środa, 19 grudnia 2012

3. Sumienie

Sasuke Uchiha obudził się,czując przerażające mdłości. W porę zorientował się, że spał na sedesie, tak więc tylko pochylił głowę i zwymiotował do muszli. Kiedy torsje przestały nim szarpać, podniósł rękę i nacisnął spłuczkę, a potem usiadł prosto, rozglądając się. Nie miał pojęcia, gdzie jest ani co się działo, ale rozpoznał własną łazienkę we własnym mieszkaniu i poczuł ulgę, ale tylko chwilową, bo zaraz dopadł go ogromny ból głowy. Jęknął, kuląc się i dotykając skroni. Boże, i leoni wczoraj wypili? Nigdy w życiu nie miał takiego kaca!
            Jakimś cudem udało mu się wstać na nogi i idąc przy ścianie, dostać się do salonu. Zastał tam śpiącego na kanapie Kakashiego, zwiniętego w kłębek. Na stoliku przed nim stały trzy puste kieliszki po drinkach, a obok nich leżało kilka białych kopert.
            Widok kopert przywołał w nim wspomnienie baru, w którym byli i blondwłosego barmana, którego namówił, by się dla nich rozebrał… Tylko,co było potem?
            Wciąż trzymając się ściany, udał się do kuchni. Nie miał pojęcia, która godzina, ale cieszył się, że to sobota i nie musi iść ani na uczelnię, ani do pracy. Wygrzebał sobie z lodówki puszkę coli i wypił ją kilkoma łykami, a potem wyjął sobie wodę i usiadł przy stole, popijając małymi łykami chłody napój. Czuł się gorzej niż paskudnie. Ból głowy był prawie nie do wytrzymania, w ustach czuł gorzki smak, ale nie był w stanie wrócić do łazienki i umyć zębów. Postanowił poczekać, aż ból głowy minie i przestanie go drażnić każdy dźwięk, jaki słyszał. Żeby się uspokoić, postanowił wytężyć myśli i przypomnieć sobie, co się stało, kiedy wraz z Kakashim wrócili do mieszkania.
            Pamiętał, jak przez mgłę, co prawda, że jechali taksówką.Pamiętał też, że w mieszkaniu zaczęli pić, zastanawiając się, czy barman w ogóle do nich przyjdzie. Pamiętał, jak przygotowywali koperty, wkładając do nich odliczone pieniądze. Cały czas pili.
            Wiedział też na pewno, że ktoś pukał do drzwi. I że on te drzwi otworzył. Tak, to przyszedł ten barman. Przyszedł do nich.
            Sasuke jęknął, zasłaniając twarz dłońmi, kiedy w jego myślach pojawił się obraz nagiego, czerwonego na twarzy chłopaka, który stał pośrodku salonu ze łzami w oczach. Był naprawdę piękny, taki pociągający. Rozpalił go niemal do czerwoności.
            Pamiętał, że nie chciał, żeby ten chłopak wychodził.Prawie ponownie jęknął, kiedy w jego myślach uformował się kolejny obraz ze wczorajszych wydarzeń, chyba jeszcze gorszy. On, obrzucający tego chłopaka wyzwiskami i domagający się… nie mógł uwierzyć, że tego chciał, że tak upokorzył tego chłopaka, a potem jeszcze… nie wiedział, co potem. Pamiętał tylko słowa blondyna, kiedy prosił go, żeby Sasuke nie zrobił mu krzywdy. Apotem dziura we wspomnieniach. Jak to się skończyło? Co zrobił? Nie mógł sobie przypomnieć, jak znalazł się w łazience i co stało się z blondwłosym barmanem?
            Czuł się jak ostatni skurwiel. Nie mógł uwierzyć, że posunął się do czegoś takiego. Co prawda nigdy nie był zbyt uprzejmy dla ludzi i jakoś nigdy nie obchodziło go, co czują, ale teraz nie mógł wyrzucić z pamięci tej płonącej wstydem twarzy i niebieskich oczu pełnych łez. Może to chodziło o to, że chłopak był taki delikatny i niewinny. Sprawiał wrażenie, jakby najmniejsza rzecz mogła go zniszczyć, złamać. Był dziewczęcy i kruchy, praktycznie bezbronny. A on, Sasuke, zachował się jak ostatni dupek, jakby chciał to zniszczyć. I dlaczego? Tylko dla tego, że się upił i chciał rozrywki. Chciał zabawić się czyimś kosztem, upokorzyć kogoś i akurat nawinął mu się namyśl ten barman, o którym cały czas opowiadał Kakashi. Bo to nawet nie chodziło o to, by spełnić to głupie życzenie Kakashiego. Sasuke po prostu od zawsze karmił się cierpieniem innych. Czuł się lepiej dzięki temu, że mógł kogoś zmieszać z błotem. Ale teraz chyba przesadził… w dodatku nie pamiętał, jak się to wszystko skończyło, co stało się z tym chłopakiem, i, przede wszystkim, czy aby na pewno nic mu nie zrobił?
            Zadrżał, uświadomiwszy sobie, że mógłby coś zrobić. Ubiegłego dnia w ogóle się nie kontrolował, przestał nad sobą panować. W dodatku nigdy jeszcze nie spotkał osoby, która wywołałaby w nim takie emocje. Myślał, że skoro wszystkie poprzednie kobiety, z którymi był, nie zdołały wzniecić w nim jakichkolwiek głębszych uczuć, to już nikt nie zdoła. Ale mylił się. Kiedy zobaczył tego chłopaka, wtedy, w salonie, jego głowę nawiedziła cała masa myśli, a jego ciało zapłonęło żywym ogniem. Niemal nie mógł znieść myśli, że mógł mu coś zrobić…
            Usłyszał głos Kakashiego, dochodzący z salonu i po chwili skacowany Hatake wtoczył się do kuchni. Sasuke podał mu butelkę wody, a Kakashi jednym haustem wypił połowę jej zawartości. W końcu spojrzał na Sasuke.
-Nic nie pamiętam… ale widziałem koperty… Naruto, był tu? – zapytał cicho, a Sasuke skinął głową. Hatake zaklął siarczyście, opierając się o stół.
-Kurwa, jak ja mu teraz w oczy spojrzę! – powiedział głośno, a Sasuke przyjrzał mu się. Pierwszy raz widział, żeby Kakashi tak się kimkolwiek przejmował. Hatake podniósł oczy i spojrzał na niego. – To był pojebany pomysł. I beznadziejne doświadczenie!
-Wiem – powiedział Uchiha, a Hatake zmarszczył nos.
-Skąd masz limo?
-A mam limo?! – wykrzyknął Uchiha, zrywając się z krzesła. Podbiegł do lustra wiszącego na ścianie w korytarzu i spojrzał na swoje odbicie. Pod lewym okiem miał fioletowe zsinienie, wyglądające dość paskudnie. Nie miał pojęcia, skąd je ma. Gdzie i kiedy się uderzył. Ale wiedział jedno, jakkolwiek to się stało, zasłużył. Zasłużył nawet na więcej za wszystko to, co zrobił i powiedział ubiegłej nocy. Wciąż widział tę czerwoną twarz i zapłakane, upokorzone, niebieskie oczy. A wszystko dlatego, że ten chłopak był w prawdziwej potrzebie, a on postanowił to wykorzystać ku własnej uciesze. Był pewien, że udowodni, że każdy jest chciwy i przekupny, jak ludzie, z którymi ma do czynienia. Że nie ma szlachetnych osób. Że nawet ten wyidealizowany przez Kakashiego, ten wspaniały „aniołeczek” jest zwykłym, chciwym człowiekiem i za pewną sumę pieniędzy zrobi wszystko. Chciał udowodnić Kakashiemu, że nikt nie jest „aniołeczkiem”, że takich ludzi nie ma. A co tak naprawdę udowodnił? Że jest skurwielem, który upokorzył biednego dzieciaka tylko po to, by się zabawić. Co prawda nie wiedział, że ten dzieciak aż tak bardzo potrzebuje pieniędzy. Był pewien, że będą kierować nim zwykła chciwość i obłuda. Że potem zgodzi się na macankę tylko po to, by wyłudzać kolejne koperty. Ale się pomylił. Patrząc w swoje odbicie po raz pierwszy wżyciu poczuł coś, czego jeszcze nigdy w swoim życiu nie czuł.
            Sasuke Uchiha po raz pierwszy w życiu miał wyrzuty sumienia.
-Jestem skurwielem – powiedział do swojego odbicia.
-Jesteś – usłyszał głos Hatakei zerknął w bok. Kakashi opierał się o ścianę, patrząc na niego uważnie. – Co się wczoraj stało, skoro sam sobie mówisz prawdę prosto w oczy?
            Sasuke pokręcił tylko głową i ruszył z powrotem do kuchni, jednak gdy mijał Kakashiego, ten złapał go za łokieć.
-No co się stało? – zapytał jeszcze raz.
-Powiedziałem mu kilka przykrych rzeczy. Popłakał się – odpowiedział Sasuke, odtrącając rękę Kakashiego.– To wszystko, co się stało.
-Co mu powiedziałeś?! – krzyknął za nim Kakashi, kiedy wrócił do kuchni. – No co mu powiedziałeś? – powtórzył, podchodząc do niego bliżej.
-Nie ważne, do cholery! Co za różnica, to tylko nic nie warty śmieć! – warknął, patrząc w oczy Hatake. –Rozebrał się, dostał pieniądze, trochę z niego pokpiłem i się rozryczał!
            Nawet samemu sobie chciał wmówić, że tak właśnie było.
-Idź już sobie, chcę się przespać! – powiedział, ruszając do swojej sypialni.
-Zadzwonię po taksówkę – wyszeptał Kakashi, kiedy Sasuke go mijał. Uchiha tylko prychnął, po czym wyszedł z kuchni.
            Walnął się spać, słysząc, jak Kakashi wychodzi z jego mieszkania. Chciał zasnąć natychmiast, ale ile razy zamykał oczy, tyle razy pod powiekami stawała mu zapłakana twarz blondyna. Nie mógł znieść łez w tych oczach, po prostu nie mógł. Świadomość, że to on je wywołał, dławiła go w gardle. Jak mógł tak postąpić? Co go opętało? Aż takim dupkiem był? Czy naprawdę był takim skurwielem, że tylko wszystkich ranił? Przecież ten chłopak niczym mu nie zawinił!
            Dręczony takimi myślami, długo nie mógł zasnąć. W końcu jednak padł z wyczerpania, nie zaznał jednak spokoju. Nie miał pojęcia, ile godzin spał, ale kiedy się obudził, na zewnątrz było już ciemno. Zerknął na zegarek i spostrzegł, że jest już dwudziesta. Zwlókł się z łóżka i poszedł pod prysznic. Wykąpał się, a potem szybko wysuszył włosy i ubrał przyzwoicie. Założył okulary, by ukryć limo pod okiem i wyszedł z mieszkania, zabierając klucze i portfel. Miał pewien plan. Chciał pozbyć się tych cholernych wyrzutów sumienia, które go dręczyły. Nie miał zamiaru ich znosić. Pierwszy raz czuł coś takiego i cholernie mu się to nie podobało. To nie było w jego stylu, by myśleć o kimś, kogo w jakiś sposób zranił.
            Wyszedł z budynku i wsiadł do samochodu. Chwile bębnił palcami o kierownicę, zastanawiając się, czy dobrze robi, w końcu przepraszanie jest poniżej jego godności, aż w końcu przełamał się i uruchomił samochód.
            Kiedy dotarł do klubu, wewnątrz nie było jeszcze zbyt wielu klientów. Spojrzał na bar, ale nie dostrzegł blondyna. Zbliżył się i skinął na jednego z barmanów.
-No, co podać? – zapytał go szatyn, przewieszając sobie przez ramię białą ściereczkę.
