Naruto
siedział skulony na siedzeniu pasażera, zaś Sasuke prowadził. Uchiha co
chwila zerkał na wyraźnie przybitego chłopaka, który już od dłuższego
czasu milczał, wpatrzony w okno po swojej stronie. Wyjechali z Konohy
jeszcze nocą. Naruto spał kilka godzin, lecz gdy wstało słońce obudził
się. Sasuke miał zamiar zdrzemnąć się za jakiś czas, gdy dotrą do
jakiegoś miasteczka i wynajmą pokój w jakimś hotelu.
Zmierzali
do Suny. Sasuke nie miał pojęcia, dokąd zabrać blondyna, a że wywieźć
go musiał, to było pewne. Nie mógł pozwolić, by chłopak został w
Konosze, by znów trafił w łapska swojego oprawcy. Jeszcze nie wiedział,
co zrobi, ale był pewien jednego – ochroni blondyna nawet za cenę
swojego życia.
Samochód
pożyczył od Itachiego. Starszy brat również opuścił Konohę, rankiem
miał samolot do Kiri, gdzie miał przycupnąć na jakiś czas u przyjaciela.
Sasuke bał się, że i jemu mogłaby stać się krzywda, poza tym brat już
sam zadbał o swoje bezpieczeństwo, planował ten wyjazd.
Sasuke
znów zerknął na blondyna, lecz ten wciąż wpatrywał się w okno. Widząc
go takim zamyślonym czuł dziwny niepokój, którego nie potrafił
zidentyfikować. Właśnie w tej chwili zdał sobie sprawę, że tak naprawdę,
to prawie nie zna chłopaka, że nie potrafi domyślić się, nad czym
Naruto tak się zastanawia, jakie myśli krążą po jego głowie.
-Wytłumacz
mi jedno – odezwał się Sasuke, by nawiązać jakąś rozmowę. Naruto w
końcu przeniósł na niego spojrzenie obojętnych, zmęczonych oczu. –
Pamiętasz ten dzień, kiedy mnie uderzyłeś? – Blondyn skinął głową. –
Dlaczego mnie wtedy odtrąciłeś? Czy… czy cię przestraszyłem?
-Owszem
– szepnął blondyn w odpowiedzi. – Ale nie tak, jak myślisz… Byłem
przekonany, że mam podsłuch. Nawet nie wiesz, jak mnie kontrolowali, to
jest pierwszy raz, gdy czuję się tak wolny…
-Kontrolowali?
-Nie
mogłem mieć nawet godziny wolności, wszystko zawsze było zaplanowane,
szkoła, zajęcia po szkole, prace domowe, a potem… potem czas dla Kyuu… -
wyszeptał z trudem i znów spojrzał w okno. – Zawsze towarzyszyli mi
ochroniarze. Wcześniej… on chciał mnie zamknąć u siebie w domu, ale
wybłagałem, by puścił mnie do szkoły… wariowałem w zamknięciu, nie mogłem tego znieść… To był akt litości ze strony Kyuu… to, że pozwolił mi się
uczyć. Ta cała adopcja… to tylko farsa, rodzaj gry… Przecież i tak
wszyscy wiedzą, że mnie kupił, że on… - Naruto urwał, a potem skulił się
bardziej i objął się rękami, nie patrząc na Sasuke. – Cały czas mam
wyrzuty sumienia, Sasuke. Ty… twój brat… wplątałem was w to wszystko…
Jeśli coś wam się stanie, jeśli przeze mnie…
-Naruto!
– przerwał mu Sasuke ostrym głosem. – Nie myśl tak! Zabraniam ci tak
myśleć, rozumiesz? Twoje… twoje dobro jest najważniejsze, od… od tego
waśnie są dorośli. By cię chronić, nie krzywdzić.
Chłopak
nie odpowiedział, tylko zgarbił się, po czym ukrył twarz w kolanach, bo
siedział z nogami podciągniętymi na fotel. Sasuke westchnął,
dostrzegając przed sobą znak informujący, że za kilka kilometrów dotrą
do motelu. Czuł się zmęczony, nie spał całą noc. Jeśli chciał
bezpiecznie dojechać do Suny, musiał się choć na chwilę zdrzemnąć.
Niedługo
potem skręcili na parking przed motelem. Wysiedli z samochodu, Sasuke
zabrał z tylnego siedzenia torbę, którą pospiesznie spakował i poszli
wynająć pokój. Kobieta z recepcji dziwnie się na nich patrzyła, ale w
takim miejscy raczej o nic nie pytano.
Pokój,
który wynajęli, był mały i raczej obskurny. Sasuke rzucił torbę na
jedyne znajdujące się tu łóżko i zerknął na oglądającego niemodną tapetę
blondyna.
-Wiem, że to nie najlepsze miejsce… - zaczął, lecz blondyn potrząsnął głową, uśmiechając się.
-Z
tobą jest dobrze wszędzie, gdziekolwiek pojedziemy. W jaskini w środku
lasu byłoby dobrze, bylebyś ze mną był – szepnął. Sasuke podszedł do
niego i przygarnął do siebie blondyna, a ten zaraz się w niego wtulił.
-Powinniśmy
coś zjeść – powiedział Sasuke po dłuższej chwili. – Poczekaj tu,
wyskoczę do tego sklepu naprzeciwko i kupię coś do jedzenia. Potem muszę
się przespać, inaczej zasnę za kierownicą. I nie bój się, Naruto,
jesteśmy już daleko od Konohy…
Blondyn
spojrzał mu w oczy, a potem skinął głową. Sasuke wyjął z torby swój
portfel i wyszedł. W sklepie naprzeciw motelu kupił kanapki, zupki do
zalania wodą, colę do picia i kilka jabłek. Gdy wrócił do pokoju, Naruto
brał prysznic. Poczekał na niego, a potem razem zjedli skromne
śniadanie. Później zmęczony Sasuke poszedł spać.
Nie
miał pojęcia, ile czasu spał. W każdym razie obudziło go muśnięcie ust,
słodkie niczym miód i delikatne jak piórko. Otworzył oczy i w blasku
popołudniowego słońca dostrzegł pochylającego się nad nim Naruto.
-Kochajmy się – szepnął chłopak.
Nie
trzeba mu było tego dwa razy powtarzać. Wyciągnął ręce, objął blondyna i
przekręcił się tak, by być nad nim. Chłopak był już nagi, drżał,
spragniony pieszczot. Sasuke pochylił się i całując go, ujął jedną ręką
jego męskość. Blondyn oderwał się od jego ust, głośno wciągając
powietrze, a Sasuke przeniósł się z pocałunkami na jego wyeksponowaną
szyję, ponieważ blondyn odchylił się do tyłu.
Kochali
się namiętnie i długo, jak kochają się pary, a nawet małżeństwa. Sasuke
pieścił każdy skrawek jedwabiście delikatnej skóry blondyna, z
zadowoleniem wsłuchując się w jego jęki i westchnienia. Naruto był taki
wrażliwy, tak intensywnie wszystko przeżywał…
Późnym
popołudniem, gdy leżeli obok siebie, Sasuke ocknął się i przestał
przesuwać palcami po brzuchu swojego kochanka. Naruto uniósł głowę i
spojrzał na niego.
-Powinniśmy
już jechać? – zapytał, a Sasuke przytaknął. – Chciałbym, by było tak
zawsze. Tylko ty i ja, sami na świecie. Nie ma i nigdy nie było
Kyuubiego. Tylko ty i ja.
Sasuke uśmiechnął się na tę myśl.
-To
byłoby wspaniałe – szepnął. – Niestety, naprawdę musimy jechać. Jeśli
teraz wyjedziemy, będziemy w Sunie jeszcze przed północą.
Pół
godziny później byli już w samochodzie i zmierzali w stronę Suny.
Naruto już nie był taki milczący – zaczął opowiadać Sasuke o sobie
samym. Uchiha ze zdziwieniem słuchał opowieści chłopca o tym, jak ten
się w nim zakochiwał. Jak się domyślał, blondyna poruszyło to, że gdy
Sasuke miał dyżur na korytarzu, siedział obok niego na ławce. To właśnie
wtedy Sasuke po raz pierwszy poczuł, że coś ich połączyło. Ku jego
zdumieniu, Naruto miał takie samo wrażenie. Później Naruto opowiadał,
jak to z każdym dniem coraz więcej o Sasuke myślał, aż w końcu doszedł
do wniosku, że się w nim zakochał. Jak poruszyła go troska Uchihy i to,
że ten się nim interesował, że w ogóle się do niego odzywał, nie bojąc
się go, nie gardząc nim. Sasuke słuchał tego wszystkiego w zdumnieniu,
przerażony tym, jak chłopak o tym mówił. To,że ludzie go ignorowali, że
go nienawidzili, a nawet to, że się nim brzydzili, było dla chłopaka
stanem normalnym. Za to niezwykłe wydawało mu się, że Sasuke wymawia
jego imię bez wzgardy i nienawiści.
