wtorek, 9 lipca 2013

Dziwka

z serii "czyszcząc dysk".
mam nadzieję, że tych tekstów trochę się w najbliższym czasie pojawi. tak, dopisuję zakończenia, przeważnie jest to około strony lub dwóch, rzadko więcej. są to teksty sprzed jakiegoś czasu, zapomniane, zakopane, bądźcie wyrozumiali. niektóre mogą być w częściach. muszę to uporządkować, żeby ruszyć dalej. zaglądajcie na bloga w najbliższym czasie, nawet ja nie wiem, kiedy coś wrzucę xD
zapraszam:




Zadzwonił budzik. Naruto Uzumaki otworzył oczy i spojrzał na biały sufit nie swojej sypialni. Zamrugał, po czym wyciągnął rękę i wyłączył dzwoniące ustrojstwo. Westchnął i usiadł, odgarniając przydługie włosy z czoła, a potem zerknął na sąsiednią poduszkę.
            Uchihy nie było. Zamiast jego głowy, na poduszce leżała mała karteczka. Naru wziął ją w palce i spojrzał na wąskie pismo Sasuke. Nie wychodź, zostań na weekend. Twój.
            Uśmiechnął się. Choć Sasuke rękami i nogami bronił się przed twierdzeniem, iż jest romantykiem, to jednak naprawdę nim był. Czasem jego odruchy zaskakiwały Naruto. Sasu wymyślał jakieś kolacje przy zachodzie słońca, kiedyś dał mu kolczyk z literkami SN, organizował wspólne wypady, pikniki, wyjazdy… a przecież wcale nie musiał tego robić, by Naruto z nim sypiał.
            Uzumaki zsunął się z łóżka, zgarnął z podłogi swój szlafrok, po czym nałożył go na siebie i zawiązał. Boso skierował się do kuchni, gdzie zabrał się za szykowanie sobie kawy.
            Nie powiedział tego Sasuke, ale i tak by u niego przenocował, bo najzwyczajniej w świecie nie miał gdzie się podziać. Znów nie pracował, ponieważ miał dwie lewe ręce do wszystkiego, za co się wziął. Ostatnio złapał się na czarno w firmie oferującej pomoc przy przeprowadzkach i podczas wynoszenia kartonów z jednego domów potknął się o własne nogi i potłukł jakąś tam wazę. Oczywiście, od razu go wywalili, musiał też zapłacić za szkody, na poszła cała wypłata i w dodatku jeszcze się w ten sposób zadłużył. Ponadto przedwczoraj wymówiono mu mieszkanie. Chwilowo jego rzeczy zalegały u Kiby, kumpla jeszcze ze szkoły, jednak ten, mając żonę i małe dziecko, nie mógł go przenocować  w swoim małym mieszkanku, a do domu rodzinnego… tam nawet nie było po co wracać. Matka już nie żyła, a ojczym… ten facet był porażką.
            Usiadł przy stole, trzymając w dłoniach kubek kawy i zapatrzył się w przestrzeń. Myślał o Sasuke. O jego czarnych oczach i silnych dłoniach. O jego chrapliwym głosie, gdy był blisko spełnienia. Westchnął. Szkoda, że Sasu musiał iść do pracy, Naruto uwielbiał uprawiać seks rankiem w kuchni.
            Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Zdziwiony Naruto podniósł się z miejsca, marszcząc brwi, po czym wyszedł z kuchni. Nie miał pojęcia, kto mógłby dzwonić o tej porze, dlatego zanim otworzył, zerknął przez wizjer. Spostrzegł Itachiego, starszego brata Sasuke. Odetchnął z ulgą.
            Itachi był jedyną osobą, która wiedziała, że Sasuke ma romans z mężczyzną, pomimo faktu, iż jest zaręczony z kobietą. Choć Naruto swojego związku z Sasuke w życiu nie nazwałby romansem. Nie zasługiwał na miano kochanka, ponieważ słowo to zawierało w sobie cząstkę słowa „kochać”, a Naruto nawet nie śmiał myśleć, że mógłby rozwinąć w sobie to uczucie. Istniały bowiem osoby zasługujące na miłość, i te, które na nią nie zasługiwały. On był tym drugim przypadkiem.
            Otworzył drzwi i oparł się o nie.
- Cześć – mruknął, patrząc na Itachiego z uśmiechem.
            Ten wkroczył do mieszkania bez słowa i od razu ruszył do salonu, nawet nie zdejmując płaszcza. Naruto, nieco zdziwiony, poczłapał za nim. Zastał Itachiego, przeszukującego półki.
- Czego szukasz? – zagadnął, jednak Itachi nie odezwał się do niego. Naruto prychnął. – Nie masz zamiaru ze mną rozmawiać? – zapytał.
- Nie rozmawiam z takimi jak ty – powiedział Uchiha, dalej przeszukując szafki.
- Może mógłbym pomóc?
- Wątpię, byś miał pojęcie o papierach Sasuke – odparł.
- Szukasz planów z zagospodarowania przestrzennego terenów rekreacyjnych tej inwestycji sprzed trzech tygodni? Zielona teczka, druga szafka na lewo od telewizora – rzekł Naruto, oglądając swoje paznokcie. Itachi obejrzał się na niego. – Co? Nie mam pojęcia o papierach Sasuke.
            Naruto obrócił się i poszedł do kuchni. Itachi miał rację, nie znał się na tych papierach, akurat Sasuke wspominał o tej teczce i chyba nawet mówił coś, że Itachi po nią wpadnie, ale Naruto był wtedy zbyt zajęty odpinaniem jego rozporka, by naprawdę się na tym skupić. W dodatku, kim on był, żeby cokolwiek wiedzieć?
            Itachi pojawił się w kuchni.
- Co ty tu w ogóle robisz? – zapytał chłodno, przyglądając się pijącemu kawę Naruto. W dłoni trzymał zieloną teczkę.
- Sasu chciał, bym został na weekend.
- Zostaw mojego brata w spokoju. Ubierz się i wyjdź, zamknę za tobą drzwi.
- Nie.
            Mierzyli się spojrzeniami i żaden nie chciał spuścić wzroku.
- Myślisz sobie, że kim ty jesteś?! – warknął w końcu Uchiha, postępując krok do przodu. Naruto uśmiechnął się pod nosem.
- Jego dziwką – odparł lekko, a Uchiha zacisnął usta. – Kiedy Sasuke mówi, bym do niego przyszedł, to jestem. Kiedy mówi, bym odszedł, to odchodzę. To bardzo prosty i wygodny układ.
- Niszczysz mu życie – warknął Itachi i zrobił kolejny krok w jego stronę.
- No, jeżeli spełnianie jego zachcianek jest niszczeniem mu życia, to cóż, przez chwilę nie będę skromny i powiem dość śmiało, że każdy by tak chciał.
- On ma narzeczoną! – wrzasnął Uchiha i dopadł go w dwóch susach. Złapał go za przód szlafroka i poderwał z krzesła. Naruto sapnął.
- Zostaw mnie, to sprawa Sasuke… Nie moja wina, że jej… nie kocha. – Zaczął się z nim mocować, próbując oderwać jego palce od swojego ubrania. Nigdy nie był zbyt silny, poza tym zawsze panicznie się bał brutalnych mężczyzn. Dlatego tak mu odpowiadał seks z Sasuke. Uchiha, na co dzień taki ostry, chłodny, zimny, nocą stawał się namiętnym, przepełnionym pasją kochankiem.
- To wszystko przez ciebie… - wysyczał Itachi. – Niszczysz jego związek. Odkąd się pojawiłeś, niszczysz jego życie, jego plany…
- Hah! Chyba chciałeś powiedzieć, plany waszej zwariowanej rodzinki! Napiszcie mu, kurwa mać, scenariusz, żeby…
            Nie skończył, bo Itachi puścił jego szlafrok i z całej siły uderzył go w twarz grzbietem dłoni. Naru zatoczył się na pobliską szafkę, trzymając za płonące bólem miejsce. Itachi miał silną rękę, przyłożył idealnie w sam środek policzka. Blondyn próbował opanować szok, ale nie zdążył, bo starszy brat Sasuke podszedł do niego i złapał go za włosy. Podciągnął jego głowę tak, by Naruto na niego patrzył. Blondyn złapał go za nadgarstek, zaciskając zęby. Bolało.
- Znajdź sobie kogoś innego, szmato – wycedził.
- Jeśli Sasuke tak zechce, to to zrobię! To jego… sprawa… puść mnie!
            Itachi odepchnął go, a on upadł na podłogę. Starszy Uchiha pochylił się nad nim i złapał go za szczękę.
- Jesteś nic nie wartą kurwą – powiedział wyraźnie. – Jak go nie zostawisz w spokoju, to przysięgam, zniszczę cię. Twoje marne, nic nie warte życie będzie jeszcze gorsze, obiecuję ci to, szmato. Spakuj się i zostaw mojego brata w spokoju. Nie jesteś mu potrzebny, jesteś pasożytem, wstrętną pijawką. Brzydzę się tobą. Rzygać mi się chce, jak cię widzę. Dotarło?
- Wyjątkowo – odparł Naruto, krzywiąc się lekko. Jakby słuchał swojego ojczyma. – Tylko zastanawiam się, kto z nas dwóch powinien się brzydzić? Dziwki z którymi ty sypiasz też tak tłuczesz?
            Za te słowa zarobił kolejny policzek. Skulił się na podłodze, a Itachi wyprostował się, poprawiając krawat.
- Opuścisz to mieszkanie jeszcze zanim wróci Sasuke. Jeżeli tego nie zrobisz, dopiero wtedy zobaczysz, co to znaczy „tłuc” kogoś – powiedział starszy Uchiha. Naruto parsknął śmiechem.
- Dobre – mruknął, czując, jak skóra na twarzy go piecze. – I ty mi pokażesz, tak? Nie powiem, rękę masz jak mój ojczym. Wywołujesz we mnie całą gamę ciepłych wspomnień.
            Itachi tylko prychnął, po czym odszedł, a Naruto zebrał się z ziemi i podszedł do lodówki. Otworzył ją w momencie, kiedy trzasnęły frontowe drzwi. Wygrzebał sobie z zamrażalnika woreczek, w którym Sasu mroził lód do drinków i przyłożył go sobie do obolałego policzka. Usiadł przy stole.
            Wiedział, że nie wykona polecenia Itachiego i nie zostawi Sasuke. Póki co, nie miał nawet dokąd odejść, był bez grosza. Co prawda Sasu mógł mu zapłacić za ubiegłą noc, ale na ile by to starczyło? Potrzebował większej forsy, musiał spędzić u Sasuke trochę więcej czasu. Znaleźć jeszcze kogoś, a potem poszukać jakiejś roboty.
            Chwilę schładzał policzek, a potem poszedł do łazienki, by go obejrzeć. Skrzywił się. Itachi miał naprawdę ciężką rękę, policzek napuchł i bolał. Zdjął szlafrok i poszedł się wykąpać.
            Co prawda, potrafił żyć na ulicy. Uciekł z domu po śmierci matki, gdy miał szesnaście lat. Od tamtej pory radził sobie sam, spał w różnych miejscach, spotykał różnych ludzi, lepszych i gorszych. Sypiać z nimi za pieniądze zaczął rok później, kiedy był już naprawdę zdesperowany, głodny, wykończony tułaczką i zimnem. Teraz też nie uśmiechało mu się opuszczać ciepłego domu Sasuke na rzecz śniegu za oknem i ciepłego łóżka na rzecz snu pod mostem, co i tak byłoby lepsze niż łóżko jakiegoś oblecha, z którymi miał „zaszczyt” się znać.
            Westchnął, zakręcił wodę i wyszedł spod prysznica. Wytarł się, a potem wrócił do sypialni i ubrał w jakieś rzeczy Sasuke, po czym polazł do kuchni, by coś upitrasić. Kiedy matka chorowała, to on gotował dla tego darmozjada, z którym się związała. Nienawidził tego człowieka i nieraz napluł mu do talerza, a potem z satysfakcją patrzył, jak ten to zjada. Nienawidził go za to, iż ten niejednokrotnie podniósł rękę na matkę. Że kiedy była chora, zdradzał ją z jakimiś dziwkami. Że kiedy nie miał pod ręką dziwki, przychodził do niego do pokoju i się do niego dobierał. Że tyle razy go zmacał.
            Przygotował zwykłą zupę miso, bo tylko na tę potrawę w domu były wszystkie potrzebne produkty. Nie miał kasy, by wyskoczyć do sklepu. Nie chciał szukać, czy przypadkiem Sasu nie ma tu jakiejś forsy, czułby się wtedy jak złodziej. Cóż… był kieszonkowcem, nauczył się tego, kiedy uciekł, ale kradł tylko z konieczności. I ludziom, którzy wyglądali na takich, którym nie brakuje. Nigdy nie okradłby kogoś, kto mógłby wiedzieć, co to głód. Sam tyle razy był głodny…
            Potrząsnął głową. Myślenie o przeszłości to myślenie wsteczne. Były złe chwile, ale były również dobre, a najwięcej tych dobrych było, kiedy poznał Sasuke. Od tamtej pory jego życie zyskało jakby nutkę magii. To z nim Naruto przeżył najwspanialsze chwile w swoim życiu. Gdyby mógł pozwolić sobie na zakochanie…
- Wróciłem! – Usłyszał i aż podskoczył ze zdumienia. Obrócił się i spojrzał na wejście do kuchni, w którym chwilę później pojawił się Sasuke, z mokrymi od śniegu włosami i rumieńcami od zimna na policzkach.
            Naruto na chwilę się na niego zapatrzył, zdumiony, że można wyglądać tak dobrze. Sasuke był ucieleśnieniem ideału – wysoki, ciemnowłosy przystojniak o bladej cerze, czarnych oczach w kształcie migdałów, boskim tyłku i do tego z kilkoma tłustymi zerami na koncie.
- Co tak pachnie? – zapytał Sasuke, a Naruto drgnął i obrócił się w stronę garnka.
-Ach, pomyślałem, że zrobię obiad! – zawołał. – Siadaj, siadaj…
            Sasuke zachichotał i podszedł do niego. Objął go od tyłu, mrucząc. Po plecach Naruto przebiegł dreszcz.
- Sasuke, siadaj do stołu – powiedział, uparcie wpatrując się w garnek z zupą. – Zaraz będzie gotowe.
- Nie dostanę buziaka?
- Niech narzeczona daje ci buziaki – powiedział blondyn, a Sasuke zesztywniał. Naru natychmiast się zreflektował i zaśmiał się z zakłopotaniem. Palnął głupi dowcip nie na miejscu. Chyba za bardzo przejął się Itachim. – Och, tylko żartowałem. Siadaj, siadaj…
            Sasuke puścił go i usiadł przy stole. Naru szybko nałożył mu zupy na talerz i usiadł naprzeciw niego. Sasuke przyglądał mu się chwilę.
-Czy mi się wydaje, czy jeden twój policzek jest bardziej czerwony? – zapytał, a Naruto poczuł, jak robi mu się gorąco. Zupełnie o tym zapomniał!
- E… tak, uderzyłem się o tę szafkę z dziwnymi drzwiczkami, której nie umiem otwierać – skłamał, a Sasuke wywrócił oczyma.
- Uważaj, bo kiedyś zrobisz sobie krzywdę – powiedział, jedząc. Po kilku łyżkach otarł usta i znów na niego spojrzał. Naru podniósł głowę znad swojej porcji.
- Nie jest dobre? – spytał z obawą. Sasuke uśmiechnął się.
- Jest wyśmienite. Chciałbym jednak o czymś z tobą porozmawiać…
- Sakura wraca? – zdenerwował się Naruto, szerzej otwierając oczy. Tego się nie spodziewał, w końcu narzeczona Sasuke studiowała za granicą i rzadko wpadała niezapowiedziana. A skoro przyjeżdżała, musiałby się wynieść… a w tej chwili nie miał gdzie…
- Nie – odparł Sasuke, a Naruto momentalnie kamień spadł z serca. Odetchnął z ulga.
- Och… to o czym chcesz rozmawiać?
- O nas – rzekł Uchiha i Naruto po raz kolejny poczuł ciężar. Coś było nie tak… tylko co? Może ubiegłej nocy nie było dobrze? Może zrobił coś nie tak? A może Sasuke już się znudziło…? A może chciał… - Musimy poważnie porozmawiać…
- Tylko powiedz, co robę nie tak! – zawołał natychmiast Naruto. – Ja… zrobię, jak będziesz chciał… proszę, mówiłeś, że mogę zostać na weekend, Sasuke…
- Poczekaj, Naruto…
- Nie, weź, proszę! Ja wiem, że ci się zwaliłem na głowę, ale nie miałem do kogo…!
- Naruto…
- Mogę choćby sprzątać, albo nie wiem… - Rozejrzał się spanikowany dookoła. – Gotować… i ten…
- Naruto! – krzyknął Uchiha wściekle, aż blondyn podskoczył na krześle. Spojrzał na czarnookiego struchlały, zagryzając dolną wargę. Sasuke był naprawdę zły, bo on zrobił coś nie tak. Może już go nie chciał, może nie chciał, by został na weekend? Może miał jeszcze kogoś innego, a on tylko zawadzał…?
- Przepraszam – wyszeptał, a Uchiha westchnął.
- Ty mnie nie przepraszaj, tylko mnie posłuchaj – powiedział cierpliwie Sasuke. – Przemyślałem sobie wszystko i doszedłem do wniosku, że układ, w którym tkwimy, jest… nieodpowiedni…
            Naruto spuścił głowę, czując, jak oczy zaczynają go szczypać. Sasuke właśnie z nim zrywał… nie, nie byli przecież w żadnym związku, więc to nawet nie było zerwanie. Sasuke go wyrzucał, z mieszkania, ze swojego życia, pewnie też z pamięci…
- Przepraszam… - powtórzył Naruto, intensywnie mrugając. – Ja… spakuję co moje i do wieczora…
- O czym ty mówisz? – zdziwił się Sasuke, a Naruto spojrzał na niego zaskoczony. Sasuke odchrząknął. – Naruto, posłuchaj mnie… Ja nie kocham Sakury, nigdy jej nie kochałem. Dobrze wiesz, że nasz związek jest ustawiony przez naszych rodziców, bo to ja mam być spadkobiercą naszej firmy... ale… ja mam gdzieś nakazy ojca. Naruto, ja cię kocham.
            Słysząc to, Uzumaki zerwał się z krzesła.
- Nie! – krzyknął kategorycznie, wpatrując się w Sasuke z przerażeniem. W ich umowie nie było mowy o miłości! To, że on się przywiązał, to jedno, ale miłość Sasuke to było za wiele. O tym nie mogło być mowy. O tym Naruto nawet nie śmiał nigdy myśleć. – Nie, nie, nie! Sasuke, czy ty wiesz, co ty mówisz?! To już lepiej, żebyś mnie wygonił!
- Zwariowałeś?! – krzyknął Sasuke, również gwałtownie wstając. – Ciebie już naprawdę… Kocham cię, na Boga, czy to cię aż tak bardzo boli?!
- Wychodzę – oświadczył Uzumaki, obracając się. Sasuke zerwał się za nim i złapał go za rękę.
- Czekaj… nigdzie nie idziesz…
- Nie będziesz mi rozkazywał!
- Mam zamiar zerwać z Sakurą – poinformował go Uchiha. – Dla ciebie…
- Nie możesz! – ryknął Naruto, wyrywając dłoń z jego uścisku. – Pogięło cię?! Chcesz zrujnować sobie życie dla kogoś takiego jak ja?! Ja nie jestem nawet wart jednej twojej myśli, Uchiha! Masz zaplanowaną przyszłość, spadek, masz założyć rodzinę i żyć szczęśliwie!
- Bardzo! – prychnął Uchiha. – No bardzo będę szczęśliwy z kobietą, której nie kocham! Której już nawet nie chcę dotykać! To ciebie koch…!
- Zamilcz! – przerwał mu Naruto roztrzęsionym głosem. – Zamilcz, po prostu się zamknij! Nie chcę tego słuchać!
- Naruto…
- Ty nie możesz! – krzyknął Naruto, któremu ponownie łzy zebrały się w oczach. – Nie rozumiesz…? Ty masz założyć rodzinę i dać klanowi spadkobiercę, bo Itachi nie może… Sasuke, ty nie możesz kochać innego mężczyzny… rozumiesz?! Nie możesz, w dodatku kogoś takiego, jak ja… - Podszedł do wpatrującego się w niego Sasuke i ujął jego dłonie. – Posłuchaj mnie… ja mogę tu być, póki twoja narzeczona jest za granicą. Mogę z tobą sypiać, a kiedy ona wróci, ja zniknę i niczego ci nie zniszczę. Nikt w twojej rodzinie tego nie zaakceptuje, nikt tego nie zrozumie… ojciec cię wydziedziczy, rozumiesz? Sasuke, ja nie jestem wart tego wszystkiego, zgarnąłeś mnie z ulicy… - Sasuke zaczął kręcić głową, a Naruto odetchnął, przymykając oczy. – Powinniśmy przestać się widywać.
- Nie – zaprotestował gwałtownie Sasuke i złapał go za twarz, przyciągając do siebie. Zaczął go długo i namiętnie całować, aż obaj stracili dech. Naruto pozwolił mu na to – ba, sam tego pragnął, ale wiedział, że i tak będzie musiał zniknąć z życia Sasuke wbrew wszystkiemu, co ten myśli. Nie miał prawa zajmować jego serca. Nie miał prawa w nim gościć. Był nikim, był jak narzędzie zniszczenia – sam tego nie chciał, ale nie potrafił zatrzymać jego skutków. – Nie pozwolę ci… - szepnął Sasuke na wydechu – słyszysz, nie pozwolę ci odejść…
- To nie ma sensu – jęknął Naruto. – Proszę cię, dlaczego wszystko utrudniasz…?
- Bo to bez ciebie wszystko nie ma sensu… - odparł Sasuke, opierając swoje czoło o jego czoło. – Mogę stracić wszystko, ale nie ciebie. Nie chcę żyć bez ciebie, rozumiesz? Nie zniosę świata, w którym cię nie mam. Kocham cię, nigdy w życiu nie kochałem tak, jak teraz. Błagam cię, nie zostawiaj mnie.
            Naruto przyglądał mu się chwilę, a potem uwolnił swoją twarz z jego uścisku. Sasuke nie miał prawa go tak kusić. Co prawda Naruto przeżył z nim najwspanialsze chwile w swoim życiu, ale od zawsze wiedział, że to nie będzie trwało zawsze. Że już niedługo Sakura skończy studia i wróci do kraju, a potem tych dwoje czeka wspaniały ślub i przyszłość, w której dla niego nie było miejsca. Wiedział, że to złe, że pozwala, by Sasuke zdradzał z nim swoją przyszłą żonę, ale kiedy to się zaczęło nie miał pojęcia, że przystojny bogacz, który chciał go wyrzucić z garażu w tym budynku ma narzeczoną. Później wszystko się pokomplikowało, kiedy poznał lepiej swojego klienta. Sasuke w rzeczywistości był biseksualny i wolał mężczyzn, jednak od ponad roku miał narzeczoną, którą wybrali mu rodzice. Narzeczona ta była genialną medyczką, studiującą za granicą pod okiem słynnej lekarki, Tsunade. Widywali się rzadko, a Sasuke korzystał z wolności, zdradzając ją, głównie z mężczyznami. Nie kochał Sakury, jednak ten związek wymogła na mim rodzina. Sasuke był młodszym synem właściciela wielkiej korporacji i spadkobiercą majątku dlatego, że mógł mieć dzieci, w przeciwieństwie do jego starszego brata, który był bezpłodny. Sasuke, jako ostatni potomek klanu, miał zapewnić mu ciągłość.
            Cały problem jednak zaczął się jakiś czas temu, gdy Sasuke zaczął go traktować jak swojego chłopaka. Naruto starał się ograniczać tę bliskość, ale było mu ciężko, życie, jakie prowadził, nie dawało mu żadnych perspektyw. Do dwudziestego roku życia i pełnoletniości musiał się ukrywać przed policją. Wiedział, że uważany jest za zaginionego po tym, jak uciekł z domu. Jeżeli policja by go znalazła zanim skończy dwadzieścia lat, chciałaby go odwieźć do ojczyma. A nie chciał wracać do tego bydlaka, wiedział, że skurwysyn nie wybaczy mu ucieczki. Naruto bał się ojczyma i nienawidził go z całego serca. Nie chciał do niego wracać, bo bał się, że już stamtąd nie wyjdzie, że prędzej go wyniosą.
- Sasuke… - powiedział zrezygnowany, a Uchiha znów złapał go za twarz.
- Nie, nie, Naruto, błagam… - jękną zdesperowany czarnooki. – Pomyśl, jak nam dobrze. Kocham cię, kocham, czy to dla ciebie za mało…?
- To za dużo – odszepnął Naruto, patrząc mu w oczy. – Nikt się na to nie zgodzi… twój brat… Itachi się wścieknie! – Odruchowo dotknął obolałego policzka. – Wszystko sobie zniszczysz… wszystko sobie zepsujesz, Sasuke…
- Dlaczego dotykasz twarzy? – spytał Sasuke, a Naruto nagle zdał sobie sprawę, że dotyka posiniaczonego policzka. Szybko opuścił rękę. – Naruto, ty… ty nie uderzyłeś się o żadną szafkę, prawda?
            Po raz pierwszy Itachi uderzył go w obecności Sasuke, poniosło go, gdy dowiedział się, że jego brat z nim sypia. Bracia pobili się wtedy, a potem długo do siebie nie odzywali. To było oczywiste, że Sasuke od razu skojarzy fakty, zwłaszcza że wiedział, iż jego brat ma przyjść po papiery.
- To on, tak? – zapytał ostro Uchiha.
- Nie – zaprotestował natychmiast Naruto, chowając dłonie za plecami. – Nie, nie on.
- Kłamiesz.
- Nie, naprawdę. Uderzyłem się o drzwiczki tej dziwnej szaffff….
            Sasuke znów złapał go za twarz, tym razem jedną ręką, patrząc mu w oczy.
- Czemu go kryjesz?! – warknął. – Mówiłem mu, że go zabiję, jak jeszcze raz cię dotknie!
- A bo to raz?! – zawołał Naruto, wyrywając mu się. – Bo to raz mnie uderzono?! Co za różnica, raz więcej czy raz mniej? Jestem dziwką! – wrzasnął mu w twarz, dźgając go palcem w pierś, chcąc, by do Sasuke to w końcu dotarło. – Powinieneś mieć kogoś lepszego, Sasuke! Czemu to do ciebie nie dociera?!
- Powiedz mi, że mnie nie kochasz – zażądał zimno Sasuke, a Naruto cofnął się, nie patrząc mu w oczy. – Powiedz mi, że mnie nie kochasz, a dam ci spokój!
- Nie… nie kocham… cię – wymamrotał cicho Naruto, patrząc w podłogę. – Nie kocham nikogo…
- Powiedz mi to, patrząc mi w oczy!
-Zostawi mnie…
- Spójrz mi w oczy, do cholery, i to powiedz! – krzyknął Sasuke, już zupełnie wyprowadzony z równowagi. Złapał go za ramiona. – Patrz mi w oczy!
            Naruto podniósł wzrok i zapłakanymi oczyma spojrzał na czarnowłosego.
- Co mam ci powiedzieć? – wyszeptał zdławionym głosem. – Ja nie mogę cię kochać, Sasuke! Nie zasługuję na ciebie!
            Sasuke wkurzył się, i to naprawdę. Takim wkurzonym Naruto nie widział go jeszcze nigdy. Zdenerwował się i wykonał dziwny gest – gest, który Naruto widział już wiele razy, prawie taki sam, jakim dziś uraczył go Itachi.
- Nie! – zaprotestował i natychmiast wyrwał się z jego uścisku.
- Naru…
- Odwal się! – krzyknął przerażony Uzumaki, cofając się, a potem odwrócił się i wybiegł z kuchni. Wszystko, ale nie pozwoli mu się bić. Nie będzie ofiarą jakiegoś pieprzonego romansu.
            Sasuke oczywiście pobiegł za nim i złapał go z pasie w połowie korytarza. Sasuke coś mówił, ale nie docierało to do niego. Naruto był pewien, że zrobi dla niego wszystko, ale nie pozwoli mu się bić. Nie pozwoli, by krzywdził go ktoś, kto zawsze był dla niego taki dobry. To rozdarłoby jego serce, to by go zniszczyło. I tak już nikomu nie ufał, nikomu nigdy nie wierzył.
            Darł się, próbując wyrwać i wrzeszczał, byleby tylko dotrzeć do drzwi. Chwilę później Sasuke podciął go i obaj wylądowali na podłodze, Naruto na plecach, a Sasuke na nim. Uchiha przycisnął jego nadgarstki do chłodnych paneli, siadając mu na biodrach.
- Uspokój… się… - wydyszał.
- Puść mnie, puszczaj, ja nie chcę…!
- Naruto. – Sasuke pochylił się, więc Naruto natychmiast przekręcił głowę. Ale Sasuke nie zaczął go całować wbrew jego woli – przyłożył swoje czoło do jego czoła, przymykając oczy. – Nie skrzywdzę cię, uspokój się. Chcę porozmawiać.
- Chciałeś – chlipnął Naruto, który miał gardło nabrzmiałe płaczem i oczy pełne łez. – Chciałeś mnie uderzyć. Wściekłeś się…
            Sasuke pokręcił głową.
- Nigdy bym cię nie uderzył – wyszeptał. – Mogłem się zdenerwować, mogłem się wściec, ale co najwyżej uderzyłbym w stół. Nigdy ciebie, Naruto. Przecież mnie znasz.
            Uzumaki zerknął mu w oczy, a potem pokiwał głową. Sasuke zszedł z niego i pomógł mu usiąść, a potem go przytulił.
- Dlaczego ty się tak bronisz przed byciem szczęśliwym? – spytał, przegarniając jego włosy. – Ja cię nie skrzywdzę, już zawsze będziesz ze mną bezpieczny. Skończą się te twoje tułaczki… Czemu nie chcesz?
- Jestem dziwką. Nie pasujemy do siebie, to dwa różne światy. Pamiętasz, jak się poznaliśmy?
            Sasuke westchnął przeciągle, a Naruto pokręcił głową. On sam pamiętał aż za dobrze, tamtą noc i pogodę, jaka panowała na zewnątrz. Udało mu się wemknąć do garażu pod apartamentowcem, w którym teraz byli. Schował się przed kamerą za jednym z samochodów i opierając o betonową kolumnę, objął rękami swój plecak, wtulając w niego twarz i znieruchomiał, by zasnąć. Jego granatowa bluza była przemoknięta, wiec szczękał zębami z zimna, ale ten garaż i tak był najlepszym miejscem, jakie mógł sobie wyśnić. Kilka dni temu spał u pewnego człowieka, ale forma zapłaty za mieszkanie coraz bardziej go brzydziła. Facet za bardzo kojarzył mu się z ojczymem.
            Zamknął oczy i już prawie zasypiał, gdy nagle tuż nad głową usłyszał obcy głos.
- No proszę, tylko żebraków tu brakowało.
            Gwałtownie otworzył oczy i spojrzał na człowieka, który stanął nad nim. Wysoki, czarnowłosy mężczyzna o oczach jak dwa węgle patrzył na niego, krzywiąc się. Ubrany był w drogi, czarny płaszcz, sięgający mu do łydek, w jednej dłoni trzymał siatkę z zakupami, drugą miał schowaną w kieszeni. Naruto zamarł, wstrzymując nawet oddech.
- Wstawaj, zaprowadzę cie do ochrony. Chyba że wolisz policję?
- Nie, proszę! – zawołał natychmiast Naruto, łapiąc go za skraj płaszcza. Mężczyzna prychnął i wyrwał materiał z jego ręki.
- Nie dotykaj mnie. Wstawaj, nie mam czasu się z tobą…
- Proszę cię, pada deszcz – jęknął Naruto. – Jutro już mnie tu nie będzie. Jest tak zimno na zewnątrz.
- Co mnie to obchodzi? – warknął mężczyzna, a Naruto zagryzł dolną wargę. Co teraz? Nawet jeśli ten facet wyda go ochronie, nie obejdzie się bez policji. A policja zaraz odwiozłaby go do ojczyma. A ojczym… przełknął ślinę, patrząc na przystojną twarz czarnowłosego.
- A… a może się… dogadamy – wyjąkał, czując, jak dłonie zaczynając mu drżeć. Mężczyzna uniósł jedną brew.
- Dogadamy? – prychnął ponownie, prawie się zaśmiał. Naruto zerknął na niego wyzywająco. Przecież już tyle razy to robił, więc i teraz ściągnął kaptur z głowy i pozwolił, by światło jednej z żarówek znajdujących się w garażu padło na jego twarz. Mężczyzna zamarł, patrząc na niego. Naruto wyciągnął rękę i dotknął rozporka mężczyzny. Ten cofnął się odruchowo.
- Za… za to, że nikomu nie powiesz – powiedział, patrząc w czarne oczy, które w momencie rozwarły się szerzej. – Nie pożałujesz. Jestem w tym dobry.
- Ty chyba… chyba żartujesz…
- Nie. Naprawdę nie będziesz żałował. – Prowokująco oblizał wargi. – Mam w tym wprawę… - Językiem wypchnął lewy policzek, wykonując przed twarzą znaczący gest dłonią. Mężczyzna wpatrywał się w niego przez dłuższą chwilę, analizując jego propozycję.
- Dobrze – powiedział w końcu, a Naruto w duchu odetchnął z ulgą. – Ale nie tu…
- Może być w twoim samochodzie – odparł natychmiast Naruto, ale mężczyzna pokręcił głową.
- Chodź za mną, do mojego mieszkania. Wolałbym, żeby nikt nas nie zobaczył.
            Naruto zawahał się, jednak potem podniósł się na nogi i poszedł za nieznajomym, ściskając swój plecak. Czarnowłosy poprowadził go do windy. Gdy jechali na górę, Naruto wpatrywał się w podłogę, lekko dygocąc ze strachu. Miał nadzieję, że tego nie widać. Serce waliło mu jak dzwon, a w gardle miał sucho. Mężczyzna stał tuż za nim i delikatnie przesuwał palcami po kosmykach jego nieco przydługich włosów, czasem muskając opuszkami jego kark.
            Kiedy drzwi windy rozsunęły się wyszli na korytarz i mężczyzna poprowadził go do swojego mieszkania. Naruto podążył na nim, ściskając swój plecak. Woda kapała mu z rękawów przydużej bluzy i z włosów, wciąż był mokry.
- Zapraszam – powiedział czarnowłosy, kartą otwierając przed nim drzwi, które następnie uchylił. Naruto, patrząc na niego, wsunął się pierwszy do środka.
            Mieszkanie było ciepłe, pachniało grejpfrutowym odświeżaczem. Na oko było ładne, czyste, nowocześnie urządzone.
            Gdy trzasnęły drzwi, Naruto aż podskoczył i obejrzał się na czarnowłosego. Poczuł się jak uwięziony, ale znał to uczucie, więc stłumił je w sobie. Nie bardzo wiedział, gdzie podziać oczy.
- Zaczekaj tu – powiedział czarnowłosy i minąwszy go, wszedł w głąb mieszkania. Po dłuższej chwili wrócił, nadal ubrany w czarny płaszcz i cisnął czymś w Naruto, co ten odruchowo złapał. Był to jakiś zwitek ubrań.
- Tam jest łazienka, wykąp się i ubierz w to, co ci dałem – powiedział czarnooki beznamiętnym tonem, patrząc na Naruto obojętnie. Chłopak skinął głową i udał się do wskazanej mu łazienki. Tam zrzucił z siebie swoje sfatygowane, mokre ciuchy i wziął gorący prysznic, używając znalezionego tam, pachnącego żelu. Starał się jak najmniej myśleć, a już w szczególności o tym, co obiecał. To nie był pierwszy raz, tylko teraz trochę żałował, że nie postawił jakiegoś warunku. Może, jak dziś się postara, później uda mu się namówić faceta na usługi za pieniądze? Może dziś wyżebra trochę kasy za coś więcej, niż laskę? Faceta było stać, co mu szkodziło?
            Wyszedł spod prysznica i po wytarciu się, ubrał w jasny szlafrok, który otrzymał. Jeszcze chwilę się wahał, zanim opuścił łazienkę, jednak przełamał się i wyjrzał na korytarz, a potem ruszył przed siebie, zaglądając do każdych miniętych drzwi.
            Właściciela domu znalazł w kuchni, siedzącego przy stole nad kubkiem kawy.
- Jestem – powiedział, będąc z siebie dumnym. Głos nie zadrżał mu nawet odrobinę.
            Czarne oczy właściciela domu przeniosły się na niego. Facet zmierzył go od stóp do głów, a potem tak jeszcze raz. Chyba starał się być opanowany, podobnie jak Naruto, jednak Uzumaki wiedział, że jest atrakcyjny i wywarł na nim raczej pozytywne wrażenie. Jego atrakcyjność była zarówno atutem, jak i przekleństwem. Był szczupły, dobrze zbudowany, ale nigdy nie pracował nad mięśniami, więc nie miał się czym chwalić w tym względzie, miał duże, niebieskie oczy i jasne włosy, a naturalnie ciemna karnacja sprawiała, że nawet o tej porze roku wyglądał na opalonego. To przyciągało klientów, trafiali się jednak wśród nich tacy, którzy zbyt delikatni nie byli. A on, przez swoją słabość, raczej nie mógł im się przeciwstawić.
            Mężczyzna nagle wstał. Naruto wytrzymał jego spojrzenie, gdy ten do niego podchodził, a potem prawie nie zadrżał, gdy facet podniósł rękę i dotknął jego szyi ciepłymi palcami. Zsunął mu szlafrok z ramienia i pochylił się, by je pocałować.
- Kto by pomyślał – szepnął. – Że pod tymi brudnymi ciuchami… - Przeniósł się z wargami na jego szyję, obejmując go w pasie – kryje się… takie… ciało.
            Dotarł do jego ust, ale Naruto cofnął głowę.
- Nie w usta… - szepnął. – Chodźmy do sypialni…
            Mężczyzna cofnął się nieco.
- Dobrze – mruknął i pociągnął blondyna za sobą.
            Znaleźli się w kolejnym pomieszczeniu, w dużej sypialni właściciela mieszkania. Czarnowłosy pociągnął go w stronę sporego łóżka, a potem usiadł na nim. Naruto chwilę mu się przyglądał, po czy wziął głęboki wdech i ukląkł przed mężczyzną. Kiedy to zrobił, cała jego niepewność i wahanie minęły. Czując, jak mężczyzna wplata mu palce w mokre włosy, pochylił się nad jego rozporkiem.
            Miał zamknięte oczy, kiedy to robił. Słyszał jęki i sapnięcia mężczyzny, oraz to, jak go pochwalał lub prosił, by coś wykonał. Poruszał głową, zasysając się mocno, byleby tylko zadowolić mężczyznę, starał się też wydawać podniecające dźwięki. Robił to już wiele razy, głównie za pieniądze lub możliwość pomieszkania u kogoś przez jakiś czas. Szczerze mówiąc, rzadko miał okazję „zapoznać się” z kimś takim, jak czarnowłosy, kimś tak porządnym i zadbanym. Przynajmniej nie miał w tej chwili odruchów wymiotnych.
Gdy poczuł, że ten bliski jest spełnienia, przyspieszył, a potem połknął jego nasienie, gdy mężczyzna doszedł mu w usta. Dokładnie wszystko wylizał i cofnął głowę, dysząc. Mężczyzna dotknął jego policzka. Był lekko spocony i miał zamglone oczy. wyglądał na zadowolonego.
- Naprawdę jesteś w tym dobry – rzekł. Naruto skinął głową i wstał.
- Zrobiłem, co obiecałem – powiedział.
- Zrobiłeś – potwierdził mężczyzna, zasuwając rozporek. – I co?
- Mogę zrobić więcej! – zawołał Naruto. – Jeśli mi zapłacisz!
- Zapłacę?
- Za stówę prześpię się z tobą – odparł Naruto. – A-ale płacisz z góry.
            Mężczyzna przyglądał mu się dłuższą chwilę.
- Jesteś na coś chory? – zapytał. Naruto poczerwieniał.
- Nie jestem – odparł, przestępując z nogi na nogę. – Tak sądzę…
- Tak sądzisz? – Czarnowłosy uniósł jedną brew. – Ile ty masz właściwie lat?
- Jestem dorosły! – odparł natychmiast Naruto. Mężczyzna zmrużył oczy.
- Doprawdy? Mam zadzwonić na policję?
- Nie! – zaprotestował gwałtownie Naruto, ale zaraz się zreflektował i zagryzł dolną wargę. Poczuł łzy w oczach. – Dobra, zapomnij…
            Chciał się wycofać, ale mężczyzna złapał go za nadgarstek i zatrzymał.
-  Czekaj no, a dokąd to? – zapytał, a Naruto spojrzał na niego ze strachem.
- No… nie chcesz, tak? To wracam do garażu…
Chciał wyrwać rękę z uścisku mężczyzny, ale ten jedynie zacieśnił palce. Naruto spojrzał mu w oczy, ale nic w nich nie odnalazł. Przestraszył się nie na żarty i zaczął gwałtownie się szarpać, co spowodowało, że mężczyzna przyciągnął go do siebie i pchnął na łóżko. Naruto natychmiast zamarł, gdy czarnowłosy przycisnął go do materaca. Z doświadczenia wiedział, że szarpanie się w takich momentach powodowało złość i napastnika. I tak był dziwką. Lepiej było się po prostu oddać, niż wyjść następnego dnia poturbowanym. Ojczym zawsze go bił, gdy się szarpał, chcąc uciec od jego chciwych łap.
Mężczyzna przesunął nosem po jego policzku.
- Nie jesteś brzydki – wyszeptał. Naruto nic nie odrzekł, przeszkadzało mu w tym zdławione gardło. – Zapłacę ci – powiedział. – Jeśli dobrze się spiszesz…
Naruto wlepił w niego oczy, a potem skinął głową.
- S-serio? Dostanę pieniądze?
- Tak, tego chyba chciałeś, prawda?
- Tak – odparł Naruto. – Tak, postaram się.
Mężczyzna tylko parsknął śmiechem, po czym zabrał się za rozwiązywanie jego szlafroka.
Naruto dobrze zapamiętał tę noc, od niej wszystko się zaczęło. Był naprawdę szczęśliwy, że poznał Sasuke, że miał kogoś, do kogo zawsze mógł się zwrócić, gdy źle się działo, gdy nie wiedział już, co ze sobą zrobić. Ale teraz… teraz sprawy zaszły stanowczo za daleko.
- Kocham cię – szepnął Sasuke, opierając czoło o jego czoło i patrząc mu w oczy. Wciąż leżeli na podłodze, Naruto zrozpaczony, Sasuke gotów zrobić wszystko, byleby został. W końcu Uzumaki westchnął.
- Co ja mam robić? – zapytał, a Sasuke uśmiechnął się do niego.
- Zostać ze mną – szepnął. – Cokolwiek się nie stanie, jeśli będziesz obok, poradzimy sobie.


komentarze mile widziane xD do napisania!

23 komentarze:

  1. Ochochoch! <3 Świetny shot, nie mogłam się oderwać, czytając go~ fajny klimat i romantyczny Sasu to coś co lubię.
    a teraz kończę, bo muszę iść wziąć lekarstwa na moją głupią alergię. ;_;

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi się podobało, uwielbiam Naruto w roli dziwki albo ćpuna. Z chęcią przeczytała bym jak Sasek rozwala nos Itachiemu za uderzenie Naru xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Łaaaał. To opowiadanie jest otwarte ze wszystkich stron. Widzę początek koniec, środek, a ile jeszcze własnej treści tam wplatam. Ale mimo wszystko za mało się tu dzieje. Wiem, ze to tylko one shot i wgl, ale pomimo opisu pierwszej nocy mogłaś też opisać co się działo trochę później, albo "wewnętrzne rozterki nastoletniego rozhisteryzowanego serca" Naruto, bo wiemy, że się przywiązał do Sasuke, że nie potrafi mu powiedzieć, że go nie kocha, ale ja zawsze lubię czytać o głębokich niczym woda w bezwodnym potoczku rozmyślaniach o miłościach i niemiłościach :D Takie skrzywienie :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale wtedy to wszystko by się rozciągnęło na kilka rozdziałów, a ja i tak mam problem z pisaniem shotów, nigdy nie umiem się wyrobić ^^ obiecałam sobie, że jak shot, to nie więcej niż piętnaście stron i tego się trzymam xD
      poza tym chyba każdy mój shot tak ma, że mógłby być dłuższy, coś tam można by dopisać. praktycznie każdy jest u mnie otwarty ^^

      no i muszę w końcu te teksty powrzucać, ile coś może zalegać na kompie? musimy ruszyć dalej! powiedzmy, że mamy wakacyjne sprzątanie xD

      Usuń
    2. Więc pozostało mi tylko zachwycać się i czekać na kolejne *w*
      W sumie takie wyjście też mi pasuje, ale jednak z niektórych shotów powinny powstać dłuższe historie :) czasami :P

      Usuń
  4. Świetne naprawdę, Naru broniący się przed miłością strasznie mnie rozczulił. Najważniejsze, że Sasu nie dał mu odejść. Urocze.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przecudne :3 romantyczne kochane, ale nie przeslodzone i przesadzone. bardzo mi sie skojarzylo z 'każdy ma swoją cenę'. A to absolutnie na plus, bo to moim zdaniem, jedno z Twoich lepszych opowiadań :) szkoda, że tej całej historii, nie przerobilas na coś dłuższego. jestem pewna, że by sie spodobało! no i elegancki biznesman Sasu w TYM płaszczu!! Ach, ale bede miala sny. oby więcej takich opowiadań!! Zabieram sie za drugiego shota i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetna historia! Czytałam z zapartym tchem! Mimo wszystko mam niedosyt; bo aż chce się więcej i więcej...
    Dziękuje że nas tak rozpieszczasz ostatnio, wpis za wpisem.
    ehoon

    OdpowiedzUsuń
  7. To bylo cudowne idealne Twoja wyobraznia jest jedna z najlepszych jakie mogly powstac na tym szarym swiecie nawet jak jest podobne do kazdy ma swoja cene to nic no bo bylo na swoj sposob inne a i tak genialne.jeny nigdy nie przestawaj pisac bo mnie zalamiesz pisz jak najwiecej <3 masz duzo fanow serio duzo :3

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeżeli takie perły zalegają na, dysku... Brak mi słów! Cudowne!

    OdpowiedzUsuń
  9. Sev jest obrażona.
    Jeden z moich ulubionych tematów, w dodatku z potencjałem na dłuższą historię, a Ty mi tu one-shot dajesz. To tak jakby dać głodującemu okruch chleba - owszem, to zawsze coś, ale nie ma mowy, żeby się tym najadł. :c
    "- Nie, proszę! – zawołał natychmiast Naruto, łapiąc go za skraj płaszcza." - taka epicka scena mi w tym momencie stanęła przed oczami, z jakiegoś filmu chyba, ale za cholerę nie mogę sobie przypomnieć z jakiego. :c
    No, ogółem to mi się podoba. Bardzo. Ale zaklinam Cię, następnym razem, jak będziesz miała w planach coś takiego napisać - napisz chociaż kilkurozdziałowe opowiadanie, bo Sevcia się biedna załamie. :c

    OdpowiedzUsuń
  10. Słodkie to zakończenie!

    Opo niby oklepane, ale tak je napisałaś, że brak słów. Aż mi się pochwały kończą! ;]

    OdpowiedzUsuń
  11. oooo wracam z urlopu i takie niespodzianki zastaję! biorę się za kolejne!!!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Witaj,
    tekst jest wspaniały, trochę taki romantyczny, poznanie się obu chłopaków wyszło bardzo ciekawie, Saasuke pragnie być z Naruto... i wyznaje mu swje uczucia....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  13. zatkało mnie więc napiszę tylko tyle:
    <333333

    OdpowiedzUsuń
  14. Przeczytałam pare Twoich one-shotów i jestem zachwycona, zdecydowanie najlepszy blog jaki dotąd znalazłam z parringiem SasuNaru~

    OdpowiedzUsuń
  15. Cudowne, moze znalazlabys czas na rozwiniecie? Naprawde, bardzo moje klimaty xd

    OdpowiedzUsuń
  16. Mój ulubiony one-shot. Pozdrawiam i życzę weny ~Ruda!

    OdpowiedzUsuń
  17. Nieee...
    Ares; Co? |
    Nieee... Rób z Naruto dziwki *szloch*
    Ares; Załamała się, karzełek...|
    *prawy sierpowy i siuuu* Ale tak serio to... JAK MOGŁAŚ ZROBIĆ NARUCIAKA W PROSTYTUTKĘ? Why?
    Ares; Itachi w tym shocie to szmata, a ja uwielbiam Itachiego, wiec nie lubie tego... Czegoś. Bez obrazy. |
    Ten moment!
    ,,- Wątpię, byś miał pojęcie o papierach Sasuke – odparł.
    - Szukasz planów z zagospodarowania przestrzennego terenów rekreacyjnych tej inwestycji sprzed trzech tygodni? Zielona teczka, druga szafka na lewo od telewizora – rzekł Naruto, oglądając swoje paznokcie. Itachi obejrzał się na niego. – Co? Nie mam pojęcia o papierach Sasuke." Jak po nim pojechał... I to jest jedyna sytuacja, którą lubie w tym shociku, więc sie nie odzywam.
    Ares; Ja też nie.|
    ...
    Ares; ...|
    Debil.
    Ares; *wali głową o ściane* |
    Spokojnie...
    Ares; A co, martwisz sie? |
    Ie, nad twoją głową jest toster. Boje sie, że spadnie i sie uszkodzi....
    Ares; -.- |
    *wyszczerz*
    Ares; Karzeł. |
    JA NIE JESTEM NISKA!!!
    Ares; Jasne, 140cm a masz 14 lat. |
    147cm *mruży oczy* Wyrzuce ci żelki.
    Ares; *krztusi sie* Co...?
    Pozdr i weny ♥
    ~Mrina88~ & ~Ares~

    OdpowiedzUsuń
  18. I powtórka kolejnego one-shota od tej "mocnej ayanami". Takie fajnie, lekko podszyte smutkiem opowiadanko - jedno z tych, które mocno się zapamiętuje.

    💜💜💜

    OdpowiedzUsuń
  19. Czemu to czyta większość dziewczyn ;( . BTW Świetny Tekst , wzruszający , chwytający za serce , po prostu świetny. Życzę mile spędzonych chwil nad pisaniem następnego <3 Pozdrówki UwU

    OdpowiedzUsuń