z serii "czyszcząc dysk".
mam nadzieję, że tych tekstów trochę się w najbliższym czasie pojawi. tak, dopisuję zakończenia, przeważnie jest to około strony lub dwóch, rzadko więcej. są to teksty sprzed jakiegoś czasu, zapomniane, zakopane, bądźcie wyrozumiali. niektóre mogą być w częściach. muszę to uporządkować, żeby ruszyć dalej. zaglądajcie na bloga w najbliższym czasie, nawet ja nie wiem, kiedy coś wrzucę xD
zapraszam:
Zadzwonił budzik. Naruto
Uzumaki otworzył oczy i spojrzał na biały sufit nie swojej sypialni. Zamrugał,
po czym wyciągnął rękę i wyłączył dzwoniące ustrojstwo. Westchnął i usiadł,
odgarniając przydługie włosy z czoła, a potem zerknął na sąsiednią poduszkę.
Uchihy
nie było. Zamiast jego głowy, na poduszce leżała mała karteczka. Naru wziął ją
w palce i spojrzał na wąskie pismo Sasuke. Nie
wychodź, zostań na weekend. Twój.
Uśmiechnął
się. Choć Sasuke rękami i nogami bronił się przed twierdzeniem, iż jest
romantykiem, to jednak naprawdę nim był. Czasem jego odruchy zaskakiwały
Naruto. Sasu wymyślał jakieś kolacje przy zachodzie słońca, kiedyś dał mu
kolczyk z literkami SN, organizował wspólne wypady, pikniki, wyjazdy… a
przecież wcale nie musiał tego robić, by Naruto z nim sypiał.
Uzumaki
zsunął się z łóżka, zgarnął z podłogi swój szlafrok, po czym nałożył go na
siebie i zawiązał. Boso skierował się do kuchni, gdzie zabrał się za szykowanie
sobie kawy.
Nie
powiedział tego Sasuke, ale i tak by u niego przenocował, bo najzwyczajniej w
świecie nie miał gdzie się podziać. Znów nie pracował, ponieważ miał dwie lewe
ręce do wszystkiego, za co się wziął. Ostatnio złapał się na czarno w firmie
oferującej pomoc przy przeprowadzkach i podczas wynoszenia kartonów z jednego
domów potknął się o własne nogi i potłukł jakąś tam wazę. Oczywiście, od razu
go wywalili, musiał też zapłacić za szkody, na poszła cała wypłata i w dodatku
jeszcze się w ten sposób zadłużył. Ponadto przedwczoraj wymówiono mu
mieszkanie. Chwilowo jego rzeczy zalegały u Kiby, kumpla jeszcze ze szkoły,
jednak ten, mając żonę i małe dziecko, nie mógł go przenocować w swoim małym mieszkanku, a do domu
rodzinnego… tam nawet nie było po co wracać. Matka już nie żyła, a ojczym… ten
facet był porażką.
Usiadł
przy stole, trzymając w dłoniach kubek kawy i zapatrzył się w przestrzeń. Myślał
o Sasuke. O jego czarnych oczach i silnych dłoniach. O jego chrapliwym głosie,
gdy był blisko spełnienia. Westchnął. Szkoda, że Sasu musiał iść do pracy,
Naruto uwielbiał uprawiać seks rankiem w kuchni.
Nagle
zadzwonił dzwonek do drzwi. Zdziwiony Naruto podniósł się z miejsca, marszcząc
brwi, po czym wyszedł z kuchni. Nie miał pojęcia, kto mógłby dzwonić o tej
porze, dlatego zanim otworzył, zerknął przez wizjer. Spostrzegł Itachiego,
starszego brata Sasuke. Odetchnął z ulgą.
Itachi
był jedyną osobą, która wiedziała, że Sasuke ma romans z mężczyzną, pomimo
faktu, iż jest zaręczony z kobietą. Choć Naruto swojego związku z Sasuke w
życiu nie nazwałby romansem. Nie zasługiwał na miano kochanka, ponieważ słowo
to zawierało w sobie cząstkę słowa „kochać”, a Naruto nawet nie śmiał myśleć,
że mógłby rozwinąć w sobie to uczucie. Istniały bowiem osoby zasługujące na
miłość, i te, które na nią nie zasługiwały. On był tym drugim przypadkiem.
Otworzył
drzwi i oparł się o nie.
- Cześć – mruknął, patrząc
na Itachiego z uśmiechem.
Ten
wkroczył do mieszkania bez słowa i od razu ruszył do salonu, nawet nie
zdejmując płaszcza. Naruto, nieco zdziwiony, poczłapał za nim. Zastał
Itachiego, przeszukującego półki.
- Czego szukasz? –
zagadnął, jednak Itachi nie odezwał się do niego. Naruto prychnął. – Nie masz
zamiaru ze mną rozmawiać? – zapytał.
- Nie rozmawiam z takimi
jak ty – powiedział Uchiha, dalej przeszukując szafki.
- Może mógłbym pomóc?
- Wątpię, byś miał pojęcie
o papierach Sasuke – odparł.
- Szukasz planów z zagospodarowania
przestrzennego terenów rekreacyjnych tej inwestycji sprzed trzech tygodni?
Zielona teczka, druga szafka na lewo od telewizora – rzekł Naruto, oglądając
swoje paznokcie. Itachi obejrzał się na niego. – Co? Nie mam pojęcia o
papierach Sasuke.
Naruto
obrócił się i poszedł do kuchni. Itachi miał rację, nie znał się na tych
papierach, akurat Sasuke wspominał o tej teczce i chyba nawet mówił coś, że
Itachi po nią wpadnie, ale Naruto był wtedy zbyt zajęty odpinaniem jego
rozporka, by naprawdę się na tym skupić. W dodatku, kim on był, żeby cokolwiek
wiedzieć?
Itachi
pojawił się w kuchni.
- Co ty tu w ogóle robisz?
– zapytał chłodno, przyglądając się pijącemu kawę Naruto. W dłoni trzymał
zieloną teczkę.
- Sasu chciał, bym został
na weekend.
- Zostaw mojego brata w
spokoju. Ubierz się i wyjdź, zamknę za tobą drzwi.
- Nie.
Mierzyli
się spojrzeniami i żaden nie chciał spuścić wzroku.
- Myślisz sobie, że kim ty
jesteś?! – warknął w końcu Uchiha, postępując krok do przodu. Naruto uśmiechnął
się pod nosem.
- Jego dziwką – odparł
lekko, a Uchiha zacisnął usta. – Kiedy Sasuke mówi, bym do niego przyszedł, to
jestem. Kiedy mówi, bym odszedł, to odchodzę. To bardzo prosty i wygodny układ.
- Niszczysz mu życie –
warknął Itachi i zrobił kolejny krok w jego stronę.
- No, jeżeli spełnianie
jego zachcianek jest niszczeniem mu życia, to cóż, przez chwilę nie będę
skromny i powiem dość śmiało, że każdy by tak chciał.
- On ma narzeczoną! –
wrzasnął Uchiha i dopadł go w dwóch susach. Złapał go za przód szlafroka i
poderwał z krzesła. Naruto sapnął.
- Zostaw mnie, to sprawa
Sasuke… Nie moja wina, że jej… nie kocha. – Zaczął się z nim mocować, próbując
oderwać jego palce od swojego ubrania. Nigdy nie był zbyt silny, poza tym
zawsze panicznie się bał brutalnych mężczyzn. Dlatego tak mu odpowiadał seks z
Sasuke. Uchiha, na co dzień taki ostry, chłodny, zimny, nocą stawał się
namiętnym, przepełnionym pasją kochankiem.
- To wszystko przez ciebie…
- wysyczał Itachi. – Niszczysz jego związek. Odkąd się pojawiłeś, niszczysz
jego życie, jego plany…
- Hah! Chyba chciałeś
powiedzieć, plany waszej zwariowanej rodzinki! Napiszcie mu, kurwa mać,
scenariusz, żeby…
Nie
skończył, bo Itachi puścił jego szlafrok i z całej siły uderzył go w twarz
grzbietem dłoni. Naru zatoczył się na pobliską szafkę, trzymając za płonące
bólem miejsce. Itachi miał silną rękę, przyłożył idealnie w sam środek
policzka. Blondyn próbował opanować szok, ale nie zdążył, bo starszy brat
Sasuke podszedł do niego i złapał go za włosy. Podciągnął jego głowę tak, by
Naruto na niego patrzył. Blondyn złapał go za nadgarstek, zaciskając zęby.
Bolało.
- Znajdź sobie kogoś
innego, szmato – wycedził.
- Jeśli Sasuke tak zechce,
to to zrobię! To jego… sprawa… puść mnie!
Itachi
odepchnął go, a on upadł na podłogę. Starszy Uchiha pochylił się nad nim i
złapał go za szczękę.
- Jesteś nic nie wartą
kurwą – powiedział wyraźnie. – Jak go nie zostawisz w spokoju, to przysięgam,
zniszczę cię. Twoje marne, nic nie warte życie będzie jeszcze gorsze, obiecuję
ci to, szmato. Spakuj się i zostaw mojego brata w spokoju. Nie jesteś mu
potrzebny, jesteś pasożytem, wstrętną pijawką. Brzydzę się tobą. Rzygać mi się
chce, jak cię widzę. Dotarło?
- Wyjątkowo – odparł Naruto,
krzywiąc się lekko. Jakby słuchał swojego ojczyma. – Tylko zastanawiam się, kto
z nas dwóch powinien się brzydzić? Dziwki z którymi ty sypiasz też tak
tłuczesz?
Za
te słowa zarobił kolejny policzek. Skulił się na podłodze, a Itachi wyprostował
się, poprawiając krawat.
- Opuścisz to mieszkanie
jeszcze zanim wróci Sasuke. Jeżeli tego nie zrobisz, dopiero wtedy zobaczysz,
co to znaczy „tłuc” kogoś – powiedział starszy Uchiha. Naruto parsknął
śmiechem.
- Dobre – mruknął, czując,
jak skóra na twarzy go piecze. – I ty mi pokażesz, tak? Nie powiem, rękę masz
jak mój ojczym. Wywołujesz we mnie całą gamę ciepłych wspomnień.
Itachi
tylko prychnął, po czym odszedł, a Naruto zebrał się z ziemi i podszedł do
lodówki. Otworzył ją w momencie, kiedy trzasnęły frontowe drzwi. Wygrzebał
sobie z zamrażalnika woreczek, w którym Sasu mroził lód do drinków i przyłożył
go sobie do obolałego policzka. Usiadł przy stole.
Wiedział,
że nie wykona polecenia Itachiego i nie zostawi Sasuke. Póki co, nie miał nawet
dokąd odejść, był bez grosza. Co prawda Sasu mógł mu zapłacić za ubiegłą noc,
ale na ile by to starczyło? Potrzebował większej forsy, musiał spędzić u Sasuke
trochę więcej czasu. Znaleźć jeszcze kogoś, a potem poszukać jakiejś roboty.
Chwilę
schładzał policzek, a potem poszedł do łazienki, by go obejrzeć. Skrzywił się.
Itachi miał naprawdę ciężką rękę, policzek napuchł i bolał. Zdjął szlafrok i
poszedł się wykąpać.
Co
prawda, potrafił żyć na ulicy. Uciekł z domu po śmierci matki, gdy miał
szesnaście lat. Od tamtej pory radził sobie sam, spał w różnych miejscach,
spotykał różnych ludzi, lepszych i gorszych. Sypiać z nimi za pieniądze zaczął
rok później, kiedy był już naprawdę zdesperowany, głodny, wykończony tułaczką i
zimnem. Teraz też nie uśmiechało mu się opuszczać ciepłego domu Sasuke na rzecz
śniegu za oknem i ciepłego łóżka na rzecz snu pod mostem, co i tak byłoby
lepsze niż łóżko jakiegoś oblecha, z którymi miał „zaszczyt” się znać.
Westchnął,
zakręcił wodę i wyszedł spod prysznica. Wytarł się, a potem wrócił do sypialni i
ubrał w jakieś rzeczy Sasuke, po czym polazł do kuchni, by coś upitrasić. Kiedy
matka chorowała, to on gotował dla tego darmozjada, z którym się związała.
Nienawidził tego człowieka i nieraz napluł mu do talerza, a potem z satysfakcją
patrzył, jak ten to zjada. Nienawidził go za to, iż ten niejednokrotnie
podniósł rękę na matkę. Że kiedy była chora, zdradzał ją z jakimiś dziwkami. Że
kiedy nie miał pod ręką dziwki, przychodził do niego do pokoju i się do niego
dobierał. Że tyle razy go zmacał.
Przygotował
zwykłą zupę miso, bo tylko na tę potrawę w domu były wszystkie potrzebne produkty.
Nie miał kasy, by wyskoczyć do sklepu. Nie chciał szukać, czy przypadkiem Sasu
nie ma tu jakiejś forsy, czułby się wtedy jak złodziej. Cóż… był kieszonkowcem,
nauczył się tego, kiedy uciekł, ale kradł tylko z konieczności. I ludziom,
którzy wyglądali na takich, którym nie brakuje. Nigdy nie okradłby kogoś, kto
mógłby wiedzieć, co to głód. Sam tyle razy był głodny…
Potrząsnął
głową. Myślenie o przeszłości to myślenie wsteczne. Były złe chwile, ale były
również dobre, a najwięcej tych dobrych było, kiedy poznał Sasuke. Od tamtej
pory jego życie zyskało jakby nutkę magii. To z nim Naruto przeżył
najwspanialsze chwile w swoim życiu. Gdyby mógł pozwolić sobie na zakochanie…
- Wróciłem! – Usłyszał i aż
podskoczył ze zdumienia. Obrócił się i spojrzał na wejście do kuchni, w którym
chwilę później pojawił się Sasuke, z mokrymi od śniegu włosami i rumieńcami od
zimna na policzkach.
Naruto
na chwilę się na niego zapatrzył, zdumiony, że można wyglądać tak dobrze.
Sasuke był ucieleśnieniem ideału – wysoki, ciemnowłosy przystojniak o bladej
cerze, czarnych oczach w kształcie migdałów, boskim tyłku i do tego z kilkoma
tłustymi zerami na koncie.
- Co tak pachnie? – zapytał
Sasuke, a Naruto drgnął i obrócił się w stronę garnka.
-Ach, pomyślałem, że zrobię
obiad! – zawołał. – Siadaj, siadaj…
Sasuke
zachichotał i podszedł do niego. Objął go od tyłu, mrucząc. Po plecach Naruto
przebiegł dreszcz.
- Sasuke, siadaj do stołu –
powiedział, uparcie wpatrując się w garnek z zupą. – Zaraz będzie gotowe.
- Nie dostanę buziaka?
- Niech narzeczona daje ci
buziaki – powiedział blondyn, a Sasuke zesztywniał. Naru natychmiast się
zreflektował i zaśmiał się z zakłopotaniem. Palnął głupi dowcip nie na miejscu.
Chyba za bardzo przejął się Itachim. – Och, tylko żartowałem. Siadaj, siadaj…
Sasuke
puścił go i usiadł przy stole. Naru szybko nałożył mu zupy na talerz i usiadł
naprzeciw niego. Sasuke przyglądał mu się chwilę.
-Czy mi się wydaje, czy
jeden twój policzek jest bardziej czerwony? – zapytał, a Naruto poczuł, jak
robi mu się gorąco. Zupełnie o tym zapomniał!
- E… tak, uderzyłem się o
tę szafkę z dziwnymi drzwiczkami, której nie umiem otwierać – skłamał, a Sasuke
wywrócił oczyma.
- Uważaj, bo kiedyś zrobisz
sobie krzywdę – powiedział, jedząc. Po kilku łyżkach otarł usta i znów na niego
spojrzał. Naru podniósł głowę znad swojej porcji.
- Nie jest dobre? – spytał
z obawą. Sasuke uśmiechnął się.
- Jest wyśmienite.
Chciałbym jednak o czymś z tobą porozmawiać…
- Sakura wraca? –
zdenerwował się Naruto, szerzej otwierając oczy. Tego się nie spodziewał, w
końcu narzeczona Sasuke studiowała za granicą i rzadko wpadała
niezapowiedziana. A skoro przyjeżdżała, musiałby się wynieść… a w tej chwili nie
miał gdzie…
- Nie – odparł Sasuke, a
Naruto momentalnie kamień spadł z serca. Odetchnął z ulga.
- Och… to o czym chcesz
rozmawiać?
- O nas – rzekł Uchiha i
Naruto po raz kolejny poczuł ciężar. Coś było nie tak… tylko co? Może ubiegłej
nocy nie było dobrze? Może zrobił coś nie tak? A może Sasuke już się znudziło…?
A może chciał… - Musimy poważnie porozmawiać…
- Tylko powiedz, co robę
nie tak! – zawołał natychmiast Naruto. – Ja… zrobię, jak będziesz chciał…
proszę, mówiłeś, że mogę zostać na weekend, Sasuke…
- Poczekaj, Naruto…
- Nie, weź, proszę! Ja
wiem, że ci się zwaliłem na głowę, ale nie miałem do kogo…!
- Naruto…
- Mogę choćby sprzątać,
albo nie wiem… - Rozejrzał się spanikowany dookoła. – Gotować… i ten…
- Naruto! – krzyknął Uchiha
wściekle, aż blondyn podskoczył na krześle. Spojrzał na czarnookiego
struchlały, zagryzając dolną wargę. Sasuke był naprawdę zły, bo on zrobił coś
nie tak. Może już go nie chciał, może nie chciał, by został na weekend? Może
miał jeszcze kogoś innego, a on tylko zawadzał…?
- Przepraszam – wyszeptał,
a Uchiha westchnął.
- Ty mnie nie przepraszaj,
tylko mnie posłuchaj – powiedział cierpliwie Sasuke. – Przemyślałem sobie
wszystko i doszedłem do wniosku, że układ, w którym tkwimy, jest…
nieodpowiedni…
Naruto
spuścił głowę, czując, jak oczy zaczynają go szczypać. Sasuke właśnie z nim
zrywał… nie, nie byli przecież w żadnym związku, więc to nawet nie było
zerwanie. Sasuke go wyrzucał, z mieszkania, ze swojego życia, pewnie też z
pamięci…
- Przepraszam… - powtórzył
Naruto, intensywnie mrugając. – Ja… spakuję co moje i do wieczora…
- O czym ty mówisz? –
zdziwił się Sasuke, a Naruto spojrzał na niego zaskoczony. Sasuke odchrząknął.
– Naruto, posłuchaj mnie… Ja nie kocham Sakury, nigdy jej nie kochałem. Dobrze
wiesz, że nasz związek jest ustawiony przez naszych rodziców, bo to ja mam być
spadkobiercą naszej firmy... ale… ja mam gdzieś nakazy ojca. Naruto, ja cię
kocham.
Słysząc
to, Uzumaki zerwał się z krzesła.
- Nie! – krzyknął
kategorycznie, wpatrując się w Sasuke z przerażeniem. W ich umowie nie było
mowy o miłości! To, że on się przywiązał, to jedno, ale miłość Sasuke to było
za wiele. O tym nie mogło być mowy. O tym Naruto nawet nie śmiał nigdy myśleć.
– Nie, nie, nie! Sasuke, czy ty wiesz, co ty mówisz?! To już lepiej, żebyś mnie
wygonił!
- Zwariowałeś?! – krzyknął
Sasuke, również gwałtownie wstając. – Ciebie już naprawdę… Kocham cię, na Boga,
czy to cię aż tak bardzo boli?!
- Wychodzę – oświadczył
Uzumaki, obracając się. Sasuke zerwał się za nim i złapał go za rękę.
- Czekaj… nigdzie nie
idziesz…
- Nie będziesz mi
rozkazywał!
- Mam zamiar zerwać z
Sakurą – poinformował go Uchiha. – Dla ciebie…
- Nie możesz! – ryknął
Naruto, wyrywając dłoń z jego uścisku. – Pogięło cię?! Chcesz zrujnować sobie
życie dla kogoś takiego jak ja?! Ja nie jestem nawet wart jednej twojej myśli,
Uchiha! Masz zaplanowaną przyszłość, spadek, masz założyć rodzinę i żyć
szczęśliwie!
- Bardzo! – prychnął
Uchiha. – No bardzo będę szczęśliwy z kobietą, której nie kocham! Której już
nawet nie chcę dotykać! To ciebie koch…!
- Zamilcz! – przerwał mu
Naruto roztrzęsionym głosem. – Zamilcz, po prostu się zamknij! Nie chcę tego
słuchać!
- Naruto…
- Ty nie możesz! – krzyknął
Naruto, któremu ponownie łzy zebrały się w oczach. – Nie rozumiesz…? Ty masz
założyć rodzinę i dać klanowi spadkobiercę, bo Itachi nie może… Sasuke, ty nie
możesz kochać innego mężczyzny… rozumiesz?! Nie możesz, w dodatku kogoś
takiego, jak ja… - Podszedł do wpatrującego się w niego Sasuke i ujął jego
dłonie. – Posłuchaj mnie… ja mogę tu być, póki twoja narzeczona jest za
granicą. Mogę z tobą sypiać, a kiedy ona wróci, ja zniknę i niczego ci nie
zniszczę. Nikt w twojej rodzinie tego nie zaakceptuje, nikt tego nie zrozumie…
ojciec cię wydziedziczy, rozumiesz? Sasuke, ja nie jestem wart tego
wszystkiego, zgarnąłeś mnie z ulicy… - Sasuke zaczął kręcić głową, a Naruto
odetchnął, przymykając oczy. – Powinniśmy przestać się widywać.
- Nie – zaprotestował
gwałtownie Sasuke i złapał go za twarz, przyciągając do siebie. Zaczął go długo
i namiętnie całować, aż obaj stracili dech. Naruto pozwolił mu na to – ba, sam
tego pragnął, ale wiedział, że i tak będzie musiał zniknąć z życia Sasuke wbrew
wszystkiemu, co ten myśli. Nie miał prawa zajmować jego serca. Nie miał prawa w
nim gościć. Był nikim, był jak narzędzie zniszczenia – sam tego nie chciał, ale
nie potrafił zatrzymać jego skutków. – Nie pozwolę ci… - szepnął Sasuke na
wydechu – słyszysz, nie pozwolę ci odejść…
- To nie ma sensu – jęknął
Naruto. – Proszę cię, dlaczego wszystko utrudniasz…?
- Bo to bez ciebie wszystko
nie ma sensu… - odparł Sasuke, opierając swoje czoło o jego czoło. – Mogę
stracić wszystko, ale nie ciebie. Nie chcę żyć bez ciebie, rozumiesz? Nie
zniosę świata, w którym cię nie mam. Kocham cię, nigdy w życiu nie kochałem
tak, jak teraz. Błagam cię, nie zostawiaj mnie.
Naruto
przyglądał mu się chwilę, a potem uwolnił swoją twarz z jego uścisku. Sasuke
nie miał prawa go tak kusić. Co prawda Naruto przeżył z nim najwspanialsze
chwile w swoim życiu, ale od zawsze wiedział, że to nie będzie trwało zawsze.
Że już niedługo Sakura skończy studia i wróci do kraju, a potem tych dwoje
czeka wspaniały ślub i przyszłość, w której dla niego nie było miejsca.
Wiedział, że to złe, że pozwala, by Sasuke zdradzał z nim swoją przyszłą żonę,
ale kiedy to się zaczęło nie miał pojęcia, że przystojny bogacz, który chciał
go wyrzucić z garażu w tym budynku ma narzeczoną. Później wszystko się
pokomplikowało, kiedy poznał lepiej swojego klienta. Sasuke w rzeczywistości
był biseksualny i wolał mężczyzn, jednak od ponad roku miał narzeczoną, którą
wybrali mu rodzice. Narzeczona ta była genialną medyczką, studiującą za granicą
pod okiem słynnej lekarki, Tsunade. Widywali się rzadko, a Sasuke korzystał z
wolności, zdradzając ją, głównie z mężczyznami. Nie kochał Sakury, jednak ten
związek wymogła na mim rodzina. Sasuke był młodszym synem właściciela wielkiej
korporacji i spadkobiercą majątku dlatego, że mógł mieć dzieci, w
przeciwieństwie do jego starszego brata, który był bezpłodny. Sasuke, jako
ostatni potomek klanu, miał zapewnić mu ciągłość.
Cały
problem jednak zaczął się jakiś czas temu, gdy Sasuke zaczął go traktować jak swojego
chłopaka. Naruto starał się ograniczać tę bliskość, ale było mu ciężko, życie,
jakie prowadził, nie dawało mu żadnych perspektyw. Do dwudziestego roku życia i
pełnoletniości musiał się ukrywać przed policją. Wiedział, że uważany jest za
zaginionego po tym, jak uciekł z domu. Jeżeli policja by go znalazła zanim
skończy dwadzieścia lat, chciałaby go odwieźć do ojczyma. A nie chciał wracać
do tego bydlaka, wiedział, że skurwysyn nie wybaczy mu ucieczki. Naruto bał się
ojczyma i nienawidził go z całego serca. Nie chciał do niego wracać, bo bał
się, że już stamtąd nie wyjdzie, że prędzej go wyniosą.
- Sasuke… - powiedział
zrezygnowany, a Uchiha znów złapał go za twarz.
- Nie, nie, Naruto, błagam…
- jękną zdesperowany czarnooki. – Pomyśl, jak nam dobrze. Kocham cię, kocham,
czy to dla ciebie za mało…?
- To za dużo – odszepnął
Naruto, patrząc mu w oczy. – Nikt się na to nie zgodzi… twój brat… Itachi się
wścieknie! – Odruchowo dotknął obolałego policzka. – Wszystko sobie zniszczysz…
wszystko sobie zepsujesz, Sasuke…
- Dlaczego dotykasz twarzy?
– spytał Sasuke, a Naruto nagle zdał sobie sprawę, że dotyka posiniaczonego
policzka. Szybko opuścił rękę. – Naruto, ty… ty nie uderzyłeś się o żadną
szafkę, prawda?
Po
raz pierwszy Itachi uderzył go w obecności Sasuke, poniosło go, gdy dowiedział
się, że jego brat z nim sypia. Bracia pobili się wtedy, a potem długo do siebie
nie odzywali. To było oczywiste, że Sasuke od razu skojarzy fakty, zwłaszcza że
wiedział, iż jego brat ma przyjść po papiery.
- To on, tak? – zapytał
ostro Uchiha.
- Nie – zaprotestował
natychmiast Naruto, chowając dłonie za plecami. – Nie, nie on.
- Kłamiesz.
- Nie, naprawdę. Uderzyłem
się o drzwiczki tej dziwnej szaffff….
Sasuke
znów złapał go za twarz, tym razem jedną ręką, patrząc mu w oczy.
- Czemu go kryjesz?! –
warknął. – Mówiłem mu, że go zabiję, jak jeszcze raz cię dotknie!
- A bo to raz?! – zawołał
Naruto, wyrywając mu się. – Bo to raz mnie uderzono?! Co za różnica, raz więcej
czy raz mniej? Jestem dziwką! – wrzasnął mu w twarz, dźgając go palcem w pierś,
chcąc, by do Sasuke to w końcu dotarło. – Powinieneś mieć kogoś lepszego,
Sasuke! Czemu to do ciebie nie dociera?!
- Powiedz mi, że mnie nie
kochasz – zażądał zimno Sasuke, a Naruto cofnął się, nie patrząc mu w oczy. –
Powiedz mi, że mnie nie kochasz, a dam ci spokój!
- Nie… nie kocham… cię –
wymamrotał cicho Naruto, patrząc w podłogę. – Nie kocham nikogo…
- Powiedz mi to, patrząc mi
w oczy!
-Zostawi mnie…
- Spójrz mi w oczy, do
cholery, i to powiedz! – krzyknął Sasuke, już zupełnie wyprowadzony z
równowagi. Złapał go za ramiona. – Patrz mi w oczy!
Naruto
podniósł wzrok i zapłakanymi oczyma spojrzał na czarnowłosego.
- Co mam ci powiedzieć? –
wyszeptał zdławionym głosem. – Ja nie mogę cię kochać, Sasuke! Nie zasługuję na
ciebie!
Sasuke
wkurzył się, i to naprawdę. Takim wkurzonym Naruto nie widział go jeszcze
nigdy. Zdenerwował się i wykonał dziwny gest – gest, który Naruto widział już
wiele razy, prawie taki sam, jakim dziś uraczył go Itachi.
- Nie! – zaprotestował i
natychmiast wyrwał się z jego uścisku.
- Naru…
- Odwal się! – krzyknął
przerażony Uzumaki, cofając się, a potem odwrócił się i wybiegł z kuchni.
Wszystko, ale nie pozwoli mu się bić. Nie będzie ofiarą jakiegoś pieprzonego
romansu.
Sasuke
oczywiście pobiegł za nim i złapał go z pasie w połowie korytarza. Sasuke coś
mówił, ale nie docierało to do niego. Naruto był pewien, że zrobi dla niego
wszystko, ale nie pozwoli mu się bić. Nie pozwoli, by krzywdził go ktoś, kto
zawsze był dla niego taki dobry. To rozdarłoby jego serce, to by go zniszczyło.
I tak już nikomu nie ufał, nikomu nigdy nie wierzył.
Darł
się, próbując wyrwać i wrzeszczał, byleby tylko dotrzeć do drzwi. Chwilę
później Sasuke podciął go i obaj wylądowali na podłodze, Naruto na plecach, a
Sasuke na nim. Uchiha przycisnął jego nadgarstki do chłodnych paneli, siadając
mu na biodrach.
- Uspokój… się… - wydyszał.
- Puść mnie, puszczaj, ja
nie chcę…!
- Naruto. – Sasuke pochylił
się, więc Naruto natychmiast przekręcił głowę. Ale Sasuke nie zaczął go całować
wbrew jego woli – przyłożył swoje czoło do jego czoła, przymykając oczy. – Nie
skrzywdzę cię, uspokój się. Chcę porozmawiać.
- Chciałeś – chlipnął
Naruto, który miał gardło nabrzmiałe płaczem i oczy pełne łez. – Chciałeś mnie
uderzyć. Wściekłeś się…
Sasuke
pokręcił głową.
- Nigdy bym cię nie uderzył
– wyszeptał. – Mogłem się zdenerwować, mogłem się wściec, ale co najwyżej
uderzyłbym w stół. Nigdy ciebie, Naruto. Przecież mnie znasz.
Uzumaki
zerknął mu w oczy, a potem pokiwał głową. Sasuke zszedł z niego i pomógł mu
usiąść, a potem go przytulił.
- Dlaczego ty się tak
bronisz przed byciem szczęśliwym? – spytał, przegarniając jego włosy. – Ja cię
nie skrzywdzę, już zawsze będziesz ze mną bezpieczny. Skończą się te twoje
tułaczki… Czemu nie chcesz?
- Jestem dziwką. Nie pasujemy
do siebie, to dwa różne światy. Pamiętasz, jak się poznaliśmy?
Sasuke
westchnął przeciągle, a Naruto pokręcił głową. On sam pamiętał aż za dobrze,
tamtą noc i pogodę, jaka panowała na zewnątrz. Udało mu się wemknąć do garażu
pod apartamentowcem, w którym teraz byli. Schował się przed kamerą za jednym z
samochodów i opierając o betonową kolumnę, objął rękami swój plecak, wtulając w
niego twarz i znieruchomiał, by zasnąć. Jego granatowa bluza była przemoknięta,
wiec szczękał zębami z zimna, ale ten garaż i tak był najlepszym miejscem,
jakie mógł sobie wyśnić. Kilka dni temu spał u pewnego człowieka, ale forma
zapłaty za mieszkanie coraz bardziej go brzydziła. Facet za bardzo kojarzył mu
się z ojczymem.
Zamknął
oczy i już prawie zasypiał, gdy nagle tuż nad głową usłyszał obcy głos.
- No proszę, tylko żebraków
tu brakowało.
Gwałtownie
otworzył oczy i spojrzał na człowieka, który stanął nad nim. Wysoki,
czarnowłosy mężczyzna o oczach jak dwa węgle patrzył na niego, krzywiąc się. Ubrany
był w drogi, czarny płaszcz, sięgający mu do łydek, w jednej dłoni trzymał
siatkę z zakupami, drugą miał schowaną w kieszeni. Naruto zamarł, wstrzymując
nawet oddech.
- Wstawaj, zaprowadzę cie
do ochrony. Chyba że wolisz policję?
- Nie, proszę! – zawołał
natychmiast Naruto, łapiąc go za skraj płaszcza. Mężczyzna prychnął i wyrwał
materiał z jego ręki.
- Nie dotykaj mnie.
Wstawaj, nie mam czasu się z tobą…
- Proszę cię, pada deszcz –
jęknął Naruto. – Jutro już mnie tu nie będzie. Jest tak zimno na zewnątrz.
- Co mnie to obchodzi? –
warknął mężczyzna, a Naruto zagryzł dolną wargę. Co teraz? Nawet jeśli ten
facet wyda go ochronie, nie obejdzie się bez policji. A policja zaraz
odwiozłaby go do ojczyma. A ojczym… przełknął ślinę, patrząc na przystojną
twarz czarnowłosego.
- A… a może się… dogadamy –
wyjąkał, czując, jak dłonie zaczynając mu drżeć. Mężczyzna uniósł jedną brew.
- Dogadamy? – prychnął
ponownie, prawie się zaśmiał. Naruto zerknął na niego wyzywająco. Przecież już
tyle razy to robił, więc i teraz ściągnął kaptur z głowy i pozwolił, by światło
jednej z żarówek znajdujących się w garażu padło na jego twarz. Mężczyzna
zamarł, patrząc na niego. Naruto wyciągnął rękę i dotknął rozporka mężczyzny.
Ten cofnął się odruchowo.
- Za… za to, że nikomu nie
powiesz – powiedział, patrząc w czarne oczy, które w momencie rozwarły się
szerzej. – Nie pożałujesz. Jestem w tym dobry.
- Ty chyba… chyba
żartujesz…
- Nie. Naprawdę nie
będziesz żałował. – Prowokująco oblizał wargi. – Mam w tym wprawę… - Językiem
wypchnął lewy policzek, wykonując przed twarzą znaczący gest dłonią. Mężczyzna
wpatrywał się w niego przez dłuższą chwilę, analizując jego propozycję.
- Dobrze – powiedział w
końcu, a Naruto w duchu odetchnął z ulgą. – Ale nie tu…
- Może być w twoim
samochodzie – odparł natychmiast Naruto, ale mężczyzna pokręcił głową.
- Chodź za mną, do mojego
mieszkania. Wolałbym, żeby nikt nas nie zobaczył.
Naruto
zawahał się, jednak potem podniósł się na nogi i poszedł za nieznajomym,
ściskając swój plecak. Czarnowłosy poprowadził go do windy. Gdy jechali na
górę, Naruto wpatrywał się w podłogę, lekko dygocąc ze strachu. Miał nadzieję,
że tego nie widać. Serce waliło mu jak dzwon, a w gardle miał sucho. Mężczyzna
stał tuż za nim i delikatnie przesuwał palcami po kosmykach jego nieco
przydługich włosów, czasem muskając opuszkami jego kark.
Kiedy
drzwi windy rozsunęły się wyszli na korytarz i mężczyzna poprowadził go do
swojego mieszkania. Naruto podążył na nim, ściskając swój plecak. Woda kapała
mu z rękawów przydużej bluzy i z włosów, wciąż był mokry.
- Zapraszam – powiedział
czarnowłosy, kartą otwierając przed nim drzwi, które następnie uchylił. Naruto,
patrząc na niego, wsunął się pierwszy do środka.
Mieszkanie
było ciepłe, pachniało grejpfrutowym odświeżaczem. Na oko było ładne, czyste,
nowocześnie urządzone.
Gdy
trzasnęły drzwi, Naruto aż podskoczył i obejrzał się na czarnowłosego. Poczuł
się jak uwięziony, ale znał to uczucie, więc stłumił je w sobie. Nie bardzo
wiedział, gdzie podziać oczy.
- Zaczekaj tu – powiedział
czarnowłosy i minąwszy go, wszedł w głąb mieszkania. Po dłuższej chwili wrócił,
nadal ubrany w czarny płaszcz i cisnął czymś w Naruto, co ten odruchowo złapał.
Był to jakiś zwitek ubrań.
- Tam jest łazienka, wykąp
się i ubierz w to, co ci dałem – powiedział czarnooki beznamiętnym tonem,
patrząc na Naruto obojętnie. Chłopak skinął głową i udał się do wskazanej mu
łazienki. Tam zrzucił z siebie swoje sfatygowane, mokre ciuchy i wziął gorący
prysznic, używając znalezionego tam, pachnącego żelu. Starał się jak najmniej
myśleć, a już w szczególności o tym, co obiecał. To nie był pierwszy raz, tylko
teraz trochę żałował, że nie postawił jakiegoś warunku. Może, jak dziś się
postara, później uda mu się namówić faceta na usługi za pieniądze? Może dziś
wyżebra trochę kasy za coś więcej, niż laskę? Faceta było stać, co mu
szkodziło?
Wyszedł
spod prysznica i po wytarciu się, ubrał w jasny szlafrok, który otrzymał.
Jeszcze chwilę się wahał, zanim opuścił łazienkę, jednak przełamał się i
wyjrzał na korytarz, a potem ruszył przed siebie, zaglądając do każdych
miniętych drzwi.
Właściciela
domu znalazł w kuchni, siedzącego przy stole nad kubkiem kawy.
- Jestem – powiedział,
będąc z siebie dumnym. Głos nie zadrżał mu nawet odrobinę.
Czarne
oczy właściciela domu przeniosły się na niego. Facet zmierzył go od stóp do
głów, a potem tak jeszcze raz. Chyba starał się być opanowany, podobnie jak
Naruto, jednak Uzumaki wiedział, że jest atrakcyjny i wywarł na nim raczej
pozytywne wrażenie. Jego atrakcyjność była zarówno atutem, jak i przekleństwem.
Był szczupły, dobrze zbudowany, ale nigdy nie pracował nad mięśniami, więc nie
miał się czym chwalić w tym względzie, miał duże, niebieskie oczy i jasne
włosy, a naturalnie ciemna karnacja sprawiała, że nawet o tej porze roku
wyglądał na opalonego. To przyciągało klientów, trafiali się jednak wśród nich
tacy, którzy zbyt delikatni nie byli. A on, przez swoją słabość, raczej nie
mógł im się przeciwstawić.
Mężczyzna
nagle wstał. Naruto wytrzymał jego spojrzenie, gdy ten do niego podchodził, a potem
prawie nie zadrżał, gdy facet podniósł rękę i dotknął jego szyi ciepłymi
palcami. Zsunął mu szlafrok z ramienia i pochylił się, by je pocałować.
- Kto by pomyślał –
szepnął. – Że pod tymi brudnymi ciuchami… - Przeniósł się z wargami na jego
szyję, obejmując go w pasie – kryje się… takie… ciało.
Dotarł
do jego ust, ale Naruto cofnął głowę.
- Nie w usta… - szepnął. –
Chodźmy do sypialni…
Mężczyzna
cofnął się nieco.
- Dobrze – mruknął i pociągnął
blondyna za sobą.
Znaleźli
się w kolejnym pomieszczeniu, w dużej sypialni właściciela mieszkania.
Czarnowłosy pociągnął go w stronę sporego łóżka, a potem usiadł na nim. Naruto
chwilę mu się przyglądał, po czy wziął głęboki wdech i ukląkł przed mężczyzną. Kiedy
to zrobił, cała jego niepewność i wahanie minęły. Czując, jak mężczyzna wplata
mu palce w mokre włosy, pochylił się nad jego rozporkiem.
Miał
zamknięte oczy, kiedy to robił. Słyszał jęki i sapnięcia mężczyzny, oraz to,
jak go pochwalał lub prosił, by coś wykonał. Poruszał głową, zasysając się
mocno, byleby tylko zadowolić mężczyznę, starał się też wydawać podniecające
dźwięki. Robił to już wiele razy, głównie za pieniądze lub możliwość
pomieszkania u kogoś przez jakiś czas. Szczerze mówiąc, rzadko miał okazję
„zapoznać się” z kimś takim, jak czarnowłosy, kimś tak porządnym i zadbanym.
Przynajmniej nie miał w tej chwili odruchów wymiotnych.
Gdy poczuł, że ten bliski
jest spełnienia, przyspieszył, a potem połknął jego nasienie, gdy mężczyzna
doszedł mu w usta. Dokładnie wszystko wylizał i cofnął głowę, dysząc. Mężczyzna
dotknął jego policzka. Był lekko spocony i miał zamglone oczy. wyglądał na
zadowolonego.
- Naprawdę jesteś w tym
dobry – rzekł. Naruto skinął głową i wstał.
- Zrobiłem, co obiecałem –
powiedział.
- Zrobiłeś – potwierdził
mężczyzna, zasuwając rozporek. – I co?
- Mogę zrobić więcej! –
zawołał Naruto. – Jeśli mi zapłacisz!
- Zapłacę?
- Za stówę prześpię się z
tobą – odparł Naruto. – A-ale płacisz z góry.
Mężczyzna
przyglądał mu się dłuższą chwilę.
- Jesteś na coś chory? –
zapytał. Naruto poczerwieniał.
- Nie jestem – odparł,
przestępując z nogi na nogę. – Tak sądzę…
- Tak sądzisz? –
Czarnowłosy uniósł jedną brew. – Ile ty masz właściwie lat?
- Jestem dorosły! – odparł
natychmiast Naruto. Mężczyzna zmrużył oczy.
- Doprawdy? Mam zadzwonić
na policję?
- Nie! – zaprotestował
gwałtownie Naruto, ale zaraz się zreflektował i zagryzł dolną wargę. Poczuł łzy
w oczach. – Dobra, zapomnij…
Chciał
się wycofać, ale mężczyzna złapał go za nadgarstek i zatrzymał.
- Czekaj no, a dokąd to? – zapytał, a Naruto
spojrzał na niego ze strachem.
- No… nie chcesz, tak? To
wracam do garażu…
Chciał wyrwać rękę z
uścisku mężczyzny, ale ten jedynie zacieśnił palce. Naruto spojrzał mu w oczy,
ale nic w nich nie odnalazł. Przestraszył się nie na żarty i zaczął gwałtownie
się szarpać, co spowodowało, że mężczyzna przyciągnął go do siebie i pchnął na
łóżko. Naruto natychmiast zamarł, gdy czarnowłosy przycisnął go do materaca. Z
doświadczenia wiedział, że szarpanie się w takich momentach powodowało złość i
napastnika. I tak był dziwką. Lepiej było się po prostu oddać, niż wyjść
następnego dnia poturbowanym. Ojczym zawsze go bił, gdy się szarpał, chcąc
uciec od jego chciwych łap.
Mężczyzna przesunął nosem
po jego policzku.
- Nie jesteś brzydki –
wyszeptał. Naruto nic nie odrzekł, przeszkadzało mu w tym zdławione gardło. –
Zapłacę ci – powiedział. – Jeśli dobrze się spiszesz…
Naruto wlepił w niego oczy,
a potem skinął głową.
- S-serio? Dostanę
pieniądze?
- Tak, tego chyba chciałeś,
prawda?
- Tak – odparł Naruto. –
Tak, postaram się.
Mężczyzna tylko parsknął
śmiechem, po czym zabrał się za rozwiązywanie jego szlafroka.
Naruto dobrze zapamiętał tę
noc, od niej wszystko się zaczęło. Był naprawdę szczęśliwy, że poznał Sasuke,
że miał kogoś, do kogo zawsze mógł się zwrócić, gdy źle się działo, gdy nie
wiedział już, co ze sobą zrobić. Ale teraz… teraz sprawy zaszły stanowczo za
daleko.
- Kocham cię – szepnął
Sasuke, opierając czoło o jego czoło i patrząc mu w oczy. Wciąż leżeli na
podłodze, Naruto zrozpaczony, Sasuke gotów zrobić wszystko, byleby został. W końcu
Uzumaki westchnął.
- Co ja mam robić? –
zapytał, a Sasuke uśmiechnął się do niego.
- Zostać ze mną – szepnął. –
Cokolwiek się nie stanie, jeśli będziesz obok, poradzimy sobie.
komentarze mile widziane xD do napisania!
Ochochoch! <3 Świetny shot, nie mogłam się oderwać, czytając go~ fajny klimat i romantyczny Sasu to coś co lubię.
OdpowiedzUsuńa teraz kończę, bo muszę iść wziąć lekarstwa na moją głupią alergię. ;_;
Bardzo mi się podobało, uwielbiam Naruto w roli dziwki albo ćpuna. Z chęcią przeczytała bym jak Sasek rozwala nos Itachiemu za uderzenie Naru xD
OdpowiedzUsuńŁaaaał. To opowiadanie jest otwarte ze wszystkich stron. Widzę początek koniec, środek, a ile jeszcze własnej treści tam wplatam. Ale mimo wszystko za mało się tu dzieje. Wiem, ze to tylko one shot i wgl, ale pomimo opisu pierwszej nocy mogłaś też opisać co się działo trochę później, albo "wewnętrzne rozterki nastoletniego rozhisteryzowanego serca" Naruto, bo wiemy, że się przywiązał do Sasuke, że nie potrafi mu powiedzieć, że go nie kocha, ale ja zawsze lubię czytać o głębokich niczym woda w bezwodnym potoczku rozmyślaniach o miłościach i niemiłościach :D Takie skrzywienie :P
OdpowiedzUsuńale wtedy to wszystko by się rozciągnęło na kilka rozdziałów, a ja i tak mam problem z pisaniem shotów, nigdy nie umiem się wyrobić ^^ obiecałam sobie, że jak shot, to nie więcej niż piętnaście stron i tego się trzymam xD
Usuńpoza tym chyba każdy mój shot tak ma, że mógłby być dłuższy, coś tam można by dopisać. praktycznie każdy jest u mnie otwarty ^^
no i muszę w końcu te teksty powrzucać, ile coś może zalegać na kompie? musimy ruszyć dalej! powiedzmy, że mamy wakacyjne sprzątanie xD
Więc pozostało mi tylko zachwycać się i czekać na kolejne *w*
UsuńW sumie takie wyjście też mi pasuje, ale jednak z niektórych shotów powinny powstać dłuższe historie :) czasami :P
Świetne naprawdę, Naru broniący się przed miłością strasznie mnie rozczulił. Najważniejsze, że Sasu nie dał mu odejść. Urocze.
OdpowiedzUsuńPrzecudne :3 romantyczne kochane, ale nie przeslodzone i przesadzone. bardzo mi sie skojarzylo z 'każdy ma swoją cenę'. A to absolutnie na plus, bo to moim zdaniem, jedno z Twoich lepszych opowiadań :) szkoda, że tej całej historii, nie przerobilas na coś dłuższego. jestem pewna, że by sie spodobało! no i elegancki biznesman Sasu w TYM płaszczu!! Ach, ale bede miala sny. oby więcej takich opowiadań!! Zabieram sie za drugiego shota i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńŚwietna historia! Czytałam z zapartym tchem! Mimo wszystko mam niedosyt; bo aż chce się więcej i więcej...
OdpowiedzUsuńDziękuje że nas tak rozpieszczasz ostatnio, wpis za wpisem.
ehoon
To bylo cudowne idealne Twoja wyobraznia jest jedna z najlepszych jakie mogly powstac na tym szarym swiecie nawet jak jest podobne do kazdy ma swoja cene to nic no bo bylo na swoj sposob inne a i tak genialne.jeny nigdy nie przestawaj pisac bo mnie zalamiesz pisz jak najwiecej <3 masz duzo fanow serio duzo :3
OdpowiedzUsuńJeżeli takie perły zalegają na, dysku... Brak mi słów! Cudowne!
OdpowiedzUsuńSev jest obrażona.
OdpowiedzUsuńJeden z moich ulubionych tematów, w dodatku z potencjałem na dłuższą historię, a Ty mi tu one-shot dajesz. To tak jakby dać głodującemu okruch chleba - owszem, to zawsze coś, ale nie ma mowy, żeby się tym najadł. :c
"- Nie, proszę! – zawołał natychmiast Naruto, łapiąc go za skraj płaszcza." - taka epicka scena mi w tym momencie stanęła przed oczami, z jakiegoś filmu chyba, ale za cholerę nie mogę sobie przypomnieć z jakiego. :c
No, ogółem to mi się podoba. Bardzo. Ale zaklinam Cię, następnym razem, jak będziesz miała w planach coś takiego napisać - napisz chociaż kilkurozdziałowe opowiadanie, bo Sevcia się biedna załamie. :c
G
OdpowiedzUsuńe
n
i
a
l
n
e
!
Słodkie to zakończenie!
OdpowiedzUsuńOpo niby oklepane, ale tak je napisałaś, że brak słów. Aż mi się pochwały kończą! ;]
oooo wracam z urlopu i takie niespodzianki zastaję! biorę się za kolejne!!!!
OdpowiedzUsuńWitaj,
OdpowiedzUsuńtekst jest wspaniały, trochę taki romantyczny, poznanie się obu chłopaków wyszło bardzo ciekawie, Saasuke pragnie być z Naruto... i wyznaje mu swje uczucia....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
zatkało mnie więc napiszę tylko tyle:
OdpowiedzUsuń<333333
Przeczytałam pare Twoich one-shotów i jestem zachwycona, zdecydowanie najlepszy blog jaki dotąd znalazłam z parringiem SasuNaru~
OdpowiedzUsuńPiękne.
OdpowiedzUsuńCudowne, moze znalazlabys czas na rozwiniecie? Naprawde, bardzo moje klimaty xd
OdpowiedzUsuńMój ulubiony one-shot. Pozdrawiam i życzę weny ~Ruda!
OdpowiedzUsuńNieee...
OdpowiedzUsuńAres; Co? |
Nieee... Rób z Naruto dziwki *szloch*
Ares; Załamała się, karzełek...|
*prawy sierpowy i siuuu* Ale tak serio to... JAK MOGŁAŚ ZROBIĆ NARUCIAKA W PROSTYTUTKĘ? Why?
Ares; Itachi w tym shocie to szmata, a ja uwielbiam Itachiego, wiec nie lubie tego... Czegoś. Bez obrazy. |
Ten moment!
,,- Wątpię, byś miał pojęcie o papierach Sasuke – odparł.
- Szukasz planów z zagospodarowania przestrzennego terenów rekreacyjnych tej inwestycji sprzed trzech tygodni? Zielona teczka, druga szafka na lewo od telewizora – rzekł Naruto, oglądając swoje paznokcie. Itachi obejrzał się na niego. – Co? Nie mam pojęcia o papierach Sasuke." Jak po nim pojechał... I to jest jedyna sytuacja, którą lubie w tym shociku, więc sie nie odzywam.
Ares; Ja też nie.|
...
Ares; ...|
Debil.
Ares; *wali głową o ściane* |
Spokojnie...
Ares; A co, martwisz sie? |
Ie, nad twoją głową jest toster. Boje sie, że spadnie i sie uszkodzi....
Ares; -.- |
*wyszczerz*
Ares; Karzeł. |
JA NIE JESTEM NISKA!!!
Ares; Jasne, 140cm a masz 14 lat. |
147cm *mruży oczy* Wyrzuce ci żelki.
Ares; *krztusi sie* Co...?
Pozdr i weny ♥
~Mrina88~ & ~Ares~
I powtórka kolejnego one-shota od tej "mocnej ayanami". Takie fajnie, lekko podszyte smutkiem opowiadanko - jedno z tych, które mocno się zapamiętuje.
OdpowiedzUsuń💜💜💜
Czemu to czyta większość dziewczyn ;( . BTW Świetny Tekst , wzruszający , chwytający za serce , po prostu świetny. Życzę mile spędzonych chwil nad pisaniem następnego <3 Pozdrówki UwU
OdpowiedzUsuń