sobota, 16 lutego 2013

14. Kolejny Uchiha



Głęboko skrywanym marzeniem Naruto było obudzić się przy Sasuke. W życiu nigdy nikomu by się do tego nie przyznał, ale takie marzenie miał. Co prawda jedną pobudkę w ramionach Uchihy miał już zaliczoną, ale wtedy przecież był w takim szoku, że zerwał się z krzykiem i wszystko spieprzył. Skąd mógł wiedzieć, że mimo odmiany, jego uczucia zostaną? Skąd mógł wiedzieć, że będąc facetem, będzie się w Sasuke podkochiwał? Że będzie starał się za wszelką cenę łapać chwile takie, jak ta.
Gdy się ocknął, cały świat był piękny. Dosłownie, wszystko był piękne, nawet dowcipy Saia zyskały na wartości i pewnie tego poranka by go śmieszyły, bo po prostu cały świat był ekstra. Rozleniwiony Naruto przekręcił się na drygi bok, wyciągnął ręce i… natrafił na pustkę. Gwałtownie rozchylił oczy i spojrzał przed siebie. Miejsce, w którym powinien być Sasuke było puste.
-No jasne – syknął Naruto, opadając twarzą w swoją poduszkę. – Uzumaki, ty walnięta cioto! – szepnął do siebie.
            Świat już nie był taki piękny. Zawiedziony Naruto zlazł z łóżka, rozejrzał się, a potem walnął się w czoło. No tak, był u Sasuke, więc tu nie było jego ubrań. Dygocąc z zimna i żałując, że opuścił ciepłą pościel, przemknął z sypialni Sasuke do swojego pokoju i tam szybko wyjął z szafki swoje rzeczy. Gdy się ubierał, nagle usłyszał zdziwiony głos Sasuke.
-Naruto?!
-U siebie! – odkrzyknął Uzumaki. Usłyszał kroki, a potem skrzypnięcie drzwi za jego plecami. Zajęty był jednak zapinaniem spodni.
-Co ty tu robisz? – zapytał Sasuke dziwnym głosem.
-No jak to, co robię? Ubieram się – odparł Naruto, obracając się w stronę Sasuke. I wtedy zamarł, bo Sasuke stał w drzwiach z tacą pełną żarcia.
-A… co to jest? – zdziwił się Uzumaki.
-Jedzenie – odparł Sasuke.
-No ja widzę, że jedzenie, ale po co ono?
            Sasuke zaczerwienił się delikatnie.
-No… do łóżka – odchrząknął. – Śniadanie do łóżka.
            Naruto na chwilę wcięło. Gapił się na Sasuke kilka sekund, a potem sam odchrząknął.
-A-aha…
-Ale skoro wstałeś… - Sasuke natychmiast odzyskał rezon – to zjesz w kuchni, przynajmniej niczego nie zachlapiesz. Zapraszam!
            Zawołał, obracając się. Naruto wywrócił oczami.
-Pedant! – prychnął, ale posłusznie za nim poszedł, w duchu klnąc na swoją głupotę. Gdyby polenił się choć trochę, dostałby śniadanie do łóżka!
-A tak w ogóle… - zaczął, gdy byli już w kuchni. Usiadł sobie na ulubionym krześle, a taca z jedzeniem wylądowała przed nim. Nie mógł pozbyć się z twarzy zadowolonego uśmieszku – to z jakiej okazji to żarcie?
            Powiódł wzrokiem po tostach z dżemem, dwóch ugotowanych jajkach, kawałku ciasta i szklance soku.
-Bo pomyślałem – odparł Sasuke z głębokim wdechem – że będziesz chciał pospać dłużej po tym, co działo się w nocy…
            Naruto poczuł, jak czerwienieje.
-Ja… przepraszam. Ja zupełnie nie wiem, co mnie opętało! Ten sen był taki prawdziwy, a jak zobaczyłem cię obok, to myślałem, że to się dalej dzieje! Tak przepraszam!
-Nie masz za co – odparł Sasuke. – Nic się nie stało, naprawdę nie masz czym się przejmować.
-Tak mi wstyd – wyznał Naruto, spuszczając głowę.
-Twoje zachowanie jest jak najbardziej usprawiedliwione – odparł Sasuke. – A teraz jedz. Nie czujesz mdłości? A może nie masz na to ochoty?
-Nie, nie – odparł Naruto. – Mdłości są, ale nie czuję, żebym miał wymiotować – powiedział, biorąc do ręki łyżeczkę, stuknął nią w jajko, a skorupka pękła. Poczuł, jak ślinka nabiega mu do ust. – Jej, Sasuke, twoja dziewczyna miałaby z tobą jak w niebie – powiedział bez zastanowienia. Gdy Sasuke na niego spojrzał z nieco dziwną miną było już za późno, by ugryźć się w język. – Jest coś, co ci się kiedyś nie udało? – Naruto próbował obrócić wszystko w żart.
-Owszem – odparł Sasuke. – Jest coś takiego. Ale mam nadzieję, że kiedyś wyjdzie… - powiedział, samemu jedząc jakąś kanapkę. Naruto zmarszczył nos.
-Tak? A co to? – zapytał, zaintrygowany.
-Kiedyś być może się dowiesz – odparł Sasuke z wrednym uśmiechem, a Naruto skrzywił się.
-Drań! I usiądź przy stole, jak człowiek, a nie, jesz na stojąco!
            Sasuke uśmiechnął się i usiadł naprzeciw niego, po drodze zgarniając z kredensu kubek swojej kawy.
            Kolejne dni również były spokojne. Naruto zauważył, że mdłości powoli przechodzą. Co prawda wciąż zdarzało mu się zwymiotować, ale było stanowczo lepiej niż na początku miesiąca. Niestety, wciąż miał upodobania do podjadania nocą i z tego powodu miał straszne wyrzuty sumienia. Gdy około pierwszej w nocy otwierał oczy i wiedział, że to dlatego, że jest głodny, zawsze starał się wstać jak najciszej, ale niestety, Sasuke miał zbyt płytki sen. Łapał go wtedy za ramię, bo oczywiście spali razem, i mówił, że to on pójdzie do kuchni i przyniesie mu, co chce. Naruto próbował mu wytłumaczyć, że już się przyzwyczaił, że tak jest, że Sasuke nie musi mu nic przynosić, ale Uchiha nie dał sobie niczego wytłumaczyć.
            Pewnego dnia, w dziesiątym tygodniu ciąży, gdy Sasuke wyszedł z domu tłumacząc się, że musi coś załatwić, Naruto odwiedziła Sakurka. Siedzieli przy cieście, Sakura piła kawę, a Naruto sok. Uzumaki śledził uważnie każdy ruch filiżanki różowowłosej. Przy Sasuke nie było nawet co próbować, ale ostatnio miał straszna ochotę na kawę. Wolał jednak o tym nie wspominać, bo Sasu miał fioła na punkcie dbania o ich ciążę. To dbanie coraz bardziej Naruto wnerwiało, dlatego przez cały czas to głównie on mówił, opowiadając Sakurce o wszystkim, co leżało mu na sercu.
-Nie wolno mi do niczego się dotykać – poskarżył się, a Sakura uśmiechnęła się pod nosem. Zasady, jakie ustalił Sasuke, strasznie ją bawiły. – Broń Boże tego, broń Boże tamtego. Zachowuje się okropnie – pożalił się, a Sakura zachichotała. Naruto narzekał tak już przez prawie godzinę, opowiadając o Sasuke i o tym, jakiego fioła ten dostał. Naruto nawet zaczął w trakcie tej rozmowy podziwiać Haruno, bo każdy miałby już dość jego zrzędzenia, a ona była taka cierpliwa!
-Dba o ciebie – powiedziała.
-Ale to na dłuższą metę jest nie do wytrzymania – szepnął Naruto. – Mieszkam u niego już prawie miesiąc. Jest fajnie, kiedy nie muszę sam się użerać z gotowaniem, ale… Sasuke przesadza, wszystko mi podaje, wszystko za mnie nosi… Nie jestem kaleką, nawet jeszcze nie mam brzucha! Czasem tylko mnie zemdli, ale mdli mnie nie ważne, czy coś robię, czy nie. Ostatnio chciałem mu pomóc i zrobić pranie. Nakrzyczał na mnie! Proszę cię, Sakura, pogadaj z nim, wiesz, jako lekarz! Proszę.
-Dobrze – powiedziała Haruno. – Jak tylko warunki będą sprzyjać…
-Warunki sprzyjają ostatnio praktycznie codziennie – powiedział. – Sasuke ma bardzo dobry humor. Może chcesz kremówkę albo herbatnika? Mam ich tony! – zawołał sarkastycznie, a ona znów zachichotała.
-Nie, dziękuję – odparła. Dopiła kawę i zerknęła na zegarek. – Muszę uciekać, za dwie godziny muszę być w szpitalu, a jeszcze chcę się wykąpać – powiedziała, wstając od stołu. Przeciągnęła się, a on podniósł się za nią.
-Odprowadzę cię. Z chęcią się przejdę.
-Powinieneś spacerować – odparła Sakura.
-Powiedz to Sasuke, on to najchętniej zamknąłby mnie w domu – odparł Uzumaki, znów naburmuszony, czym po raz kolejny ją rozbawił.
            Opuścili domu i ruszyli wolnym spacerkiem w kierunku domu Sakury. Haruno trzymała się z nim pod rękę, przez co kilka osób obejrzało się za nimi ciekawie. Naruto ignorował ich. Słyszał ostatnio wiele plotek na swój temat, ale nie były one złe. To, że mało go było widać w wiosce podobno ludzie wytłumaczyli sobie jakąś tajną misją, w której bierze udział. Szeptano o tym, że mieszka z Sasuke, ale to też jakoś nikogo specjalnie nie dziwiło, gdyż wioska nie ufała Uchisze i ludzie szeptali, że Naruto go pilnuje. Zastanawiano się tylko nad tym, czy to prawda, że Sasuke zmontował dziecko jakiejś panience. Ogólnie w to nie wierzono, ale plotki i tak krążyły, skoro co jakiś czas Uchiha niczym zjawa pojawiał się o północy w sklepie całodobowym i kupował tam słodkie ciastka, albo coś równie dziwnego.
-No, to jesteśmy – powiedział Naruto, gdy zatrzymali się przed domem Sakury. – Dzięki za wszystko. Fajnie, że mogę z tobą pogadać, jakbym miał być tak cały czas z Sasuke, to bym zwariował.
-Nie ma za co dziękować. Mam nadzieję, że jednak będę chrzestną – powiedziała, a on się zaśmiał.
-Jasne, jasne – rzekł. – A, mam jeszcze jedno pytanie – powiedział, bo coś mu przyszło do głowy.
-Hm, jakie? – spytała Sakura.
-Widzisz, ja wiem, że mi nie wolno, ale… Mam ostatnio straszną ochotę na kawę. Nic nie mogę na to poradzić. Czy… ja mógłbym kilka łyków...?
            Sakura zaśmiała się.
-Naruto… Kawa ci nie zaszkodzi. To znaczy, nie wolno ci jej pić w dużych ilościach, ale filiżanka słabej kawy raz na jakiś czas… Nie widzę przeszkód – powiedziała.
-Serio? Myślałem, że wcale nie wolno!
-Nic ci się nie stanie od filiżanki kawy – zapewniła go. – Od czasu do czasu możesz sobie pozwolić, tylko nie przesadzaj, kofeina utrudnia przyswajanie wapna i magnezu.
-Jasne. Hah, tylko muszę się jakoś schować przed Sasuke… - powiedział Naruto, drapiąc się po głowie.
-Możesz mu powiedzieć, żeby on też nie przesadzał – powiedziała poważnie. – Jeśli męczy cię jego zachowanie, to powinien je zmienić, bo to wcale nie jest dbanie o ciebie, jeśli tak wygląda…
-Hah! Chyba mu to powtórzę! – zawołał. – Albo nie, ty mu to powiedz, mnie się nie posłucha! Nigdy się mnie nie słucha…
-A… - zaczęła Sakura, jednak urwała. Naruto zmarszczył czoło.
-Tak?
-Nadal wszystko trwa w zawieszeniu, tak? Znaczy… wy…
-Nigdy nic nie będzie inaczej – jęknął cicho Naruto, robiąc nieszczęśliwą minę. - Wiesz, ja czasem… czasem tak się boję, że… że potem już nie będę potrzebny…
            Sakura patrzyła na niego chwilę.
-Nie rozumiem. Co masz na myśli? – zapytała.
-Bo… - Naruto zawahał się. Zagryzł dolną wargę, rozglądając się, czy w pobliżu nie ma nikogo, kto mógłby ich podsłuchać. Uliczka była jednak pusta, w oddali zobaczył jakiegoś idącego z psem faceta. Przysunął się nieco do Sakurki. – Sasuke… on się na wszystkim zna, a ja… ja mam dwie lewe ręce. On będzie idealnym ojcem, a ja… Przecież ja nie mam zielonego pojęcia, jak się obchodzić z dzieckiem! Przecież jakby Sasuke chciał… zabrać dziecko – szepnął nieco ciszej, patrząc intensywnie na Sakurę – to co by go powstrzymało? O-on by umiał się nim zająć, sam… on chce dziecka, kolejnego U-Uchihy… nic nas nie łączy… ja… ja potem będę zbędny, nie?
            Sakura patrzyła na niego dłuższą chwilę.
-No co ty opowiadasz, naprawdę tak myślisz? – zapytała w końcu, zdumiona.
-A nie jest tak? – zapytał jękliwie. – Sakurka… Co będzie potem? Za te kilka miesięcy? Mnie i Sasuke nic nie łączy! Przecież każdy rozsądny człowiek oddałby dziecko w ręce odpowiedzialnego, mądrego, zaradnego Sasuke, a nie w moje!
-O Boże, Naruto, nie myśl tak! – zawołała, a potem przytuliła go mocno. Objął ją, wtulając twarz w jej pachnące włosy. – No co ty, nikt by tak nie pomyślał! Tsunade, ja… nikt by nie pozwolił na coś takiego!
            Stali tak przez chwilę, aż w końcu blondyn ochłonął. Cofnął się, wycierając rękawem twarz, a Sakura pogłaskała go po policzku.
-Już się tyle nie martw – powiedziała łagodnie. – Najlepiej będzie, jeśli porozmawiasz z Sasuke. Jestem pewna, że on wcale by tak nie zrobił. Buzują w tobie hormony, masz silne wahania nastroju, nie powinieneś myśleć o takich rzeczach.
-Ale to samo przychodzi… Mam sny, w których Sasuke próbuje zabić to dziecko… - wyznał ze wstydem. Sakura westchnęła, kręcąc głową.
-Twoje ciało przeżywa prawdziwą burzę – wyjaśniła mu. – Wiele z tych wątpliwości to tylko twoja wyobraźnia, złe myśli podsuwają ci szalejące hormony. Twoje ciało wytwarza teraz hormony, których nigdy wcześniej nie posiadało, Naruto. Te sny, płacze, wahania nastroju, wątpliwości… Po prostu porozmawiaj z Sasuke, dobrze. I nie myśl tyle.
            Pokiwał głową, zagryzając dolną wargę. Sakura uśmiechnęła się do niego pocieszająco.
-Drugi trymestr będzie lepszy, zobaczysz. Uspokoisz się trochę.
-Dzięki… - szepnął. Mrugnęła do niego.
-Jak znów będziesz chciał się wygadać, zgłaszaj się śmiało. Ale nie bój się też rozmawiać z Sasuke.
-Postaram się – burknął. Pocałowała go w policzek i machając mu ręką, zniknęła za drzwiami swojego domu. Chwilę stał, wpatrując się w swoje buty, a potem zawrócił i odszedł.
            Sakurce łatwo było mówić o rozmawianiu z Sasuke, ale on wcale nie był pewny, czy to będzie takie łatwe. Kto tam wiedział, co drań sobie myślał o tym wszystkim?! Najbardziej się bał, że Sasuke kiedyś straci cierpliwość i zostawi go z tym samego. A sam Naruto nigdy by sobie nie poradził. Nie umiałby, nawet nie wiedział, czy w ogóle potrafiłby zajmować się dzieckiem. Nigdy nie miał dziecka na rękach! A co będzie, jak się pokłóci z Sasuke? I ten… się obrazi… i znów całe miesiące nie będą ze sobą rozmawiać? Albo po narodzinach dziecka stwierdzi, że sam potrafi je wychować, a Naruto jest zbędny? Albo… no kurde, tyle rzeczy mogło się wydarzyć! Tyle złych!
            Dotarł do domu, ściągnął buty, odwiesił kurtkę na wieszak i poszedł do kuchni. Był rozbity i zdenerwowany, miał tyle wątpliwości. Wszystko byłoby inaczej, gdyby on i Sasuke byli razem. Gdyby coś ich łączyło, gdyby Naruto wiedział, że… no, że może zawsze na niego liczyć. A tak… wystarczyła jedna zła rzecz i Sasuke mógł na to wszystko machnąć ręką, albo przeciwnie, zabrać dziecko… Naruto czuł się tak niepewnie…
            Nastawił czajnik, odnalazł najładniejszą filiżankę, jaką Sasuke miał w domu i nasypał sobie do niej łyżeczkę kawy. Gdy woda się zagotowała, zalał sobie kawę, osłodził i mieszając napar, usiadł na stole, patrząc w przestrzeń.
            Popijał kawę powoli, rozkoszując się jej smakiem. Napój trochę ukoił jego nerwy, chyba tego właśnie było mu trzeba.
            W połowie filiżanki czuł się już w miarę dobrze i właśnie planował, jak porozmawia z Sasuke, gdy trzasnęły frontowe drzwi. Spojrzał na wejście do kuchni, w którym chwilę potem pojawił się Uchiha w granatowym stroju i zielonej kamizelce Konohy.
-Hej – powiedział Naruto, uśmiechając się. Sasuke również się uśmiechnął.
-Hej – odpowiedział. – Mmm… zrobiłeś mi kawę?! – ucieszył się, pociągajac nosem. Naruto skrzywił się lekko.
-Właściwie, to zrobiłem ją sobie – powiedział, a Sasuke spojrzał na niego jakoś dziwnie.
-Słucham?! – zapytał ostrym tonem.
-No, sobie. Jakoś tak mnie głowa boli, pomyślałem, że kawa mi pomoże…
            Urwał, bo nagle Sasuke z całej siły uderzył w jego dłonie. Filiżanka z połową kawy wypadła mu z ręki i uderzyła o podłogę, rozbijając się na całe mnóstwo ostrych kawałków. Płyn rozlał się po panelach.
-Co ci…?!
-Tobie nie wolno kawy!!! – wydarł się na niego Sasuke, cały czerwony na twarzy ze złości. Naruto wytrzeszczył na niego oczy.
-Ale…
-ŻADNE „ALE”!!! Co jeszcze wyprawiasz za moimi plecami?! Przecież ci wyraźnie powiedziałem, prosiłem! Obiecałeś, że nie będziesz robił tego, czego ci nie wolno, do cholery jasnej!
-A niby czego, do jasnej cholery, mi nie wolno?! – wydarł się na niego Naruto. – I co niby sugerujesz, mówiąc, że coś robię za twoimi plecami?!
-Na przykład właśnie to! – wrzasnął Sasuke, zamaszystym ruchem wskazując rozbitą filiżankę. – Masz w sobie dziecko, kurwa mać! I to nie byle dziecko, a UCHIHĘ! MASZ O NIEGO DBAĆ, PILNOWAĆ SIĘ, JAK CI CZEGOŚ NIE WOLNO, TO NIE WOLNO I KROPKA I NIE MA TU ŻADNYCH „ALE”!
-Ach! – powiedział Naruto w miarę opanowanym głosem, choć ze złości cały się trząsł. – czyli to dziecko jest Uchiha, tak?! – zapytał wściekle. – Dobrze wiedzieć!
-A niby kim jest, jak nie Uchiha?! – zapytał Sasuke. – A ty… Ty swoją nieodpowiedzialnością… swoją głupotą…
            Naruto nie wytrzymał. Po prostu go poniosło, więc niewiele myśląc zdzielił Sasuke w policzek, aż po kuchni rozszedł się echem przyjemny plask. Uchiha złapał się za twarz w miejscu uderzenia, a Naruto, zły jak nigdy w całym swoim życiu zeskoczył ze stołu i ruszył do swojego pokoju.
-Gdzie idziesz?! – zawołał za nim Sasuke. Naruto nie odezwał się, więc ten złapał go za ramię i obrócił ku sobie. – Pytam, gdzie idziesz?!
-Do siebie – odparł Naruto.
-Nigdzie nie idziesz, zostajesz tu i wysłuchasz, co mam ci do powiedzenia…!
-Nie! – Naruto wyrwał się z jego uścisku i cofnął. – Wcale nie muszę cię słuchać, bo nie masz racji! Mam tego dosyć, nie mogę tego znieść, nie mogę już wytrzymać, Sasuke! Tej kontroli, tego cholernego więzienia! Nie tylko ty wiesz, co jest dla mnie i dziecka dobre, wiesz?! Dla twojej wiadomości, pytałem Sakury, czy mogę się napić kawy i powiedziała, że jeśli mi się jej chce, to mi nie zaszkodzi! A ty… Ty jak zawsze uważasz, że wszystko wiesz lepiej! I wypchaj się tym swoim nazwiskiem, bo ja już nim rzygam! Dziecko wcale nie jest Uchiha, bo jest w połowie moje! Też mi zależy, ale nie na nazwisku, nie na pieprzonym klanie, a na nim, na tym dziecku, cholera jasna! NIE TYLKO TY WIESZ, CO JEST DOBRE I NIE TYLKO TY SIĘ TROSZCZYSZ, BO JA TEŻ! I JA WIEM, CO JEST DOBRE! I DOBRE NA PEWNO NIE JEST TO, CO MI FUNDUJESZ!
            Obrócił się gwałtownie na pięcie, przemierzył korytarz i wszedł do swojego pokoju i z całej siły zatrzasnął za sobą drzwi. Dopiero tam pozwolił sobie stracić opanowanie – oparł się o drzwi, zakrył twarz dłońmi i zaszlochał.
            Stał tak dłuższą chwilę, próbując opanować drżenie, aż w końcu przeszedł przez pokój i padł na łóżko. Zwinął się w kłębek, nakrył kołdrą nawet na głowę i po chwili już spał.
            Obudził się jak zawsze w środku nocy. Chwilę leżał, gapiąc się w sufit, aż w końcu się podniósł, bo wiedział, że z tym nie wygra. Tak już miało być, że w dzień praktycznie nie miał apetytu, a nocą zjadłby pół lodówki.
            Gdy się podniósł, chwilę nasłuchiwał, ale w domu panowała absolutna cisza. Nie wiedział, czy Sasuke tu jest, czy gdzieś poszedł i szczerze, gówno go to obchodziło. Nawet się zastanawiał, czy się nie wyprowadzić. Nie do domu, nie chciał już mieszkać sam, ale może do Sakurki? Albo do Tsunade? One by go przygarnęły, sierotę z dzieckiem…
            Wyszedł z pokoju na palcach, żeby przypadkiem nie obudzić Uchihy, bo bał się, że jak ten śpi, a się ocknie, to wyskoczy na niego i znów zrobi mu awanturę.
            Szybko przeszedł przez korytarz, złapał za suwane drzwi w kuchni i rozsunął je. Jakież było jego zdziwienie, gdy się okazało, że kuchnia nie jest pusta!
            Wewnątrz, na krześle przy stole, siedział Sasuke. W dłoniach trzymał kubek, z którego leciała para, a więc dopiero co zrobił sobie ciepły napój. Nie zapalił sobie światła, siedział jedynie przy małej świeczce, stojącej na stole w świeczniku w kształcie lampionu. Naruto zamarł, a potem, gdy się otrząsnął, zakręcił.
-Nie, czekaj! – zawołał za nim Sasuke. – Zostań. Proszę.
            Jego ton, ku zdziwieniu Naruto, był łagodny. Blondyn znów się obrócił i spojrzał na Sasuke. Widząc jego czarne tęczówki, proszące tęczówki, w końcu westchnął, podszedł do krzesła naprzeciw niego i usiadł.
-Słucham – burknął, patrząc w bok.
-Przepraszam – powiedział Sasuke, a zdumiony Naruto znów na niego spojrzał. Uchiha go… przepraszał?! To w ogóle jest możliwe?! – Poniosło mnie. Dopiero po dzisiejszej rozmowie…
-To była kłótnia – wtrącił Naruto. Sasuke uśmiechnął się lekko.
-… dopiero po dzisiejszej kłótni zrozumiałem, że faktycznie przesadzałem…
-Dostałeś jakiegoś świra – syknął Naruto. – Ja rozumiem, że się martwisz, ale… Nie możesz tak cały czas, ja tego nie wytrzymam! Nie chcę się z tobą kłócić, Sasuke, ale uwierz, że dziecko nie umrze od tego, że nie wiem, pozmywam po kolacji, czy wrzucę ubrania do pralki lub zamiotę podłogę! Ja mogę normalnie żyć, to nie jest jakaś choroba, nie czyni ze mnie kaleki! Ja dostaję tu nerwicy, jak tak siedzę i nic nie mogę!
            Sasuke wpatrywał się w blat stołu.
-Przepraszam – powtórzył po raz drugi, szeptem.
-Po prosu wyluzuj, Sasuke. Spuść z tonu, nie wiem, przekłuj żyłkę… Chyba, że mnie tu nie chcesz…
-Nie! – zawołał Sasuke, podrywając się jak oparzony. – Nie, zostań. – Sasuke wziął głęboki wdech, a potem spojrzał mu w oczy. – Chciałem, by wszystko było dobrze, to nie jest tak, że myślę tylko o klanie, Naruto. Choć masz rację, odkąd się dowiedziałem, że jesteś w ciąży w większości myślę właśnie o tym. O tym, że to dziecko przedłuży linię mojego klanu. Bałem się, że jeśli coś będzie z ciążą nie tak… To pierwszy Uchiha od masakry mojego klanu. To tak, jakbym zrobił pierwszy krok do odbudowy rodziny.
-Rozumiem cię, Sasuke. Ale wyluzuj, serio, bo mnie zamęczysz w ten sposób. Ja się wcale nie czuję dobrze, a chyba nie o to ci chodzi?
-Nie o to – przyznał.
-No… to wiesz co? Jestem głodny.

2 komentarze:

  1. ej smutno mi ze sie kloca... :c to smutne v.v dobrze napisane ale troszke dolujace v.v

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak Sasuke powiedział "Nie! Czekaj! Zostań, proszę" to mi się tak wesoło zrobiło i pozytywnie ciepło na sercu ^^

    OdpowiedzUsuń