-Jest Naruto? – zapytał Sasuke, nie chcąc owijać w bawełnę. Chłopak spojrzał na niego kpiąco.
-Przykro mi, ale nasz blondynek ma dziś wolne, rozchorował się – Sasuke coś ścisnęła w żołądku. Wiedział, że blondyn wcale nie był chory, przecież go widział dziś nad ranem. – Ale ja z powodzeniem mogę go zastąpić.
-Nie jestem zainteresowany –odparł Sasuke, mierząc chłopaka od stóp do głów. – Masz jego adres?
-Czyj? – widać chłopak nie był zbyt bystry.
-Naruto – wycedził Sasuke, starając się nie rozzłościć.
-Ach, eee, nie, nie wolno nam rozdawać czyichś…
-Wołaj szefa – warknął Uchiha. Szatyn wytrzeszczył oczy.
-Co?
-Szefa, do jasnej cholery. Szefa tego burdelu, no!
            Szatyn zrobił krok do tyłu, przyjrzał się Sasuke uważnie, a potem poszedł na zaplecze. Wyłonił się jednak stamtąd po chwili i skinął na Sasuke. Uchiha przeszedł za bar i wszedł zanim do małego pomieszczenia, w którym trzymano towar. Na jakiejś skrzynce siedział wysoki, szczupły brunet, z kalkulatorem w ręku i jakimiś papierami. Zerknął na Sasuke, a potem ruchem głowy wskazał wyjście szatynowi. Barman zostawił ich samych.
-No słucham, w czym problem? –zapytał właściciel lokalu, wystukując coś na swoim kalkulatorku.
-Potrzebuję adresu Naruto, natychmiast – powiedział. Brunet spojrzał na niego.
-Przykro mi, ale nie mogę panu pomóc – odparł. Sasuke westchnął i wyciągnął z kieszeni portfel. Rzucił na kolana mężczyzny jeden banknot.
-To dla mnie bardzo ważne –powiedział. Mężczyzna znów mu się przyjrzał.
-Naprawdę mi przykro, ale nie mogę panu pomóc.
            Kolejny banknot dołączył do poprzedniego.
-Nalegam.
-Naruto nie życzy sobie…
            Uchiha dorzucił kolejny banknot.
-Nalegam i to jest ostatni raz – głową wskazał pieniądze. Mężczyzna westchnął.
-Już mówiłem panu, że… - Uchiha wyciągnął dłoń, by zabrać pieniądze, ale facet nakrył je dłonią – oficjalnie nie mogę panu pomóc, ale nieoficjalnie mogę panu powiedzieć, że…
            Sasuke uśmiechnął się, kiedy z ust mężczyzny padł adres Naruto. Skinął mu głową i wyszedł, by czym prędzej udać się do samochodu. Po chwili był już w drodze.
            Dzielnica w której mieszkał blondwłosy barman była jedną z najgorszych w tym mieście. Zaparkował przy kamienicy, w której mieszkał chłopak, rozglądając się dookoła. W oddali majaczył zdewastowany przystanek autobusowy, obok niego leżał wyłamany kosz. Z fasad budynków dookoła odpadał tynk, przy krawężnikach walały się śmieci. Szczerze mówiąc, Sasuke Uchiha nigdy nie był w takim miejscu.
            Wysiadł z samochodu, a potem przeszedł na podwórko kamienicy Naruto. Odnalazł drzwi na klatkę i przez chwilę zastanawiał się, jak wejść do środka. Przecież nie mógł zadzwonić do Naruto, bo ten w życiu by gonie wpuścił. Miał jednak szczęście, bo akurat z budynku wychodził jakiś koleś, więc Sasuke dostał się do środka bez żadnego problemu.
            Wbiegł na górę, przeskakując co drugi stopień, aż dotarł do mieszkania chłopaka. Kiedy stanął przed drzwiami, chwilę się wahał, aż w końcu zapukał.
-Idę! – dobiegło z drugiej strony i sekundę potem drzwi stanęły otworem. Blondyn spojrzał na niego zdumiony. – To ty!
