środa, 19 grudnia 2012

Żyć dalej

Sasuke Uchiha siedział po stronie pasażera służbowego samochodu swojego brata i beznamiętnie patrzył przed siebie poprzez czarne szkła swoich okularów przeciwsłonecznych. Itachi, siedzący za kierownicą, bębnił w nią palcami, niecierpliwie czekając, aż światła zmienią się na zielone.
-Jak tak dalej będzie, to się spóźnisz – mruknął niezadowolony, zerkając na zegarek.
-Doktor Tsunade zrozumie – odparł obojętnie Sasuke, nie patrząc na brata. Ten jednak przyglądał mu się z troską.
-A jak idzie terapia? Pomaga ci?
            Sasuke wzruszył ramionami.
-Na pewno nie szkodzi. Nie jestem jednak pewien, czy mogłaby mi pomóc. Może niektórych uszkodzeń nie da się już naprawić…
-Nie jesteś uszkodzony! – warknął natychmiast Itachi, przerywając mu. – Jesteś tylko… tylko…
-Brudny –szepnął Sasuke, wzdrygając się. – Cały czas czuję się brudny…
            Itachi nie odezwał się, ponieważ w tym momencie zmieniły się światła. Samochód ruszył i przez resztę drogi bracia nie odezwali się do siebie nawet słowem.
            Doktor Tsunade przyjmowała prywatnie w swoim własnym mieszkaniu. Jeden z jej pokoi przerobiony został na przytulny gabinecik ze skórzaną kozetką, na której Sasuke spędzał dwie godziny tygodniowo, opowiadając blondwłosej lekarce o swoim życiu.
            Tsunade była jednym z najlepszych psychologów w mieście. Sasuke znał ją od dziewięciu lat, leczyła go dawno temu, a teraz, po kilku latach, ponownie się do niej zapisał, by pomogła mu zmagać się z jego problemami. Z wieloma rzeczami sam sobie poradzić nie potrafił, jego psychika była jak rozsypane puzzle, która ktoś musiał poukładać, by tworzyły spójną całość. Do tej pory tylko Tsunade potrafiła mu pomóc.
            Kiedy, spóźniony dziesięć minut, zapukał do drzwi jej mieszkania, otworzyła mu niemal natychmiast.
-No! – zawołała, a jej gigantyczny biust zafalował, Sasuke jednak nigdy nie zwracał uwagi na walory swojej lekarki. – Już myślałam, że nie przyjdziesz!
-Przepraszam, korki, światła, Itachi… - powiedział, a ona zaśmiała się i wpuściła go do mieszkania.
            Zdjął buty i przeszedł za nią do jej gabinetu, rozglądając się, czy przypadkiem coś się tu nie zmieniło od jego ostatniej wizyty.
-Ładne kwiaty – pochwalił, gdy weszli do jej gabinetu, wskazując wazon stojący na biurku. Gabinet był przytulny, utrzymany w jasnych kolorach z kilkoma ciemnymi dodatkami. Pod ścianą po lewej stronie stały regały z książkami, pod oknem biurko z szerokim, wygodnym, skórzanym fotelem, a naprzeciw niego kozetka oraz stolik, a na nim czyste filiżanki oraz dzbanek z herbatą. Sasuke usiadł na brzegu kozetki i nalał sobie herbaty, wiedział, że jest dla niego. Była już letnia, ponieważ się spóźnił, jednak wciąż smaczna.
-Nie chcesz cieplejszej? – zagadnęła Tsunade.
-Ciepło jest na zewnątrz, taka jest w sam raz – odrzekł, odstawiając filiżankę. Położył się na kozetce i spojrzał w sufit. Wizyty w gabinecie Tsunade wyjątkowo go odprężały.
            Leżał tak chwilę, a potem zerknął na kobietę. Wpatrywała się w niego brązowymi oczami, skrytymi za ładnymi okularami w ciemnych oprawkach. Dłonie miała złożone na biurku, a na twarzy pogodny wyraz.
-Jak ci minął ten tydzień, Sasuke? – zapytała.
-Dziękuję, bardzo dobrze – odpowiedział.
-Jak tam kolokwium?
-Było banalnie łatwe, napisałem je w dwadzieścia minut. Nauka nigdy nie sprawiała mi problemów.
-Czy problem z kolegą został już rozwiązany?
-Przeprosiłem go – mruknął lekko naburmuszony. Tsunade jednak uśmiechnęła się tylko na widok jego miny i zapisała coś sobie w swoich notatkach.
-Dobrze – powiedziała. – Porozmawiajmy teraz o twoim problemie, Sasuke.
            Przełknął ślinę. Choć on i Tsunade znali się tyle lat, wciąż czuł się skrępowany i onieśmielony, mówiąc z kimś otwarcie na takie tematy. Wiedział jednak, że tylko rozmowa i rada będą mu wstanie pomóc. Chciał… normalnie żyć, być normalnym człowiekiem.
-Słucham – powiedział, żeby jakoś zacząć. Wolał, kiedy to ona zadawała pytania.
-Jak ci poszło z tamtą kobietą? – zapytała, a Sasuke westchnął. Tsunade ściągnęła brwi, jednak nie odezwała się nawet słowem.
-Miała na imię Sakura – wymamrotał.
-Podobała ci się? Była atrakcyjna?
-Bardzo – szepnął, przymykając oczy. Pod powiekami zamajaczył mu obraz zielonookiej, długonogiej kobiety ubranej w czerwoną sukienkę. – Była bardzo atrakcyjna. Miała smukłą twarz, kuszące usta i okrągłe, duże piersi. Nagie, były… - zamilkł, przełykając ślinę. Tsunade mruknęła potakująco i znów sobie coś zapisała.
-Po twoim początkowym westchnieniu rozumiem, że do niczego nie doszło. Mam rację?
-Tak… - szepnął zawstydzony, czując, jak czerwień wpełza mu na policzki. Nie otwierał oczu.
-Co się stało?
-Nie mogłem! – wyznał rozdygotanym głosem. – Stchórzyłem. Uciekłem. Ja… - urwał, nie mając pojęcia, jak to wyrazić.
-Spokojnie – szepnęła do niego Tsunade, bardzo łagodnym tonem. – Powiedz, co myślałeś.
-Że robię jej krzywdę. Nie byłem w stanie się przełamać. Kiedy zaczęło się rozkręcać, jęknęła. Wtedy nie wytrzymałem. Przerwałem i uciekłem do łazienki. Kazałem jej wyjść.
-Ten dźwięk mógł świadczyć o jej przyjemności… - zaczęła Tsunade.
-Wiem! – warknął, przerywając jej i zerwał się z kozetki. – Ja to doskonale wiem!
            Zaczął krążyć po gabinecie, pocierając nerwowo nadgarstki. Był to nawyk, który pokazywał, w jakim stopniu był zdenerwowany. Im szybciej je rozcierał, tym większa złość go brała, czasem zdarzało się, że drapał się w tym miejscu aż do krwi. Kiedy był dzieckiem, często chodził z obandażowanymi nadgarstkami, teraz zdarzało mu się to coraz rzadziej, jednak czasem…
-Sasuke, czy prócz Sakury na uczelni jest jakaś kobieta, którą uznajesz za atrakcyjną? – Tsunade zadała kolejne pytanie. Zawahał się. Starał się nie zaprzątać sobie głowy takimi myślami, skupiał się na wszystkim innym, tylko nie na tym. Nie było mu łatwo, śnił czasem erotyczne sny i łapał się na myśleniu o seksie w wielu momentach w ciągu dnia. Były to jednak mieszane uczucia, które jednocześnie podniecały go i napawały obrzydzeniem.
-Nie… nie wiem… - mruknął zamyślony. Wrócił na kozetkę i przysiadł na niej.
-Czemu Sakura?
-Oczy – szepnął, bardziej do siebie, niż do niej. – Ma bardzo łagodne oczy. Jasne oczy.
-Wolisz ludzi, którzy mają jasne oczy? – dopytywała się jasnowłosa. Zawsze wszystkiego dociekała, zadawała mnóstwo pytań, zmuszając go czasem do odpowiedzi. Denerwował się na tych sesjach, czasem płakał, ale zawsze po nich czuł się lepiej. O wiele lepiej. – Dlaczego?
            Chwilę zastanawiał się nad powodami, zanim udało mu się sformułować odpowiedź.
-Chyba… chyba czuję się przy nich bezpieczniej – ciężko mu było ubierać w słowa powody swoich zachowań, powody sympatii i antypatii do takich czy innych osób. Jednak to była prawda, najczęściej zwracał uwagę na oczy… i dłonie. Nie lubił ludzi z ciemnymi oczami, rzadko utrzymywał z takimi kontakt wzrokowy. Natomiast dłonie przerażały go, gdy były zbyt delikatne.
            Skinęła głową i zapisała coś sobie.
-Sasuke, czy masturbujesz się czasem? – spytała ni z tego ni z owego. Chłopak zamarła na chwilę, a potem, czerwieniejąc, spojrzał w bok. Przyzwyczaił się do trudnych pytań i trudnych odpowiedzi, o to właśnie chodziło, by na tych sesjach poruszali intymne tematy, ale mimo wszystko… Czuł się speszony, gdy musiał mówić jej o takich rzeczach. Gdyby nie to, że w przeszłości tak bardzo mu pomogła, nie mógłby z nią teraz rozmawiać w ten sposób.
-B… bardzo rzadko – wyszeptał. Gdy po chwili milczenia zerknął na Tsunade, jej mina niczego nie wyrażała i był jej za to wdzięczny. Wiedział, że musi z nią współpracować i odpowiadać na pytania, inaczej leczenie nie przyniesie żadnego skutku. Bardzo by chciał żyć normalnie. Nie mieć w głowie tego, co wciąż tam tkwiło.
-Kiedy ostatnim razem? – nie dawała spokoju. Zastanowił się.
-Czy naprawdę muszę…?
-Tak Sasuke, nie masz się co wstydzić, to normalne – uniósł jedną brew, a ona zaśmiała się lekko, żeby rozładować sytuację. Uśmiechnął się blado.
-To… chyba… nie wiem, dwa tygodnie… temu…
            Skinęła głową.
-Gdzie?
-Tsunade…
-Gdzie, Sasuke? Po prostu powiedz.
            Położył się na kozetce i obrócił plecami do niej. Zakrył twarz ręką i znów zamknął oczy.
-W kuchni – wyznał. Usłyszał szuranie pióra po papierze, jednak nie obrócił się na ten dźwięk. Tak było mu lepiej, nie widział jej, nie widział jej reakcji na jego słowa, gdy mówił te wszystkie rzeczy.
-Co sobie wyobrażasz? – zapytała, a on ponownie zaczął pocierać nadgarstki, odsłaniając twarz.
-Ojca –wymamrotał cicho niczym oddech. W absolutnej ciemności opuszczonych powiek, tylko czasem rozświetlanej przez flesze czerwieni, każdy dźwięk wydawał mu się głośniejszy. Jednak Tsunade miała otwarte oczy.
-Słucham?
-Ojca… - powtórzył zachrypniętym głosem, zwijając się w kłębek na skórzanej, brązowej kozetce. Czuł się brudny. Był brudny.
-Jaki jest ojciec w tych wyobrażeniach? – drążyła. Zakrył dłońmi twarz.
-Cz… czuły – gardło miał ściśnięte, z trudem mówił. – D-dotyka mnie… głaszcze…
-Rozumiem – mruknęła. –Sasuke, mam dla ciebie propozycję, chciałabym jednak, byś wyzbył się wszelkich uprzedzeń… i strachu, na ten tydzień przynajmniej.
            Obrócił się wolno w jej stronę i zerknął na nią. Tsunade siedziała tak jak siedziała, dłonie splotła na biurku, minę miała raczej poważną.
-Tak? – spytał cicho.
-Chciałabym, byś w tym tygodniu zamiast partnerki, poszukał sobie partnera – powiedziała.
-Co?! – wykrzyknął, siadając gwałtownie. – Nie!
            Spojrzał na nią autentycznie przerażony. Nie miał zamiaru, nigdy, absolutnie nigdy, spotykać się z jakimkolwiek facetem. Za nic, ponieważ najzwyczajniej w świecie cały czas by się bał!
            Tsunade przymknęła oczy, zdjęła na chwilę okulary i przetarła powieki.
-Sasuke, nie proszę cię, byś szedł z nim do łóżka – powiedziała. – Chciałabym, byś w tym tygodniu poszukał w swoim otoczeniu atrakcyjnego mężczyzny. Byś go oceniał jak do tej pory oceniałeś kobiety. Byś wyobraził sobie, jakby to było, gdybyś zaczął się z nim spotykać. Tak, jak w pierwszym tygodniu obserwacji Sakury.Chciałabym, byś teraz obserwował w ten sposób mężczyznę.
-Dlaczego? – jęknął, wpatrując się w nią błagalnie.
-Chciałabym, byś ojca w swych wyobrażeniach zastąpił innym mężczyzną.
-Nie jestem gejem – szepnął Sasuke, skubiąc dżinsy na kolanach. Tsunade westchnęła.
-Twój ojciec jest mężczyzną…
-Mój ojciec jest potworem – sprostował, ponownie zaciskając powieki.
-Tę kwestię omówiliśmy już wcześniej. Skupmy się na bieżącym problemie, Sasuke. Za tydzień opowiesz mi, co zaobserwowałeś i jak wyglądali mężczyźni, których uznałeś za atrakcyjnych, dobrze?
            Skinął głową. Zobowiązał się do wykonywania jej ćwiczeń, jakiekolwiek by nie były. W końcu miała go wyleczyć z jego strachu, z paranoi, na którą cierpiał. Wiedział, że będzie to trudny i mozolny proces, tym bardziej, iż sprawa była tak bardzo krępująca i wstydliwa.
-Cieszę się, że chcesz współpracować. W takim razie, widzimy się za tydzień – Tsunade wstała, więc on również podniósł się z kozetki i uścisnął dłoń, którą wyciągnęła w jego stronę.

            Uchiha Sasuke stał pod strumieniem gorącej wody, spłukując szampon z włosów. Jego myśli krążyły wokół jego znajomych z uczelni. Zastanawiał się, który z jego kolegów jest dla niego atrakcyjny i ze zrezygnowaniem musiał przyznać, że żaden. Jego znajomi napawali go tylko i wyłącznie wstrętem.
            Odetchnął głęboko, zakręcił wodę i wyszedł spod prysznica.
            Gdy wycierał swoje mokre ciało patrzył w lustro, przyglądając się swojemu odbiciu. Wiedział, że był atrakcyjny i nienawidził siebie za to. Nie lubił swojego ciała, nigdy nie czuł się w nim dobrze. Tsunade wiele razy mu powtarzała, że ma złe podejście, ale nienawidził być dotykany przez innych ludzi, nienawidził wiedzieć, że ktoś go pożąda. Stronił od takich ludzi, nie starał się nawiązywać przyjaźni z tymi, którzy byli dla niego mili, był wredny, kiedy ktoś chciał się do niego zbliżyć. Poza bratem nie miał żadnych przyjaciół. I… jeśli miał być ze sobą szczery, z roku na rok czuł się coraz bardziej samotny. I coraz bardziej spięty…
            Przesunął dłonią po swoim boku, obserwując w odbiciu swoje palce. Musnął biodra, a potem obrócił się i zerknął na pośladki i nogi. Atrakcyjny… był atrakcyjny, aż za bardzo. Może gdyby takinie był… Czy można mieć kompleksy z powodu atrakcyjności? Czy można nie chcieć… być takim?
            Potrząsnął głową, dokończył wycieranie i ubrał się w bieliznę i spodnie od piżamy. Wrócił do sypialni i walnął się na łóżko, biorąc do ręki książkę. Czytał przez godzinę, a potem zgasił światło i zasnął.
           
            Sasuke siedział przy stoliku w uczelnianej stołówce i obserwował mijających go ludzi. Po przeciwnej stronie stołówki siedział Neji, kumpel z roku, którego Sasuke uznał za najprzystojniejszego ze wszystkich. Nie miał pojęcia, czy to z powodu wyjątkowo jasnych oczu, czy długich włosów, które upodabniały go do dziewczyny, czy może dużych dłoni…? Wstyd było mu się do tego przyznać, ale podobały mu się dłonie Nejiego.
            Jadł bez przekonania, popijając kawałek pizzy chłodną colą. Do następnych zajęć miał jeszcze czterdzieści minut przerwy, więc ten czas postanowił spędzić właśnie w stołówce, wśród ludzi, choć zawsze stronił od takich miejsc. Wyjął książkę i otworzył na stronie, na której wczoraj skończył.
-Sorry – usłyszał nagle tuż nad swoją głową. Spojrzał w górę, na chłopaka, który stanął przy jego stoliku. – Eee, siedzisz sam?
            Sasuke w pierwszej chwili nie zrozumiał. Po pierwsze, zaskoczyło go, że ktoś go w ogóle zaczepia. Po drugie, nigdy wcześniej nie widział kogoś o tak oślepiająco białym uzębieniu, a potrzecie, na chwilę zachwycił go błękit oczu przystojnego blondyna.
-Um, tak, tak… - odparł po sekundzie wahania.
-Super – blondyn wyszczerzył się jeszcze bardziej, rzucił na siedzenie naprzeciw Sasuke swoją torbę i pognał do kasy, by ustawić się w kolejce. Sasuke, zdziwiony, obserwował go przez chwilę. Nigdy w życiu nie widział tu tego dziwaka, zresztą, raptem trzeci raz od początku semestru jadł w tym miejscu, więc jakoś nie powinno go to dziwić.
            Blondyn, który go zaczepił, miał na sobie pomarańczową jak mandarynka bluzę z kapturem oraz jasnoniebieskie jeansy i kolorowe trampki. Kiedy przyszła jego kolej, kupił sobie jakąś zupę, kubek czegoś gorącego i wrócił do stolika. Zapachniało kawą.
-Dzięki,wszystko zajęte, albo ktoś komuś trzyma… już myślałem, że nie zjem obiadu… - powiedział, siadając naprzeciw Sasuke, zwaliwszy swoją torbę pod stolik.
-Nie ma za co – odparł obojętnie Uchiha, już drugi raz odczytując to samo zdanie.
-Ciekawa ta książka? – spytał blondyn, rozłamując pałeczki z głośnym trzaskiem. Sasuke spojrzał na niego.
-Szalenie, dlatego chciałbym ją czytać, a nie odpowiadać na twoje pytania – odpowiedział. Blondyn zamrugał zdumiony.
-Jesteś niemiły – rzekł w końcu z wyrzutem. Sasuke westchnął.
-Tak, owszem, jestem niemiły – potwierdził, marszcząc brwi nad książką.
-Wszyscy ludzie, którzy mają związek z liczbami, są dziwakami – powiedział niebieskooki, pochylając się nad swoją miską. Sasuke zaperzył się.
-Wybacz, ale jeśli nie zauważyłeś, jesteśmy na wydziale matematyki i jeżeli i ty tu studiujesz, to również masz do czynienia „z liczbami”, co czyni cię „dziwakiem”– powiedział złośliwie. Blondyn wycelował w niego pałeczkami, a Sasuke skrzywił się, widząc ten niemiły gest.
-Błąd – rzekł chłopak z pełnymi ustami. – Ja jestem historykiem.
-To co tu robisz? – zdumiał się Sasuke, zupełnie odruchowo. Blondyn wyszczerzył białe zęby, uśmiechając się wyjątkowo szeroko. Miał olśniewający uśmiech i hipnotyzujące, niebieskie oczy. Był o wiele bardziej atrakcyjny od Nejiego, dopiero teraz Sasuke zdał sobie z tego sprawę. Blondyn mu się najzwyczajniej podobał!
-U nas w„Juliuszu” wszystkie stoliki były zajęte, a że wasz wydział jest po drugiej stronie ulicy, a ja byłem głodny, postanowiłem wpaść. Poza tym macie tu zajebisty ramen.
-Kto nazywa stołówkę „Juliuszem”? – Sasuke pokręcił głową, zupełnie nie rozumiejąc humanistów. Ich bar nazywał się po prostu „π”. Blondyn wzruszył ramionami, wciągając makaron.
-Zapytaj na moim wydziale – powiedział, gdy już przełknął makaron. Podniósł do ust kubek i napił się kawy. – A ty co tu robisz? – zapytał.
-Studiuję? – Sasuke odpowiedział pytaniem. Blondyn uśmiechnął się.
-Chodziło mi o stołówkę, nigdy cię tu nie widziałem.
-Tak często przesiadujesz na naszym wydziale? – zdziwił się Uchiha. Blondyn był prawdziwym ewenementem, takich ludzi jak on nie spotykało się codziennie. Sasuke odgarnął z twarzy kosmyk włosów i zamknął książkę, chcąc skupić się na rozmówcy. Blondyn obserwował go jednym okiem, wcinając ramen.
-Dość często – powiedział, ponownie wzruszając ramionami. – Zawsze, kiedy w „Juliuszu” nie ma miejsc. To blisko i ceny są takie same. Mam na imię Naruto, a ty?
-Sasuke – odrzekł Uchiha. Blondyn uśmiechnął się do niego oszałamiająco, uniósł miskę i wypił resztę bulionu, a następnie popił to kawą.
-No, miło cię było poznać, ale ja muszę lecieć. Cześć – powiedział, wstając. Zgarnął tacę ze swoim jedzeniem, torbę spod stolika i odszedł, tak po prostu.
            Sasuke obserwował go, póki ten nie opuścił stołówki. Blondyn był bardzo atrakcyjnym i oryginalnym facetem, zdawał się być pogodny, towarzyski i nieco roztrzepany. Sasuke uśmiechnął się do siebie, uznając, że zadanie dla Tsunade jest już w połowie wypełnione. Znalazł atrakcyjnego mężczyznę. Otworzył książkę i powrócił do czytania.
            Zajęcia skończył po godzinie szesnastej. Gdy wychodził z uczelni, rozglądał się uważnie dookoła. A nuż miałby szczęście i idąc do samochodu spotkałby blondyna, opuszczającego swój wydział? Niestety, przed humanikiem było niewiele osób, paru kolesi na papierosie i grupka dziewcząt, które robiły sobie zdjęcia przy pomniku patrona uczelni. Sasuke wsiadł do samochodu nieco zawiedziony, po czym wyjechał z parkingu.
            Jadąc do domu myślał o blondynie. Zadanie Tsunade nie było trudne, kiedy musiał zainteresować sobą kobietę. Nigdy nie miał problemu ze zwróceniem na siebie kobiecej uwagi, trudniej było w drugą stronę. To on długo szukał odpowiadającej mu partnerki. Przede wszystkim, stresował go jego własny brak doświadczenia, jego kompleksy i strach przed fizycznym zbliżeniem. Kiedy już wybrał Sakurę, obserwował ją przez trzy tygodnie, zanim odważył się zagadać. Śliczna studentka medycyny okazała się chętna do flirtu, ale on podczas niego myślał tylko o tym, że chce uciec i najlepiej znów zakopać się wśród książek. Takie rzeczy były dla niego zbyt skomplikowane.
            Mimo wszystko jednak cały czas postępował wedle życzeń Tsunade, tylko na koniec stchórzył. Po prostu nie mógł iść z nią do łóżka. Nie mógł się przełamać.
            Dotarł na ulicę przy której mieszkał wraz z bratem i zaparkował na wjeździe przed garażem, po wcześniejszym otworzeniu bramy. Wyskoczył z auta, zamknął je za sobą i zły, poszedł do domu, mamrocząc przekleństwa pod nosem. O wiele prościej by było, gdyby strzelił sobie w łeb.
            Wszedł do środka wściekły i zatrzasnął za sobą drzwi. Zdjął bluzę, powiesił ją na wieszaku po czym poszedł prosto do swojej sypialni i walnął się na łóżko, torbę rzuciwszy na fotel. Chwilę później Itachi zapukał do jego drzwi i zajrzał do środka, mimo że Sasuke nie pozwolił mu wejść.
-Sasu, stało się coś? – zapytał starszy brat.
-Stało – odparł Sasuke, nakrywając głowę poduszką. Usłyszał ciche kroki, a potem brat usiadł obok niego.
-A co się stało? – spytał, wyciągnął rękę, włożył ją pod poduszkę i pogłaskał Sasuke po głowie.– Powiesz mi?
-Nie – jęknął Sasuke.
-Czemu?
-Ponieważ się wstydzę – wyszeptał młodszy Uchiha, czując, jak jego policzki zachodzą rumieńcem.
-Czy Tsunade znów zadała ci pracę domową? – zaciekawił się brat bardzo łagodnym głosem. Był on jedyną bliską Sasuke osobą. Itachiego się nie bał. Z Itachim mógł o wszystkim porozmawiać. Itachi zawsze go rozumiał.
-Tak – odszepnął Sasuke po krótkiej chwili. – Itachi, myślisz, że ja mógłbym być gejem? – spytał cicho, spoglądając na brata jednym okiem. Itachiego na chwilkę zatkało, lecz opanował się po sekundzie, odchrząknął i poprawił krawat.
-Nie wiem, ty mi powiedz – odparł.
            Sasuke podciągnął się na łokcie, a po chwili usiadł wygodniej i objął poduszkę, skubiąc jej róg. Chwilę milczał, nie patrząc na brata, bo nie wiedział tak właściwie, co mógłby powiedzieć. W końcu odetchnął głęboko.
-Bo widzisz, Tsunade chyba myśli, że jestem gejem – wyznał cicho. – Chciała, bym zastanowił się, czy nie pociągają mnie mężczyźni.
            Itachi ponownie pogłaskał go czule po głowie.
-A pociągają?
            Sasuke tylko wzruszył ramionami, bojąc się przyznać, że poznał dziś mężczyznę, który autentycznie mu się podobał. Miał wszystko to, co go pociągało – był przystojny, miał jasne oczy i duże dłonie.
-Mam znajomego, który jest gejem – odezwał się Itachi, widząc, że Sasuke milczy i nie ma zamiaru się odezwać. – On i jego partner wybierają się w sobotę na imprezę, może… em… chciałbyś się z nimi wybrać?
-Imprezę taką… dla gejów? – spytał Sasuke z lekkim wahaniem w głosie, a jego serce przyspieszyło swoje uderzenia. Itachi przytaknął.
            Sasuke skulił się jeszcze bardziej, przesuwając palcem po poduszce. W końcu skinął głową.
-Pójdę, ale…
-Powiem Deiemu, by na ciebie uważał, dobrze?
            Sasuke pokiwał głową i położył się, obracając tyłem do brata. Itachi przykrył go kocem, jeszcze raz pogłaskał po włosach i wyszedł. Sasuke podkulił nogi, patrząc w przestrzeń. Mieszkał z Itachim od jedenastego roku życia, od kiedy ich ojciec poszedł do więzienia. Kochał swojego brata i wiedział, że z nim, tak jak z Tsunade, może porozmawiać o wszystkim. Dosłownie o wszystkim, dlatego właśnie nie czuł wstydu, kiedy przyznawał się bratu, iż mógłby być gejem. Ale i tak czuł się dziwnie, biorąc pod uwagę taką możliwość. Z całą pewnością w jednym Tsunade miała absolutną rację – jego ojciec był mężczyzną.

-…więc jakby coś, to będziemy dzwonić… - zakończył swoją wypowiedź Deidara, spoglądając na Sasuke z uśmiechem. Jego chłopak, Sasori, obejmował go ramieniem, nie odzywając się ani słowem od początku podróży. Sasuke podejrzewał, że jego obecność rudowłosemu mężczyźnie jest bynajmniej nie na rękę, a już zupełnie nie podoba mu się fakt, iż musi go wraz z swoim blondynkiem pilnować, bo tamten tak obiecał koledze z pracy.
-Jasne – powiedział Sasuke, spoglądając na nazwę knajpy, do której się wybierali. Kilka minut wcześniej wysiedli z taksówki i kumpel brata uraczył go przemówieniem traktującym o tym, że nie mają zamiar go pilnować, żeby zadbał o siebie sam i w razie co, to ma dzwonić. Sasuke było to nawet na rękę, czuł się dziwnie w ich towarzystwie. Chciał tylko rozejrzeć się po tym całym barze i stwierdzić, jakie wrażenie na nim wywrze. Jeżeli będzie ono niekorzystne, na następnej sesji miał zamiar wyperswadować Tsunede jej twierdzenie dotyczące jego preferencji seksualnych.
-No, to bywaj – powiedział Dei, salutującemu mu jak kompanowi na wojnie i w tym momencie przekroczyli próg baru.
            Powitał ich wąski korytarz pełen ludzi i kolejka do szatni. Ustawili się w niej, Dei i Sasori przed nim, on z tyłu, obserwujący otoczenie. Czuł się nieco niekomfortowo, żeby nie powiedzieć dziwnie. Jeszcze się nie bał, ale nie był pewien, czy nie dostanie ataku paniki, które czasem mu się zdarzały. Po prostu czasem ta czy owa sytuacja go przerastała i wtedy ufał tylko Itachiemu bądź Tsunade. Potarł się po nadgarstkach, niecierpliwie przestępując z nogi na nogę.
            Kiedy przyszła jego kolej, oddał kurtkę do szatni i ruszył na salę. Dei i Sasori gdzieś już zniknęli, nawet ich nie widział. W lokalu panował półmrok, migały kolorowe światła, grała głośna muzyka. Mężczyźni przy stolikach rozmawiali, śmiejąc się, wielu tańczyło na parkiecie. Sasuke rozejrzał się po sali, zlokalizował bar i podszedł do niego. Zamówił sobie duże piwo po czym oparł się o bar, obserwując otoczenie.
            Nie miał ochoty na podryw czy na cokolwiek innego. Chciał siebie sprawdzić, ale nie forsować. Jego życie i tak było popieprzone, nie miał ochoty dokładać sobie dodatkowego stresu. A właśnie stres wywoływały w nim kontakty z innymi ludźmi. Sasuke wolał milczeć i obserwować, analizować otoczenie i nie wpływać na nie. Czuł się bezpieczny, kiedy trzymał się na uboczu, choć przez jego atrakcyjność nie było to łatwe, ponieważ zwracał uwagę. Kobiety zawsze o niego zabiegały i zawsze odchodziły zawiedzione, przez co miał niesłuszną opinię łamacza serc. Nikt nie wiedział, czym było spowodowane jego zachowanie, więc odbierano go jako człowieka nieprzyjemnego i niekomunikatywnego…
            Ktoś puknął go w ramię, przerywając jego rozmyślania. Zerknął w bok.
-Jesteś sam? – spytał jakiś wysoki koleś, szczerząc się do niego dziwnie. Miał ciemne oczy i właśnie przez to Sasuke cofnął się o krok, lekko zaniepokojony. Mężczyzna na oko był z dziesięć lat od niego starszy, a to, jak na Sasuke patrzył, zupełnie mu się nie podobało.
-Nie – odparł, odwracając głowę i dwoma łykami kończąc piwo.
-Postawić ci piwo? – podłapał natychmiast nieznajomy, łapiąc go za łokieć. Sasuke wyrwał mu się natychmiast.
-Odczep się – warknął, odsuwając się na bezpieczną odległość. Facet jednak nie miał zamiaru zrezygnować.
-To tylko piwo…
-Powiedziałem, żebyś się od…
-Głuchy? –warknął ktoś, kto stanął tuż za Sasuke. Uchiha podskoczył zaskoczony i obejrzał się za siebie. Zdumiony, aż uchylił usta, gdy zobaczył człowieka, który stanął w jego obronie.
            Za nim, z jakimś drinkiem w dłoni, stał tamten blondyn ze stołówki, Naruto. Chłopak, zamiast pomarańczowej bluzy, miał na sobie czarną koszulę na krótki rękaw, w której wyglądał znacznie lepiej. Położył mu dłoń na ramieniu.
-Sasuke powiedział wyraźnie, wal się, kolo – rzekł do tamtego w miarę spokojnym, a jednak trochę agresywnym tonem. Mężczyzna prychnął, ale najwyraźniej Naruto skutecznie go zniechęcił, więc odszedł, mrucząc pod nosem obelgi. Sasuke odetchnął, nieco spokojniejszy. Nie lubił nachalnych, narzucających się mu osób, które nie rozumieją słowa „nie”. – No proszę – szepnął mu Naruto na ucho, aż Uchihę przeszył deszcz – ze wszystkich osób na świecie najmniej spodziewałbym się tu spotkać przystojniaka ze stołówki…
            Sasuke obrócił się ku niemu i spojrzał w niebieskie oczy chłopaka. Jak zwykle hipnotyzowały swą głębią i wyrazem, patrząc w nie można było zapomnieć o całym świecie.
-Ja… też nie myślałem, że cię tu spotkam… N-Naruto – szepnął zakłopotany, zakładając kosmyk włosów za ucho. – Dziękuję za pomoc…
-Spoko – powiedział Naruto, uśmiechając się oszałamiająco. – Nie myślałem, że będę miał okazję, by kontynuować podryw…
-Podryw? – zdziwił się Sasuke, a blondyn znów błysnął zębami. Przysunął się, a Sasuke odruchowo zrobił krok do tyłu.
-Ten ze stołówki– wyjaśnił, a Sasuke siłą powstrzymał uśmiech. Widać blondyn również uznał go za atrakcyjnego i się nim zainteresował.
-A podrywałeś mnie w stołówce? – zdziwił się nieśmiało, a Naruto zaśmiał się głośno.
-Uznajmy, że próbowałem. Nie byłeś skory…
-Ja?! – obruszył się rozbawiony Uchiha i znów podniósł rękę, by odgarnąć włosy za ucho, ale Naruto go uprzedził, poprawiając niesforny kosmyk za niego. Sasuke poczuł, jak rumieniec wpełza mu na pliczki, a wypite piwo dodaje nieco odwagi. Naruto nachylił się nad nim, gdy bił się z myślami, nie wiedząc, jak postępować. Chciał, by Naruto go „podrywał”, ale jednocześnie czuł się dziwnie, będąc obiektem czyjejś adoracji, kiedy adoratorem był mężczyzna.
-Nie będę ukrywał – szepnął mu Naruto na ucho – że cholernie mi się podobasz… Może byśmy tak stąd wyszli…? Co ty na to?
            Cofnął się nieco i spojrzał Sasuke w oczy, wymownie unosząc jedną brew. Przez głowę Sasuke przebiegła tylko jedna myśl – z nim wszędzie, przez te niebieskie, uczciwe oczy. A gdy ją podjął, skinął głową w stroną blondyna, który uśmiechnął się najszerzej jak dotąd i złapał go za rękę. Sasu szybko odstawił pusty kufel na bar, pozwalając blondynowi wyciągnąć się z lokalu. Po drodze napisał sms-a do Deiego, że wyszedł ze znajomym. Chwilę jeszcze zabawili przy szatni, a potem wydostali się na chłodną noc.
-Idziemy do ciebie? – spytał Sasuke, gdy Naruto, pewny siebie, pociągnął go w górę ulicy.
-Do mnie byłoby za daleko, tu blisko jest hotel – odpowiedział Uzumaki, obejmując go ramieniem jakby nigdy nic. – No proszę, panie matematyku, pan też uważa, że to przeznaczenie?
-Tak, z całą pewnością – odparł kpiąco Sasuke, starając się, by rozmowa toczyła się lekko, jednak w głębi ducha czuł coraz większy stres. Naruto zachichotał.
-Nie możesz być miły, co?
-Nie – odparł Sasuke, uśmiechając się mimo woli. – Nie mogę. Z natury nie bywam miły.
-Ile masz lat? –Naruto musnął wargami jego ucho w momencie, gdy Sasuke dostrzegł hotel, do którego zmierzali. Uchiha spiął się jeszcze bardziej, ale nie dał tego po sobie poznać. Chciał tego… Naprawdę chciał, by ta noc skończyła się w łóżku, on i blondyn. Nie mógł stchórzyć tylko dlatego, że się bał.
-Dziewiętnaście – szepnął, starając się nie patrzeć na twarz blondyna. Wlepił więc oczy w szyld nad drzwiami hotelu, do którego nieuchronnie się zbliżali. O tej porze, w tej okolicy, nieustannie kręcili się ludzie, jednak nikt nie zwracał na nich uwagi,w końcu tuż za rogiem znajdował się klub dla gejów. Naruto cały czas obejmował go ramieniem, jakby wyczuwał, że Sasuke w każdej chwili może wziąć nogi za pas i zwiać. W końcu Uchiha już nie raz wycofał się w ostatniej chwili.
-Pierwszy rok – mruknął Naruto i zaśmiał się. – Jesteś młodszy…
-A… a ty, który rok?
-Ostatni, piszę magisterkę… albo raczej próbuję… - Naruto znów się zaśmiał, po czym wciągnął go przez oświetlone drzwi hotelu do niewielkiego, obskurnego lobby.
            Był to typowy hotel w sam raz na pojedynczy numerek. Zameldowali się w pięć minut i udali do widny, by po następnych pięciu minutach znaleźć się w małym pokoiku z maleńką łazieneczką, szafą wmontowaną w ścianę i dwuosobowym łóżkiem, zajmującym prawie całą wolną przestrzeń. Prócz bzykania, ten hotel nie nadawał się praktycznie do niczego.
            Naruto zamknął za nimi drzwi, zostawiając klucz w zamku. Sasuke rozejrzał się po ciasnym pomieszczeniu, udając, że oliwkowe ściany szalenie go interesują. Tak naprawdę, to serce waliło mu jak młot i czuł je niemal w gardle; intensywnie pocierał nadgarstki, nie mogąc powstrzymać tego odruchu. Nagle poczuł, że wolałby być wszędzie indziej, byle nie tu. Znał to uczucie, podobnie było przy Sakurze. Gdy zostawał sam na sam z osobą, z którą mógłby… strach okazywał się silniejszy.
            Naruto objął go od tyłu i ucałował w kark.
-O czym myśli matematyk? – spytał głosem nabrzmiałym z podniecenia. Sasuke niemal jęknął. Nie da rady… już wiedział, że nie da rady. Zaczął się wiercić, próbując delikatnie wyswobodzić z objęcia.
-Zaczekaj, nie tak… nie od razu… chwilkę…
-Co, masz ochotę na partyjkę szachów? – Uzumaki zachichotał, po czym podniósł rękę i pomachał mu przed oczami prezerwatywą w opakowaniu, drugą ręką nadal obejmując go w pasie. – Wiśniowe… - szepnął i skubnął wargami jego ucho.
            Uchiha przełknął ślinę, czując falę podniecenia. Walczyły w nim dwa sprzeczne uczucia – strach i pożądanie – i nie miał pojęcia, które z nich jest silniejsze. Naruto był naprawdę atrakcyjnym mężczyzną, w dodatku kusił go w sposób, który mu odpowiadał. Jedyny problem tkwił w samym Sasuke i w jego przeszłości, o której, mimo tylu prób, nie potrafił zapomnieć…
            Obrócił się i spojrzał w niebieskie oczy z lekką obawą.
-A… delikatnie i powoli, co…? – spytał, a blondyn wyszczerzył zęby.
-Dobrze – szepnął, ujmując jego twarz w obie dłonie. – Najdelikatniej, jak potrafię.
            Pocałował go, ostrożnie, wolno, rozkosznie, ale jednocześnie stanowczo. Nakierował go na łóżko i popchnął lekko, a Sasuke opadł na materac, wciąż lekko zaniepokojony, ale już nie przerażony. Nie miał pojęcia, jak to będzie… Cały czas miał otwarte oczy, by wiedzieć, że to Naruto. Że to dłonie blondyna zaczynają ostrożnie rozpinać jego kurtkę, że to jego język delikatnie bada wnętrze jego ust, że to jego gorące ciało troszeczkę go przygniata, przypierając go do materaca. Podobało mu się to uczucie, choć serce waliło mu tak, jakby chciało uciec mu z piersi.
            Sasuke nie bardzo wiedział, co robić. Naruto delikatnie całował go za uszami, rozbierając wolno siebie i jego. Chyba podobały mu się włosy Sasuke, do wąchał je i odgarniał, cały czas pieszcząc wargami skórę na jego szyi i dekolcie. Sasuke podobał się zapach Naruto, dotykał go nieśmiało, zwłaszcza jego twarzy, oddając zażarte pocałunki.
            Kiedy obaj byli bez koszulek, Naruto przeniósł się z wargami na jego tors. Sasuke już niewiele myślał, tylko reagował, a podniecenie narastało. Naruto był gorący, to go najbardziej zajmowało, prawie go parzył. Z jego ust wyrywały się jęki, których nawet nie próbował zatrzymać. Naruto uśmiechał się półgębkiem, widząc jego zachowanie. Nagle dłoń Naruto zsunęła się niżej i spoczęła na jego kroczu. Sasuke sapnął i złapał go za nadgarstek, odnajdując wzrokiem jego oczy.
-Co jest? – wysapał Naruto, oddychając szybko.
-Ja nie… Ja jeszcze nie… - miał problem ze złożeniem logicznego zdania. – Ja nigdy…
            Blondyn poderwał głowę i spojrzał na niego.
-Co?
            Na twarzy Sasuke rozlał się rumieniec.
-Ja… bo ja jeszcze nigdy…
            Naruto wpatrywał się w niego chwilę, aż w końcu drgnął i zamrugał. Załapał, o co mu chodziło.
-Bez jaj… - szepnął na wydechu. – Serio?
            Sasuke odwrócił wzrok, zagryzając dolną wargę. Jakie to było krępujące, jak miał mu teraz wytłumaczyć, że najzwyczajniej w świecie się krępuje, bo nie wie, jak będzie. Wiedział, że nie powinien myśleć, że będzie to bolesne, przykre doświadczenie, ale nie potrafił inaczej. Dlatego właśnie wciąż czuł się niepewnie.
            Pokiwał głową.
-O kurde – wymknęło się blondynowi, który spojrzał na niego szeroko otwartymi oczami. Po chwili cofnął się i ogarnął spojrzeniem całą jego postać. – Jak…? Ty jesteś tak cholernie seksowny…
            Sasuke tylko wzruszył ramionami, czując, że z chwili na chwilę robi się coraz bardziej czerwony. Naruto ukląkł na łóżku, patrząc na niego z dziwnym zmieszaniem, ale jednocześnie jeszcze większym pożądaniem. Po chwili pochylił się nad nim i ku zdumieniu Sasuke ,pocałował go po raz kolejny.
-To podnieca mnie jeszcze bardziej – szepnął blondyn wprost w jego usta. Sasuke uchylił wargi, pozwalając, by Naruto pocałował go głębiej. Poczuł, jak blondyn majstruje przy jego pasku, ale już nie protestował. Pozwolił, by napalony niebieskooki ściągnął z niego spodnie. Starał się nie wyrywać, by blondyn nie stał się agresywny. Chciał to tylko przeżyć, więc nie miał zamiaru się wycofywać. Im starszy był, tym bardziej tego pragnął. Nocami śnił, jak uprawia seks, wieczorami o tym myślał, ciągnęło go do oglądania filmów pornograficznych… Chciał to przeżyć… A jednocześnie… tak się bał…
            Naruto nie bawił się w ceregiele i po chwili Sasuke leżał przed nim nagi, oddychając szybko, jednocześnie z przerażenia i podniecenia. Wtedy to blondyn zaczął intensywnie i namiętnie pieścić jego ciało, Sasuke czuł go wszędzie, jego dłonie na swoim brzuchu i udach, wargi, wędrujące po jego szyi i torsie. Wił się pod nim, słysząc szepty Naruto.
-Jesteś piękny… - powtarzał blondyn. – Jesteś cudowny…
            Spiął się dopiero wtedy, gdy wargi blondyna znalazły się na jego podbrzuszu.
-Czekaj…! – wydyszał, siadając gwałtownie. Naruto jednak tylko rzucił mu szelmowski uśmiech, po czym polizał jego męskość po całej długości, patrząc mu w oczy.
            Dla Sasuke to było za wiele. Jego twarz zalała czerwień, a on jęknął, zaciskając powieki, kiedy blondyn od razu zaczął pieścić go bardzo intensywnie. Nie znał takiego dotyku, ale nie mógł zaprzeczyć, że bardzo mu się podobało. Trzymał Naruto za włosy, pozwalając sobie na każdy dźwięk i niczego nie tłumiąc. Nie mógł uwierzyć, że w końcu to się dzieje… nie miał pojęcia, czy to przez blondyna, czy sam się w końcu przełamał, czy może dlatego, że faktycznie jest gejem… Strach odszedł w zapomnienie, nieśmiałość, która w jego wypadku objawiała się tylko przy zbliżeniach fizycznych z innymi ludźmi poszła w las… Siedział nagi na łóżku, w podrzędnym hotelu, a miedzy nogami miał głowę najseksowniejszego mężczyzny, jakiego wżyciu spotkał. Właśnie przeżywał swój prawdziwy pierwszy raz…
            Nie wiele trzeba było, by Sasuke doszedł. Blondyn robił to zbyt intensywnie, by czarnowłosy mógł to długo znosić. Ostrzegł go, że jest blisko spełnienia, ale blondyn tylko coś wymamrotał niewyraźnie, a gdy Sasuke doszedł w jego usta, połknął wszystko. Sasuke opadł na poduszki, dysząc i łokciem zakrywając oczy. Poczuł usta blondyna na swoich i uchylił je lekko, pozwalając, by Naruto złożył mu na wargach słony pocałunek.
-Podobało się? – szepnął blondyn. Sasuke, zmieszany, czerwony na twarzy i zakłopotany, wciąż nie odsłaniając oczu, nieśmiało pokiwał głową. Usłyszał chichot. – Ale wiesz, że musisz się odwdzięczyć…?
-Ja… ja nie… nie ustami, bo nie wiem, ale…
-Spokojnie – szepnął blondyn. – Rozchyl nogi.
-A-ale wiesz…
-Będę delikatny, obiecałem przecież… - uspokoił go Naruto i pogłaskał po głowie. Sasuke odsłonił twarz i spojrzał mu w oczy, a potem spełnił jego prośbę. Blondyn sięgnął po swoją kurtkę, leżącą na podłodze i wyciągnął z niej prezerwatywę i tubkę żelu. Sasuke wcale się nie uspokoił, widząc, że ten jest przygotowany na wszystko. I bynajmniej nie uspokoił go też widok blondyna, wyciskającego sobie na palce trochę czerwonego żelu. Zaczął się wiercić, kiedy niebieskooki pochylił się nad nim. Ten, widząc jego zaniepokojenie, ucałował go w czoło.
-Spokojnie…- szepnął.
-B-będzie bolało – mruknął Sasuke, patrząc błagalnie w oczy blondyna. Ten uśmiechnął się do niego.
-Zrobię tak, że nie będzie. Obejmij mnie za szyję i rozluźnij się, Sasuke…
            Uchiha pokiwał głową i zrobił, jak mu kazano. Poczuł chłodne od żelu palce blondyna między pośladkami i mimo woli spiął się cały. Serce waliło mu tak, że wydawało mu się, jakby zagłuszało każdy inny dźwięk.
-Spokojnie – ponownie szepnął blondyn, masując go tam. – Czemu jesteś tak spięty…?
-Boję się – jęknął Sasuke, nie myśląc logicznie. Poczuł wagi blondyna za uchem.
-Mnie się boisz? – spytał szeptem jasnooki, napierając na jego wejście. Uchiha zacisnął powieki.
-N-nie – wyjęczał. Palec blondyna zanurzył się w nim, a on sapnął, ściskając mężczyznę za szyję z całych sił. To się działo… działo się…
-To czego się boisz? – dopytywał się blondyn, delikatnie, cicho, dając mu znać, że nie musi odpowiadać.
-N-nie wiem… - wysapał Sasuke, półprzytomny ze strachu i podniecenia. Blondyn zaczął go przygotowywać, już nic nie mówiąc. Rozciągał go powoli i ostrożnie, całując go i pieszcząc dłonią tu i tam. Sasuke poddawał się każdej pieszczocie, spragniony tej bliskości. Jak wcześniej tak i teraz cała nieśmiałość odeszła w zapomnienie. Kiedy w jego wnętrzu znajdowały się trzy palce blondyna, jego wargi ponownie znalazły się w okolicy ucha Sasuke.
-Musisz przekręcić się na brzuch – wyszeptał podniecony Naruto. – Będzie cię mniej bolało…

Sasuke,niezdolny do powiedzenia choćby słowa, pokiwał głową i przekręcił się wedle życzenia. Gorący blondyn przylgnął do jego placów, kładąc swoje dłonie na jego dłoniach.
-Zaboli tylko na początku – wydyszał. – Tylko na początku…
-Tak –odparł jękliwie Sasuke, zaciskając powieki. Dygotał, bo ta sytuacja tak bardzo przypominała mu tamte dni…
            Blondyn wszedł w niego szybko, a Sasuke jęknął przeciągle, wypinając w jego stronę pośladki, by zmniejszyć to uczucie. Po jego brodzie spłynęła ślina, ale Naruto trzymał jego dłonie, więc nie mógł jej wytrzeć.
-Wszystko dobrze? – spytał blondyn na wydechu.
-Muhumm…– sapnął rozdygotany Sasuke. – Tak…
            Naruto zaczął się poruszać, najpierw wolno, a później coraz szybciej. Sasuke zacisnął zęby, ale i tak wyrywały mu się z ust jęki bólu. Naruto wciąż trzymał jego dłonie, wplatając swoje palce między jego palce. Blondyn dyszał mu wprost do ucha, szepcząc coś uspokajająco, jakby wiedział, jak Sasuke się czuje. Zaś do samego Uchihy niewiele docierało, skupiony był raczej na własnej przyjemności, którą zaczynał powoli czuć. Poruszał biodrami, dostosowując się do ruchów kochanka, wychodząc mu naprzeciw.
-Tak… tak… o tam… - wyrywało mu się z ust mimo woli. W pewnym momencie Naruto ujął w dłoń jego męskość i zaczął ją intensywnie pieścić. Niedługo potem Uchihap oczuł, że ponownie jest blisko spełnienia. Zgiął się, dotykając czołem materaca i jęcząc coraz głośniej.
-Ach… ach…! Tak, tam, tato…! Ach, tato, tam… aaach, tato!
            Doszedł, wołając ojca, a chwilę później blondyn również skończył. Obaj opadli na poduszki, dysząc. Sasuke odkręcił się tyłem do blondyna, próbując się uspokoić, bo cały dygotał, jakby było mu zimno, choć nigdy w życiu nie czuł się taki gorący. Przez jakiś czas obaj nie poruszali się, a potem Naruto usiadł na łóżku.
-Eeee… Sasuke…? Sasuke!
-Zostaw mnie! – warknął Uchiha, zasłaniając głowę ręką. Poczuł ciepłe palce Naruto na swoich żebrach.
-Słuchaj, Sasuke, jeśli coś jest nie tak…
-Zostaw mnie! – powtórzył Uchiha, zrywając się. – Zostaw! Po prostu zostaw!
-Ale…
            Sasuke wyskoczył z łóżka, wskazując blondynowi drzwi.
-Wyjdź!
-Co?! Ale przecież…
-Po prostu wyjdź! – wrzasnął Sasuke. – Mam pieniądze, zapłacę za hotel, a ty wyjdź!
-Ale…
-Nie chcę niczego słuchać – powiedział Sasuke i skierował się do łazienki. Naruto zerwał się za nim.
-Ale zaczekaj, ej… Sasuke! – wrzasnął, ale Uchiha dopadł łazienki i zamknął się w niej, a potem oparł o drzwi. Naruto załomotał w nie potężnie. – Sasuke, no nie wygłupiaj się, co to za cholerny foch?! Sasuke!
-Wyjdź!
-Ale…!
-Po prostu wyjdź! Zostaw mnie samego! Zapłacę za pokój, idź sobie! – wrzasnął Sasuke na cale gardło, jednocześnie zasłaniając uszy. Osunął się na podłogę, kręcąc przy tym głową. To wszystko było jednak ponad jego siły i teraz pragnął tylko jednego – zapomnieć. Zapomnieć, że nawet w takiej chwili myślał o ojcu i to jego wzywał. Wstydził się tego nawet przed samym sobą, a co dopiero przed obcym człowiekiem! Jak mógł zawołać ojca? Jak mogło mu się to wyrwać? Jak mógł w takiej chwili chcieć, by robił mu to ten bydlak? Był brudny… nie leczył się wcale, to wszystko nie pomagało… był brudny… Opuścił ręce i zaczął się drapać po nadgarstkach, skrajnie zdesperowany.
-Ale, Sasu…
-WYNOŚ SIĘ!!! – wrzasnął jeszcze raz. Usłyszał westchnienie, a potem kroki. Naruto chwilę krzątał się po pokoju, a potem trzasnęły drzwi wyjściowe. Sasuke odetchnął głęboko, a potem podniósł się z podłogi. Obmył twarz w umywalce, a potem wytarł uda. Nie miał sił się kąpać, chciał tylko spać.
            Wyszedł z łazienki i ruszył w stronę łóżka. I wtedy drzwi, które otworzył, zamknęły się same. Podskoczył zdumiony i obrócił się.
            Oparty o ścianę przy drzwiach do łazienki stał ubrany Naruto, z dłońmi splecionymi na piersiach. W ogóle nie wyszedł, schował się za drzwiami, które otwierały się do zewnątrz, więc Sasuke, wychodząc z łazienki, nie mógł go zauważyć…
-Myślałem, że spędzimy ze sobą całą noc – powiedział blondyn, ruszając w jego stronę. Sasuke bez zastanowienia rzucił się do drzwi wyjściowych.
            Takiego obrotu sprawy nie przewidział. Nie miał pojęcia, że człowiek, którego ocenił jako uczciwego i dobrego okaże się zupełnie inny. Myślał, że blondyn posłucha go i wyjdzie, nie będzie chciał od niego nic więcej!
            Dopadł drzwi i złapał za klamkę, jednak ta nie ustąpiła. Coś brzęknęło za jego plecami, spojrzał za siebie i zobaczył, jak Naruto kręci kluczem wokół palca, po czym chowa go do kieszeni. Zbladł, opierając się plecami o drzwi. Tylko nie to… tylko nie to… dlaczego…? Czemu zawsze to jemu dzieją się takie rzeczy?!
            Kiedy Naruto był już naprawdę blisko, Sasuke opadł na podłogę i skulił się, zasłaniając głowę rękami.
-Nie, proszę, nie! – wykrzyknął, podkulając pod siebie nogi. – Proszę! Boję się!
            Poczuł rękę na głowie i zaczął się desperacko szarpać, próbując uciec, jednak blondyn pochwycił go za nadgarstki. W oczach stanęły mu łzy.
-Nie, proszę…! Nie, ja nie chcę! Nie…!
-Sasuke…
-Zapłacę ci! Proszę, nie… zapłacę! Naprawdę, tylko zostaw…!
-SASUKE! – wrzasnął blondyn, aż Uchiha podskoczył ze zdumienia. Spojrzał zapłakanymi oczyma w twarz blondyna i spostrzegł, że ten również był przerażony. Wpatrywał się niego szeroko otwartymi oczami, ściskając jego nadgarstki. – Uspokój się – powiedział bardzo łagodnym i spokojnym głosem. – Spokojnie. Nie chcę od ciebie pieniędzy, rozumiesz? Niczego od ciebie nie chcę, nie zgwałcę cię przecież…
            Sasuke wlepił w niego oczy, a łzy, które zebrały mu się pod powiekami, słynęły mu po policzkach. Naruto, widząc to, odetchnął głęboko i ostrożnie przygarnął go do siebie, pozwalając mu wtulić się w swoje ciepłe ramiona. Jego ubrania pachniały wodą kolońską i arbuzem. Rozdygotany Sasuke zaczął łkać w jego kurtkę, obejmując go za szyję. Tak bardzo się przestraszył… całą noc, cały czas tak bardzo się bał…
-Sasuke…- wyszeptał blondyn niepewnie, głaszcząc go po włosach. – Czy… czy ktoś, kiedyś… czy ktoś kiedyś zrobił ci to siłą…?
            Sasuke rozpłakał się jeszcze bardziej i mocniej ściskając jego szyję, pokiwał głową. Naruto na chwilę zesztywniał, a potem przytulił go jeszcze bardziej, całując go po głowie.
-Sasuke, czy… czy to był twój… twój ojciec…?
            Na pytanie Naruto odpowiedział tylko jeszcze większy, ale wszystko tłumaczący, spazmatyczny szloch.
-O Boże – szepnął blondyn. – O Boże, przepraszam… Nie płacz, proszę… nie płacz już, Sasuke… chodź, chodź, położysz się…
            Naruto podniósł go z odłogi bez trudu i zaniósł do łóżka, w którym go położył, zgarniając na podłogę jego ubrania. Sam też ściągnął z siebie kurtkę i ponownie go przytuliwszy, położył się obok. Przegarniał mu włosy, delikatnie głaszcząc po skroniach.
-Przepraszam – powtarzał raz po raz. – Już jest dobrze… Nic ci nie zrobię, nigdy, przenigdy nie wymusił bym na tobie niczego…
            Sasuke leżał, przytulony do niego i powoli się uspokajał, nic nie mówiąc. Było mu ciepło i choć leżał nagi, czuł się bezpiecznie w ciepłym uścisku blondyna. Naruto szeptał do niego łagodnym, uspokajającym głosem, ostrożnie głaszcząc go po głowie. Sasuke, który całe życie unikał kontaktu fizycznego, jego dotyk wydawał się teraz najlepszym lekarstwem na lęk. Był taki cudowny…
-Ja po prostu nie chciałem, żeby tak to się skończyło… - szeptał blondyn. – Że wyjdę bez twojego numeru, nazwiska, adresu… i że już nigdy cię nie spotkam, Sasuke… Nie chciałem, by to był numerek na jedną noc… - pocałował go w czoło. –Powinniśmy zacząć inaczej… chciałbym cię gdzieś zabrać, chciałbym się z tobą spotykać, żebyśmy mogli się poznać…
-Ja jestem uszkodzony – jęknął Sasuke i poczuł nowe łzy w oczach. – Nie będziesz chciał takiego wraka, jak ja… ja… on… ja jestem brudny…! - wyrzucił z siebie gwałtowne.
-Spokojnie – szepnął blondyn, widząc, że Sasuke panikuje. – Spokojnie… jeśli chcesz, możesz mi opowiedzieć… a jeżeli nie, nie musisz nic mówić…
            Sasuke obrócił się do niego plecami,a Naruto objął go bardzo ostrożnie.
-Więc śpij, Sasuke… - szepnął.
-Ja… miałem dziesięć lat – wyszeptał Sasuke zdławionym głosem, a Naruto zamarł. Sasuke, jak do tej pory, opowiadał to tylko prokuratorowi i Tsunade, Itachi wiedział co się stało, bo nakrył na tym ojca, a Sasuke nie mógł zdobyć się na to, by mu o tym opowiedzieć. Czuł się przez to tak, jakby cały czas dusił w sobie jakąś obrzydliwą, niszczącą go od środka tajemnicę. – Mój starszy brat…wyjechał na studia, a ja zostałem z ojcem… moja mama nie żyje od bardzo dawna… i mój ojciec się nami opiekował, on… po wyjeździe Itachiego z dnia na dzień robił się dla mnie coraz milszy… potem aż za miły, wścibski, wszystko chciał wiedzieć, zabraniał mi wielu rzeczy, trzymał w domu… d-dotykał mnie… m-moich ramion, pleców, pośladków… czasem, gdy brałem kąpiel, wchodził do łazienki, tłumacząc, że czegoś nie zabrał… a pewnej nocy o-on… on wszedł pod moją kołdrę w gwiazdki i o-on… - głośno wciągnął powietrze, mrugając szybko, by się nie rozkleić, a gardło miał tak zdławione, jakby połknął coś stanowczo za dużego. Ciepła dłoń pogłaskała go po włosach.
-Ciiiiii…wszystko jest dobrze, a ty jesteś bezpieczny… - wymruczał Naruto.
-Wiem… -szepnął Sasuke, zaciskając powieki. Łza spłynęła mu po policzku, gdy próbował się przełamać, by kontynuować. – Więc… o-on od tamtego dnia… bardzo często zmuszał mnie… siłą, czasem bił, a ja… ja nie mogłem nic nikomu powiedzieć, bo cały czas mnie zastraszał i szantażował… Opuściłem się w szkole i nauczycielki go we-wezwały, by o mnie porozmawiać… Po powrocie do domu ojciec był wściekły, że w szkole zauważono, ż-że coś jest n-nie tak… W kuchni zaczął się na mnie drzeć, u-uderzył mnie, pchnął na stół i zaczął… I wtedy z góry zszedł Itachi, który przyjechał do domu bez zapowiedzi… i brat wszedł do kuchni, kiedy ojciec… i zobaczył to… i uderzył ojca, wezwał policję… a potem wyszło na jaw, że ojciec m-molestował także swoich uczniów w szkole karate, którą prowadził… że był… że był zwykłym pedofilem… a ja z nim mieszkałem! – wybuchł na koniec, siłą powstrzymując kolejny szloch.
            Naruto nie odezwał się do niego, tylko wciąż głaskał go po głowie, trawiąc to, co usłyszał. Był pierwszą osobą z którą Sasuke nie musiał podzielić się swoją tajemnicą z konieczności, tylko której opowiedział to wszystko z własnej, nieprzymuszonej woli. Bał się reakcji blondyna, bał się, że ten, bądź co bądź obcy człowiek zacznie się nim brzydzić,tak jak Sasuke sam siebie się brzydził. Był gwałcony przez własnego ojca, był brudny, skażony, nieczysty… Historia z dzieciństwa skrzywiła go na zawsze,wyryła w jego głowie bruzdę, której nie można już było zasypać, dziurę nie do załatania. Nie mógł pozbyć się strachu i wstrętu do zbliżeń, a jednocześnie ich pragnął… Pragnął nagannego dotyku ojca… to ojca sobie wyobrażał, nawet dziś, to właśnie ojca wołał, gdy dochodził… Nie mógł zapomnieć… Nie miał pojęcia, dlaczego tak się dzieje, choć Tsunade tłumaczyła mu to tysiące razy, wytłumaczyła mu, że pragnie ojca, bo jako dziecko, zanim został z nim sam po wyjeździe brata, to Itachiego ojciec faworyzował. To, co Fugaku mu zrobił było krzywdzące, ale w ten jedyny sposób był przez ojca akceptowany. To wygrawerowało mu ojca w głowie jak w marmurze ido tej pory nie mógł się tego pozbyć…
-Zaśnij, Sasuke – szepnął w końcu Naruto. – Już nie masz się czego bać… śpij, mały…

            Rankiem, gdy Sasuke się obudził, czuł ciepło. Rozkoszne, cudowne ciepło, prawie gorąco. Chwilę zajęło mu zlokalizowanie swojego położenia, a gdy już zorientował się, gdzie jest, uśmiechnął się do siebie. Leżał nagi na blondwłosym Naruto, który musiał rozebrać się do bokserek po tym, jak Uchiha zasnął. Niebieskooki spał jak niewiniątko, był gorący i wciąż pachniał arbuzami. Włosy miał w nieładzie, leżał z rozłożonymi ramionami, jego twarz była odprężona, spokojna. Sasuke uśmiechnął się do siebie i ponownie wtulił w ciepły tors blondyna, a ten, mrucząc coś przez sen, objął go. Nie chciało mu się wstawać, było mu tak dobrze…
-Twój telefon dzwonił – usłyszał nagle. Podniósł głowę i spojrzał na Naruto ze zdziwieniem.
-Nie śpisz? – zdziwił się, a blondyn uśmiechnął się cwaniacko.
-Od jakiejś godziny. Obudziło mnie brzęczenie komórki w twoich dżinsach – ruchem głowy wskazał podłogę. – Ale nie chciałem cię budzić, a że spałeś na mnie…
-Przepraszam… - mruknął Sasuke i chciał się odsunąć, ale blondyn mu nie pozwolił.
-Nie, tak jest… wspaniale – powiedział, uśmiechając się do niego. Sasuke spłonął rumieńcem i schował przed nim twarz, wtulając ją w jego ciało. Naruto zachichotał.
-Wiesz, kiedy cię spotkałem po raz pierwszy nie przypuszczałem, że taki będziesz…
-Jaki? –wymamrotał Sasuke pytająco.
-Taki nieśmiały, zdawałeś się być raczej niemiły i szorstki…
-Bo na ogół jestem… niemiły… i ludzie mnie nie lubią. Byłem zdumiony, że…
            Sasuke urwał, bo gdzieś na podłodze znów coś zaczęło brzęczeć. Rozpoznał wibrację swojego telefonu.
-Bzyka tak co jakieś dziesięć, piętnaście minut… - mruknął Naruto, a Sasuke z westchnieniem zwlókł się z łóżka. Wydobył telefon z kieszeni leżących na podłodze spodni i usiadł na łóżku, odbierając.
-Tak, Itachi? –zapytał. W tym momencie Naruto objął go od tyłu i przytulił.
-Gdzie ty jesteś?! – wykrzyknął brat przestraszonym głosem. – Nic ci nie jest?! Wszystko w porządku?! Czemu nie odbierasz?!
-Jestem w hotelu, nic mi nie jest, wszystko jest jak najbardziej w porządku, nie odbierałem, bo spałem – odpowiedział po kolei na każde pytanie. Itachi milczał przez chwilę.
-Sasuke… jesteś sam? – spytał w końcu z wahaniem.
-Nie – odparł Sasuke, zerkając na Naruto, który całował go po ramieniu. Przebiegały go dreszcze, ale wcale nie myślał, że to złe ani nie czuł strachu. Dziwne, ale ufał niebieskookiemu, który mimo wiedzy, jak uszkodzony i zbrukany był, wciąż nie brzydził się go dotykać.
            Itachi milczał przez kolejne kilka sekund.
-Więc… może… może nie będę ci przeszkadzał, Sasuke. Ale… zadzwoń następnym razem, bardzo się martwiłem.
-Przepraszam –powiedział Sasuke. – Pa.
            Rozłączył się i spojrzał na Uzumakiego, który patrzył na niego tymi swoimi cudownie niebieskimi oczyma.
-Masz ochotę na prysznic? – spytał blondyn, a Uchiha spiął się zupełnie odruchowo. Uzumaki zachichotał, głaszcząc go jednym palcem po zarumienionym policzku. – Mój wstydzioszek – wymruczał i ugryzł go w ucho.
            Wzięli wspólny prysznic, a Naruto do niczego go nie zmuszał i nie nalegał – Sasuke sam chciał i choć wciąż czuł niepokój, przeżył najlepszy poranek w swoim życiu, prawie wolny od strachu. Podczas śniadania, które zjedli w barze przed hotelem, Uzumaki śmiał się, że ma działanie terapeutyczne i zaleca mu przyjmowanie siebie codziennie, w niewielkich odstępach czasowych. Sasuke tylko kręcił głową; ubrany, w kawiarni pełnej świadków, czuł się bardziej sobą, znów mógł przedrzeźniać się z blondynem nie czując nic, poza radością z przebywania z nim.
            Po śniadaniu udali się do samochodu Naruto, który zaparkowany był w okolicy. Sasu przekonał się wtedy, że Naruto wcale nie miał zamiaru tej nocy wracać do domu. Blondyn, zapytany o to, tylko się śmiał.
            Naruto odwiózł go do domu, wymienili się nazwiskami i numerami oraz umówili na randkę tego wieczoru, jak podkreślił Naruto, prawdziwą randkę – z kolacją, kinem i spacerem – a Sasuke zgodził się na nią bez wahania. Gdy po odjeździe Naruto wszedł do domu, czuł się szczęśliwy i, ku własnemu zdumieniu, normalny. A w kuchni czekał na niego jego brat, który na widok zmiany, jaka w nim zaszła, uśmiechnął się do niego szeroko i przytulił go. Sasuke wiedział, że kiedy już się przełamał, istniała duża szansa, że jego życie zmieni się na lepsze, a straszna przeszłość już na zawsze odejdzie w zapomnienie.

8 komentarzy:

  1. Masakra - znaczy się tak wspaniale, że aż masakrycznie wspaniale :D kooocham cię! Kocham kocham kocham xD Biedny Sasek, aż chce się przytulić pogłaskać. Talent. Kocham cię! xD mówiłam już? sorry xD super, pięknie i wspaniale :)

    OdpowiedzUsuń
  2. uwielbiam Twoje opowiadania <3 w tym stopniu ze czytam to drugi raz xD wszystko juz chyba czytalam dwa razy ale to za genialne jest o: ! pisz duzo i nigdy nie przestawaj dodawac tego na swojego bloga xD bo popadne w depresje :c

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże twoje opowiadania są genialne! Czytałam już wszystkie. Nigdy nie przestawaj pisać!

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże... to jest genialne T.T Dzięki tobie jeszcze bardzie znienawidziłam ojca Sasuke :D Nw ale masz wielki talent i wgl. :)

    * Wandal :D

    OdpowiedzUsuń
  5. ZABIĆ TAKIEGO "ojca sasuke" to za mało niech pocierpi nie ważne że siedzi w kiciu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham! Superrrr one shot<3 Do tego Narusasu ;) Wole Sasu w roli uke ^^ I napisałaś świetnie ;3

    Hania <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Twoje one-shoty mają tą zaletę, że można snuć sobie co dalej. :) Ja już oczami wyobraźni widzę, jak systematycznie dawkowany Naruto składa biednego Sasuke w całość.

    OdpowiedzUsuń
  8. *.* zakochałam sie.
    Ares; Teraz to ona Zozoli sie nawdychała. |
    Iee po prostu jestem szczęśliwa, tz że uwielbiam tego shota. Sasuke to Sasuke, a nie jakaś podróba. Itachi to Itachi z kompleksem brata. Deidara to... Pindole nie będe wszystkich wymieniać!
    Ares; Tsunade rozwaliła pytaniami na początku.... Umarłem. |
    Ale Naruto pobił wszystko + ten seksowny kosmyk włosów. Boże ten nieposłuszny kosmyk doprowadzał mnie do szału! *żyga tęczą i sra cukrem*
    Ares; *podaje jej papier* nom ładny shocik Ayanami. |
    *maślane oczka* Aresuś sie zakochał!
    Ares; *strzela face palma* |
    Oooo jestem zazdrosna....
    Ares; *łapie ją za ramiona* Krewetki. |
    ~cisza~
    Ble.
    Ares; i morele. |
    Okej dotarło, możesz skończyć, bo zwymiotuje.
    Ares; ok Pozdr i weny.|
    Mój ulubiony shot <3 ♥♥♥
    ~Mrina88~ & ~Ares~

    OdpowiedzUsuń