-Są
z silikonu – wyjaśniła Ino, podając Naruto coś, co wyglądało jak
sztuczny, kobiecy cycek. Blondyn, skrajnie przerażony, wziął to do reki i
obejrzał. Trzęsło się jak galareta i raczej nie zachęcało. – Mam wuja,
który pracuje w teatrze i załatwił mi kilka fajnych gadżetów.
-Super
– jęknął słabo Naruto, odkładając silikonową pierś na nocny stolik. On,
Ino i Sakura siedzieli w jego pokoju. Dziewczyny przyszły do jego domu z
samego rana, wyciągnęły go łóżka i dosłownie wszędzie zaczęły rozkładać
jakieś babskie szpargały. Przytachały ze sobą dwie czubate torby ubrań,
kosmetyczkę pełną jakichś toksyn, które nazywały kosmetykami, nową
perukę, oraz kilkanaście dziwnych przedmiotów zarąbanych, jak wyjaśniła
Ino, z teatru.
Potem
zaczęło się najgorsze, kiedy stwierdziły, że musi przejść kurs
„szykowania się”, jak to ładnie określiły, posadziły go przed lustrem w
łazience i zaczęły mu tłumaczyć, co na co i jak się nakłada, zakłada,
szpachelkuje i tym podobne, straszne rzeczy. Patrzył i słuchał
przerażony, słysząc chichoty ojca, który co i raz, niby to przypadkiem,
przechodził za drzwiami.
Naruto
ogólnie lubił o siebie dbać, z całą pewnością miał więcej kosmetyków
niż cała piłkarska drużyna razem wzięta. Używał odżywek i kremów, ale
bez przesady! Nie był kobietą, nawet nie wiedział, do czego służy połowa
tego… tego wszystkiego!
Kiedy
wychodził z łazienki, czuł się żałośnie. Ubrały go w stanik, w który
włożyły to galaretowate coś, co przyniosła Ino, naciągnęły na niego
jasny top z nadrukowaną z przodu uśmiechniętą wisienką oraz czarne,
wygodne spodnie i trampki – w końcu miał być ubrany na sportowo. Jak dla
siebie, to ubrałby się w dresy do biegania, ale dziewczyny mu tego
zabroniły. Na całe szczęście nie pozwolił im nałożyć mu na twarz
wszystkich tych świństw, które chciały mu nałożyć.
Ledwo dotarł do swojego pokoju, usłyszał, że dzwoni telefon. Odebrał go czym prędzej.
-Tak?
-Gotowa? – zabrzmiał z drugiej strony głos Sasuke.
-Tak – odparł.
-No to za dziesięć minut w umówionym miejscu – odrzekł chłopak i rozłączył się. Naruto poczuł, jak kolana zaczynają mu drżeć.
-To był Sasuke? – zapytała Sakura, wchodząc do jego pokoju.
-Nie dam rady – szepnął Naruto, zerkając na nią. – Nie dam rady. On się połapie! Zabije mnie!
-Nikt
się nie połapie i nikt cię nie zabije! – oświadczyła Ino, podchodząc do
niego z peruką, spiętą w wysoki kucyk. Włosy miał już pod czapeczką,
więc usiadł na łóżku, zrezygnowany, pozwalając dziewczynie umieścić na
swojej głowie długie blond włosy. – Śmiej się z jego żartów, zachichocz
ze cztery razy i trzepocz rzęsami, a zobaczysz, nie zorientuje się. No,
wynocha, bo się spóźnisz!
Naruto
pozwolił im wypchnąć się na korytarz, zmusić do zejścia po schodach, a
potem już prawie siłą wyrzucić z domu. Gdy drzwi frontowe się za nim
zamknęły, jęknął przeciągle, czując tak straszny uścisk w żołądku, jakby
ktoś zawiązał mu wnętrzności w wyjątkowo paskudny supeł. Ze strachu
serce biło mu szybko, a dłonie pociły się, w dodatku było mu gorąco pod
peruką, ogółem – było mu źle.