-Byłem
tym przerażony, ty, że cię kocham – wyszeptał Naruto, uśmiechając się
do niego smutno. Sasuke zerkał na niego co jakiś czas, prowadząc auto. –
Przez ten cały czas byłem pewien, że ja nie umiem kochać, że jestem
wyprany z takich uczuć… Wiesz, czasem wyobrażam sobie, że jestem
kamieniem. Zamieram w bezruchu i wyobrażam sobie, że nie mam ludzkich
uczuć. Wtedy to wszystko, co działo się wokół mnie, już mnie nie
dotyczyło. Na twoich lekcjach robiłem to tak często, że czasem miałem
wrażenie, że ty to widzisz, Sasuke… Chciałem nic do ciebie nie czuć,
chciałem o tym nie myśleć, ale ile razy udawało mi się zamienić w posąg,
ty burzyłeś ten kamień jednym spojrzeniem, jednym gestem. Kiedy wszyscy
się mnie bali, brzydzili się mną, udawali, że nie istnieję, ty jeden
cały czas na mnie patrzyłeś. A teraz ja tak ci się odwdzięczam.
-Mówiłem ci, byś tak nie myślał – wyszeptał Sasuke przez ściśnięte gardło. To wszystko było tak cholernie trudne!
Naruto nie odpowiedział, tylko pokręcił głową.
Do
Suny dotarli około godziny dziesiątej. Sasuke postanowił, że zatrzymają
się w hotelu w zupełnie innej części miasta, niż wcześniej mieszkał i
tam zastanowi się, co powinni robić dalej.
Kolację
kupili w pobliskiej budce, wzięli sobie ramenie na wynos. Siedząc na
hotelowym łóżku i jedząc, cały czas się obejmowali. Mimo strachu, Sasuke
czuł się najszczęśliwszy na świecie. Nigdy, nawet w najśmielszych snach
by nie przypuszczał, że on i Naruto będą kiedyś razem w taki sposób –
że żeby chronić swoje uczucie, będą musieli uciekać przed gangsterami.
Brzmiało to jak przygoda z jakiegoś filmu, coś nierealnego.
Po
kolacji wzięli wspólny, gorący prysznic. Kochali się pod strumieniami
wody, spragnieni siebie nawzajem, obaj tak samo przerażeni, że może się
to skończyć, że jeśli ich znajdą, wszystko przepadnie.
Po wszystkim, zmęczeni udali się do łóżka i zasnęli w swoich objęciach.
Ze
snu wyrwał Sasuke łomot. Uchiha zerwał się do pozycji siedzącej, gdy
łomot powtórzył się. Zdezorientowany rozejrzał się, a potem wlepił
spojrzenie w drzwi do pokoju. Te zadygotały, gdy coś z wielką siłą w nie
uderzyło.
Wyważają, zorientował się po sekundzie. Ktoś wyważał drzwi z drugiej strony!
-Naruto!
– zawołał przerażony Uchiha, potrząsając ramieniem chłopka. Ten
utworzył oczy, a potem usiadł gwałtownie, patrząc na niego z
niezrozumieniem. – Ubieraj się! Szybko! – zawołał. Nie wiedział jeszcze,
co zrobi, ale musiał jakoś ratować blondyna. Było za wysoko, by
wyskoczyć przez okno, ale gdyby wykorzystać zaskoczenie… gdyby cisnąć
czymś dużym w napastnika…
Sasuke
wciągnął na siebie spodnie i spojrzał na blondyna, który narzucił na
siebie koszulkę. W tym samym momencie rozległy się trzy strzały z
pistoletu.
Naruto
zaczął krzyczeć, zasłaniając głowę rękami. Sasuke przebiegł po łóżku i
złapał go w objęcia, przyciskając do siebie, po czym spojrzał na drzwi.
Ktoś trzykrotnie strzelił z pistoletu w zamek. Drzwi wejściowe uchyliły
się i trzasnęły o ścianę. Do pokoju wkroczyło trzech mężczyzn w czarnych
garniturach; jeden z nich celował w Sasuke i Naruto z pistoletu.
-No proszę – odezwał się ów mężczyzna. – Gołąbki się znalazły.
Sasuke
i Naruto siedzieli na podłodze w swoim pokoju. Jeden z gangsterów
zamknął drzwi i podparł je krzesłem, na którym następnie usiadł, drugi
przycupnął na łóżku, bawiąc się pistoletem, zaś trzeci rozmawiał przez
telefon z „Kyuubim-samą”.
Naruto
drżał w objęciach Sasuke, nie patrząc na trójkę ludzi Kyuubiego. Był
przerażony do granic, jedną ręką znów osłaniał głowę, kuląc się. Sasuke
chciał szepnąć mu kilka słów, uspokoić go, ale ledwo zaczął, gangster z
pistoletem nakazał mu ciszę, celując w niego swoją spluwą. Uchiha
zamilkł, nie chcąc narażać blondyna. Byli w beznadziejnej sytuacji, z
której Sasuke nie widział żadnego wyjścia. Zostali schwytani, w ogóle
nie udało się uciec.
Mężczyzna z telefonem zakończył rozmowę, schował aparat do kieszeni i obrócił się ku nim.
-Kyuubi-sama
będzie tu niedługo – rzekł, a Naruto jęknął cicho i przylgnął ściśle do
Sasuke, dosłownie dygocąc ze strachu. Uchiha z przerażeniem wpatrywał
się w gangstera, który kontynuował.– Myśleliście, że co? Że uciekniecie?
Złapaliśmy was tak późno tylko dlatego, że byliśmy zajęci! Kurwa,
Naruto, jak nam się oberwie za twoją głupotę, pożałujesz podwójnie,
rozumiesz?! Pierdolona dziwka!
Mężczyzna obrócił się, wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i zapalił jednego.
-Jest wściekły? – zwrócił się do niego ten siedzący przy drzwiach.
-Jak
jasna cholera! – zawołał gangster z papierosem. – Ja pierdolę… A ty… -
spojrzał wprost w oczy Sasuke. – Już jesteś martwy, kochasiu.
Spojrzałbyś na Uzumakiego i byłbyś martwy, a teraz… Kyuubi żywcem
wypruje ci flaki, lepiej się przygotuj…
Coś
ścisnęło Sasuke w dołku. Blondyn zaszlochał, więc Sasuke dotknął jego
twarzy, a gdy ten spojrzał na niego załzawionymi oczami, lekko pokręcił
głową i uśmiechnął się z miłością. Bał się jak jasna cholera, ale nie
miał zamiaru dać po sobie poznać, że tak jest. Chciał być odważny dla
Naruto. Zawiódł go tak straszliwie, nie udało mu się go uratować, ale
chociaż teraz, w tej przerażającej chwili, pragnął być dla blondyna
wsparciem.
Czekali
w miażdżącym napięciu. Gangster, który wcześniej rozmawiał z Kyuubim,
krążył nerwowo po pokoju, paląc papierosa za papierosem. Aż w końcu,
jakieś pół godziny później, w pomieszczeniu rozległo się pukanie do
drzwi.
Na
sekundę wszyscy zamarli. Potem gangster obstawiający wejście zerwał się
z krzesła i odstawił je na bok, a następnie otworzył drzwi.
Do
pokoju wszedł mężczyzna, za którym skradało się jeszcze dwóch
gangsterów, tamci jednak pozostali na korytarzu. To był pierwszy raz,
gdy Sasuke widział Kyuubiego na żywo – szef mafii wyglądał dokładnie
tak, jak na tamtym zdjęciu z gazety. Był wysoki, miał ognistorude włosy,
związane z tyły w koński ogon, lecz kilka swobodnych kosmyków opadało
mu na przystojną, wąską twarz. Ubrany był w rozpięty, brązowy płaszcz,
pod którym miał grafitowy garnitur i czarną koszulę. Spojrzenie jego
zimnych, brązowych oczu od razu padło na siedzących na podłodze Sasuke i
Naruto.
Blondyn
już nie kulił się i nie drżał – on dosłownie dygotał, zupełnie jak
podczas jakiegoś ataku, z trudem chwytając powietrza. Sasuke trzymał go
mocno, ale to wcale mu nie pomagało. Sam Uchiha był przerażony. Przy tym
mężczyźnie był nikim. Dosłownie nikim, nic nie mógł. Oto nadszedł
koniec w postaci Kyuubiego Kuramy, który miał siłę, by zmiażdżyć ich
obu, by ich zetrzeć na pył.
-Myślałeś,
że daleko uciekniesz, co, Naruto? – zapytał Kyuubi, zwracając się do
blondyna. Głos miał spokojny, lecz – paradoksalnie – przez to jeszcze
straszniejszy. Przeszedł przez pokój i usiadł sobie w fotelu na wprost
nich. Założył nogę na nogę. Jego podwładni schodzili mu z drogi, a gdy
usiadł Sasuke miał wrażenie, jakby ochroniarze mieli ochotę wniknąć w
ściany. Wręcz pochowali się po kątach. – Zadałem pytanie – rzekł. Naruto
drgnął.
-Tak –wychrypiał chłopak, nie patrząc w stronę swojego oprawcy. – M-myślałem, że ucieknę…
Kyuubi
zaśmiał się, jakby wypowiedź blondyna była dowcipem. Sięgnął do
wewnętrznej kieszeni płaszcza i przez chwilę Sasuke myślał, że wyjmie
pistolet, lecz to był tylko cygaro. Kyuubi podał je jednemu ze swoich
ochroniarzy, a po chwili cygaro wróciło do niego obrzezane. Pomocnik
podłożył mu ogień i Kyuubi zapalił.
-To źle myślałeś – powiedział. – Należysz do mnie, a ja nie lubię, gdy moja zabawki się gubią.
-On nie jest twój – odezwał się Sasuke, a rudowłosy boss mafii spojrzał na niego, marszcząc brwi.
-Co proszę?
-Naruto
nie należy do ciebie – powtórzył Sasuke, mocniej obejmując blondyna.
Kyuubi znów się zaśmiał, unosząc rękę, by powstrzymać jednego ze swoich
ochroniarzy, który z wściekłością ruszył ku Uchisze.
-Doprawdy,
nie jest mój? Nie mój, choć zapłaciłem za niego fortunę? Czyli że jest
twój, dlatego, że pewnie… kochasz go, co? Proszę cię… - Gangster
prychnął, a potem zaciągnął się dymem. Wypuścił go z ust. – Kim ty w
ogóle jesteś?
Kyuubi
strzelił palcami. Gangster z papierosem podniósł z podłogi torbę Sasuke
i nad łóżkiem przekręcił ją do góry nogami, wytrząsając z niej jego
rzeczy. Potem wziął jego portfel i podał go swojemu szefowi. Kyuubi
otworzył go, a potem, wyjąwszy z niego dowód tożsamości Sasuke, odrzucił
portfel niedbale na podłogę.
-Uchiha
Sasuke – przeczytał na głos, a potem dziwnie zmarszczył nos. – Z tych
Uchiha? Ach, jest imię ojca… Fugaku… Uchiha Fugaku, znałem go… - rzekł
nagle, a Sasuke drgnął, wlepiając spojrzenie w gangstera. Ten spojrzał
na jego twarz. – Ach, widzę podobieństwo między ojcem a synem. Nawet
jest pewne podobieństwo do Madary…
Sasuke
zadrżał na dźwięk imienia siedzącego w więzieniu, skazanego na
dożywocie wujka. To ojciec Sasuke wpakował Madarę za kratki.
-Jaki
ten świat mały, co? – spytał retorycznie Kyuubi, po czym wpatrzył się w
końcówkę swojego cygara. Nastała chwila ciszy, podczas której słychać
było tylko cichy szloch Naruto. Chłopiec najwyraźniej nie potrafił
opanować łez. Sasuke patrzył na rudowłosego. Ten w końcu wyprostował
się. – Twój ojciec bardzo mi pomógł, wysyłając Madarę do pierdla – rzekł
ku zaskoczeniu wszystkich, a zwłaszcza ochroniarzy. Jeden z nich
dyskretnie odetchnął z ulgą. Nawet Naruto zamarł na chwilę. – Zająłem
miejsce twojego wuja i od tamtej pory dobrze mi się wiedzie. Nawet przez
krótką chwilę się obawiałem, że Fugaku i mnie dobierze się do tyłka,
był człowiekiem, którego nie dało się przekupić… ale potem w ramach
zemsty sprzątnęli go ludzie Madary i przestał być problemem…
Sasuke zacisnął zęby, bo Kyuubi wstał z fotela, spoglądając na niego i Naruto z góry. Blondyn znów zaczął z trudem oddychać.
-Wiesz,
co powiedział mi twój ojciec po aresztowaniu Madary? – zapytał
gangster, a Sasuke odruchowo pokręcił głową. – Powiedział coś w stylu:
„Masz u mnie dług, Kyuubi. Pamiętaj o tym w odpowiednim czasie”.
Boss mafii rzucił mu jego dowód pod nogi.
-Nikt
nie powie, że Kyuubu Kurama nie ma honoru – rzekł. – Tak więc teraz
spłacam swój dług, jeśli jednak kiedykolwiek spotkam któregoś z was, nie
będę tak łaskawy.
Kyuubi obrócił się w stronę drzwi.
-Idziemy
– rzekł do swoich, bezgranicznie zdumionych ludzi, po czym wyszedł, a
tamci za nim. Sasuke i Naruto zostali sami w pokoju z wyważonymi
drzwiami. Po kilku sekundach blondyn poruszył się, a potem wybuchł
spazmatycznym płaczem, uwalniając w końcu z całą siłą kłębiące się w nim
emocje. Naruto był wolny, a oni przeżyli.
eeeee.... brakuje księcia na białym koniu i fajerwerków. Fajerwerki są ważne.
OdpowiedzUsuńHehehe ... Zgadzam się. Ale było fajne ;>
UsuńNie wiem, dlaczego ta para jest nagminnie umieszczana w alternatywnym świecie, a po drodze do niego gubi cały swój charakter. Niezmiernie mnie to denerwuje, bo skoro chcę poczytać o Sasuke czy o Naruto, to nie interesuje mnie rozmemłana dziwka bossa mafii i starszy (!) od niego facet, który w dodatku jest nauczycielem. Grr.
OdpowiedzUsuń...pomijając powyższe, ta historia mnie wciągnęła i - jak widać - dotrwałam do jej końca.
PS Jak by kiedyś Ci się nudziło, to mogłabyś poprawić zapis dialogów. Po każdym myślniku daje się spację. W tej chwili wygląda to tak:
-To źle myślałeś – powiedział.
A powinno być tak:
— To źle myślałeś — powiedział.
Ogólnie polecam ten temat: sasunaru.pl/viewtopic.php?f=100&t=776
A żeś się przyczepiła. Muszę tu akurat stanąć w obronie autorki, jak się piszę parędziesiąt stron opowiadania to spacje naprawdę czasami umykają.
Usuńale ja doskonale wiem, jak się powinno to zapisywać, ale i tak tego nie robię i nie zrobię, bo tak wygodniej mi się pisze i to jedyny powód, a w czytaniu nie przeszkadza xD
Usuńi raczej nie nudzi mi się nigdy, zapewniam, że mam co robić xD
jeśli o chodzi o charaktery postaci, to owszem, modyfikuję je, ale nie uważam tego za wadę. po prostu nie można by było napisać opowiadania o takiej tematyce jak np. w tym opo, bez modyfikacji charakterów postaci. a opowiadania są u mnie różne, o różnej tematyce i gdyby postaci wciąż pozostawały takie same, większość wydarzeń by nie wyszła, albo wyszła skrajnie dziwnie, bo od charakteru zależy czyjeś zachowanie, jego reakcje itd. a czytelnicy są różni, jedni lubią słodkiego Naruto, inni wolą, gdy to on jest zły i zimny, jeszcze inni jakiegoś innego. nigdy nie da się jednocześnie trafić w gust wszystkich xD
SUUPEER! PUBLIKUJ DALEJ ^^
OdpowiedzUsuńO matko, błagam Cię, nie strasz mnie taaaak. ;__;
OdpowiedzUsuńJuż myślałam, że ich uśmiercisz i znowu rozpłaczę się na koniec. ;_;
Kocham Cię, po prostu kocham. ciebie i te Twoje opowiadania i Ciebie za te opowiadania. :D
omg!! ale rzeź! myślałam że ubije ich obu i będą sobie żyli w niebie czy coś...albo gdzieś w jakimś burdelu na końcu świata ... miłe zaskoczenie hehe
OdpowiedzUsuń<3 kocham to ^^
Te.. Anonimowt powyżej.. *albo gdzieś w jakimś burdelu na końcu świata..* xDDD
OdpowiedzUsuńA tak serio to zakończeniem się nie najadłam :(
Było takie.. Na szybko? Zrozum, że nie musisz się spieszyć.. W pisaniu nie ma ograniczeń i dlatego powinnaś pisać jak najwięcej. Oczywiście terminy trzeba dotrzymywać no ale bez przesady, nie? :D
Wierny czytelnik Kochi
Anonimowy* :)
UsuńTak jak pisałam, a ja lubię komentować wszyyystko :D
OdpowiedzUsuńOpowiadanie bardzo wciągające, z czasem jednakże smutne. Ale wszystko potem wyjaśniłaś, i się okazało że Kyuu ma jednak honor ^^ myślałam że tą historie przestane czytać ze łzami skapującymi na czerwone za złości policzki ale tu było bardzo miłe zaskoczenie :) rozdziały były długie co niezmiernie mi się podobało ^^ zaciekawiasz mnie coraz bardziej z każdą twoją historią, piszesz cudownie powinnaś pisać jakąś książkę :))
Zaczełam płakać w połowie tego rozdziału, a na końcu w mojej głowie pojawiły się znaki zapytania. Naprawde mnie zaskoczyłaś i to pozytywnie. Opowiadanie było przyjemne i momentami łapało za serce (szczególnie jak ktoś jest uczuciowy oraz wrażliwy). Przeczytałam niiemal wszystkie opowiadania na twoim blogu i chce jeszcze ^^. Życze weny i pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńZapomniałem parę dni temu skomentować to opowiadanie... :) Gdy się je czyta, nie można przestać! :D Pomimo nie mojego stylu bardzo mi się podobało... Pozdrawiam Seko
OdpowiedzUsuńŁAT DE FAK!? O_o Srsly!? Takie zakończenie!? Ale ogólnie spoko, ciekawe. ^u^ (y) (sa duszo fejsbuka, ale huy) /gouompeg
OdpowiedzUsuńJezuuuuuu kocham to opowiadanie *o*
OdpowiedzUsuńNie przeszkadzaja mi zmienione charaktery, wgle <3 Pasuja do tego opo ;3
CUDOWNE! Bedzie jakis epilog?? (Wiem, ze nie xD)
Wow... Osobiście nie lubię opowieści tego typu bo nie mają wyjścia ale to było boskie... Wowowowowowow... W prawdzie jestem juz tu dlugi czas ale nie komentowalam bo czytam na telefonie i jak widzisz pełno błędów mam XD co nie zmienia faktu ze podoba mi się twoja twórczość. Najbardziej podobało mi się Niewolnik i Każdy ma swoją cenę XD
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo pomysłów i w ogóle XD
~KimNight :3
Wow xD Czytałem to kiedyś kiedyś kiedyś i dzisiaj pomyślałem, że wrócę, bo w sumie nie pamiętam nic. Czytałem to jakby na nowo ^^ A koniec super mnie zaskoczył, mimo że się czegoś takiego spodziewałem xD
OdpowiedzUsuńSuper piszesz, podziwiam Cię, że jesteś w stanie napisać aż tyle... i jak wspomniałaś "uwolnić dysk od zaczętych opowiadań"... Ja nigdy nie mam pojęcia jak kończyć swoje ;-;
Pozdrawiam~~ Luca Senpai ^^
o kurde, przez chwile miałąm wrażenie że umrą XDD
OdpowiedzUsuńplus, Kyuubi odzyskuje u mnie respekt po końcówce.... ; )
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniałe zakończenie tej historii, przede wszystkim szczęśliwe z tego wynika że w Konaha nigdy nie będą mogli się pojawić...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia