki tak, by odciąć się od tego przygłupa. Co ja
mu zrobiłem, że się na mnie tak wyżywał?
Dyszałem,
ściskając w dłoniach zasłonkę i patrząc w podłogę. I ja pomyślałem w
pierwszej chwili, że on jest przystojny?! Jak mogłem?! Ten… ten…
W
tym momencie telefon w mojej kieszeni zawibrował. Wyjąłem go i
spojrzałem na wyświetlacz, a uśmiech sam wpełzł mi na usta.Otworzyłem
sms-a.
WSZYSTKO GRA?
Trochę
się zawiodłem. Żadnego „kocham cię”, żadnego „tęsknię za tobą”, tylko
zwykłe „wszystko gra?” Ale już po chwili przyszło zrozumienie. W końcu
wyjechałem, by na nowo ułożyć sobie życie. Takie wyznania tylko
utrudniałyby całą tę skomplikowaną sytuację, sprawiały nam jeszcze
większy ból. Wystukałem szybko odpowiedź:
TAK. ZADZWONIĘ, GDY JIRAIYA PÓJDZIE SPAĆ.
Wróciłem
do mojej torby i zacząłem z niej wyjmować resztę ubrań oraz te kilka
książek, które były moją własnością. Nie czekałem długo na odpowiedź,
telefon zawibrował po niecałej minucie.
BĘDĘ CZEKAŁ.
-Ja też – szepnąłem w zamyśleniu. – Ja też, Iruka.
agrrr -.- kobieto -.-' przeczytałam cały dzień zastanawiając się co znaczy To słowo wypowiedziane przez sasuke do naruto -.-' tłumacz google Nie był aż tak wspaniałomyslny dla yaoistek i Nie tłumaczy zapisów fonetycznych japonskich słow których Akurat nie znają -.-' Powiedz mi kochana co to znaczy bo nie wytrzymam! Ugh -Znów YoOomi =3 zdałam sobie sprawę że Nie przeczytałam (wydaje mi się) najważniejszego opo na tym blogu ;_; dziwi mnie brak komentarzy tak samo jak raził mnie ich brak w ,, ona to on,, ludzie ! Co się z wami dzieje xD ! Komentujcię bo to największy dopalacz dla pisarza ! >.<
OdpowiedzUsuńusuratonkachi? przecież Sasuke zawsze tak nazywa Naruto. to znaczy młotek xD
Usuńa nikt nie komentuje, ponieważ ten blog został pół roku temu przeniesiony z onetu. komentarze były na onecie, tu nie ma sensu, żeby komentować coś drugi raz. akurat to opowiadanie jest pierwszym moim tekstem yaoi, większość starych czytelników przeczytała je 3 lata temu xD
Ja Wszystkie opo z wyjątkiem ona to on przeczytałam jako jedna z pierwszych, komentowałam Ale anonimowo lub z innyh kont ponieważ na tym sama zaczęłam pisać niedawno :) tak właśnie Myślałam że młotek xD jednak oglądnełam tylko skromnie pierwsza serie i Nie zdążyłam się wsłuchać i skojażyc :)
Usuńz każdym kolejnym rozdziałem coraz bardziej podoba mi się to opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńJak ja kocham te ich malutki początki :3
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńtak, tak, Naruto uznał Sasuke za przystojniaka, ale poznał że to dupek...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia