środa, 19 grudnia 2012

Akwarele 5

              Naruto siedział skulony na siedzeniu pasażera, zaś Sasuke prowadził. Uchiha co chwila zerkał na wyraźnie przybitego chłopaka, który już od dłuższego czasu milczał, wpatrzony w okno po swojej stronie. Wyjechali z Konohy jeszcze nocą. Naruto spał kilka godzin, lecz gdy wstało słońce obudził się. Sasuke miał zamiar zdrzemnąć się za jakiś czas, gdy dotrą do jakiegoś miasteczka i wynajmą pokój w jakimś hotelu.
              Zmierzali do Suny. Sasuke nie miał pojęcia, dokąd zabrać blondyna, a że wywieźć go musiał, to było pewne. Nie mógł pozwolić, by chłopak został w Konosze, by znów trafił w łapska swojego oprawcy. Jeszcze nie wiedział, co zrobi, ale był pewien jednego – ochroni blondyna nawet za cenę swojego życia.
              Samochód pożyczył od Itachiego. Starszy brat również opuścił Konohę, rankiem miał samolot do Kiri, gdzie miał przycupnąć na jakiś czas u przyjaciela. Sasuke bał się, że i jemu mogłaby stać się krzywda, poza tym brat już sam zadbał o swoje bezpieczeństwo, planował ten wyjazd.
              Sasuke znów zerknął na blondyna, lecz ten wciąż wpatrywał się w okno. Widząc go takim zamyślonym czuł dziwny niepokój, którego nie potrafił zidentyfikować. Właśnie w tej chwili zdał sobie sprawę, że tak naprawdę, to prawie nie zna chłopaka, że nie potrafi domyślić się, nad czym Naruto tak się zastanawia, jakie myśli krążą po jego głowie.
-Wytłumacz mi jedno – odezwał się Sasuke, by nawiązać jakąś rozmowę. Naruto w końcu przeniósł na niego spojrzenie obojętnych, zmęczonych oczu. – Pamiętasz ten dzień, kiedy mnie uderzyłeś? – Blondyn skinął głową. – Dlaczego mnie wtedy odtrąciłeś? Czy… czy cię przestraszyłem?
-Owszem – szepnął blondyn w odpowiedzi. – Ale nie tak, jak myślisz… Byłem przekonany, że mam podsłuch. Nawet nie wiesz, jak mnie kontrolowali, to jest pierwszy raz, gdy czuję się tak wolny…
-Kontrolowali?
-Nie mogłem mieć nawet godziny wolności, wszystko zawsze było zaplanowane, szkoła, zajęcia po szkole, prace domowe, a potem… potem czas dla Kyuu… - wyszeptał z trudem i znów spojrzał w okno. – Zawsze towarzyszyli mi ochroniarze. Wcześniej… on chciał mnie zamknąć u siebie w domu, ale wybłagałem, by puścił mnie do szkoły… wariowałem w zamknięciu, nie mogłem tego znieść… To był akt litości ze strony Kyuu… to, że pozwolił mi się uczyć. Ta cała adopcja… to tylko farsa, rodzaj gry… Przecież i tak wszyscy wiedzą, że mnie kupił, że on… - Naruto urwał, a potem skulił się bardziej i objął się rękami, nie patrząc na Sasuke. – Cały czas mam wyrzuty sumienia, Sasuke. Ty… twój brat… wplątałem was w to wszystko… Jeśli coś wam się stanie, jeśli przeze mnie…
-Naruto! – przerwał mu Sasuke ostrym głosem. – Nie myśl tak! Zabraniam ci tak myśleć, rozumiesz? Twoje… twoje dobro jest najważniejsze, od… od tego waśnie są dorośli. By cię chronić, nie krzywdzić.
              Chłopak nie odpowiedział, tylko zgarbił się, po czym ukrył twarz w kolanach, bo siedział z nogami podciągniętymi na fotel. Sasuke westchnął, dostrzegając przed sobą znak informujący, że za kilka kilometrów dotrą do motelu. Czuł się zmęczony, nie spał całą noc. Jeśli chciał bezpiecznie dojechać do Suny, musiał się choć na chwilę zdrzemnąć.
              Niedługo potem skręcili na parking przed motelem. Wysiedli z samochodu, Sasuke zabrał z tylnego siedzenia torbę, którą pospiesznie spakował i poszli wynająć pokój. Kobieta z recepcji dziwnie się na nich patrzyła, ale w takim miejscy raczej o nic nie pytano.
