Sasuke
Uchiha siedział po stronie pasażera służbowego samochodu swojego brata i
beznamiętnie patrzył przed siebie poprzez czarne szkła swoich okularów
przeciwsłonecznych. Itachi, siedzący za kierownicą, bębnił w nią
palcami, niecierpliwie czekając, aż światła zmienią się na zielone.
-Jak tak dalej będzie, to się spóźnisz – mruknął niezadowolony, zerkając na zegarek.
-Doktor Tsunade zrozumie – odparł obojętnie Sasuke, nie patrząc na brata. Ten jednak przyglądał mu się z troską.
-A jak idzie terapia? Pomaga ci?
Sasuke wzruszył ramionami.
-Na pewno nie szkodzi. Nie jestem jednak pewien, czy mogłaby mi pomóc. Może niektórych uszkodzeń nie da się już naprawić…
-Nie jesteś uszkodzony! – warknął natychmiast Itachi, przerywając mu. – Jesteś tylko… tylko…
-Brudny –szepnął Sasuke, wzdrygając się. – Cały czas czuję się brudny…
Itachi
nie odezwał się, ponieważ w tym momencie zmieniły się światła. Samochód
ruszył i przez resztę drogi bracia nie odezwali się do siebie nawet
słowem.
Doktor
Tsunade przyjmowała prywatnie w swoim własnym mieszkaniu. Jeden z jej
pokoi przerobiony został na przytulny gabinecik ze skórzaną kozetką, na
której Sasuke spędzał dwie godziny tygodniowo, opowiadając blondwłosej
lekarce o swoim życiu.
Tsunade
była jednym z najlepszych psychologów w mieście. Sasuke znał ją od
dziewięciu lat, leczyła go dawno temu, a teraz, po kilku latach,
ponownie się do niej zapisał, by pomogła mu zmagać się z jego
problemami. Z wieloma rzeczami sam sobie poradzić nie potrafił, jego
psychika była jak rozsypane puzzle, która ktoś musiał poukładać, by
tworzyły spójną całość. Do tej pory tylko Tsunade potrafiła mu pomóc.
Kiedy, spóźniony dziesięć minut, zapukał do drzwi jej mieszkania, otworzyła mu niemal natychmiast.
-No!
– zawołała, a jej gigantyczny biust zafalował, Sasuke jednak nigdy nie
zwracał uwagi na walory swojej lekarki. – Już myślałam, że nie
przyjdziesz!
-Przepraszam, korki, światła, Itachi… - powiedział, a ona zaśmiała się i wpuściła go do mieszkania.
Zdjął
buty i przeszedł za nią do jej gabinetu, rozglądając się, czy
przypadkiem coś się tu nie zmieniło od jego ostatniej wizyty.
-Ładne
kwiaty – pochwalił, gdy weszli do jej gabinetu, wskazując wazon stojący
na biurku. Gabinet był przytulny, utrzymany w jasnych kolorach z
kilkoma ciemnymi dodatkami. Pod ścianą po lewej stronie stały regały z
książkami, pod oknem biurko z szerokim, wygodnym, skórzanym fotelem, a
naprzeciw niego kozetka oraz stolik, a na nim czyste filiżanki oraz
dzbanek z herbatą. Sasuke usiadł na brzegu kozetki i nalał sobie
herbaty, wiedział, że jest dla niego. Była już letnia, ponieważ się
spóźnił, jednak wciąż smaczna.
-Nie chcesz cieplejszej? – zagadnęła Tsunade.
-Ciepło
jest na zewnątrz, taka jest w sam raz – odrzekł, odstawiając filiżankę.
Położył się na kozetce i spojrzał w sufit. Wizyty w gabinecie Tsunade
wyjątkowo go odprężały.
Leżał
tak chwilę, a potem zerknął na kobietę. Wpatrywała się w niego
brązowymi oczami, skrytymi za ładnymi okularami w ciemnych oprawkach.
Dłonie miała złożone na biurku, a na twarzy pogodny wyraz.
-Jak ci minął ten tydzień, Sasuke? – zapytała.
-Dziękuję, bardzo dobrze – odpowiedział.
-Jak tam kolokwium?
-Było banalnie łatwe, napisałem je w dwadzieścia minut. Nauka nigdy nie sprawiała mi problemów.
-Czy problem z kolegą został już rozwiązany?
-Przeprosiłem
go – mruknął lekko naburmuszony. Tsunade jednak uśmiechnęła się tylko
na widok jego miny i zapisała coś sobie w swoich notatkach.
-Dobrze – powiedziała. – Porozmawiajmy teraz o twoim problemie, Sasuke.
Przełknął
ślinę. Choć on i Tsunade znali się tyle lat, wciąż czuł się skrępowany i
onieśmielony, mówiąc z kimś otwarcie na takie tematy. Wiedział jednak,
że tylko rozmowa i rada będą mu wstanie pomóc. Chciał… normalnie żyć,
być normalnym człowiekiem.
-Słucham – powiedział, żeby jakoś zacząć. Wolał, kiedy to ona zadawała pytania.
-Jak ci poszło z tamtą kobietą? – zapytała, a Sasuke westchnął. Tsunade ściągnęła brwi, jednak nie odezwała się nawet słowem.
-Miała na imię Sakura – wymamrotał.
-Podobała ci się? Była atrakcyjna?
-Bardzo
– szepnął, przymykając oczy. Pod powiekami zamajaczył mu obraz
zielonookiej, długonogiej kobiety ubranej w czerwoną sukienkę. – Była
bardzo atrakcyjna. Miała smukłą twarz, kuszące usta i okrągłe, duże
piersi. Nagie, były… - zamilkł, przełykając ślinę. Tsunade mruknęła
potakująco i znów sobie coś zapisała.
-Po twoim początkowym westchnieniu rozumiem, że do niczego nie doszło. Mam rację?
-Tak… - szepnął zawstydzony, czując, jak czerwień wpełza mu na policzki. Nie otwierał oczu.
-Co się stało?
-Nie mogłem! – wyznał rozdygotanym głosem. – Stchórzyłem. Uciekłem. Ja… - urwał, nie mając pojęcia, jak to wyrazić.
-Spokojnie – szepnęła do niego Tsunade, bardzo łagodnym tonem. – Powiedz, co myślałeś.
-Że
robię jej krzywdę. Nie byłem w stanie się przełamać. Kiedy zaczęło się
rozkręcać, jęknęła. Wtedy nie wytrzymałem. Przerwałem i uciekłem do
łazienki. Kazałem jej wyjść.
-Ten dźwięk mógł świadczyć o jej przyjemności… - zaczęła Tsunade.
-Wiem! – warknął, przerywając jej i zerwał się z kozetki. – Ja to doskonale wiem!
Zaczął
krążyć po gabinecie, pocierając nerwowo nadgarstki. Był to nawyk, który
pokazywał, w jakim stopniu był zdenerwowany. Im szybciej je rozcierał,
tym większa złość go brała, czasem zdarzało się, że drapał się w tym
miejscu aż do krwi. Kiedy był dzieckiem, często chodził z obandażowanymi
nadgarstkami, teraz zdarzało mu się to coraz rzadziej, jednak czasem…
-Sasuke,
czy prócz Sakury na uczelni jest jakaś kobieta, którą uznajesz za
atrakcyjną? – Tsunade zadała kolejne pytanie. Zawahał się. Starał się
nie zaprzątać sobie głowy takimi myślami, skupiał się na wszystkim
innym, tylko nie na tym. Nie było mu łatwo, śnił czasem erotyczne sny i
łapał się na myśleniu o seksie w wielu momentach w ciągu dnia. Były to
jednak mieszane uczucia, które jednocześnie podniecały go i napawały
obrzydzeniem.
-Nie… nie wiem… - mruknął zamyślony. Wrócił na kozetkę i przysiadł na niej.
-Czemu Sakura?
-Oczy – szepnął, bardziej do siebie, niż do niej. – Ma bardzo łagodne oczy. Jasne oczy.
-Wolisz
ludzi, którzy mają jasne oczy? – dopytywała się jasnowłosa. Zawsze
wszystkiego dociekała, zadawała mnóstwo pytań, zmuszając go czasem do
odpowiedzi. Denerwował się na tych sesjach, czasem płakał, ale zawsze po
nich czuł się lepiej. O wiele lepiej. – Dlaczego?
Chwilę zastanawiał się nad powodami, zanim udało mu się sformułować odpowiedź.
-Chyba…
chyba czuję się przy nich bezpieczniej – ciężko mu było ubierać w słowa
powody swoich zachowań, powody sympatii i antypatii do takich czy
innych osób. Jednak to była prawda, najczęściej zwracał uwagę na oczy… i
dłonie. Nie lubił ludzi z ciemnymi oczami, rzadko utrzymywał z takimi
kontakt wzrokowy. Natomiast dłonie przerażały go, gdy były zbyt
delikatne.
Skinęła głową i zapisała coś sobie.
-Sasuke,
czy masturbujesz się czasem? – spytała ni z tego ni z owego. Chłopak
zamarła na chwilę, a potem, czerwieniejąc, spojrzał w bok. Przyzwyczaił
się do trudnych pytań i trudnych odpowiedzi, o to właśnie chodziło, by
na tych sesjach poruszali intymne tematy, ale mimo wszystko… Czuł się
speszony, gdy musiał mówić jej o takich rzeczach. Gdyby nie to, że w
przeszłości tak bardzo mu pomogła, nie mógłby z nią teraz rozmawiać w
ten sposób.
-B…
bardzo rzadko – wyszeptał. Gdy po chwili milczenia zerknął na Tsunade,
jej mina niczego nie wyrażała i był jej za to wdzięczny. Wiedział, że
musi z nią współpracować i odpowiadać na pytania, inaczej leczenie nie
przyniesie żadnego skutku. Bardzo by chciał żyć normalnie. Nie mieć w
głowie tego, co wciąż tam tkwiło.
-Kiedy ostatnim razem? – nie dawała spokoju. Zastanowił się.
-Czy naprawdę muszę…?
-Tak
Sasuke, nie masz się co wstydzić, to normalne – uniósł jedną brew, a
ona zaśmiała się lekko, żeby rozładować sytuację. Uśmiechnął się blado.
-To… chyba… nie wiem, dwa tygodnie… temu…
Skinęła głową.
-Gdzie?
-Tsunade…
-Gdzie, Sasuke? Po prostu powiedz.
Położył się na kozetce i obrócił plecami do niej. Zakrył twarz ręką i znów zamknął oczy.
-W
kuchni – wyznał. Usłyszał szuranie pióra po papierze, jednak nie
obrócił się na ten dźwięk. Tak było mu lepiej, nie widział jej, nie
widział jej reakcji na jego słowa, gdy mówił te wszystkie rzeczy.
-Co sobie wyobrażasz? – zapytała, a on ponownie zaczął pocierać nadgarstki, odsłaniając twarz.
-Ojca
–wymamrotał cicho niczym oddech. W absolutnej ciemności opuszczonych
powiek, tylko czasem rozświetlanej przez flesze czerwieni, każdy dźwięk
wydawał mu się głośniejszy. Jednak Tsunade miała otwarte oczy.
-Słucham?
-Ojca… - powtórzył zachrypniętym głosem, zwijając się w kłębek na skórzanej, brązowej kozetce. Czuł się brudny. Był brudny.
-Jaki jest ojciec w tych wyobrażeniach? – drążyła. Zakrył dłońmi twarz.
-Cz… czuły – gardło miał ściśnięte, z trudem mówił. – D-dotyka mnie… głaszcze…
-Rozumiem
– mruknęła. –Sasuke, mam dla ciebie propozycję, chciałabym jednak, byś
wyzbył się wszelkich uprzedzeń… i strachu, na ten tydzień przynajmniej.
Obrócił
się wolno w jej stronę i zerknął na nią. Tsunade siedziała tak jak
siedziała, dłonie splotła na biurku, minę miała raczej poważną.
-Tak? – spytał cicho.
-Chciałabym, byś w tym tygodniu zamiast partnerki, poszukał sobie partnera – powiedziała.
-Co?! – wykrzyknął, siadając gwałtownie. – Nie!
Spojrzał
na nią autentycznie przerażony. Nie miał zamiaru, nigdy, absolutnie
nigdy, spotykać się z jakimkolwiek facetem. Za nic, ponieważ
najzwyczajniej w świecie cały czas by się bał!
Tsunade przymknęła oczy, zdjęła na chwilę okulary i przetarła powieki.
-Sasuke,
nie proszę cię, byś szedł z nim do łóżka – powiedziała. – Chciałabym,
byś w tym tygodniu poszukał w swoim otoczeniu atrakcyjnego mężczyzny.
Byś go oceniał jak do tej pory oceniałeś kobiety. Byś wyobraził sobie,
jakby to było, gdybyś zaczął się z nim spotykać. Tak, jak w pierwszym
tygodniu obserwacji Sakury.Chciałabym, byś teraz obserwował w ten sposób
mężczyznę.
-Dlaczego? – jęknął, wpatrując się w nią błagalnie.
-Chciałabym, byś ojca w swych wyobrażeniach zastąpił innym mężczyzną.
-Nie jestem gejem – szepnął Sasuke, skubiąc dżinsy na kolanach. Tsunade westchnęła.
-Twój ojciec jest mężczyzną…
-Mój ojciec jest potworem – sprostował, ponownie zaciskając powieki.
-Tę
kwestię omówiliśmy już wcześniej. Skupmy się na bieżącym problemie,
Sasuke. Za tydzień opowiesz mi, co zaobserwowałeś i jak wyglądali
mężczyźni, których uznałeś za atrakcyjnych, dobrze?
Skinął
głową. Zobowiązał się do wykonywania jej ćwiczeń, jakiekolwiek by nie
były. W końcu miała go wyleczyć z jego strachu, z paranoi, na którą
cierpiał. Wiedział, że będzie to trudny i mozolny proces, tym bardziej,
iż sprawa była tak bardzo krępująca i wstydliwa.
-Cieszę
się, że chcesz współpracować. W takim razie, widzimy się za tydzień –
Tsunade wstała, więc on również podniósł się z kozetki i uścisnął dłoń,
którą wyciągnęła w jego stronę.
Uchiha
Sasuke stał pod strumieniem gorącej wody, spłukując szampon z włosów.
Jego myśli krążyły wokół jego znajomych z uczelni. Zastanawiał się,
który z jego kolegów jest dla niego atrakcyjny i ze zrezygnowaniem
musiał przyznać, że żaden. Jego znajomi napawali go tylko i wyłącznie
wstrętem.
Odetchnął głęboko, zakręcił wodę i wyszedł spod prysznica.
Gdy
wycierał swoje mokre ciało patrzył w lustro, przyglądając się swojemu
odbiciu. Wiedział, że był atrakcyjny i nienawidził siebie za to. Nie
lubił swojego ciała, nigdy nie czuł się w nim dobrze. Tsunade wiele razy
mu powtarzała, że ma złe podejście, ale nienawidził być dotykany przez
innych ludzi, nienawidził wiedzieć, że ktoś go pożąda. Stronił od takich
ludzi, nie starał się nawiązywać przyjaźni z tymi, którzy byli dla
niego mili, był wredny, kiedy ktoś chciał się do niego zbliżyć. Poza
bratem nie miał żadnych przyjaciół. I… jeśli miał być ze sobą szczery, z
roku na rok czuł się coraz bardziej samotny. I coraz bardziej spięty…
Przesunął
dłonią po swoim boku, obserwując w odbiciu swoje palce. Musnął biodra, a
potem obrócił się i zerknął na pośladki i nogi. Atrakcyjny… był
atrakcyjny, aż za bardzo. Może gdyby takinie był… Czy można mieć
kompleksy z powodu atrakcyjności? Czy można nie chcieć… być takim?
Potrząsnął
głową, dokończył wycieranie i ubrał się w bieliznę i spodnie od piżamy.
Wrócił do sypialni i walnął się na łóżko, biorąc do ręki książkę.
Czytał przez godzinę, a potem zgasił światło i zasnął.
Sasuke
siedział przy stoliku w uczelnianej stołówce i obserwował mijających go
ludzi. Po przeciwnej stronie stołówki siedział Neji, kumpel z roku,
którego Sasuke uznał za najprzystojniejszego ze wszystkich. Nie miał
pojęcia, czy to z powodu wyjątkowo jasnych oczu, czy długich włosów,
które upodabniały go do dziewczyny, czy może dużych dłoni…? Wstyd było
mu się do tego przyznać, ale podobały mu się dłonie Nejiego.
Jadł
bez przekonania, popijając kawałek pizzy chłodną colą. Do następnych
zajęć miał jeszcze czterdzieści minut przerwy, więc ten czas postanowił
spędzić właśnie w stołówce, wśród ludzi, choć zawsze stronił od takich
miejsc. Wyjął książkę i otworzył na stronie, na której wczoraj skończył.
-Sorry – usłyszał nagle tuż nad swoją głową. Spojrzał w górę, na chłopaka, który stanął przy jego stoliku. – Eee, siedzisz sam?
Sasuke
w pierwszej chwili nie zrozumiał. Po pierwsze, zaskoczyło go, że ktoś
go w ogóle zaczepia. Po drugie, nigdy wcześniej nie widział kogoś o tak
oślepiająco białym uzębieniu, a potrzecie, na chwilę zachwycił go błękit
oczu przystojnego blondyna.
-Um, tak, tak… - odparł po sekundzie wahania.
-Super
– blondyn wyszczerzył się jeszcze bardziej, rzucił na siedzenie
naprzeciw Sasuke swoją torbę i pognał do kasy, by ustawić się w kolejce.
Sasuke, zdziwiony, obserwował go przez chwilę. Nigdy w życiu nie
widział tu tego dziwaka, zresztą, raptem trzeci raz od początku semestru
jadł w tym miejscu, więc jakoś nie powinno go to dziwić.
Blondyn,
który go zaczepił, miał na sobie pomarańczową jak mandarynka bluzę z
kapturem oraz jasnoniebieskie jeansy i kolorowe trampki. Kiedy przyszła
jego kolej, kupił sobie jakąś zupę, kubek czegoś gorącego i wrócił do
stolika. Zapachniało kawą.
-Dzięki,wszystko
zajęte, albo ktoś komuś trzyma… już myślałem, że nie zjem obiadu… -
powiedział, siadając naprzeciw Sasuke, zwaliwszy swoją torbę pod stolik.
-Nie ma za co – odparł obojętnie Uchiha, już drugi raz odczytując to samo zdanie.
-Ciekawa ta książka? – spytał blondyn, rozłamując pałeczki z głośnym trzaskiem. Sasuke spojrzał na niego.
-Szalenie, dlatego chciałbym ją czytać, a nie odpowiadać na twoje pytania – odpowiedział. Blondyn zamrugał zdumiony.
-Jesteś niemiły – rzekł w końcu z wyrzutem. Sasuke westchnął.
-Tak, owszem, jestem niemiły – potwierdził, marszcząc brwi nad książką.
-Wszyscy
ludzie, którzy mają związek z liczbami, są dziwakami – powiedział
niebieskooki, pochylając się nad swoją miską. Sasuke zaperzył się.
-Wybacz,
ale jeśli nie zauważyłeś, jesteśmy na wydziale matematyki i jeżeli i ty
tu studiujesz, to również masz do czynienia „z liczbami”, co czyni cię
„dziwakiem”– powiedział złośliwie. Blondyn wycelował w niego pałeczkami,
a Sasuke skrzywił się, widząc ten niemiły gest.
-Błąd – rzekł chłopak z pełnymi ustami. – Ja jestem historykiem.
-To
co tu robisz? – zdumiał się Sasuke, zupełnie odruchowo. Blondyn
wyszczerzył białe zęby, uśmiechając się wyjątkowo szeroko. Miał
olśniewający uśmiech i hipnotyzujące, niebieskie oczy. Był o wiele
bardziej atrakcyjny od Nejiego, dopiero teraz Sasuke zdał sobie z tego
sprawę. Blondyn mu się najzwyczajniej podobał!
-U
nas w„Juliuszu” wszystkie stoliki były zajęte, a że wasz wydział jest
po drugiej stronie ulicy, a ja byłem głodny, postanowiłem wpaść. Poza
tym macie tu zajebisty ramen.
-Kto
nazywa stołówkę „Juliuszem”? – Sasuke pokręcił głową, zupełnie nie
rozumiejąc humanistów. Ich bar nazywał się po prostu „π”. Blondyn
wzruszył ramionami, wciągając makaron.
-Zapytaj
na moim wydziale – powiedział, gdy już przełknął makaron. Podniósł do
ust kubek i napił się kawy. – A ty co tu robisz? – zapytał.
-Studiuję? – Sasuke odpowiedział pytaniem. Blondyn uśmiechnął się.
-Chodziło mi o stołówkę, nigdy cię tu nie widziałem.
-Tak
często przesiadujesz na naszym wydziale? – zdziwił się Uchiha. Blondyn
był prawdziwym ewenementem, takich ludzi jak on nie spotykało się
codziennie. Sasuke odgarnął z twarzy kosmyk włosów i zamknął książkę,
chcąc skupić się na rozmówcy. Blondyn obserwował go jednym okiem,
wcinając ramen.
-Dość
często – powiedział, ponownie wzruszając ramionami. – Zawsze, kiedy w
„Juliuszu” nie ma miejsc. To blisko i ceny są takie same. Mam na imię
Naruto, a ty?
-Sasuke
– odrzekł Uchiha. Blondyn uśmiechnął się do niego oszałamiająco, uniósł
miskę i wypił resztę bulionu, a następnie popił to kawą.
-No,
miło cię było poznać, ale ja muszę lecieć. Cześć – powiedział, wstając.
Zgarnął tacę ze swoim jedzeniem, torbę spod stolika i odszedł, tak po
prostu.
Sasuke
obserwował go, póki ten nie opuścił stołówki. Blondyn był bardzo
atrakcyjnym i oryginalnym facetem, zdawał się być pogodny, towarzyski i
nieco roztrzepany. Sasuke uśmiechnął się do siebie, uznając, że zadanie
dla Tsunade jest już w połowie wypełnione. Znalazł atrakcyjnego
mężczyznę. Otworzył książkę i powrócił do czytania.
Zajęcia
skończył po godzinie szesnastej. Gdy wychodził z uczelni, rozglądał się
uważnie dookoła. A nuż miałby szczęście i idąc do samochodu spotkałby
blondyna, opuszczającego swój wydział? Niestety, przed humanikiem było
niewiele osób, paru kolesi na papierosie i grupka dziewcząt, które
robiły sobie zdjęcia przy pomniku patrona uczelni. Sasuke wsiadł do
samochodu nieco zawiedziony, po czym wyjechał z parkingu.
Jadąc
do domu myślał o blondynie. Zadanie Tsunade nie było trudne, kiedy
musiał zainteresować sobą kobietę. Nigdy nie miał problemu ze zwróceniem
na siebie kobiecej uwagi, trudniej było w drugą stronę. To on długo
szukał odpowiadającej mu partnerki. Przede wszystkim, stresował go jego
własny brak doświadczenia, jego kompleksy i strach przed fizycznym
zbliżeniem. Kiedy już wybrał Sakurę, obserwował ją przez trzy tygodnie,
zanim odważył się zagadać. Śliczna studentka medycyny okazała się chętna
do flirtu, ale on podczas niego myślał tylko o tym, że chce uciec i
najlepiej znów zakopać się wśród książek. Takie rzeczy były dla niego
zbyt skomplikowane.
Mimo
wszystko jednak cały czas postępował wedle życzeń Tsunade, tylko na
koniec stchórzył. Po prostu nie mógł iść z nią do łóżka. Nie mógł się
przełamać.
Dotarł
na ulicę przy której mieszkał wraz z bratem i zaparkował na wjeździe
przed garażem, po wcześniejszym otworzeniu bramy. Wyskoczył z auta,
zamknął je za sobą i zły, poszedł do domu, mamrocząc przekleństwa pod
nosem. O wiele prościej by było, gdyby strzelił sobie w łeb.
Wszedł
do środka wściekły i zatrzasnął za sobą drzwi. Zdjął bluzę, powiesił ją
na wieszaku po czym poszedł prosto do swojej sypialni i walnął się na
łóżko, torbę rzuciwszy na fotel. Chwilę później Itachi zapukał do jego
drzwi i zajrzał do środka, mimo że Sasuke nie pozwolił mu wejść.
-Sasu, stało się coś? – zapytał starszy brat.
-Stało – odparł Sasuke, nakrywając głowę poduszką. Usłyszał ciche kroki, a potem brat usiadł obok niego.
-A co się stało? – spytał, wyciągnął rękę, włożył ją pod poduszkę i pogłaskał Sasuke po głowie.– Powiesz mi?
-Nie – jęknął Sasuke.
-Czemu?
-Ponieważ się wstydzę – wyszeptał młodszy Uchiha, czując, jak jego policzki zachodzą rumieńcem.
-Czy
Tsunade znów zadała ci pracę domową? – zaciekawił się brat bardzo
łagodnym głosem. Był on jedyną bliską Sasuke osobą. Itachiego się nie
bał. Z Itachim mógł o wszystkim porozmawiać. Itachi zawsze go rozumiał.
-Tak
– odszepnął Sasuke po krótkiej chwili. – Itachi, myślisz, że ja mógłbym
być gejem? – spytał cicho, spoglądając na brata jednym okiem. Itachiego
na chwilkę zatkało, lecz opanował się po sekundzie, odchrząknął i
poprawił krawat.
-Nie wiem, ty mi powiedz – odparł.
Sasuke
podciągnął się na łokcie, a po chwili usiadł wygodniej i objął
poduszkę, skubiąc jej róg. Chwilę milczał, nie patrząc na brata, bo nie
wiedział tak właściwie, co mógłby powiedzieć. W końcu odetchnął głęboko.
-Bo
widzisz, Tsunade chyba myśli, że jestem gejem – wyznał cicho. –
Chciała, bym zastanowił się, czy nie pociągają mnie mężczyźni.
Itachi ponownie pogłaskał go czule po głowie.
-A pociągają?
Sasuke
tylko wzruszył ramionami, bojąc się przyznać, że poznał dziś mężczyznę,
który autentycznie mu się podobał. Miał wszystko to, co go pociągało –
był przystojny, miał jasne oczy i duże dłonie.
-Mam
znajomego, który jest gejem – odezwał się Itachi, widząc, że Sasuke
milczy i nie ma zamiaru się odezwać. – On i jego partner wybierają się w
sobotę na imprezę, może… em… chciałbyś się z nimi wybrać?
-Imprezę
taką… dla gejów? – spytał Sasuke z lekkim wahaniem w głosie, a jego
serce przyspieszyło swoje uderzenia. Itachi przytaknął.
Sasuke skulił się jeszcze bardziej, przesuwając palcem po poduszce. W końcu skinął głową.
-Pójdę, ale…
-Powiem Deiemu, by na ciebie uważał, dobrze?
Sasuke
pokiwał głową i położył się, obracając tyłem do brata. Itachi przykrył
go kocem, jeszcze raz pogłaskał po włosach i wyszedł. Sasuke podkulił
nogi, patrząc w przestrzeń. Mieszkał z Itachim od jedenastego roku
życia, od kiedy ich ojciec poszedł do więzienia. Kochał swojego brata i
wiedział, że z nim, tak jak z Tsunade, może porozmawiać o wszystkim.
Dosłownie o wszystkim, dlatego właśnie nie czuł wstydu, kiedy przyznawał
się bratu, iż mógłby być gejem. Ale i tak czuł się dziwnie, biorąc pod
uwagę taką możliwość. Z całą pewnością w jednym Tsunade miała absolutną
rację – jego ojciec był mężczyzną.
-…więc
jakby coś, to będziemy dzwonić… - zakończył swoją wypowiedź Deidara,
spoglądając na Sasuke z uśmiechem. Jego chłopak, Sasori, obejmował go
ramieniem, nie odzywając się ani słowem od początku podróży. Sasuke
podejrzewał, że jego obecność rudowłosemu mężczyźnie jest bynajmniej nie
na rękę, a już zupełnie nie podoba mu się fakt, iż musi go wraz z swoim
blondynkiem pilnować, bo tamten tak obiecał koledze z pracy.
-Jasne
– powiedział Sasuke, spoglądając na nazwę knajpy, do której się
wybierali. Kilka minut wcześniej wysiedli z taksówki i kumpel brata
uraczył go przemówieniem traktującym o tym, że nie mają zamiar go
pilnować, żeby zadbał o siebie sam i w razie co, to ma dzwonić. Sasuke
było to nawet na rękę, czuł się dziwnie w ich towarzystwie. Chciał tylko
rozejrzeć się po tym całym barze i stwierdzić, jakie wrażenie na nim
wywrze. Jeżeli będzie ono niekorzystne, na następnej sesji miał zamiar
wyperswadować Tsunede jej twierdzenie dotyczące jego preferencji
seksualnych.
-No, to bywaj – powiedział Dei, salutującemu mu jak kompanowi na wojnie i w tym momencie przekroczyli próg baru.
Powitał
ich wąski korytarz pełen ludzi i kolejka do szatni. Ustawili się w
niej, Dei i Sasori przed nim, on z tyłu, obserwujący otoczenie. Czuł się
nieco niekomfortowo, żeby nie powiedzieć dziwnie. Jeszcze się nie bał,
ale nie był pewien, czy nie dostanie ataku paniki, które czasem mu się
zdarzały. Po prostu czasem ta czy owa sytuacja go przerastała i wtedy
ufał tylko Itachiemu bądź Tsunade. Potarł się po nadgarstkach,
niecierpliwie przestępując z nogi na nogę.
Kiedy
przyszła jego kolej, oddał kurtkę do szatni i ruszył na salę. Dei i
Sasori gdzieś już zniknęli, nawet ich nie widział. W lokalu panował
półmrok, migały kolorowe światła, grała głośna muzyka. Mężczyźni przy
stolikach rozmawiali, śmiejąc się, wielu tańczyło na parkiecie. Sasuke
rozejrzał się po sali, zlokalizował bar i podszedł do niego. Zamówił
sobie duże piwo po czym oparł się o bar, obserwując otoczenie.
Nie
miał ochoty na podryw czy na cokolwiek innego. Chciał siebie sprawdzić,
ale nie forsować. Jego życie i tak było popieprzone, nie miał ochoty
dokładać sobie dodatkowego stresu. A właśnie stres wywoływały w nim
kontakty z innymi ludźmi. Sasuke wolał milczeć i obserwować, analizować
otoczenie i nie wpływać na nie. Czuł się bezpieczny, kiedy trzymał się
na uboczu, choć przez jego atrakcyjność nie było to łatwe, ponieważ
zwracał uwagę. Kobiety zawsze o niego zabiegały i zawsze odchodziły
zawiedzione, przez co miał niesłuszną opinię łamacza serc. Nikt nie
wiedział, czym było spowodowane jego zachowanie, więc odbierano go jako
człowieka nieprzyjemnego i niekomunikatywnego…
Ktoś puknął go w ramię, przerywając jego rozmyślania. Zerknął w bok.
-Jesteś
sam? – spytał jakiś wysoki koleś, szczerząc się do niego dziwnie. Miał
ciemne oczy i właśnie przez to Sasuke cofnął się o krok, lekko
zaniepokojony. Mężczyzna na oko był z dziesięć lat od niego starszy, a
to, jak na Sasuke patrzył, zupełnie mu się nie podobało.
-Nie – odparł, odwracając głowę i dwoma łykami kończąc piwo.
-Postawić ci piwo? – podłapał natychmiast nieznajomy, łapiąc go za łokieć. Sasuke wyrwał mu się natychmiast.
-Odczep się – warknął, odsuwając się na bezpieczną odległość. Facet jednak nie miał zamiaru zrezygnować.
-To tylko piwo…
-Powiedziałem, żebyś się od…
-Głuchy?
–warknął ktoś, kto stanął tuż za Sasuke. Uchiha podskoczył zaskoczony i
obejrzał się za siebie. Zdumiony, aż uchylił usta, gdy zobaczył
człowieka, który stanął w jego obronie.
Za
nim, z jakimś drinkiem w dłoni, stał tamten blondyn ze stołówki,
Naruto. Chłopak, zamiast pomarańczowej bluzy, miał na sobie czarną
koszulę na krótki rękaw, w której wyglądał znacznie lepiej. Położył mu
dłoń na ramieniu.
-Sasuke
powiedział wyraźnie, wal się, kolo – rzekł do tamtego w miarę
spokojnym, a jednak trochę agresywnym tonem. Mężczyzna prychnął, ale
najwyraźniej Naruto skutecznie go zniechęcił, więc odszedł, mrucząc pod
nosem obelgi. Sasuke odetchnął, nieco spokojniejszy. Nie lubił
nachalnych, narzucających się mu osób, które nie rozumieją słowa „nie”. –
No proszę – szepnął mu Naruto na ucho, aż Uchihę przeszył deszcz – ze
wszystkich osób na świecie najmniej spodziewałbym się tu spotkać
przystojniaka ze stołówki…
Sasuke
obrócił się ku niemu i spojrzał w niebieskie oczy chłopaka. Jak zwykle
hipnotyzowały swą głębią i wyrazem, patrząc w nie można było zapomnieć o
całym świecie.
-Ja… też nie myślałem, że cię tu spotkam… N-Naruto – szepnął zakłopotany, zakładając kosmyk włosów za ucho. – Dziękuję za pomoc…
-Spoko – powiedział Naruto, uśmiechając się oszałamiająco. – Nie myślałem, że będę miał okazję, by kontynuować podryw…
-Podryw? – zdziwił się Sasuke, a blondyn znów błysnął zębami. Przysunął się, a Sasuke odruchowo zrobił krok do tyłu.
-Ten
ze stołówki– wyjaśnił, a Sasuke siłą powstrzymał uśmiech. Widać blondyn
również uznał go za atrakcyjnego i się nim zainteresował.
-A podrywałeś mnie w stołówce? – zdziwił się nieśmiało, a Naruto zaśmiał się głośno.
-Uznajmy, że próbowałem. Nie byłeś skory…
-Ja?!
– obruszył się rozbawiony Uchiha i znów podniósł rękę, by odgarnąć
włosy za ucho, ale Naruto go uprzedził, poprawiając niesforny kosmyk za
niego. Sasuke poczuł, jak rumieniec wpełza mu na pliczki, a wypite piwo
dodaje nieco odwagi. Naruto nachylił się nad nim, gdy bił się z myślami,
nie wiedząc, jak postępować. Chciał, by Naruto go „podrywał”, ale
jednocześnie czuł się dziwnie, będąc obiektem czyjejś adoracji, kiedy
adoratorem był mężczyzna.
-Nie będę ukrywał – szepnął mu Naruto na ucho – że cholernie mi się podobasz… Może byśmy tak stąd wyszli…? Co ty na to?
Cofnął
się nieco i spojrzał Sasuke w oczy, wymownie unosząc jedną brew. Przez
głowę Sasuke przebiegła tylko jedna myśl – z nim wszędzie, przez te
niebieskie, uczciwe oczy. A gdy ją podjął, skinął głową w stroną
blondyna, który uśmiechnął się najszerzej jak dotąd i złapał go za rękę.
Sasu szybko odstawił pusty kufel na bar, pozwalając blondynowi
wyciągnąć się z lokalu. Po drodze napisał sms-a do Deiego, że wyszedł ze
znajomym. Chwilę jeszcze zabawili przy szatni, a potem wydostali się na
chłodną noc.
-Idziemy do ciebie? – spytał Sasuke, gdy Naruto, pewny siebie, pociągnął go w górę ulicy.
-Do
mnie byłoby za daleko, tu blisko jest hotel – odpowiedział Uzumaki,
obejmując go ramieniem jakby nigdy nic. – No proszę, panie matematyku,
pan też uważa, że to przeznaczenie?
-Tak,
z całą pewnością – odparł kpiąco Sasuke, starając się, by rozmowa
toczyła się lekko, jednak w głębi ducha czuł coraz większy stres. Naruto
zachichotał.
-Nie możesz być miły, co?
-Nie – odparł Sasuke, uśmiechając się mimo woli. – Nie mogę. Z natury nie bywam miły.
-Ile
masz lat? –Naruto musnął wargami jego ucho w momencie, gdy Sasuke
dostrzegł hotel, do którego zmierzali. Uchiha spiął się jeszcze
bardziej, ale nie dał tego po sobie poznać. Chciał tego… Naprawdę
chciał, by ta noc skończyła się w łóżku, on i blondyn. Nie mógł
stchórzyć tylko dlatego, że się bał.
-Dziewiętnaście
– szepnął, starając się nie patrzeć na twarz blondyna. Wlepił więc oczy
w szyld nad drzwiami hotelu, do którego nieuchronnie się zbliżali. O
tej porze, w tej okolicy, nieustannie kręcili się ludzie, jednak nikt
nie zwracał na nich uwagi,w końcu tuż za rogiem znajdował się klub dla
gejów. Naruto cały czas obejmował go ramieniem, jakby wyczuwał, że
Sasuke w każdej chwili może wziąć nogi za pas i zwiać. W końcu Uchiha
już nie raz wycofał się w ostatniej chwili.
-Pierwszy rok – mruknął Naruto i zaśmiał się. – Jesteś młodszy…
-A… a ty, który rok?
-Ostatni,
piszę magisterkę… albo raczej próbuję… - Naruto znów się zaśmiał, po
czym wciągnął go przez oświetlone drzwi hotelu do niewielkiego,
obskurnego lobby.
Był
to typowy hotel w sam raz na pojedynczy numerek. Zameldowali się w pięć
minut i udali do widny, by po następnych pięciu minutach znaleźć się w
małym pokoiku z maleńką łazieneczką, szafą wmontowaną w ścianę i
dwuosobowym łóżkiem, zajmującym prawie całą wolną przestrzeń. Prócz
bzykania, ten hotel nie nadawał się praktycznie do niczego.
Naruto
zamknął za nimi drzwi, zostawiając klucz w zamku. Sasuke rozejrzał się
po ciasnym pomieszczeniu, udając, że oliwkowe ściany szalenie go
interesują. Tak naprawdę, to serce waliło mu jak młot i czuł je niemal w
gardle; intensywnie pocierał nadgarstki, nie mogąc powstrzymać tego
odruchu. Nagle poczuł, że wolałby być wszędzie indziej, byle nie tu.
Znał to uczucie, podobnie było przy Sakurze. Gdy zostawał sam na sam z
osobą, z którą mógłby… strach okazywał się silniejszy.
Naruto objął go od tyłu i ucałował w kark.
-O
czym myśli matematyk? – spytał głosem nabrzmiałym z podniecenia. Sasuke
niemal jęknął. Nie da rady… już wiedział, że nie da rady. Zaczął się
wiercić, próbując delikatnie wyswobodzić z objęcia.
-Zaczekaj, nie tak… nie od razu… chwilkę…
-Co,
masz ochotę na partyjkę szachów? – Uzumaki zachichotał, po czym
podniósł rękę i pomachał mu przed oczami prezerwatywą w opakowaniu,
drugą ręką nadal obejmując go w pasie. – Wiśniowe… - szepnął i skubnął
wargami jego ucho.
Uchiha
przełknął ślinę, czując falę podniecenia. Walczyły w nim dwa sprzeczne
uczucia – strach i pożądanie – i nie miał pojęcia, które z nich jest
silniejsze. Naruto był naprawdę atrakcyjnym mężczyzną, w dodatku kusił
go w sposób, który mu odpowiadał. Jedyny problem tkwił w samym Sasuke i w
jego przeszłości, o której, mimo tylu prób, nie potrafił zapomnieć…
Obrócił się i spojrzał w niebieskie oczy z lekką obawą.
-A… delikatnie i powoli, co…? – spytał, a blondyn wyszczerzył zęby.
-Dobrze – szepnął, ujmując jego twarz w obie dłonie. – Najdelikatniej, jak potrafię.
Pocałował
go, ostrożnie, wolno, rozkosznie, ale jednocześnie stanowczo.
Nakierował go na łóżko i popchnął lekko, a Sasuke opadł na materac,
wciąż lekko zaniepokojony, ale już nie przerażony. Nie miał pojęcia, jak
to będzie… Cały czas miał otwarte oczy, by wiedzieć, że to Naruto. Że
to dłonie blondyna zaczynają ostrożnie rozpinać jego kurtkę, że to jego
język delikatnie bada wnętrze jego ust, że to jego gorące ciało
troszeczkę go przygniata, przypierając go do materaca. Podobało mu się
to uczucie, choć serce waliło mu tak, jakby chciało uciec mu z piersi.
Sasuke
nie bardzo wiedział, co robić. Naruto delikatnie całował go za uszami,
rozbierając wolno siebie i jego. Chyba podobały mu się włosy Sasuke, do
wąchał je i odgarniał, cały czas pieszcząc wargami skórę na jego szyi i
dekolcie. Sasuke podobał się zapach Naruto, dotykał go nieśmiało,
zwłaszcza jego twarzy, oddając zażarte pocałunki.
Kiedy
obaj byli bez koszulek, Naruto przeniósł się z wargami na jego tors.
Sasuke już niewiele myślał, tylko reagował, a podniecenie narastało.
Naruto był gorący, to go najbardziej zajmowało, prawie go parzył. Z jego
ust wyrywały się jęki, których nawet nie próbował zatrzymać. Naruto
uśmiechał się półgębkiem, widząc jego zachowanie. Nagle dłoń Naruto
zsunęła się niżej i spoczęła na jego kroczu. Sasuke sapnął i złapał go
za nadgarstek, odnajdując wzrokiem jego oczy.
-Co jest? – wysapał Naruto, oddychając szybko.
-Ja nie… Ja jeszcze nie… - miał problem ze złożeniem logicznego zdania. – Ja nigdy…
Blondyn poderwał głowę i spojrzał na niego.
-Co?
Na twarzy Sasuke rozlał się rumieniec.
-Ja… bo ja jeszcze nigdy…
Naruto wpatrywał się w niego chwilę, aż w końcu drgnął i zamrugał. Załapał, o co mu chodziło.
-Bez jaj… - szepnął na wydechu. – Serio?
Sasuke
odwrócił wzrok, zagryzając dolną wargę. Jakie to było krępujące, jak
miał mu teraz wytłumaczyć, że najzwyczajniej w świecie się krępuje, bo
nie wie, jak będzie. Wiedział, że nie powinien myśleć, że będzie to
bolesne, przykre doświadczenie, ale nie potrafił inaczej. Dlatego
właśnie wciąż czuł się niepewnie.
Pokiwał głową.
-O
kurde – wymknęło się blondynowi, który spojrzał na niego szeroko
otwartymi oczami. Po chwili cofnął się i ogarnął spojrzeniem całą jego
postać. – Jak…? Ty jesteś tak cholernie seksowny…
Sasuke
tylko wzruszył ramionami, czując, że z chwili na chwilę robi się coraz
bardziej czerwony. Naruto ukląkł na łóżku, patrząc na niego z dziwnym
zmieszaniem, ale jednocześnie jeszcze większym pożądaniem. Po chwili
pochylił się nad nim i ku zdumieniu Sasuke ,pocałował go po raz kolejny.
-To
podnieca mnie jeszcze bardziej – szepnął blondyn wprost w jego usta.
Sasuke uchylił wargi, pozwalając, by Naruto pocałował go głębiej.
Poczuł, jak blondyn majstruje przy jego pasku, ale już nie protestował.
Pozwolił, by napalony niebieskooki ściągnął z niego spodnie. Starał się
nie wyrywać, by blondyn nie stał się agresywny. Chciał to tylko przeżyć,
więc nie miał zamiaru się wycofywać. Im starszy był, tym bardziej tego
pragnął. Nocami śnił, jak uprawia seks, wieczorami o tym myślał,
ciągnęło go do oglądania filmów pornograficznych… Chciał to przeżyć… A
jednocześnie… tak się bał…
Naruto
nie bawił się w ceregiele i po chwili Sasuke leżał przed nim nagi,
oddychając szybko, jednocześnie z przerażenia i podniecenia. Wtedy to
blondyn zaczął intensywnie i namiętnie pieścić jego ciało, Sasuke czuł
go wszędzie, jego dłonie na swoim brzuchu i udach, wargi, wędrujące po
jego szyi i torsie. Wił się pod nim, słysząc szepty Naruto.
-Jesteś piękny… - powtarzał blondyn. – Jesteś cudowny…
Spiął się dopiero wtedy, gdy wargi blondyna znalazły się na jego podbrzuszu.
-Czekaj…!
– wydyszał, siadając gwałtownie. Naruto jednak tylko rzucił mu
szelmowski uśmiech, po czym polizał jego męskość po całej długości,
patrząc mu w oczy.
Dla
Sasuke to było za wiele. Jego twarz zalała czerwień, a on jęknął,
zaciskając powieki, kiedy blondyn od razu zaczął pieścić go bardzo
intensywnie. Nie znał takiego dotyku, ale nie mógł zaprzeczyć, że bardzo
mu się podobało. Trzymał Naruto za włosy, pozwalając sobie na każdy
dźwięk i niczego nie tłumiąc. Nie mógł uwierzyć, że w końcu to się
dzieje… nie miał pojęcia, czy to przez blondyna, czy sam się w końcu
przełamał, czy może dlatego, że faktycznie jest gejem… Strach odszedł w
zapomnienie, nieśmiałość, która w jego wypadku objawiała się tylko przy
zbliżeniach fizycznych z innymi ludźmi poszła w las… Siedział nagi na
łóżku, w podrzędnym hotelu, a miedzy nogami miał głowę
najseksowniejszego mężczyzny, jakiego wżyciu spotkał. Właśnie przeżywał
swój prawdziwy pierwszy raz…
Nie
wiele trzeba było, by Sasuke doszedł. Blondyn robił to zbyt
intensywnie, by czarnowłosy mógł to długo znosić. Ostrzegł go, że jest
blisko spełnienia, ale blondyn tylko coś wymamrotał niewyraźnie, a gdy
Sasuke doszedł w jego usta, połknął wszystko. Sasuke opadł na poduszki,
dysząc i łokciem zakrywając oczy. Poczuł usta blondyna na swoich i
uchylił je lekko, pozwalając, by Naruto złożył mu na wargach słony
pocałunek.
-Podobało
się? – szepnął blondyn. Sasuke, zmieszany, czerwony na twarzy i
zakłopotany, wciąż nie odsłaniając oczu, nieśmiało pokiwał głową.
Usłyszał chichot. – Ale wiesz, że musisz się odwdzięczyć…?
-Ja… ja nie… nie ustami, bo nie wiem, ale…
-Spokojnie – szepnął blondyn. – Rozchyl nogi.
-A-ale wiesz…
-Będę
delikatny, obiecałem przecież… - uspokoił go Naruto i pogłaskał po
głowie. Sasuke odsłonił twarz i spojrzał mu w oczy, a potem spełnił jego
prośbę. Blondyn sięgnął po swoją kurtkę, leżącą na podłodze i wyciągnął
z niej prezerwatywę i tubkę żelu. Sasuke wcale się nie uspokoił,
widząc, że ten jest przygotowany na wszystko. I bynajmniej nie uspokoił
go też widok blondyna, wyciskającego sobie na palce trochę czerwonego
żelu. Zaczął się wiercić, kiedy niebieskooki pochylił się nad nim. Ten,
widząc jego zaniepokojenie, ucałował go w czoło.
-Spokojnie…- szepnął.
-B-będzie bolało – mruknął Sasuke, patrząc błagalnie w oczy blondyna. Ten uśmiechnął się do niego.
-Zrobię tak, że nie będzie. Obejmij mnie za szyję i rozluźnij się, Sasuke…
Uchiha
pokiwał głową i zrobił, jak mu kazano. Poczuł chłodne od żelu palce
blondyna między pośladkami i mimo woli spiął się cały. Serce waliło mu
tak, że wydawało mu się, jakby zagłuszało każdy inny dźwięk.
-Spokojnie – ponownie szepnął blondyn, masując go tam. – Czemu jesteś tak spięty…?
-Boję się – jęknął Sasuke, nie myśląc logicznie. Poczuł wagi blondyna za uchem.
-Mnie się boisz? – spytał szeptem jasnooki, napierając na jego wejście. Uchiha zacisnął powieki.
-N-nie
– wyjęczał. Palec blondyna zanurzył się w nim, a on sapnął, ściskając
mężczyznę za szyję z całych sił. To się działo… działo się…
-To czego się boisz? – dopytywał się blondyn, delikatnie, cicho, dając mu znać, że nie musi odpowiadać.
-N-nie
wiem… - wysapał Sasuke, półprzytomny ze strachu i podniecenia. Blondyn
zaczął go przygotowywać, już nic nie mówiąc. Rozciągał go powoli i
ostrożnie, całując go i pieszcząc dłonią tu i tam. Sasuke poddawał się
każdej pieszczocie, spragniony tej bliskości. Jak wcześniej tak i teraz
cała nieśmiałość odeszła w zapomnienie. Kiedy w jego wnętrzu znajdowały
się trzy palce blondyna, jego wargi ponownie znalazły się w okolicy ucha
Sasuke.
-Musisz przekręcić się na brzuch – wyszeptał podniecony Naruto. – Będzie cię mniej bolało…
Sasuke,niezdolny
do powiedzenia choćby słowa, pokiwał głową i przekręcił się wedle
życzenia. Gorący blondyn przylgnął do jego placów, kładąc swoje dłonie
na jego dłoniach.
-Zaboli tylko na początku – wydyszał. – Tylko na początku…
-Tak –odparł jękliwie Sasuke, zaciskając powieki. Dygotał, bo ta sytuacja tak bardzo przypominała mu tamte dni…
Blondyn
wszedł w niego szybko, a Sasuke jęknął przeciągle, wypinając w jego
stronę pośladki, by zmniejszyć to uczucie. Po jego brodzie spłynęła
ślina, ale Naruto trzymał jego dłonie, więc nie mógł jej wytrzeć.
-Wszystko dobrze? – spytał blondyn na wydechu.
-Muhumm…– sapnął rozdygotany Sasuke. – Tak…
Naruto
zaczął się poruszać, najpierw wolno, a później coraz szybciej. Sasuke
zacisnął zęby, ale i tak wyrywały mu się z ust jęki bólu. Naruto wciąż
trzymał jego dłonie, wplatając swoje palce między jego palce. Blondyn
dyszał mu wprost do ucha, szepcząc coś uspokajająco, jakby wiedział, jak
Sasuke się czuje. Zaś do samego Uchihy niewiele docierało, skupiony był
raczej na własnej przyjemności, którą zaczynał powoli czuć. Poruszał
biodrami, dostosowując się do ruchów kochanka, wychodząc mu naprzeciw.
-Tak…
tak… o tam… - wyrywało mu się z ust mimo woli. W pewnym momencie Naruto
ujął w dłoń jego męskość i zaczął ją intensywnie pieścić. Niedługo
potem Uchihap oczuł, że ponownie jest blisko spełnienia. Zgiął się,
dotykając czołem materaca i jęcząc coraz głośniej.
-Ach… ach…! Tak, tam, tato…! Ach, tato, tam… aaach, tato!
Doszedł,
wołając ojca, a chwilę później blondyn również skończył. Obaj opadli na
poduszki, dysząc. Sasuke odkręcił się tyłem do blondyna, próbując się
uspokoić, bo cały dygotał, jakby było mu zimno, choć nigdy w życiu nie
czuł się taki gorący. Przez jakiś czas obaj nie poruszali się, a potem
Naruto usiadł na łóżku.
-Eeee… Sasuke…? Sasuke!
-Zostaw mnie! – warknął Uchiha, zasłaniając głowę ręką. Poczuł ciepłe palce Naruto na swoich żebrach.
-Słuchaj, Sasuke, jeśli coś jest nie tak…
-Zostaw mnie! – powtórzył Uchiha, zrywając się. – Zostaw! Po prostu zostaw!
-Ale…
Sasuke wyskoczył z łóżka, wskazując blondynowi drzwi.
-Wyjdź!
-Co?! Ale przecież…
-Po prostu wyjdź! – wrzasnął Sasuke. – Mam pieniądze, zapłacę za hotel, a ty wyjdź!
-Ale…
-Nie chcę niczego słuchać – powiedział Sasuke i skierował się do łazienki. Naruto zerwał się za nim.
-Ale
zaczekaj, ej… Sasuke! – wrzasnął, ale Uchiha dopadł łazienki i zamknął
się w niej, a potem oparł o drzwi. Naruto załomotał w nie potężnie. –
Sasuke, no nie wygłupiaj się, co to za cholerny foch?! Sasuke!
-Wyjdź!
-Ale…!
-Po
prostu wyjdź! Zostaw mnie samego! Zapłacę za pokój, idź sobie! –
wrzasnął Sasuke na cale gardło, jednocześnie zasłaniając uszy. Osunął
się na podłogę, kręcąc przy tym głową. To wszystko było jednak ponad
jego siły i teraz pragnął tylko jednego – zapomnieć. Zapomnieć, że nawet
w takiej chwili myślał o ojcu i to jego wzywał. Wstydził się tego nawet
przed samym sobą, a co dopiero przed obcym człowiekiem! Jak mógł
zawołać ojca? Jak mogło mu się to wyrwać? Jak mógł w takiej chwili
chcieć, by robił mu to ten bydlak? Był brudny… nie leczył się wcale, to
wszystko nie pomagało… był brudny… Opuścił ręce i zaczął się drapać po
nadgarstkach, skrajnie zdesperowany.
-Ale, Sasu…
-WYNOŚ
SIĘ!!! – wrzasnął jeszcze raz. Usłyszał westchnienie, a potem kroki.
Naruto chwilę krzątał się po pokoju, a potem trzasnęły drzwi wyjściowe.
Sasuke odetchnął głęboko, a potem podniósł się z podłogi. Obmył twarz w
umywalce, a potem wytarł uda. Nie miał sił się kąpać, chciał tylko spać.
Wyszedł z łazienki i ruszył w stronę łóżka. I wtedy drzwi, które otworzył, zamknęły się same. Podskoczył zdumiony i obrócił się.
Oparty
o ścianę przy drzwiach do łazienki stał ubrany Naruto, z dłońmi
splecionymi na piersiach. W ogóle nie wyszedł, schował się za drzwiami,
które otwierały się do zewnątrz, więc Sasuke, wychodząc z łazienki, nie
mógł go zauważyć…
-Myślałem,
że spędzimy ze sobą całą noc – powiedział blondyn, ruszając w jego
stronę. Sasuke bez zastanowienia rzucił się do drzwi wyjściowych.
Takiego
obrotu sprawy nie przewidział. Nie miał pojęcia, że człowiek, którego
ocenił jako uczciwego i dobrego okaże się zupełnie inny. Myślał, że
blondyn posłucha go i wyjdzie, nie będzie chciał od niego nic więcej!
Dopadł
drzwi i złapał za klamkę, jednak ta nie ustąpiła. Coś brzęknęło za jego
plecami, spojrzał za siebie i zobaczył, jak Naruto kręci kluczem wokół
palca, po czym chowa go do kieszeni. Zbladł, opierając się plecami o
drzwi. Tylko nie to… tylko nie to… dlaczego…? Czemu zawsze to jemu
dzieją się takie rzeczy?!
Kiedy Naruto był już naprawdę blisko, Sasuke opadł na podłogę i skulił się, zasłaniając głowę rękami.
-Nie, proszę, nie! – wykrzyknął, podkulając pod siebie nogi. – Proszę! Boję się!
Poczuł
rękę na głowie i zaczął się desperacko szarpać, próbując uciec, jednak
blondyn pochwycił go za nadgarstki. W oczach stanęły mu łzy.
-Nie, proszę…! Nie, ja nie chcę! Nie…!
-Sasuke…
-Zapłacę ci! Proszę, nie… zapłacę! Naprawdę, tylko zostaw…!
-SASUKE!
– wrzasnął blondyn, aż Uchiha podskoczył ze zdumienia. Spojrzał
zapłakanymi oczyma w twarz blondyna i spostrzegł, że ten również był
przerażony. Wpatrywał się niego szeroko otwartymi oczami, ściskając jego
nadgarstki. – Uspokój się – powiedział bardzo łagodnym i spokojnym
głosem. – Spokojnie. Nie chcę od ciebie pieniędzy, rozumiesz? Niczego od
ciebie nie chcę, nie zgwałcę cię przecież…
Sasuke
wlepił w niego oczy, a łzy, które zebrały mu się pod powiekami, słynęły
mu po policzkach. Naruto, widząc to, odetchnął głęboko i ostrożnie
przygarnął go do siebie, pozwalając mu wtulić się w swoje ciepłe
ramiona. Jego ubrania pachniały wodą kolońską i arbuzem. Rozdygotany
Sasuke zaczął łkać w jego kurtkę, obejmując go za szyję. Tak bardzo się
przestraszył… całą noc, cały czas tak bardzo się bał…
-Sasuke…- wyszeptał blondyn niepewnie, głaszcząc go po włosach. – Czy… czy ktoś, kiedyś… czy ktoś kiedyś zrobił ci to siłą…?
Sasuke
rozpłakał się jeszcze bardziej i mocniej ściskając jego szyję, pokiwał
głową. Naruto na chwilę zesztywniał, a potem przytulił go jeszcze
bardziej, całując go po głowie.
-Sasuke, czy… czy to był twój… twój ojciec…?
Na pytanie Naruto odpowiedział tylko jeszcze większy, ale wszystko tłumaczący, spazmatyczny szloch.
-O Boże – szepnął blondyn. – O Boże, przepraszam… Nie płacz, proszę… nie płacz już, Sasuke… chodź, chodź, położysz się…
Naruto
podniósł go z odłogi bez trudu i zaniósł do łóżka, w którym go położył,
zgarniając na podłogę jego ubrania. Sam też ściągnął z siebie kurtkę i
ponownie go przytuliwszy, położył się obok. Przegarniał mu włosy,
delikatnie głaszcząc po skroniach.
-Przepraszam – powtarzał raz po raz. – Już jest dobrze… Nic ci nie zrobię, nigdy, przenigdy nie wymusił bym na tobie niczego…
Sasuke
leżał, przytulony do niego i powoli się uspokajał, nic nie mówiąc. Było
mu ciepło i choć leżał nagi, czuł się bezpiecznie w ciepłym uścisku
blondyna. Naruto szeptał do niego łagodnym, uspokajającym głosem,
ostrożnie głaszcząc go po głowie. Sasuke, który całe życie unikał
kontaktu fizycznego, jego dotyk wydawał się teraz najlepszym lekarstwem
na lęk. Był taki cudowny…
-Ja
po prostu nie chciałem, żeby tak to się skończyło… - szeptał blondyn. –
Że wyjdę bez twojego numeru, nazwiska, adresu… i że już nigdy cię nie
spotkam, Sasuke… Nie chciałem, by to był numerek na jedną noc… -
pocałował go w czoło. –Powinniśmy zacząć inaczej… chciałbym cię gdzieś
zabrać, chciałbym się z tobą spotykać, żebyśmy mogli się poznać…
-Ja
jestem uszkodzony – jęknął Sasuke i poczuł nowe łzy w oczach. – Nie
będziesz chciał takiego wraka, jak ja… ja… on… ja jestem brudny…! -
wyrzucił z siebie gwałtowne.
-Spokojnie
– szepnął blondyn, widząc, że Sasuke panikuje. – Spokojnie… jeśli
chcesz, możesz mi opowiedzieć… a jeżeli nie, nie musisz nic mówić…
Sasuke obrócił się do niego plecami,a Naruto objął go bardzo ostrożnie.
-Więc śpij, Sasuke… - szepnął.
-Ja…
miałem dziesięć lat – wyszeptał Sasuke zdławionym głosem, a Naruto
zamarł. Sasuke, jak do tej pory, opowiadał to tylko prokuratorowi i
Tsunade, Itachi wiedział co się stało, bo nakrył na tym ojca, a Sasuke
nie mógł zdobyć się na to, by mu o tym opowiedzieć. Czuł się przez to
tak, jakby cały czas dusił w sobie jakąś obrzydliwą, niszczącą go od
środka tajemnicę. – Mój starszy brat…wyjechał na studia, a ja zostałem z
ojcem… moja mama nie żyje od bardzo dawna… i mój ojciec się nami
opiekował, on… po wyjeździe Itachiego z dnia na dzień robił się dla mnie
coraz milszy… potem aż za miły, wścibski, wszystko chciał wiedzieć,
zabraniał mi wielu rzeczy, trzymał w domu… d-dotykał mnie… m-moich
ramion, pleców, pośladków… czasem, gdy brałem kąpiel, wchodził do
łazienki, tłumacząc, że czegoś nie zabrał… a pewnej nocy o-on… on wszedł
pod moją kołdrę w gwiazdki i o-on… - głośno wciągnął powietrze,
mrugając szybko, by się nie rozkleić, a gardło miał tak zdławione, jakby
połknął coś stanowczo za dużego. Ciepła dłoń pogłaskała go po włosach.
-Ciiiiii…wszystko jest dobrze, a ty jesteś bezpieczny… - wymruczał Naruto.
-Wiem…
-szepnął Sasuke, zaciskając powieki. Łza spłynęła mu po policzku, gdy
próbował się przełamać, by kontynuować. – Więc… o-on od tamtego dnia…
bardzo często zmuszał mnie… siłą, czasem bił, a ja… ja nie mogłem nic
nikomu powiedzieć, bo cały czas mnie zastraszał i szantażował… Opuściłem
się w szkole i nauczycielki go we-wezwały, by o mnie porozmawiać… Po
powrocie do domu ojciec był wściekły, że w szkole zauważono, ż-że coś
jest n-nie tak… W kuchni zaczął się na mnie drzeć, u-uderzył mnie,
pchnął na stół i zaczął… I wtedy z góry zszedł Itachi, który przyjechał
do domu bez zapowiedzi… i brat wszedł do kuchni, kiedy ojciec… i
zobaczył to… i uderzył ojca, wezwał policję… a potem wyszło na jaw, że
ojciec m-molestował także swoich uczniów w szkole karate, którą
prowadził… że był… że był zwykłym pedofilem… a ja z nim mieszkałem! –
wybuchł na koniec, siłą powstrzymując kolejny szloch.
Naruto
nie odezwał się do niego, tylko wciąż głaskał go po głowie, trawiąc to,
co usłyszał. Był pierwszą osobą z którą Sasuke nie musiał podzielić się
swoją tajemnicą z konieczności, tylko której opowiedział to wszystko z
własnej, nieprzymuszonej woli. Bał się reakcji blondyna, bał się, że
ten, bądź co bądź obcy człowiek zacznie się nim brzydzić,tak jak Sasuke
sam siebie się brzydził. Był gwałcony przez własnego ojca, był brudny,
skażony, nieczysty… Historia z dzieciństwa skrzywiła go na zawsze,wyryła
w jego głowie bruzdę, której nie można już było zasypać, dziurę nie do
załatania. Nie mógł pozbyć się strachu i wstrętu do zbliżeń, a
jednocześnie ich pragnął… Pragnął nagannego dotyku ojca… to
ojca sobie wyobrażał, nawet dziś, to właśnie ojca wołał, gdy dochodził…
Nie mógł zapomnieć… Nie miał pojęcia, dlaczego tak się dzieje, choć
Tsunade tłumaczyła mu to tysiące razy, wytłumaczyła mu, że pragnie ojca,
bo jako dziecko, zanim został z nim sam po wyjeździe brata, to
Itachiego ojciec faworyzował. To, co Fugaku mu zrobił było krzywdzące,
ale w ten jedyny sposób był przez ojca akceptowany. To wygrawerowało mu
ojca w głowie jak w marmurze ido tej pory nie mógł się tego pozbyć…
-Zaśnij, Sasuke – szepnął w końcu Naruto. – Już nie masz się czego bać… śpij, mały…
Rankiem,
gdy Sasuke się obudził, czuł ciepło. Rozkoszne, cudowne ciepło, prawie
gorąco. Chwilę zajęło mu zlokalizowanie swojego położenia, a gdy już
zorientował się, gdzie jest, uśmiechnął się do siebie. Leżał nagi na
blondwłosym Naruto, który musiał rozebrać się do bokserek po tym, jak
Uchiha zasnął. Niebieskooki spał jak niewiniątko, był gorący i wciąż
pachniał arbuzami. Włosy miał w nieładzie, leżał z rozłożonymi
ramionami, jego twarz była odprężona, spokojna. Sasuke uśmiechnął się do
siebie i ponownie wtulił w ciepły tors blondyna, a ten, mrucząc coś
przez sen, objął go. Nie chciało mu się wstawać, było mu tak dobrze…
-Twój telefon dzwonił – usłyszał nagle. Podniósł głowę i spojrzał na Naruto ze zdziwieniem.
-Nie śpisz? – zdziwił się, a blondyn uśmiechnął się cwaniacko.
-Od
jakiejś godziny. Obudziło mnie brzęczenie komórki w twoich dżinsach –
ruchem głowy wskazał podłogę. – Ale nie chciałem cię budzić, a że spałeś
na mnie…
-Przepraszam… - mruknął Sasuke i chciał się odsunąć, ale blondyn mu nie pozwolił.
-Nie,
tak jest… wspaniale – powiedział, uśmiechając się do niego. Sasuke
spłonął rumieńcem i schował przed nim twarz, wtulając ją w jego ciało.
Naruto zachichotał.
-Wiesz, kiedy cię spotkałem po raz pierwszy nie przypuszczałem, że taki będziesz…
-Jaki? –wymamrotał Sasuke pytająco.
-Taki nieśmiały, zdawałeś się być raczej niemiły i szorstki…
-Bo na ogół jestem… niemiły… i ludzie mnie nie lubią. Byłem zdumiony, że…
Sasuke urwał, bo gdzieś na podłodze znów coś zaczęło brzęczeć. Rozpoznał wibrację swojego telefonu.
-Bzyka
tak co jakieś dziesięć, piętnaście minut… - mruknął Naruto, a Sasuke z
westchnieniem zwlókł się z łóżka. Wydobył telefon z kieszeni leżących na
podłodze spodni i usiadł na łóżku, odbierając.
-Tak, Itachi? –zapytał. W tym momencie Naruto objął go od tyłu i przytulił.
-Gdzie ty jesteś?! – wykrzyknął brat przestraszonym głosem. – Nic ci nie jest?! Wszystko w porządku?! Czemu nie odbierasz?!
-Jestem
w hotelu, nic mi nie jest, wszystko jest jak najbardziej w porządku,
nie odbierałem, bo spałem – odpowiedział po kolei na każde pytanie.
Itachi milczał przez chwilę.
-Sasuke… jesteś sam? – spytał w końcu z wahaniem.
-Nie
– odparł Sasuke, zerkając na Naruto, który całował go po ramieniu.
Przebiegały go dreszcze, ale wcale nie myślał, że to złe ani nie czuł
strachu. Dziwne, ale ufał niebieskookiemu, który mimo wiedzy, jak
uszkodzony i zbrukany był, wciąż nie brzydził się go dotykać.
Itachi milczał przez kolejne kilka sekund.
-Więc… może… może nie będę ci przeszkadzał, Sasuke. Ale… zadzwoń następnym razem, bardzo się martwiłem.
-Przepraszam –powiedział Sasuke. – Pa.
Rozłączył się i spojrzał na Uzumakiego, który patrzył na niego tymi swoimi cudownie niebieskimi oczyma.
-Masz
ochotę na prysznic? – spytał blondyn, a Uchiha spiął się zupełnie
odruchowo. Uzumaki zachichotał, głaszcząc go jednym palcem po
zarumienionym policzku. – Mój wstydzioszek – wymruczał i ugryzł go w
ucho.
Wzięli
wspólny prysznic, a Naruto do niczego go nie zmuszał i nie nalegał –
Sasuke sam chciał i choć wciąż czuł niepokój, przeżył najlepszy poranek w
swoim życiu, prawie wolny od strachu. Podczas śniadania, które zjedli w
barze przed hotelem, Uzumaki śmiał się, że ma działanie terapeutyczne i
zaleca mu przyjmowanie siebie codziennie, w niewielkich odstępach
czasowych. Sasuke tylko kręcił głową; ubrany, w kawiarni pełnej
świadków, czuł się bardziej sobą, znów mógł przedrzeźniać się z
blondynem nie czując nic, poza radością z przebywania z nim.
Po
śniadaniu udali się do samochodu Naruto, który zaparkowany był w
okolicy. Sasu przekonał się wtedy, że Naruto wcale nie miał zamiaru tej
nocy wracać do domu. Blondyn, zapytany o to, tylko się śmiał.
Naruto
odwiózł go do domu, wymienili się nazwiskami i numerami oraz umówili na
randkę tego wieczoru, jak podkreślił Naruto, prawdziwą randkę – z
kolacją, kinem i spacerem – a Sasuke zgodził się na nią bez wahania. Gdy
po odjeździe Naruto wszedł do domu, czuł się szczęśliwy i, ku własnemu
zdumieniu, normalny. A w kuchni czekał na niego jego brat, który na
widok zmiany, jaka w nim zaszła, uśmiechnął się do niego szeroko i
przytulił go. Sasuke wiedział, że kiedy już się przełamał, istniała duża
szansa, że jego życie zmieni się na lepsze, a straszna przeszłość już
na zawsze odejdzie w zapomnienie.
Masakra - znaczy się tak wspaniale, że aż masakrycznie wspaniale :D kooocham cię! Kocham kocham kocham xD Biedny Sasek, aż chce się przytulić pogłaskać. Talent. Kocham cię! xD mówiłam już? sorry xD super, pięknie i wspaniale :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam Twoje opowiadania <3 w tym stopniu ze czytam to drugi raz xD wszystko juz chyba czytalam dwa razy ale to za genialne jest o: ! pisz duzo i nigdy nie przestawaj dodawac tego na swojego bloga xD bo popadne w depresje :c
OdpowiedzUsuńBoże twoje opowiadania są genialne! Czytałam już wszystkie. Nigdy nie przestawaj pisać!
OdpowiedzUsuńBoże... to jest genialne T.T Dzięki tobie jeszcze bardzie znienawidziłam ojca Sasuke :D Nw ale masz wielki talent i wgl. :)
OdpowiedzUsuń* Wandal :D
ZABIĆ TAKIEGO "ojca sasuke" to za mało niech pocierpi nie ważne że siedzi w kiciu.
OdpowiedzUsuńKocham! Superrrr one shot<3 Do tego Narusasu ;) Wole Sasu w roli uke ^^ I napisałaś świetnie ;3
OdpowiedzUsuńHania <3
Twoje one-shoty mają tą zaletę, że można snuć sobie co dalej. :) Ja już oczami wyobraźni widzę, jak systematycznie dawkowany Naruto składa biednego Sasuke w całość.
OdpowiedzUsuń*.* zakochałam sie.
OdpowiedzUsuńAres; Teraz to ona Zozoli sie nawdychała. |
Iee po prostu jestem szczęśliwa, tz że uwielbiam tego shota. Sasuke to Sasuke, a nie jakaś podróba. Itachi to Itachi z kompleksem brata. Deidara to... Pindole nie będe wszystkich wymieniać!
Ares; Tsunade rozwaliła pytaniami na początku.... Umarłem. |
Ale Naruto pobił wszystko + ten seksowny kosmyk włosów. Boże ten nieposłuszny kosmyk doprowadzał mnie do szału! *żyga tęczą i sra cukrem*
Ares; *podaje jej papier* nom ładny shocik Ayanami. |
*maślane oczka* Aresuś sie zakochał!
Ares; *strzela face palma* |
Oooo jestem zazdrosna....
Ares; *łapie ją za ramiona* Krewetki. |
~cisza~
Ble.
Ares; i morele. |
Okej dotarło, możesz skończyć, bo zwymiotuje.
Ares; ok Pozdr i weny.|
Mój ulubiony shot <3 ♥♥♥
~Mrina88~ & ~Ares~