            Chłopak chciał zatrzasnąć drzwi, ale Sasuke w porę je złapał i pchnął z całej siły, a że był silniejszy, z łatwością je otworzył i wparował do środka, zatrzaskując je za sobą. Spojrzał na przestraszonego blondyna, który cofnął się aż do końca bardzo małego korytarzyka.
-Wyjdź stąd! – krzyknął.
-Nie – odparł Sasuke, patrząc na niego. Dzieciak ubrany był w krótkie spodenki i wyciągniętą koszulkę. Ale Uchiha nie zwrócił uwagi na jego strój, tylko na ślady na jego szyi. Ślady po palcach. Jego palcach. Wyglądały makabrycznie na gładkiej, brzoskwiniowej skórze chłopaka.
-O-ostrzegam cię, wyjdź stąd –powtórzył Naruto, ale już mniej pewnie.
-Tak? A co mi zrobisz? – zapytał Uchiha, robiąc krok do przodu. Dzieciak wcisnął się w ścianę, patrząc na niego z przerażeniem. Wyglądał jak króliczek złapany w pułapkę. Uchiha zrobił kolejny krok do przodu, a chłopak zamknął oczy i skulił się.
-O-odejdź, z-zostaw mnie! Odejdź stąd! Co ja ci zrobiłem?! – wykrzyknął. Sasuke stanął nad nim.
-Cały problem w tym, że nic.Przyszedłem cię przeprosić.
            Niebieskie oczy spojrzały na niego pytająco.
-Stałeś się ofiarą zakładu.Chciałem udowodnić Kakshiemu, że każdego można przekupić i tym sposobem do wszystkiego zmusić. Byłem pijany i nie myślałem logicznie, a już najmniej myślałem o tobie. Nie wyszło to tak, jak zaplanowałem. Nie chciałem mówić… i robić… tego, co zrobiłem i powiedziałem.
            Blondyn wyprostował się i spojrzał na niego ze złością.
-Co ty sobie wyobrażasz?! – krzyknął, a Sasuke drgnął i spojrzał zdziwiony. Nie miał pojęcia, że ten dzieciak miał tyle sił w płucach. – Że kim jesteś, że wolno ci w taki sposób bawić się ludźmi?! Myślisz, że co?! Że jak tu przyjdziesz i powiesz, że to był zakład, to poczuję się lepiej?! Wcale nie chodzi ci o mnie! To ty chcesz poczuć się lepiej! Wynoś się!
            Popchnął go, a Uchiha cofnął się o krok. Naruto wyminął go i otworzył przed nim drzwi.
-Wynoś się, mówię! – wrzasnął,wskazując wyjście.
            Sasuke podszedł do drzwi i spojrzał w oczy wściekłego blondyna.
-Chciałem cię tylko przeprosić,mógłbyś to docenić – powiedział zimno.
-W dupę sobie wsadź te przeprosiny, śmieciu. Nie są nic warte – warknął Naruto, po czym zatrzasnął z hukiem drzwi, gdy tylko Sasuke przekroczył próg. Uchiha obejrzał się na nie.Myślał, że jak przeprosi, to poczuje się lepiej, ale wcale tak się nie poczuł. Myślał też, że to ten dzieciak jest nic nie wartym śmieciem, ale w tym wypadku też nie miał racji, bo w rzeczywistości było wręcz odwrotnie.

4 komentarze:

  1. cudowny rodział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten rodział daje dużo do myślenia

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    cudownie, fantastyczny rozdział, o tak Sasuke ma wyrzuty sumienia... o i nawet zdobył się na przeproszenie Naruto... bardzo wkurzył mnie ten szef klubu... no tutaj właśnie udowodnił, że pieniądze rządzą... ale, ale sam Naruto mnie bardzo zaskoczył, sle takie pozytywne zaskoczenie... bo najpierw taki przerażony wizytą Sasuke, a już zachwile już pewny swego...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. XD
    Sasuke jest prawie idealny, bo trochę za bardzo dociera do niego realizacja i nie jest dupkiem do końca >:I

    OdpowiedzUsuń