Ruszył
w stronę ulicy, powłócząc nogami i równie smętnie dotarł na wyznaczone
miejsce. Ledwo się zatrzymał i rozejrzał, zza pobliskiego zakrętu
wyjechał czarny samochód Sasuke. Naruto odetchnął – uciekłby, gdyby
musiał na niego czekać dłużej niż pięć sekund.
Uchiha stanął przy krawężniku i zaraz wyskoczył z auta.
-Cześć! Mam nadzieję, że długo nie czekasz?! – zapytał, podchodząc do niego. Naruto pokręcił głową.
-N-nie,
dopiero coooo… - nie skończył, bo Uchiha nachylił się nad nim i
pocałował go w policzek. Naruto poczuł,jak robi się czerwony. Miał
ochotę zdzielić go w zęby, ale przecież nie mógł.
-Wszystko
dobrze? – spytał Sasuke z delikatnym uśmiechem, przyglądając mu się
uważnie. Naruto spuścił oczy, by nie rzucić mu morderczego spojrzenia.
Czuł się okropnie, serce waliło mu ze strachu, a kolana dygotały. Nie
mógł uwierzyć, że zgodził się na coś takiego! Miał cholerną ochotę
uciec, ale nie mógł tego zrobić, w końcu chciał dostać się do drużyny.
-Tak – szepnął zachrypniętym głosem. – Tak. G-gdzie jedziemy?
-Niespodzianka
– odparł Uchihaz szerokim uśmiechem, otwierając mu drzwi. Naruto, wciąż
czerwony na twarzy,zerknął na niego, a potem wsiadł i zapiął pas,
patrząc, jak Sasuke obchodzi samochód.
Gdy
Uchiha usiadł za kierownicą, Naruto zajęty był oglądaniem swoich butów.
Miejsce, którego dotknęły wargi czarnowłosego piekło i szczypało i
Naruto miał cholerną ochotę wyskoczyć z auta i dać dyla.
-Czemu nic nie mówisz? – spytał Uchiha, ruszając. Naruto przełknął ślinę i zerknął na niego.
-Nie
wiem, co powiedzieć… - mruknął, uśmiechając się lekko. Sasuke zaśmiał
się głośno, poniósł rękę i odgarnął sobie włosy z czoła.
-Możesz mówić wszystko, na co tylko masz ochotę – powiedział, a Naruto zawahał się.
-Nawet
coś w stylu: moja szkołą jest głupia, moi znajomi to debile, nienawidzę
tego miasta, chcę wrócić do domu? – zapytał, a Uchiha zachichotał.
-Tak, nawet to – powiedział. –Czy ja również zaliczam się do tego opisu?
-Moich znajomych? – Naruto uśmiechnął się, gdy Uchiha przytaknął. – Musiałbyś się bardzo postarać.
-Ach,
czyli ja nie jestem taki zły? Cieszy mnie to, chciałbym być jednym z
dobrych wspomnień – rzekł, uśmiechając się do niego. Naruto zaczerwienił
się lekko i obrócił głowę. Ten Uchiha miał coś w sobie, Naruto wcale
nie dziwiło, że wszystkie laski się zanim uganiały. Dla innych facetów
był dupkiem, Naruto widział go w akcji, na boisku, widział go kłócącego
się z Kibą przed meczem, widział jego zachowanie wśród kolegów i myślał,
że ten jest taki przez cały czas. Zgryźliwy, nieprzyjemny, zarozumiały i
zwyczajnie wredny. Nigdy w życiu nie przypuszczałby, że w obecności
(ładnej) dziewczyny chłopak tak się zmieniał! Pytanie brzmiało, czy to
był tylko zwykły bajer, czy faktycznie był dżentelmenem?
Uchiha
zaczął mu opowiadać jakieś śmieszne historyjki ze szkoły i z boiska, a
Naruto coraz bardziej odprężał się w jego obecności. Przestał się
panicznie bać, że ten odkryje jego tajemnicę, zaczął z nim rozmawiać i
śmiać się. Sasuke chyba podobała się ta zmiana, bo dosłownie na uszach
stawał, by go rozśmieszyć.
W
końcu wyjechali poza Konohę i Sasuke zatrzymał samochód na parkingu u
stóp góry, która znajdowała się za miastem. Było to często odwiedzane
miejsce, z tego co słyszał Naruto, góra ta była jakimś tam występem
skalnym, powstałym tysiące lat temu, najprawdopodobniej podczas
trzęsienia z ziemi. Z miast widać ją było doskonale, przypominała
pionową ścianę w szersze i węższe paski koloru żółtego i brązowego.
Jednak Naruto w życiu by nie przypuszczał, że jest tak ogromna!
-Czemu tu przyjechaliśmy? –spytał, wyglądając przez okno.
-Ponieważ
każdy powinien tu być przynajmniej raz, jeśli mieszka w Konosze –
wyjaśnił Sasuke z uśmiechem. – Spokojnie, będziemy wchodzić powoli –
rzekł, wysiadając z auta. Chwilę później otworzył przed Naruto drzwi.
Uzumaki
dziękował w duchu, że Uchiha uprzedził go o tym sportowym stroju i
teraz miał trampki na nogach. Spojrzał na pionową ścianę.
-J-jak my tam będziemy wchodzić? – zapytał, starając się ukryć własną niepewność. Uchiha ryknął śmiechem.
-Spokojnie
– rzekł, chichocząc.– Ta strona jest dla zawodowców. My pójdziemy
szlakiem z drugiej strony,biegnie on lekko pod górę – Uchiha otworzył
bagażnik, wyjmując z niego plecak,który zarzucił sobie na ramiona. –
Trzymaj! – zawołał, rzucając Naruto czerwoną czapkę z daszkiem. Ten
złapał ją i umieścił na głowie, patrząc, jak Uchiha zakłada identyczną,
tyle że zieloną.
-A więc się przygotowałeś – powiedział.
-Jasne. Musimy mieć wodę i coś do przegryzienia, ostrzegam, że spacer nie będzie trwał krótko.
-Może
być – odparł Naruto. Tak szczerze, taki sposób spędzenia czasu podobał
mu się bardziej, niż obiad w jakiejś knajpie czy kino. Wtedy czułby się
jak na prawdziwej randce, a tak, w plenerze, było jak na jakiejś
wycieczce. Poza tym lubił wysiłek fizyczny, był kilka razy w górach, z
rodzicami i z wycieczką szkolną, a przez dwa lata chodził na skałki,
ponieważ miał kumpla, który go w to wkręcił. – Tak naprawdę, to potrafię
się wspinać. Może nie na coś tak płaskiego, ale już się kilka razy
wspinałam po różnych skałkach…
-Tak? – zainteresował się Uchiha, a on skinął głową.
-Nom. A… a ja nic nie niosę? –zapytał, palcem wskazując jego plecak. Uchiha uśmiechnął się.
-A chcesz?
-No jasne, chyba nie myślisz, że będę tak sobie szła i kręciła tyłkiem, a ty będziesz wszystko dźwigał! Mamy równouprawnienie!
Sasuke zaśmiał się.
-Skoro tak – wyciągnął z bagażnika pusty, nieco mniejszy od tego który sam niósł, plecak. – Widzisz, wciąż jestem przygotowany.
Przepakował
część swoich rzeczy do mniejszego plecaka i podał mu go. Naruto zważył
go w dłoni i uśmiechnął się. To coś w ogóle nie było ciężkie, Uchiha
przełożył mu najlżejsze rzeczy.
-To
co, ruszamy? – zapytał Sasuke, zatrzaskując bagażnik. Naruto skinął
głową i ruszyli, Sasuke przodem, a on zaraz za nim. Obeszli występ,
odnaleźli początek szlaku i ruszyli pod górę, normalnym tempem. Wokół
nich znajdowały się skały, sucha trawa i nieliczne drzewa. Nie było
upalnie, trochę wiało, za co Naruto dziękował Bogu, bo i tak było mu
bardzo ciepło, zwłaszcza w głowę, bo miał na niej i perukę i czapkę.
Głupio by jednak wyglądało, gdyby zdjął podarek Uchihy.
Cały
czas rozmawiali, Sasuke opowiadał mu o swoim bracie, z którym tu
przyjeżdżał. O tym, że w tej okolicy miejscowa młodzież często robi
ogniska i że może się na takie wybiorą, jeśli Naruko jest chętna. Że
lubi to miejsce i że nawet nie potrafi powiedzieć, ile już razy szedł
tym szlakiem. Że widok z góry jest oszałamiający, a zwłaszcza nocą, gdy
całe miasto migocze od świateł. Uchiha dużo mówił, ale pozwalał też, by i
on się wypowiedział. Naruto jednak wolał słuchać, żeby przypadkiem nie
palnąć jakiejś gafy.
Co jakiś czas popijali wodę, zjedli też po jabłku. Gdzieś po półtorej godziny, Sasuke spojrzał na Naruto.
-Nie
chcesz postoju? – spytał,a Naruto pokręcił głową. – Jesteś pewna? Teraz
został już kawałek, ale będzie coraz bardziej pod górę – wyjaśnił.
-Nie, odpoczniemy na szczycie. Idziemy równym tempem, nie jestem zmęczona.
-Ale jak coś, to mów –powiedział Sasuke. Skinął głową i podjęli wędrówkę.
Teren
coraz bardziej się podnosił, ale Naruto to nie przeszkadzało. Miał
dobrą kondycję, codziennie biegał i ćwiczył. Czasem Sasuke wyciągał ku
niemu rękę, by mu pomóc przez coś przejść, jednak Naruto tylko dwa razy z
tego skorzystał, i to po to, by Uchihy nie urazić. Szlak którym szli
był po prostu zwykłą, krętą dróżką między kamieniami i nieliczną
roślinnością, podnoszącą się do góry. Nie był wymagający.
W
końcu dotarli na szczyt i Naruto odetchnął. Wrażenie było niesamowite,
czuł się jak pod samym niebem. Jego błękit był uderzający, a dookoła
nich nie było zupełnie nic innego, jakby stali na dachu świata. Wydawało
się, jakby wystarczyło tylko wyciągnąć rękę, by dotknąć opalizującego
błękitu nad nimi. Przy skraju skały ciągnęła się wysoka siatka, z jednej
strony był szlak, którym przyszli, zaś z drugiej…
-Można tu wjechać samochodem?! – zawołał Naruto, widząc asfalt, kończący się niedaleko urwiska. Sasuke zaśmiał się.
-Jasne.
Z jednej strony jest szlak dla piechurów, a z drugiej asfalt dla
leniwych – powiedział. Naruto zachichotał i zbliżył się do siatki, która
nie pozwalała stanąć nad samym urwiskiem i prawdopodobnie powstrzymała
wiele wypadków. Spojrzał z góry na Konohę, przyczajoną u stóp ogromnej
skały i uśmiechnął się. Widok naprawdę był piękny, miasto przypominało
szarobrązową, nieregularną plamę, poprzecinaną serpentynami dróg, który
wybiegały z miasta. Gdzieniegdzie były plamy zieleni.Rozpoznawał też
większe budynki, a nawet zlokalizował swoją szkołę.
-Pięknie – powiedział, gdy Sasuke stanął obok niego.
-Nie? Wiedziałem, że ci się spodoba.
-Skąd
ta pewność? A gdyby mi się nie spodobało? Gdybym przez całą drogę
jęczała, narzekała, a na koniec tylko fuknęła i kazała się znieść na
plecach?
Sasuke zaśmiał się.
-Wiele byś straciła – powiedział. – Zapraszam panią na obiad.
-A
łooo – mruknął Naruto. Sasuke odszedł na bok i ściągnął swój plecak.
Usiedli na suchej trawie, Uchiha wyjął kanapki, termos oraz plastykowe
kubeczki i zaczęli jeść. Naruto spodziewał się po nim wszystkiego, ale
nie takiej wyprawy, kanapek z masłem, sałatą i pomidorem oraz kawy
zbożowej. W duchu chichotał jak głupi.
-Wiele dziewczyn tu zabrałeś? – zapytał w połowie tego wyszukanego obiadu. Sasuke przytaknął.
-Tak, ale w większości je tu przywożę – wskazał kciukiem asfalt za jego plecami.
-To dlaczego ja przyszłam na własnych nogach? – zapytał Naruto. Uchiha uśmiechnął się pod nosem.
-Dlatego,
że nie zaczęłaś jęczeć, że to wysoko i czy przypadkiem nie ma windy
albo czegoś w tym stylu, iże masz nie te buty lub coś tam… - powiedział.
-A gdybym zaczęła?
-To powiedziałbym, że wspinaczka to żart i że jest tu droga – odrzekł szczerze.
-Wspinaczka jest fajniejsza – powiedział Naruto, a Sasuke przytaknął.
-Tak, ja też wolę wejść niż wjechać – potwierdził. Skończyli kanapki, dopili kawę i powstawali. Naruto przeciągnął się.
-Och, czeka nas jeszcze zejście– powiedział do Sasuke, który patrzył na niego z uśmiechem.
-Jesteś zmęczona? – zapytał.
-Trochę
mi gorąco, ale odpoczęłam. Jak weszliśmy, musimy zejść, nie? –
uśmiechnął się. – Poza tym lubię łazić, wiele razy byłam w górach. To mi
przypomina, jak fajnie tam było.
-Będziemy
śmiesznie opaleni –powiedział Uchiha, wskazując swoje przedramiona.
Oboje byli w długich spodniach, jednak na krótki rękaw. Skóra Sasuke
zaczerwieniła się lekko. Naruto zaśmiał się.
-Co z tego? – zapytał. –Idziemy?
Zaczęli
schodzić tym samym szlakiem, znów rozmawiając. Sasuke cały czas go
rozśmieszał, kilka razy łapiąc go za rękę niby by pomóc, ale Naruto
wiedział, że to tylko pretekst. W końcu ścisnął jego palce i nie
pozwolił się puścić, uznawszy, że i tak przecież musi go poderwać, więc
lepiej będzie, jak coś ku temu zrobi. Uchiha przyjął to z zadowoleniem i
gdzieś od połowy trasy szli za rękę, nadal gadając.
Gdy
dotarli do auta, było dość późno. Naruto nie przypuszczał, że spędzi z
nim tyle czasu i że będzie tak fajnie. Na początku cały czas myślał, że
Sasuke lada moment zorientuje się, że nie jest dziewczyną. Jednak im
dłużej z nim przebywał, tym swobodniej się czuł i w niektórych momentach
niemalże zapominał, że udaje. Raz czy dwa zaciął się na końcówce słowa,
jednak zawsze się poprawił, a Uchiha nie zwrócił na to większej uwagi,
myśląc pewnie, że coś go rozproszyło przy wymawianiu słowa. Naruto
starał się w większości mówić bezrodzajowo, żeby się nie zaplątać.
Gdy powrotem znaleźli się w aucie, szybko pootwierali okna, bo wewnątrz było strasznie gorąco.
-Obiad,
co? Tym razem taki prawdziwy? – zapytał Uchiha, gdy Naruto wachlował
się czapką. Ten zerknął na wyświetlacz telefonu. Była sobota, kilka
minut po siedemnastej. Miał jeszcze dużo czasu do godziny dwudziestej
drugiej trzydzieści, którą rodzice uznawali za czas, gdy powinien się
zameldować i powiedzieć, czy wraca, czy nie. A przynajmniej dać znać, że
przypadkiem go gdzieś nie zamordowano. Pokiwał głową.
-Okej.
-Zabiorę cię w magiczne miejsce – powiedział Uchiha, po czym wyjechał z parkingu. Nie ruszył jednak w stronę miasta.
Zaledwie
kilka minut później mknęli samotną drogą w stronę majaczącego w oddali
miasteczka. Gdy się zbliżyli, Naruto dostrzegł jakieś budynki,
zgrupowane wokół większego, na dachu którego znajdował się kolorowy
napis MOTEL. Poczuł uderzenie niepokoju. Co, do jasnej cholery?
-Sasuke…
- zaczął, gdy wjechali na parking przed motelem. Znajdowała się tam
również stacja benzynowa, a po drugiej stronie ulicy jakieś domy. Było
to raczej… szemrane miejsce.
Uchiha
zerknął na niego, a potem ryknął śmiechem, zatrzymując się. Nic nie
powiedział, tylko chichocząc, wyszedł za auta, obszedł je i otworzył
przed nim drzwi. Naruto wysiadł niepewnie i spojrzał na czarnowłosego.
-Co
my tu robimy? – zapytał, tonem głosu sugerując, że żąda odpowiedzi.
Sasuke przygarnął go do siebie ramieniem i wskazał mu wejście do motelu.
-Idziemy tam – powiedział, a Naruto odetchnął. Nad wejściem widniał napis: PIZZERIA SCARAFAGGIO.
-Dlaczego
w takim miejscu? –zapytał, wciąż będąc trochę nieufnym. W Konosze było w
końcu pełno pizzerii. Sasuke zaśmiał się ponownie.
-Bo
mam pewien sentyment do tego miejsca. Kiedyś wracaliśmy z rodzicami z
wycieczki i tankowaliśmy na tej stacji – wskazał palcem stację
benzynową, którą mieli po lewej ręce. – Ja i mój brat byliśmy jeszcze
dziećmi, zobaczyliśmy pizzerię i uparliśmy się, że chcemy coś zjeść.
Rodzice nie chcieli nas tam zabrać, no bo zobacz – ogarnął ręką cały,
dość nieprzyjaźnie wyglądający motel. – Od razu widać, że to miejsce
powstało dla jednego celu – Naruto zaczerwienił się lekko, ale słuchał
dalej. –Jednak my chcieliśmy i już. Okazało się wtedy, że w tym oto
miejscu podają najlepszą pizzę świata.
-Kłamiesz! – zawołał Naruto ze śmiechem. Sasuke pokręcił głową.
-Nigdy
w życiu! Uwielbiam pizzę, a to miejsce to moje ulubione. Przebija nawet
tę pizzerię, przed którą się poznaliśmy. Chodź, sama się przekonasz.
Weszli
do środka i Naruto doznał kolejnego szoku, ponieważ wnętrze, choć małe,
sprawiało przyjazne wrażenie. Naprzeciw drzwi ciągnął się bar, wokół
stały białe, kwadratowe stoliki, przy każdym cztery krzesła z wikliny.
Ściany miały niemodną tapetę, ale w śmieszny wzorek, w kolorach jasnego
różu, fioletu, bieli i niebieskiego. Podłoga była czysta, w rogach stały
donice z kwiatami, pod ścianą automat do gry. Wszystko tu zdawało się
do siebie nie pasować, ale jednocześnie było w jakiś sposób urocze. Ot,
jakiś tam bar przy stacji benzynowej.
-I co? – zapytał Uchiha, szeptem wprost do jego ucha.
-Mogę nie komentować? – spytał Naruto, a Uchiha pokiwał głową z uśmiechem.
-Jasne.
Poprowadził
go do stolika, a sam odszedł w stronę baru. Z zaplecza wyłonił się
jakiś średniego wzrostu mężczyzna po czterdziestce. W tej chwili Sasuke i
Naruto byli jedynymi klientami.
-Sasuke!
– ucieszył się mężczyzna, wołając głośno z mocnym, włoskim akcentem.
Wyciągnął rękę i ci dwaj uścisnęli sobie dłonie. – Miło cię widzieć!
-Dzień dobry! – odparł Uchiha, biorąc z baru dwie karty menu. – Dziś jestem na randce.
Niebieskie oczy właściciela pizzerii spojrzały na Naruto. Facet zagwizdał.
-No, no – powiedział, uśmiechając się do blondyna i podkręcając wąsa.
-Wiem – odparł Sasuke teatralnie i obrócił się ku Naruto. Puścił mu oczko.
Naruto zaśmiał się i odebrał od Uchihy kartę, gdy ten podszedł do stolika. Sasu usiadł obok niego.
-Widzę, że często tu bywasz – powiedział, otwierając składające się z dwóch stron menu. Sasuke skinął głową.
-Jasne, w końcu to tak blisko.Nikt z moich znajomych nie docenił tego miejsca, a ja je uwielbiam.
-Wolę
nie wiedzieć, co jeszcze lubisz – wymamrotał Uzumaki, spoglądając na
menu. Ze zdziwieniem stwierdził, że wybór jest całkiem spory.
-Zamawiaj, na co tylko masz ochotę – powiedział Uchiha. Naruto nie musiał długo decydować.
-Chcę
średniej wielkości hawajską i dużą colę z lodem, bo mi gorąco. A ty, co
bierzesz? – zapytał,odkładając menu. Sasuke zamrugał dwa razy.
-Eee… zjesz średniej wielkości pizzę sama? Tutaj średnia jest całkiem… spora – powiedział, zbity z pantałyku.
-No zjem, a ty nie? – zapytał Uzumaki, a Sasuke zrobił dziwną minę.
-No ja tak, ale… ja jestem facetem…
Naruto już chciał odpowiedzieć, że przecież też jest, ale w porę ugryzł się w język. Wzruszył ramionami.
-Wieczorem
pobiegam i spalę. Jestem głodna – powiedział. Sasuke uśmiechnął się, a
gdy jego kumpel podszedł do ich stolika, złożył zamówienie na dwie
średnie pizze, hawajską dla Naruto oraz z bekonem i pieczarkami dla
niego, a do tego dwie duże cole z lodem.
Czekali,
rozmawiając o ulubionym jedzeniu, póki niedostali pizzy. Naruto aż
ślinka naciekła do ust, gdy zobaczył, że średnia tutaj jest naprawdę…
duża. Uśmiechnął się do siebie, napił coli, by najpierw ugasić
pragnienie, a potem polał pizzę ketchupem i ignorując talerzyk i
sztućce, wziął w palce pierwszy kawałek. Sasuke zrobił tak samo.
-Mmmm! – zawołał po pierwszym kęsie. – Pycha!
-Mówiłem – odparł Sasuke i parsknął śmiechem, gdy na niego spojrzał. – Masz sos na brodzie.
Wyciągnął rękę i starł go kciukiem, nim Naruto wykonał jakikolwiek ruch. Blondyn odwrócił głowę, lekko speszony.
Jedli,
rozmawiali, opowiadali sobie śmieszne historie i świetnie się ze sobą
bawili. Naruto jeszcze nigdy w życiu nie spotkał człowieka, z którym tak
dobrze się rozumiał i mógł tak fajnie spędzić z nim czas. Po jakimś
czasie zaczął się zastanawiać, czy gdyby spotkał Sasuke tak normalnie,
jako facet, to czy zostaliby kumplami?
-Jestem
pełna! – zawołał Naruto po ostatnim kęsie, rozwalając się na krześle.
Zegar wiszący na ścianie pizzerii wskazywał osiemnastą czterdzieści,
każdy z nich zjadł po pizzy i wypił dwie cole. Obaj byli zadowoleni,
przez co jeszcze lepiej im się rozmawiało. Naruto planował spędzić z
Sasuke godzinę, może dwie, a wyszło z tego pół dnia!
-Nie
mogę uwierzyć, że zjadłaś ją całą – powiedział wstrząśnięty
czarnowłosy. – Gdzie ci się to w ogóle zmieściło? Jesteś taka chuda!
-I kto to mówi, ty patyczaku jeden! – fuknął Naruto. – Spójrz na siebie i dopiero zacznij się inny chczepiać!
-Ze
mną jest wszystko jak najbardziej w porządku, nad głową mamy motel,
możemy tam iść, byś się przekonała – zażartował Sasuke, a Naruto
parsknął śmiechem.
-Chciałbyś – powiedział, szczerząc zęby.
-To
byłby świetny sposób nas palenie kalorii – ciągnął dowcip Uchiha,
kładąc na stoliku pieniądze za ich obiad. Obaj podnieśli się, pomachali
właścicielowi i wyszli.
-O ile wtoczyłbyś się na górę po takiej ilości jedzenia – odparł Naruto, wypinając język.
-Ty
mała, wredna wszo! – zaśmiał się czarnowłosy, obejmując go ramieniem. –
Chodź, odstawię cię do domu, bo twoi rodzice pomyślą, że cię porwałem.
Wsiedli
do samochodu i nadal sobie docinając w podobny sposób, ruszyli w stronę
Konohy. Minęło sporo czasu, zanim udało im się dojechać w miejsce,
gdzie mieszkał Naruto. Uchiha zaparkował tam gdzie zawsze i wyłączył
silnik. Spojrzał na Naruto z uśmiechem.
-Podobało ci się? – zapytał, a Naruto przytaknął.
-Jasne – odparł, odwzajemniając uśmiech. I w jednej chwili zrobiło się jakoś tak… magicznie…
Umysł
Naruto przyspieszył swoją pracę dwukrotnie, gdy Sasuke ujął w dłoń jego
policzek i nachylił się. Jego serce zabiło, a dłonie momentalnie pokrył
pot. Uchiha chciał się całować! On chciał się całować! Boże, co robić?!
Podniósł
szybko obie ręce i ujął w nie dłoń Uchihy, odciągając ją od swojego
policzka. Musiał zrobić wszystko, by nie dopuścić do buziaka – no w
końcu Uchiha był facetem, do jasnej cholery! – a jednocześnie nie zrazić
czarnowłosego do siebie i nie odrzucić go.
Sasuke spojrzał zdziwiony, przestając się przybliżać.
-Ja…
- wydukał Naruto. – Ja… -Myśl, kretynie, myśl, Uzumaki! – Ja się nigdy
nie całowałam – palnął i momentalnie pokrył się rumieńcem. Toś wymyślił,
w duchu zakpił sam z siebie.
Gdy spojrzał w oczy Sasuke, jego mina okazała się bezcenna.
-Nie… nigdy?! – wykrztusił Sasuke i zmierzył go od stóp do głów. Idąc w zaparte, Naruto pokręcił głową.
-Nigdy
z nikim nie byłam… ja… ja cię bardzo lubię – zapewnił go, spoglądając w
oczy. – Czy moglibyśmy spotykać się przez jakiś czas… i dopiero
później…?
Sasuke zamrugał ze trzy razy, przetrawił to, co usłyszał, przemyślał sobie i uśmiechnął się. Pogłaskał go po policzku.
-Oczywiście – powiedział, patrząc mu w oczy. – Cieszę się, że cię poznałem.
Czując,
że potem sam siebie będzie za to klął, wychylił się i pocałował Uchihę w
policzek, całkiem blisko warg. Potem szybko się cofnął.
-Pa!
– zawołał i czym prędzej wysiadł z auta, by najzwyczajniej w świecie
uciec. Gdy się obejrzał, Sasuke siedział nieruchomo i dotykał dłonią
policzka. Naruto pobiegł do domu.
Gdy
wpadł do środka i zatrzasnął za sobą drzwi, w końcu mógł odetchnąć z
ulgą. Jego ulga nie trwała jednak długo, bo niemalże w tym samym
momencie usłyszał głos ojca:
-No, a tak właśnie wygląda teraz nasz syn, kochanie.
Naruto poderwał głowę i spostrzegł… stojącą po drugiej stronie korytarza, wściekłą mamę.
Świetny rozdział,masz naprawdę duży talent do pisania. :3
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie podoba mi się coraz bardziej :D Masz talent ^.^
OdpowiedzUsuńLecę czytać dalej muszę zobaczyc reakcje matki Naruto xD
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńfantastycznie, ciekawe jak Kushnia zareaguje na taki widok syna... bardzo miło spędził czas z Uchiha i dobrze że to Naruko dała buziaka w policzek...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia