Głęboko skrywanym marzeniem
Naruto było obudzić się przy Sasuke. W życiu nigdy nikomu by się do tego nie
przyznał, ale takie marzenie miał. Co prawda jedną pobudkę w ramionach Uchihy
miał już zaliczoną, ale wtedy przecież był w takim szoku, że zerwał się z
krzykiem i wszystko spieprzył. Skąd mógł wiedzieć, że mimo odmiany, jego
uczucia zostaną? Skąd mógł wiedzieć, że będąc facetem, będzie się w Sasuke
podkochiwał? Że będzie starał się za wszelką cenę łapać chwile takie, jak ta.
Gdy się ocknął, cały świat
był piękny. Dosłownie, wszystko był piękne, nawet dowcipy Saia zyskały na
wartości i pewnie tego poranka by go śmieszyły, bo po prostu cały świat był
ekstra. Rozleniwiony Naruto przekręcił się na drygi bok, wyciągnął ręce i…
natrafił na pustkę. Gwałtownie rozchylił oczy i spojrzał przed siebie. Miejsce,
w którym powinien być Sasuke było puste.
-No jasne – syknął Naruto, opadając
twarzą w swoją poduszkę. – Uzumaki, ty walnięta cioto! – szepnął do siebie.
Świat
już nie był taki piękny. Zawiedziony Naruto zlazł z łóżka, rozejrzał się, a
potem walnął się w czoło. No tak, był u Sasuke, więc tu nie było jego ubrań.
Dygocąc z zimna i żałując, że opuścił ciepłą pościel, przemknął z sypialni
Sasuke do swojego pokoju i tam szybko wyjął z szafki swoje rzeczy. Gdy się
ubierał, nagle usłyszał zdziwiony głos Sasuke.
-Naruto?!
-U siebie! – odkrzyknął Uzumaki. Usłyszał
kroki, a potem skrzypnięcie drzwi za jego
plecami. Zajęty był jednak zapinaniem spodni.
-Co ty tu robisz? – zapytał Sasuke
dziwnym głosem.
-No jak to, co robię? Ubieram się –
odparł Naruto, obracając się w stronę Sasuke. I wtedy zamarł, bo Sasuke stał w
drzwiach z tacą pełną żarcia.
-A… co to jest? – zdziwił się Uzumaki.
-Jedzenie – odparł Sasuke.
-No ja widzę, że jedzenie, ale po co ono?
Sasuke
zaczerwienił się delikatnie.
-No… do łóżka – odchrząknął. – Śniadanie
do łóżka.
Naruto
na chwilę wcięło. Gapił się na Sasuke kilka sekund, a potem sam odchrząknął.
-A-aha…
-Ale skoro wstałeś… - Sasuke natychmiast
odzyskał rezon – to zjesz w kuchni, przynajmniej niczego nie zachlapiesz.
Zapraszam!
Zawołał,
obracając się. Naruto wywrócił oczami.
-Pedant! – prychnął, ale posłusznie za
nim poszedł, w duchu klnąc na swoją głupotę. Gdyby polenił się choć trochę,
dostałby śniadanie do łóżka!
-A tak w ogóle… - zaczął, gdy byli już w
kuchni. Usiadł sobie na ulubionym krześle, a taca z jedzeniem wylądowała przed
nim. Nie mógł pozbyć się z twarzy zadowolonego uśmieszku – to z jakiej okazji
to żarcie?
Powiódł
wzrokiem po tostach z dżemem, dwóch ugotowanych jajkach, kawałku ciasta i
szklance soku.
-Bo pomyślałem – odparł Sasuke z głębokim
wdechem – że będziesz chciał pospać dłużej po tym, co działo się w nocy…
Naruto
poczuł, jak czerwienieje.
-Ja… przepraszam. Ja zupełnie nie wiem,
co mnie opętało! Ten sen był taki prawdziwy, a jak zobaczyłem cię obok, to
myślałem, że to się dalej dzieje! Tak przepraszam!
-Nie masz za co – odparł Sasuke. – Nic
się nie stało, naprawdę nie masz czym się przejmować.
-Tak mi wstyd – wyznał Naruto,
spuszczając głowę.
-Twoje zachowanie jest jak najbardziej
usprawiedliwione – odparł Sasuke. – A teraz jedz. Nie czujesz mdłości? A może
nie masz na to ochoty?
-Nie, nie – odparł Naruto. – Mdłości są,
ale nie czuję, żebym miał wymiotować – powiedział, biorąc do ręki łyżeczkę,
stuknął nią w jajko, a skorupka pękła. Poczuł, jak ślinka nabiega mu do ust. –
Jej, Sasuke, twoja dziewczyna miałaby z tobą jak w niebie – powiedział bez
zastanowienia. Gdy Sasuke na niego spojrzał z nieco dziwną miną było już za
późno, by ugryźć się w język. – Jest coś, co ci się kiedyś nie udało? – Naruto
próbował obrócić wszystko w żart.
-Owszem – odparł Sasuke. – Jest coś
takiego. Ale mam nadzieję, że kiedyś wyjdzie… - powiedział, samemu jedząc jakąś
kanapkę. Naruto zmarszczył nos.
-Tak? A co to? – zapytał, zaintrygowany.
-Kiedyś być może się dowiesz – odparł
Sasuke z wrednym uśmiechem, a Naruto skrzywił się.
-Drań! I usiądź przy stole, jak człowiek,
a nie, jesz na stojąco!
Sasuke
uśmiechnął się i usiadł naprzeciw niego, po drodze zgarniając z kredensu kubek
swojej kawy.
Kolejne
dni również były spokojne. Naruto zauważył, że mdłości powoli przechodzą. Co
prawda wciąż zdarzało mu się zwymiotować, ale było stanowczo lepiej niż na
początku miesiąca. Niestety, wciąż miał upodobania do podjadania nocą i z tego
powodu miał straszne wyrzuty sumienia. Gdy około pierwszej w nocy otwierał oczy
i wiedział, że to dlatego, że jest głodny, zawsze starał się wstać jak
najciszej, ale niestety, Sasuke miał zbyt płytki sen. Łapał go wtedy za ramię,
bo oczywiście spali razem, i mówił, że to on pójdzie do kuchni i przyniesie mu,
co chce. Naruto próbował mu wytłumaczyć, że już się przyzwyczaił, że tak jest,
że Sasuke nie musi mu nic przynosić, ale Uchiha nie dał sobie niczego
wytłumaczyć.
Pewnego
dnia, w dziesiątym tygodniu ciąży, gdy Sasuke wyszedł z domu tłumacząc się, że
musi coś załatwić, Naruto odwiedziła Sakurka. Siedzieli przy cieście, Sakura
piła kawę, a Naruto sok. Uzumaki śledził uważnie każdy ruch filiżanki różowowłosej.
Przy Sasuke nie było nawet co próbować, ale ostatnio miał straszna ochotę na
kawę. Wolał jednak o tym nie wspominać, bo Sasu miał fioła na punkcie dbania o
ich ciążę. To dbanie coraz bardziej Naruto wnerwiało, dlatego przez cały czas
to głównie on mówił, opowiadając Sakurce o wszystkim, co leżało mu na sercu.
-Nie wolno mi do niczego się dotykać –
poskarżył się, a Sakura uśmiechnęła się pod nosem. Zasady, jakie ustalił
Sasuke, strasznie ją bawiły. – Broń Boże tego, broń Boże tamtego. Zachowuje się
okropnie – pożalił się, a Sakura zachichotała. Naruto narzekał tak już przez
prawie godzinę, opowiadając o Sasuke i o tym, jakiego fioła ten dostał. Naruto
nawet zaczął w trakcie tej rozmowy podziwiać Haruno, bo każdy miałby już dość
jego zrzędzenia, a ona była taka cierpliwa!
-Dba o ciebie – powiedziała.
-Ale to na dłuższą metę jest nie do
wytrzymania – szepnął Naruto. – Mieszkam u niego już prawie miesiąc. Jest
fajnie, kiedy nie muszę sam się użerać z gotowaniem, ale… Sasuke przesadza,
wszystko mi podaje, wszystko za mnie nosi… Nie jestem kaleką, nawet jeszcze nie
mam brzucha! Czasem tylko mnie zemdli, ale mdli mnie nie ważne, czy coś robię,
czy nie. Ostatnio chciałem mu pomóc i zrobić pranie. Nakrzyczał na mnie! Proszę
cię, Sakura, pogadaj z nim, wiesz, jako lekarz! Proszę.
-Dobrze – powiedziała Haruno. – Jak tylko
warunki będą sprzyjać…
-Warunki sprzyjają ostatnio praktycznie
codziennie – powiedział. – Sasuke ma bardzo dobry humor. Może chcesz kremówkę
albo herbatnika? Mam ich tony! – zawołał sarkastycznie, a ona znów
zachichotała.
-Nie, dziękuję – odparła. Dopiła kawę i
zerknęła na zegarek. – Muszę uciekać, za dwie godziny muszę być w szpitalu, a
jeszcze chcę się wykąpać – powiedziała, wstając od stołu. Przeciągnęła się, a
on podniósł się za nią.
-Odprowadzę cię. Z chęcią się przejdę.
-Powinieneś spacerować – odparła Sakura.
-Powiedz to Sasuke, on to najchętniej
zamknąłby mnie w domu – odparł Uzumaki, znów naburmuszony, czym po raz kolejny
ją rozbawił.
Opuścili
domu i ruszyli wolnym spacerkiem w kierunku domu Sakury. Haruno trzymała się z
nim pod rękę, przez co kilka osób obejrzało się za nimi ciekawie. Naruto
ignorował ich. Słyszał ostatnio wiele plotek na swój temat, ale nie były one
złe. To, że mało go było widać w wiosce podobno ludzie wytłumaczyli sobie jakąś
tajną misją, w której bierze udział. Szeptano o tym, że mieszka z Sasuke, ale
to też jakoś nikogo specjalnie nie dziwiło, gdyż wioska nie ufała Uchisze i
ludzie szeptali, że Naruto go pilnuje. Zastanawiano się tylko nad tym, czy to
prawda, że Sasuke zmontował dziecko jakiejś panience. Ogólnie w to nie
wierzono, ale plotki i tak krążyły, skoro co jakiś czas Uchiha niczym zjawa
pojawiał się o północy w sklepie całodobowym i kupował tam słodkie ciastka,
albo coś równie dziwnego.
-No, to jesteśmy – powiedział Naruto, gdy
zatrzymali się przed domem Sakury. – Dzięki za wszystko. Fajnie, że mogę z tobą
pogadać, jakbym miał być tak cały czas z Sasuke, to bym zwariował.
-Nie ma za co dziękować. Mam nadzieję, że
jednak będę chrzestną – powiedziała, a on się zaśmiał.
-Jasne, jasne – rzekł. – A, mam jeszcze
jedno pytanie – powiedział, bo coś mu przyszło do głowy.
-Hm, jakie? – spytała Sakura.
-Widzisz, ja wiem, że mi nie wolno, ale…
Mam ostatnio straszną ochotę na kawę. Nic nie mogę na to poradzić. Czy… ja
mógłbym kilka łyków...?
Sakura
zaśmiała się.
-Naruto… Kawa ci nie zaszkodzi. To
znaczy, nie wolno ci jej pić w dużych ilościach, ale filiżanka słabej kawy raz
na jakiś czas… Nie widzę przeszkód – powiedziała.
-Serio? Myślałem, że wcale nie wolno!
-Nic ci się nie stanie od filiżanki kawy
– zapewniła go. – Od czasu do czasu możesz sobie pozwolić, tylko nie przesadzaj,
kofeina utrudnia przyswajanie wapna i magnezu.
-Jasne. Hah, tylko muszę się jakoś
schować przed Sasuke… - powiedział Naruto, drapiąc się po głowie.
-Możesz mu powiedzieć, żeby on też nie
przesadzał – powiedziała poważnie. – Jeśli męczy cię jego zachowanie, to
powinien je zmienić, bo to wcale nie jest dbanie o ciebie, jeśli tak wygląda…
-Hah! Chyba mu to powtórzę! – zawołał. –
Albo nie, ty mu to powiedz, mnie się nie posłucha! Nigdy się mnie nie słucha…
-A… - zaczęła Sakura, jednak urwała.
Naruto zmarszczył czoło.
-Tak?
-Nadal wszystko trwa w zawieszeniu, tak?
Znaczy… wy…
-Nigdy nic nie będzie inaczej – jęknął
cicho Naruto, robiąc nieszczęśliwą minę. - Wiesz, ja czasem… czasem tak się boję,
że… że potem już nie będę potrzebny…
Sakura
patrzyła na niego chwilę.
-Nie rozumiem. Co masz na myśli? –
zapytała.
-Bo… - Naruto zawahał się. Zagryzł dolną
wargę, rozglądając się, czy w pobliżu nie ma nikogo, kto mógłby ich podsłuchać.
Uliczka była jednak pusta, w oddali zobaczył jakiegoś idącego z psem faceta.
Przysunął się nieco do Sakurki. – Sasuke… on się na wszystkim zna, a ja… ja mam
dwie lewe ręce. On będzie idealnym ojcem, a ja… Przecież ja nie mam zielonego
pojęcia, jak się obchodzić z dzieckiem! Przecież jakby Sasuke chciał… zabrać
dziecko – szepnął nieco ciszej, patrząc intensywnie na Sakurę – to co by go
powstrzymało? O-on by umiał się nim zająć, sam… on chce dziecka, kolejnego
U-Uchihy… nic nas nie łączy… ja… ja potem będę zbędny, nie?
Sakura
patrzyła na niego dłuższą chwilę.
-No co ty opowiadasz, naprawdę tak
myślisz? – zapytała w końcu, zdumiona.
-A nie jest tak? – zapytał jękliwie. –
Sakurka… Co będzie potem? Za te kilka miesięcy? Mnie i Sasuke nic nie łączy!
Przecież każdy rozsądny człowiek oddałby dziecko w ręce odpowiedzialnego,
mądrego, zaradnego Sasuke, a nie w moje!
-O Boże, Naruto, nie myśl tak! –
zawołała, a potem przytuliła go mocno. Objął ją, wtulając twarz w jej pachnące
włosy. – No co ty, nikt by tak nie pomyślał! Tsunade, ja… nikt by nie pozwolił
na coś takiego!
Stali
tak przez chwilę, aż w końcu blondyn ochłonął. Cofnął się, wycierając rękawem
twarz, a Sakura pogłaskała go po policzku.
-Już się tyle nie martw – powiedziała
łagodnie. – Najlepiej będzie, jeśli porozmawiasz z Sasuke. Jestem pewna, że on
wcale by tak nie zrobił. Buzują w tobie hormony, masz silne wahania nastroju,
nie powinieneś myśleć o takich rzeczach.
-Ale to samo przychodzi… Mam sny, w
których Sasuke próbuje zabić to dziecko… - wyznał ze wstydem. Sakura
westchnęła, kręcąc głową.
-Twoje ciało przeżywa prawdziwą burzę –
wyjaśniła mu. – Wiele z tych wątpliwości to tylko twoja wyobraźnia, złe myśli
podsuwają ci szalejące hormony. Twoje ciało wytwarza teraz hormony, których
nigdy wcześniej nie posiadało, Naruto. Te sny, płacze, wahania nastroju,
wątpliwości… Po prostu porozmawiaj z Sasuke, dobrze. I nie myśl tyle.
Pokiwał
głową, zagryzając dolną wargę. Sakura uśmiechnęła się do niego pocieszająco.
-Drugi trymestr będzie lepszy, zobaczysz.
Uspokoisz się trochę.
-Dzięki… - szepnął. Mrugnęła do niego.
-Jak znów będziesz chciał się wygadać,
zgłaszaj się śmiało. Ale nie bój się też rozmawiać z Sasuke.
-Postaram się – burknął. Pocałowała go w
policzek i machając mu ręką, zniknęła za drzwiami swojego domu. Chwilę stał,
wpatrując się w swoje buty, a potem zawrócił i odszedł.
Sakurce
łatwo było mówić o rozmawianiu z Sasuke, ale on wcale nie był pewny, czy to
będzie takie łatwe. Kto tam wiedział, co drań sobie myślał o tym wszystkim?!
Najbardziej się bał, że Sasuke kiedyś straci cierpliwość i zostawi go z tym
samego. A sam Naruto nigdy by sobie nie poradził. Nie umiałby, nawet nie
wiedział, czy w ogóle potrafiłby zajmować się dzieckiem. Nigdy nie miał dziecka
na rękach! A co będzie, jak się pokłóci z Sasuke? I ten… się obrazi… i znów
całe miesiące nie będą ze sobą rozmawiać? Albo po narodzinach dziecka
stwierdzi, że sam potrafi je wychować, a Naruto jest zbędny? Albo… no kurde,
tyle rzeczy mogło się wydarzyć! Tyle złych!
Dotarł
do domu, ściągnął buty, odwiesił kurtkę na wieszak i poszedł do kuchni. Był
rozbity i zdenerwowany, miał tyle wątpliwości. Wszystko byłoby inaczej, gdyby
on i Sasuke byli razem. Gdyby coś ich łączyło, gdyby Naruto wiedział, że… no,
że może zawsze na niego liczyć. A tak… wystarczyła jedna zła rzecz i Sasuke
mógł na to wszystko machnąć ręką, albo przeciwnie, zabrać dziecko… Naruto czuł
się tak niepewnie…
Nastawił
czajnik, odnalazł najładniejszą filiżankę, jaką Sasuke miał w domu i nasypał
sobie do niej łyżeczkę kawy. Gdy woda się zagotowała, zalał sobie kawę,
osłodził i mieszając napar, usiadł na stole, patrząc w przestrzeń.
Popijał
kawę powoli, rozkoszując się jej smakiem. Napój trochę ukoił jego nerwy, chyba
tego właśnie było mu trzeba.
W
połowie filiżanki czuł się już w miarę dobrze i właśnie planował, jak
porozmawia z Sasuke, gdy trzasnęły frontowe drzwi. Spojrzał na wejście do
kuchni, w którym chwilę potem pojawił się Uchiha w granatowym stroju i zielonej kamizelce Konohy.
-Hej – powiedział Naruto, uśmiechając
się. Sasuke również się uśmiechnął.
-Hej – odpowiedział. – Mmm… zrobiłeś mi
kawę?! – ucieszył się, pociągajac nosem. Naruto skrzywił się lekko.
-Właściwie, to zrobiłem ją sobie –
powiedział, a Sasuke spojrzał na niego jakoś dziwnie.
-Słucham?! – zapytał ostrym tonem.
-No, sobie. Jakoś tak mnie głowa boli,
pomyślałem, że kawa mi pomoże…
Urwał,
bo nagle Sasuke z całej siły uderzył w jego dłonie. Filiżanka z połową kawy
wypadła mu z ręki i uderzyła o podłogę, rozbijając się na całe mnóstwo ostrych
kawałków. Płyn rozlał się po panelach.
-Co ci…?!
-Tobie nie wolno kawy!!! – wydarł się na
niego Sasuke, cały czerwony na twarzy ze złości. Naruto wytrzeszczył na niego
oczy.
-Ale…
-ŻADNE „ALE”!!! Co jeszcze wyprawiasz za
moimi plecami?! Przecież ci wyraźnie powiedziałem, prosiłem! Obiecałeś, że nie
będziesz robił tego, czego ci nie wolno, do cholery jasnej!
-A niby czego, do jasnej cholery, mi nie
wolno?! – wydarł się na niego Naruto. – I co niby sugerujesz, mówiąc, że coś
robię za twoimi plecami?!
-Na przykład właśnie to! – wrzasnął
Sasuke, zamaszystym ruchem wskazując rozbitą filiżankę. – Masz w sobie dziecko, kurwa mać! I to nie byle dziecko, a UCHIHĘ! MASZ O NIEGO DBAĆ, PILNOWAĆ SIĘ,
JAK CI CZEGOŚ NIE WOLNO, TO NIE WOLNO I KROPKA I NIE MA TU ŻADNYCH „ALE”!
-Ach! – powiedział Naruto w miarę
opanowanym głosem, choć ze złości cały się trząsł. – czyli to dziecko jest
Uchiha, tak?! – zapytał wściekle. – Dobrze wiedzieć!
-A niby kim jest, jak nie Uchiha?! –
zapytał Sasuke. – A ty… Ty swoją nieodpowiedzialnością… swoją głupotą…
Naruto
nie wytrzymał. Po prostu go poniosło, więc niewiele myśląc zdzielił Sasuke w
policzek, aż po kuchni rozszedł się echem przyjemny plask. Uchiha złapał się za twarz w miejscu uderzenia, a Naruto, zły jak nigdy w całym swoim życiu zeskoczył ze stołu i
ruszył do swojego pokoju.
-Gdzie idziesz?! – zawołał za nim Sasuke.
Naruto nie odezwał się, więc ten złapał go za ramię i obrócił ku sobie. –
Pytam, gdzie idziesz?!
-Do siebie – odparł Naruto.
-Nigdzie nie idziesz, zostajesz tu i
wysłuchasz, co mam ci do powiedzenia…!
-Nie! – Naruto wyrwał się z jego uścisku
i cofnął. – Wcale nie muszę cię słuchać, bo nie masz racji! Mam tego dosyć, nie
mogę tego znieść, nie mogę już wytrzymać, Sasuke! Tej kontroli, tego cholernego
więzienia! Nie tylko ty wiesz, co jest dla mnie i dziecka dobre, wiesz?! Dla
twojej wiadomości, pytałem Sakury, czy mogę się napić kawy i powiedziała, że
jeśli mi się jej chce, to mi nie zaszkodzi! A ty… Ty jak zawsze uważasz, że
wszystko wiesz lepiej! I wypchaj się tym swoim nazwiskiem, bo ja już nim
rzygam! Dziecko wcale nie jest Uchiha, bo jest w połowie moje! Też mi zależy,
ale nie na nazwisku, nie na pieprzonym klanie, a na nim, na tym dziecku,
cholera jasna! NIE TYLKO TY WIESZ, CO JEST DOBRE I NIE TYLKO TY SIĘ TROSZCZYSZ,
BO JA TEŻ! I JA WIEM, CO JEST DOBRE! I DOBRE NA PEWNO NIE JEST TO, CO MI
FUNDUJESZ!
Obrócił
się gwałtownie na pięcie, przemierzył korytarz i wszedł do swojego pokoju i z
całej siły zatrzasnął za sobą drzwi. Dopiero tam pozwolił sobie stracić
opanowanie – oparł się o drzwi, zakrył twarz dłońmi i zaszlochał.
Stał
tak dłuższą chwilę, próbując opanować drżenie, aż w końcu przeszedł przez pokój
i padł na łóżko. Zwinął się w kłębek, nakrył kołdrą nawet na głowę i po chwili
już spał.
Obudził
się jak zawsze w środku nocy. Chwilę leżał, gapiąc się w sufit, aż w końcu się
podniósł, bo wiedział, że z tym nie wygra. Tak już miało być, że w dzień
praktycznie nie miał apetytu, a nocą zjadłby pół lodówki.
Gdy
się podniósł, chwilę nasłuchiwał, ale w domu panowała absolutna cisza. Nie
wiedział, czy Sasuke tu jest, czy gdzieś poszedł i szczerze, gówno go to
obchodziło. Nawet się zastanawiał, czy się nie wyprowadzić. Nie do domu, nie
chciał już mieszkać sam, ale może do Sakurki? Albo do Tsunade? One by go
przygarnęły, sierotę z dzieckiem…
Wyszedł
z pokoju na palcach, żeby przypadkiem nie obudzić Uchihy, bo bał się, że jak
ten śpi, a się ocknie, to wyskoczy na niego i znów zrobi mu awanturę.
Szybko
przeszedł przez korytarz, złapał za suwane drzwi w kuchni i rozsunął je. Jakież
było jego zdziwienie, gdy się okazało, że kuchnia nie jest pusta!
Wewnątrz,
na krześle przy stole, siedział Sasuke. W dłoniach trzymał kubek, z którego
leciała para, a więc dopiero co zrobił sobie ciepły napój. Nie zapalił sobie
światła, siedział jedynie przy małej świeczce, stojącej na stole w świeczniku w
kształcie lampionu. Naruto zamarł, a potem, gdy się otrząsnął, zakręcił.
-Nie, czekaj! – zawołał za nim Sasuke. –
Zostań. Proszę.
Jego
ton, ku zdziwieniu Naruto, był łagodny. Blondyn znów się obrócił i spojrzał na
Sasuke. Widząc jego czarne tęczówki, proszące tęczówki, w końcu westchnął,
podszedł do krzesła naprzeciw niego i usiadł.
-Słucham – burknął, patrząc w bok.
-Przepraszam – powiedział Sasuke, a
zdumiony Naruto znów na niego spojrzał. Uchiha go… przepraszał?! To w ogóle
jest możliwe?! – Poniosło mnie. Dopiero po dzisiejszej rozmowie…
-To była kłótnia – wtrącił Naruto. Sasuke
uśmiechnął się lekko.
-… dopiero po dzisiejszej kłótni
zrozumiałem, że faktycznie przesadzałem…
-Dostałeś jakiegoś świra – syknął Naruto.
– Ja rozumiem, że się martwisz, ale… Nie możesz tak cały czas, ja tego nie
wytrzymam! Nie chcę się z tobą kłócić, Sasuke, ale uwierz, że dziecko nie umrze
od tego, że nie wiem, pozmywam po kolacji, czy wrzucę ubrania do pralki lub
zamiotę podłogę! Ja mogę normalnie żyć, to nie jest jakaś choroba, nie czyni ze
mnie kaleki! Ja dostaję tu nerwicy, jak tak siedzę i nic nie mogę!
Sasuke
wpatrywał się w blat stołu.
-Przepraszam – powtórzył po raz drugi,
szeptem.
-Po prosu wyluzuj, Sasuke. Spuść z tonu,
nie wiem, przekłuj żyłkę… Chyba, że mnie tu nie chcesz…
-Nie! – zawołał Sasuke, podrywając się
jak oparzony. – Nie, zostań. – Sasuke wziął głęboki wdech, a potem spojrzał mu
w oczy. – Chciałem, by wszystko było dobrze, to nie jest tak, że myślę tylko o
klanie, Naruto. Choć masz rację, odkąd się dowiedziałem, że jesteś w ciąży w
większości myślę właśnie o tym. O tym, że to dziecko przedłuży linię mojego
klanu. Bałem się, że jeśli coś będzie z ciążą nie tak… To pierwszy Uchiha od
masakry mojego klanu. To tak, jakbym zrobił pierwszy krok do odbudowy rodziny.
-Rozumiem cię, Sasuke. Ale wyluzuj,
serio, bo mnie zamęczysz w ten sposób. Ja się wcale nie czuję dobrze, a chyba
nie o to ci chodzi?
-Nie o to – przyznał.
-No… to wiesz co? Jestem głodny.
ej smutno mi ze sie kloca... :c to smutne v.v dobrze napisane ale troszke dolujace v.v
OdpowiedzUsuńJak Sasuke powiedział "Nie! Czekaj! Zostań, proszę" to mi się tak wesoło zrobiło i pozytywnie ciepło na sercu ^^
OdpowiedzUsuń