              Pokój, który wynajęli, był mały i raczej obskurny. Sasuke rzucił torbę na jedyne znajdujące się tu łóżko i zerknął na oglądającego niemodną tapetę blondyna.
-Wiem, że to nie najlepsze miejsce… - zaczął, lecz blondyn potrząsnął głową, uśmiechając się.
-Z tobą jest dobrze wszędzie, gdziekolwiek pojedziemy. W jaskini w środku lasu byłoby dobrze, bylebyś ze mną był – szepnął. Sasuke podszedł do niego i przygarnął do siebie blondyna, a ten zaraz się w niego wtulił.
-Powinniśmy coś zjeść – powiedział Sasuke po dłuższej chwili. – Poczekaj tu, wyskoczę do tego sklepu naprzeciwko i kupię coś do jedzenia. Potem muszę się przespać, inaczej zasnę za kierownicą. I nie bój się, Naruto, jesteśmy już daleko od Konohy…
              Blondyn spojrzał mu w oczy, a potem skinął głową. Sasuke wyjął z torby swój portfel i wyszedł. W sklepie naprzeciw motelu kupił kanapki, zupki do zalania wodą, colę do picia i kilka jabłek. Gdy wrócił do pokoju, Naruto brał prysznic. Poczekał na niego, a potem razem zjedli skromne śniadanie. Później zmęczony Sasuke poszedł spać.
              Nie miał pojęcia, ile czasu spał. W każdym razie obudziło go muśnięcie ust, słodkie niczym miód i delikatne jak piórko. Otworzył oczy i w blasku popołudniowego słońca dostrzegł pochylającego się nad nim Naruto.
-Kochajmy się – szepnął chłopak.
              Nie trzeba mu było tego dwa razy powtarzać. Wyciągnął ręce, objął blondyna i przekręcił się tak, by być nad nim. Chłopak był już nagi, drżał, spragniony pieszczot. Sasuke pochylił się i całując go, ujął jedną ręką jego męskość. Blondyn oderwał się od jego ust, głośno wciągając powietrze, a Sasuke przeniósł się z pocałunkami na jego wyeksponowaną szyję, ponieważ blondyn odchylił się do tyłu.
              Kochali się namiętnie i długo, jak kochają się pary, a nawet małżeństwa. Sasuke pieścił każdy skrawek jedwabiście delikatnej skóry blondyna, z zadowoleniem wsłuchując się w jego jęki i westchnienia. Naruto był taki wrażliwy, tak intensywnie wszystko przeżywał…
              Późnym popołudniem, gdy leżeli obok siebie, Sasuke ocknął się i przestał przesuwać palcami po brzuchu swojego kochanka. Naruto uniósł głowę i spojrzał na niego.
-Powinniśmy już jechać? – zapytał, a Sasuke przytaknął. – Chciałbym, by było tak zawsze. Tylko ty i ja, sami na świecie. Nie ma i nigdy nie było Kyuubiego. Tylko ty i ja.
              Sasuke uśmiechnął się na tę myśl.
-To byłoby wspaniałe – szepnął. – Niestety, naprawdę musimy jechać. Jeśli teraz wyjedziemy, będziemy w Sunie jeszcze przed północą.
              Pół godziny później byli już w samochodzie i zmierzali w stronę Suny. Naruto już nie był taki milczący – zaczął opowiadać Sasuke o sobie samym. Uchiha ze zdziwieniem słuchał opowieści chłopca o tym, jak ten się w nim zakochiwał. Jak się domyślał, blondyna poruszyło to, że gdy Sasuke miał dyżur na korytarzu, siedział obok niego na ławce. To właśnie wtedy Sasuke po raz pierwszy poczuł, że coś ich połączyło. Ku jego zdumieniu, Naruto miał takie samo wrażenie. Później Naruto opowiadał, jak to z każdym dniem coraz więcej o Sasuke myślał, aż w końcu doszedł do wniosku, że się w nim zakochał. Jak poruszyła go troska Uchihy i to, że ten się nim interesował, że w ogóle się do niego odzywał, nie bojąc się go, nie gardząc nim. Sasuke słuchał tego wszystkiego w zdumnieniu, przerażony tym, jak chłopak o tym mówił. To,że ludzie go ignorowali, że go nienawidzili, a nawet to, że się nim brzydzili, było dla chłopaka stanem normalnym. Za to niezwykłe wydawało mu się, że Sasuke wymawia jego imię bez wzgardy i nienawiści.
-Byłem tym przerażony, ty, że cię kocham – wyszeptał Naruto, uśmiechając się do niego smutno. Sasuke zerkał na niego co jakiś czas, prowadząc auto. – Przez ten cały czas byłem pewien, że ja nie umiem kochać, że jestem wyprany z takich uczuć… Wiesz, czasem wyobrażam sobie, że jestem kamieniem. Zamieram w bezruchu i wyobrażam sobie, że nie mam ludzkich uczuć. Wtedy to wszystko, co działo się wokół mnie, już mnie nie dotyczyło. Na twoich lekcjach robiłem to tak często, że czasem miałem wrażenie, że ty to widzisz, Sasuke… Chciałem nic do ciebie nie czuć, chciałem o tym nie myśleć, ale ile razy udawało mi się zamienić w posąg, ty burzyłeś ten kamień jednym spojrzeniem, jednym gestem. Kiedy wszyscy się mnie bali, brzydzili się mną, udawali, że nie istnieję, ty jeden cały czas na mnie patrzyłeś. A teraz ja tak ci się odwdzięczam.
-Mówiłem ci, byś tak nie myślał – wyszeptał Sasuke przez ściśnięte gardło. To wszystko było tak cholernie trudne!
              Naruto nie odpowiedział, tylko pokręcił głową.
              Do Suny dotarli około godziny dziesiątej. Sasuke postanowił, że zatrzymają się w hotelu w zupełnie innej części miasta, niż wcześniej mieszkał i tam zastanowi się, co powinni robić dalej.
              Kolację kupili w pobliskiej budce, wzięli sobie ramenie na wynos. Siedząc na hotelowym łóżku i jedząc, cały czas się obejmowali. Mimo strachu, Sasuke czuł się najszczęśliwszy na świecie. Nigdy, nawet w najśmielszych snach by nie przypuszczał, że on i Naruto będą kiedyś razem w taki sposób – że żeby chronić swoje uczucie, będą musieli uciekać przed gangsterami. Brzmiało to jak przygoda z jakiegoś filmu, coś nierealnego.
              Po kolacji wzięli wspólny, gorący prysznic. Kochali się pod strumieniami wody, spragnieni siebie nawzajem, obaj tak samo przerażeni, że może się to skończyć, że jeśli ich znajdą, wszystko przepadnie.
              Po wszystkim, zmęczeni udali się do łóżka i zasnęli w swoich objęciach.
              Ze snu wyrwał Sasuke łomot. Uchiha zerwał się do pozycji siedzącej, gdy łomot powtórzył się. Zdezorientowany rozejrzał się, a potem wlepił spojrzenie w drzwi do pokoju. Te zadygotały, gdy coś z wielką siłą w nie uderzyło.
              Wyważają, zorientował się po sekundzie. Ktoś wyważał drzwi z drugiej strony!
-Naruto! – zawołał przerażony Uchiha, potrząsając ramieniem chłopka. Ten utworzył oczy, a potem usiadł gwałtownie, patrząc na niego z niezrozumieniem. – Ubieraj się! Szybko! – zawołał. Nie wiedział jeszcze, co zrobi, ale musiał jakoś ratować blondyna. Było za wysoko, by wyskoczyć przez okno, ale gdyby wykorzystać zaskoczenie… gdyby cisnąć czymś dużym w napastnika…
              Sasuke wciągnął na siebie spodnie i spojrzał na blondyna, który narzucił na siebie koszulkę. W tym samym momencie rozległy się trzy strzały z pistoletu.
              Naruto zaczął krzyczeć, zasłaniając głowę rękami. Sasuke przebiegł po łóżku i złapał go w objęcia, przyciskając do siebie, po czym spojrzał na drzwi. Ktoś trzykrotnie strzelił z pistoletu w zamek. Drzwi wejściowe uchyliły się i trzasnęły o ścianę. Do pokoju wkroczyło trzech mężczyzn w czarnych garniturach; jeden z nich celował w Sasuke i Naruto z pistoletu.
-No proszę – odezwał się ów mężczyzna. – Gołąbki się znalazły.

              Sasuke i Naruto siedzieli na podłodze w swoim pokoju. Jeden z gangsterów zamknął drzwi i podparł je krzesłem, na którym następnie usiadł, drugi przycupnął na łóżku, bawiąc się pistoletem, zaś trzeci rozmawiał przez telefon z „Kyuubim-samą”.
              Naruto drżał w objęciach Sasuke, nie patrząc na trójkę ludzi Kyuubiego. Był przerażony do granic, jedną ręką znów osłaniał głowę, kuląc się. Sasuke chciał szepnąć mu kilka słów, uspokoić go, ale ledwo zaczął, gangster z pistoletem nakazał mu ciszę, celując w niego swoją spluwą. Uchiha zamilkł, nie chcąc narażać blondyna. Byli w beznadziejnej sytuacji, z której Sasuke nie widział żadnego wyjścia. Zostali schwytani, w ogóle nie udało się uciec.
              Mężczyzna z telefonem zakończył rozmowę, schował aparat do kieszeni i obrócił się ku nim.
-Kyuubi-sama będzie tu niedługo – rzekł, a Naruto jęknął cicho i przylgnął ściśle do Sasuke, dosłownie dygocąc ze strachu. Uchiha z przerażeniem wpatrywał się w gangstera, który kontynuował.– Myśleliście, że co? Że uciekniecie? Złapaliśmy was tak późno tylko dlatego, że byliśmy zajęci! Kurwa, Naruto, jak nam się oberwie za twoją głupotę, pożałujesz podwójnie, rozumiesz?! Pierdolona dziwka!
              Mężczyzna obrócił się, wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i zapalił jednego.
-Jest wściekły? – zwrócił się do niego ten siedzący przy drzwiach.
-Jak jasna cholera! – zawołał gangster z papierosem. – Ja pierdolę… A ty… - spojrzał wprost w oczy Sasuke. – Już jesteś martwy, kochasiu. Spojrzałbyś na Uzumakiego i byłbyś martwy, a teraz… Kyuubi żywcem wypruje ci flaki, lepiej się przygotuj…
              Coś ścisnęło Sasuke w dołku. Blondyn zaszlochał, więc Sasuke dotknął jego twarzy, a gdy ten spojrzał na niego załzawionymi oczami, lekko pokręcił głową i uśmiechnął się z miłością. Bał się jak jasna cholera, ale nie miał zamiaru dać po sobie poznać, że tak jest. Chciał być odważny dla Naruto. Zawiódł go tak straszliwie, nie udało mu się go uratować, ale chociaż teraz, w tej przerażającej chwili, pragnął być dla blondyna wsparciem.
              Czekali w miażdżącym napięciu. Gangster, który wcześniej rozmawiał z Kyuubim, krążył nerwowo po pokoju, paląc papierosa za papierosem. Aż w końcu, jakieś pół godziny później, w pomieszczeniu rozległo się pukanie do drzwi.
              Na sekundę wszyscy zamarli. Potem gangster obstawiający wejście zerwał się z krzesła i odstawił je na bok, a następnie otworzył drzwi.
              Do pokoju wszedł mężczyzna, za którym skradało się jeszcze dwóch gangsterów, tamci jednak pozostali na korytarzu. To był pierwszy raz, gdy Sasuke widział Kyuubiego na żywo – szef mafii wyglądał dokładnie tak, jak na tamtym zdjęciu z gazety. Był wysoki, miał ognistorude włosy, związane z tyły w koński ogon, lecz kilka swobodnych kosmyków opadało mu na przystojną, wąską twarz. Ubrany był w rozpięty, brązowy płaszcz, pod którym miał grafitowy garnitur i czarną koszulę. Spojrzenie jego zimnych, brązowych oczu od razu padło na siedzących na podłodze Sasuke i Naruto.
              Blondyn już nie kulił się i nie drżał – on dosłownie dygotał, zupełnie jak podczas jakiegoś ataku, z trudem chwytając powietrza. Sasuke trzymał go mocno, ale to wcale mu nie pomagało. Sam Uchiha był przerażony. Przy tym mężczyźnie był nikim. Dosłownie nikim, nic nie mógł. Oto nadszedł koniec w postaci Kyuubiego Kuramy, który miał siłę, by zmiażdżyć ich obu, by ich zetrzeć na pył.
-Myślałeś, że daleko uciekniesz, co, Naruto? – zapytał Kyuubi, zwracając się do blondyna. Głos miał spokojny, lecz – paradoksalnie – przez to jeszcze straszniejszy. Przeszedł przez pokój i usiadł sobie w fotelu na wprost nich. Założył nogę na nogę. Jego podwładni schodzili mu z drogi, a gdy usiadł Sasuke miał wrażenie, jakby ochroniarze mieli ochotę wniknąć w ściany. Wręcz pochowali się po kątach. – Zadałem pytanie – rzekł. Naruto drgnął.
-Tak –wychrypiał chłopak, nie patrząc w stronę swojego oprawcy. – M-myślałem, że ucieknę…
              Kyuubi zaśmiał się, jakby wypowiedź blondyna była dowcipem. Sięgnął do wewnętrznej kieszeni płaszcza i przez chwilę Sasuke myślał, że wyjmie pistolet, lecz to był tylko cygaro. Kyuubi podał je jednemu ze swoich ochroniarzy, a po chwili cygaro wróciło do niego obrzezane. Pomocnik podłożył mu ogień i Kyuubi zapalił.
-To źle myślałeś – powiedział. – Należysz do mnie, a ja nie lubię, gdy moja zabawki się gubią.
-On nie jest twój – odezwał się Sasuke, a rudowłosy boss mafii spojrzał na niego, marszcząc brwi.
-Co proszę?
-Naruto nie należy do ciebie – powtórzył Sasuke, mocniej obejmując blondyna. Kyuubi znów się zaśmiał, unosząc rękę, by powstrzymać jednego ze swoich ochroniarzy, który z wściekłością ruszył ku Uchisze.
-Doprawdy, nie jest mój? Nie mój, choć zapłaciłem za niego fortunę? Czyli że jest twój, dlatego, że pewnie… kochasz go, co? Proszę cię… - Gangster prychnął, a potem zaciągnął się dymem. Wypuścił go z ust. – Kim ty w ogóle jesteś?
              Kyuubi strzelił palcami. Gangster z papierosem podniósł z podłogi torbę Sasuke i nad łóżkiem przekręcił ją do góry nogami, wytrząsając z niej jego rzeczy. Potem wziął jego portfel i podał go swojemu szefowi. Kyuubi otworzył go, a potem, wyjąwszy z niego dowód tożsamości Sasuke, odrzucił portfel niedbale na podłogę.
-Uchiha Sasuke – przeczytał na głos, a potem dziwnie zmarszczył nos. – Z tych Uchiha? Ach, jest imię ojca… Fugaku… Uchiha Fugaku, znałem go… - rzekł nagle, a Sasuke drgnął, wlepiając spojrzenie w gangstera. Ten spojrzał na jego twarz. – Ach, widzę podobieństwo między ojcem a synem. Nawet jest pewne podobieństwo do Madary…
              Sasuke zadrżał na dźwięk imienia siedzącego w więzieniu, skazanego na dożywocie wujka. To ojciec Sasuke wpakował Madarę za kratki.
-Jaki ten świat mały, co? – spytał retorycznie Kyuubi, po czym wpatrzył się w końcówkę swojego cygara. Nastała chwila ciszy, podczas której słychać było tylko cichy szloch Naruto. Chłopiec najwyraźniej nie potrafił opanować łez. Sasuke patrzył na rudowłosego. Ten w końcu wyprostował się. – Twój ojciec bardzo mi pomógł, wysyłając Madarę do pierdla – rzekł ku zaskoczeniu wszystkich, a zwłaszcza ochroniarzy. Jeden z nich dyskretnie odetchnął z ulgą. Nawet Naruto zamarł na chwilę. – Zająłem miejsce twojego wuja i od tamtej pory dobrze mi się wiedzie. Nawet przez krótką chwilę się obawiałem, że Fugaku i mnie dobierze się do tyłka, był człowiekiem, którego nie dało się przekupić… ale potem w ramach zemsty sprzątnęli go ludzie Madary i przestał być problemem…
              Sasuke zacisnął zęby, bo Kyuubi wstał z fotela, spoglądając na niego i Naruto z góry. Blondyn znów zaczął z trudem oddychać.
-Wiesz, co powiedział mi twój ojciec po aresztowaniu Madary? – zapytał gangster, a Sasuke odruchowo pokręcił głową. – Powiedział coś w stylu: „Masz u mnie dług, Kyuubi. Pamiętaj o tym w odpowiednim czasie”.
              Boss mafii rzucił mu jego dowód pod nogi.
-Nikt nie powie, że Kyuubu Kurama nie ma honoru – rzekł. – Tak więc teraz spłacam swój dług, jeśli jednak kiedykolwiek spotkam któregoś z was, nie będę tak łaskawy.
              Kyuubi obrócił się w stronę drzwi.
-Idziemy – rzekł do swoich, bezgranicznie zdumionych ludzi, po czym wyszedł, a tamci za nim. Sasuke i Naruto zostali sami w pokoju z wyważonymi drzwiami. Po kilku sekundach blondyn poruszył się, a potem wybuchł spazmatycznym płaczem, uwalniając w końcu z całą siłą kłębiące się w nim emocje. Naruto był wolny, a oni przeżyli.


ot i koniec niespodzianki xD cieszę się, że skończyłam ten tekst, lubię się uwalniać od marnujących się na dysku opowiadań, które leżą Bóg wie ile, nie mając zakończenia (mam ich całe mnóstwo, nigdy nie wiem, jak skończyć!) mam nadzieję, że taki mikołajkowy prezent Wam odpowiada xD trzymajcie się i jak zwykle zapraszam do komentowania xD

18 komentarzy:

  1. eeeee.... brakuje księcia na białym koniu i fajerwerków. Fajerwerki są ważne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem, dlaczego ta para jest nagminnie umieszczana w alternatywnym świecie, a po drodze do niego gubi cały swój charakter. Niezmiernie mnie to denerwuje, bo skoro chcę poczytać o Sasuke czy o Naruto, to nie interesuje mnie rozmemłana dziwka bossa mafii i starszy (!) od niego facet, który w dodatku jest nauczycielem. Grr.
    ...pomijając powyższe, ta historia mnie wciągnęła i - jak widać - dotrwałam do jej końca.

    PS Jak by kiedyś Ci się nudziło, to mogłabyś poprawić zapis dialogów. Po każdym myślniku daje się spację. W tej chwili wygląda to tak:
    -To źle myślałeś – powiedział.
    A powinno być tak:
    — To źle myślałeś — powiedział.
    Ogólnie polecam ten temat: sasunaru.pl/viewtopic.php?f=100&t=776

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A żeś się przyczepiła. Muszę tu akurat stanąć w obronie autorki, jak się piszę parędziesiąt stron opowiadania to spacje naprawdę czasami umykają.

      Usuń
    2. ale ja doskonale wiem, jak się powinno to zapisywać, ale i tak tego nie robię i nie zrobię, bo tak wygodniej mi się pisze i to jedyny powód, a w czytaniu nie przeszkadza xD
      i raczej nie nudzi mi się nigdy, zapewniam, że mam co robić xD
      jeśli o chodzi o charaktery postaci, to owszem, modyfikuję je, ale nie uważam tego za wadę. po prostu nie można by było napisać opowiadania o takiej tematyce jak np. w tym opo, bez modyfikacji charakterów postaci. a opowiadania są u mnie różne, o różnej tematyce i gdyby postaci wciąż pozostawały takie same, większość wydarzeń by nie wyszła, albo wyszła skrajnie dziwnie, bo od charakteru zależy czyjeś zachowanie, jego reakcje itd. a czytelnicy są różni, jedni lubią słodkiego Naruto, inni wolą, gdy to on jest zły i zimny, jeszcze inni jakiegoś innego. nigdy nie da się jednocześnie trafić w gust wszystkich xD

      Usuń
  3. SUUPEER! PUBLIKUJ DALEJ ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. O matko, błagam Cię, nie strasz mnie taaaak. ;__;
    Już myślałam, że ich uśmiercisz i znowu rozpłaczę się na koniec. ;_;

    Kocham Cię, po prostu kocham. ciebie i te Twoje opowiadania i Ciebie za te opowiadania. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. omg!! ale rzeź! myślałam że ubije ich obu i będą sobie żyli w niebie czy coś...albo gdzieś w jakimś burdelu na końcu świata ... miłe zaskoczenie hehe
    <3 kocham to ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Te.. Anonimowt powyżej.. *albo gdzieś w jakimś burdelu na końcu świata..* xDDD
    A tak serio to zakończeniem się nie najadłam :(
    Było takie.. Na szybko? Zrozum, że nie musisz się spieszyć.. W pisaniu nie ma ograniczeń i dlatego powinnaś pisać jak najwięcej. Oczywiście terminy trzeba dotrzymywać no ale bez przesady, nie? :D
    Wierny czytelnik Kochi

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak jak pisałam, a ja lubię komentować wszyyystko :D
    Opowiadanie bardzo wciągające, z czasem jednakże smutne. Ale wszystko potem wyjaśniłaś, i się okazało że Kyuu ma jednak honor ^^ myślałam że tą historie przestane czytać ze łzami skapującymi na czerwone za złości policzki ale tu było bardzo miłe zaskoczenie :) rozdziały były długie co niezmiernie mi się podobało ^^ zaciekawiasz mnie coraz bardziej z każdą twoją historią, piszesz cudownie powinnaś pisać jakąś książkę :))

    OdpowiedzUsuń
  8. Zaczełam płakać w połowie tego rozdziału, a na końcu w mojej głowie pojawiły się znaki zapytania. Naprawde mnie zaskoczyłaś i to pozytywnie. Opowiadanie było przyjemne i momentami łapało za serce (szczególnie jak ktoś jest uczuciowy oraz wrażliwy). Przeczytałam niiemal wszystkie opowiadania na twoim blogu i chce jeszcze ^^. Życze weny i pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapomniałem parę dni temu skomentować to opowiadanie... :) Gdy się je czyta, nie można przestać! :D Pomimo nie mojego stylu bardzo mi się podobało... Pozdrawiam Seko

    OdpowiedzUsuń
  10. ŁAT DE FAK!? O_o Srsly!? Takie zakończenie!? Ale ogólnie spoko, ciekawe. ^u^ (y) (sa duszo fejsbuka, ale huy) /gouompeg

    OdpowiedzUsuń
  11. Jezuuuuuu kocham to opowiadanie *o*
    Nie przeszkadzaja mi zmienione charaktery, wgle <3 Pasuja do tego opo ;3
    CUDOWNE! Bedzie jakis epilog?? (Wiem, ze nie xD)

    OdpowiedzUsuń
  12. Wow... Osobiście nie lubię opowieści tego typu bo nie mają wyjścia ale to było boskie... Wowowowowowow... W prawdzie jestem juz tu dlugi czas ale nie komentowalam bo czytam na telefonie i jak widzisz pełno błędów mam XD co nie zmienia faktu ze podoba mi się twoja twórczość. Najbardziej podobało mi się Niewolnik i Każdy ma swoją cenę XD
    Życzę dużo pomysłów i w ogóle XD

    ~KimNight :3

    OdpowiedzUsuń
  13. Wow xD Czytałem to kiedyś kiedyś kiedyś i dzisiaj pomyślałem, że wrócę, bo w sumie nie pamiętam nic. Czytałem to jakby na nowo ^^ A koniec super mnie zaskoczył, mimo że się czegoś takiego spodziewałem xD
    Super piszesz, podziwiam Cię, że jesteś w stanie napisać aż tyle... i jak wspomniałaś "uwolnić dysk od zaczętych opowiadań"... Ja nigdy nie mam pojęcia jak kończyć swoje ;-;
    Pozdrawiam~~ Luca Senpai ^^

    OdpowiedzUsuń
  14. o kurde, przez chwile miałąm wrażenie że umrą XDD
    plus, Kyuubi odzyskuje u mnie respekt po końcówce.... ; )

    OdpowiedzUsuń