Witajcie!
Tekst ten pisałam w czasie mojego "kryzysu", kiedy nie pisałam nic na bloga, więc bądźcie wyrozumiali. W tamtym czasie cały czas coś skrobałam, po różnych magicznych zeszycikach itp. Znalazłam go i zaczęłam przepisywać. Nie ma zakończenia, ale mam je w głowie, jeżeli przepiszę do końca to, co jest w zeszycie, dopiszę ostatni rozdział. Nie wiem, jak szybko zdołam wszystko przepisać, ale nie mam ostatnio weny na pisanie, to przepisuję.
To będzie krótki tekst, kilka rozdziałów, może z 5, chyba że znów coś mi się przeciągnie, co jest bardzo prawdopodobne :-)
Zapraszam:
*
Naruto Uzumaki stał przy kasie w
Fast Foodzie Burger-san i ze
sztucznym uśmiechem, przyklejonym do twarzy, obsługiwał kolejnego klienta.
Odebrawszy zamówienie na podwójny zestaw z dużą colą pędem uszykował klientowi jego
porcję i podał mu ją, nadal fałszywie uśmiechnięty.
Naruto już drugi rok pracował w Burger-sanie, mieszczącym się na trzecim
piętrze galerii handlowej i miał już tego miejsca dość. Zapach hamburgerów i
frytek osiadł na nim jak perfumy, jego szef był tyranem, a współpracownicy
najchętniej wygryźliby go ze stanowiska. Gdyby nie fakt, że tę pracę wygodnie
mógł pogodzić ze studiami, już dawno rzuciłby ją w cholerę.
- Uzumaki! – zawołał nagle jeden z
chłopaków, który właśnie przyszedł z zaplecza. – Szef cię wzywa!
Naruto jęknął. Zawsze, gdy
Orochimaru wzywał go na dywanik, nie kończyło się to zbyt dobrze.
- Gaara! – rzucił do kolegi, którego
jeszcze w miarę lubił. – Weź mnie zastąp!
Gaara zajął jego miejsce, a Naruto
wygładził swoją żółtą jak jajecznica koszulkę z naszytym na niej uśmiechniętym burgerem
oraz czerwony, obciachowy fartuszek, po czym skierował się na zaplecze.
Kierownika Orochimaru zastał
siedzącego przy niedużym stoliku, przy którym zwykle jedli. Szef przeglądał na
szybko jakieś papiery, długie, czarne jak smoła włosy spięte miał z tyłu.
Ubrany był w czarne spodnie i biała koszulę. Żółty, beznadziejny krawat pasował
mu do zielonkawych oczu.
- Tak, panie Orochimaru? Wzywał mnie
pan? – odezwał się Naruto. Był pewien, że za chwilę dostanie za coś opierdol,
nie wiedział tylko za co. Nic przecież nie zrobił, niczemu nie zawinił,
wykonywał swoją pracę szybko i sumiennie. W każdym razie na tej zmianie.
- Ach, Uzumaki! – Orochimaru
spojrzał na niego z paskudnym uśmiechem na obrzydliwej gębie. Jak dla Naruto,
to szef pasował jedynie do prosektorium. – Tak, wzywałem. Powinieneś być z
siebie dumny, Uzumaki! Awansowałeś!
Naruto wytrzeszczył oczy. Po raz
pierwszy w życiu usłyszał od Orochimaru coś, co nie było opierdolem za źle
wykonaną robotę.
- Na… naprawdę? – wyjąkał.
Orochimaru parsknął śmiechem, słysząc w jego głosie zdziwienie.
- Oczywiście! – zawołał. – Proszę spojrzeć,
o tam! To pana nowy mundur!
Naruto spojrzał na miejsce, które
wskazał mu Orochimaru. Jego szczęka dosłownie uderzyła o podłogę, gdy ujrzał
wiszący na wieszaku, żółty jak ich okropne koszulki, ludzkich rozmiarów strój…
kurczaka!
- Nie! – zaprotestował przerażony
Naruto. – Nie, szefie, nie…!
Orochimaru zacmokał. Nie lubił,
gdy ktokolwiek mu się sprzeciwiał, a zwłaszcza Naruto, który dziwnym trafem
zawsze miał z nim na pieńku, nawet jak nic nie robił. Orochimaru po prostu się
na niego uwziął!
- Oj, Uzumaki, Uzumaki… oczywiście
dostaniesz podwyżkę – rzekł.
-
Tak? – zainteresował się zaraz Naruto.
- Oczywiście, że tak. Żeby pokryć
koszty pralni…
Naruto znów jęknął. Po cholerę mu
podwyżka, skoro będzie ją musiał wydać na pranie tego głupiego kostiumu?!
- To co to za awans, szefie? –
zapytał jękliwie.
- Na maskotkę zespołu, oczywiście –
odparł Orochimaru z szerokim uśmiechem. – Ojejku, Naruto mój kochany, byłeś
świetnym Mikołajem na Boże Narodzenie!
- Wcale nie! – zaprotestował Naruto.
Wcale nie był dobrym Mikołajem. Nienawidził dzieci! Przed świętami Bożego
Narodzenia, ubrany w strój Mikołaja, miał rozdawać dzieciom małe czekoladki, a
ich rodzicom ulotki. Jedna niezadowolona ze słodyczy smarkula wylała na niego
kubek coli, a inny dzieciak kopnął go w łydkę, przez co przez tydzień miał
wielkiego siniaka. – Dzieci mnie nienawidzą!
- Przesadzasz, Naruto, spisałeś się
wtedy świetnie! A teraz naszym promocyjnym kurczaczkiem będziesz jeszcze
lepszym! Wchodzi nam przecież nowa kanapka, właśnie z kurczakiem!
- Szefie, proszę!
- Rozmiar jest ten sam, co stroju
Mikołaja, Uzumaki. Chcesz czy nie chcesz, będziesz kurczaczkiem.
- Ale szefie…!
- Albo będziesz kurczaczkiem, albo
od jutra możesz sobie szukać innej pracy – rzekł twardo Orochimaru.
Naruto zbladł, a potem westchnął
zrezygnowany i zagryzając dolna wargę, skinął głową. Aktualnie nie było go
stać, by wylecieć z pracy, rachunki przecież same się nie zapłacą.
- Dobra, będę tym kurczakiem –
wymamrotał, czując, że policzki ze wstydu płoną mu czerwienią. Orochimaru
uśmiechnął się obrzydliwie.
- Świetnie, Uzumaki! Weź ze sobą
strój i go wypierz, tylko w pralni, nie w domu! Zaczynasz od poniedziałku!
- Ta jest – powiedział blondyn
zrezygnowanym głosem.
- To zanieś strój do szatni, żeby tu
nie przeszkadzał.
- Ta jest, szefie…
Zabrał strój i wyszedł, w duchu
klnąc na Orochimaru i jego zwariowane pomysły. Połowa personelu Burger-sana parsknęła śmiechem na jego
widok, a zwłaszcza na widok komicznego stroju, jaki miał w rękach. Zignorował
głupich kumpli i ruszył do szatni. Wystarczyło, że nabijali się z niego przed
Bożym Narodzeniem, kiedy musiał przywiązać do siebie wielki, wypchany watą
worek, który miał imitować duży brzuch Świętego Mikołaja. Potem musiał wbić się
w czerwony, gryzący strój i dodatkowo jeszcze nosić sztuczną brodę i perukę.
Wszedł w wąski korytarz niedaleko Burger-sana, minął łazienki, skręcił za
róg i znalazł się na zapleczu dla wszystkich najbliższych sklepów, znajdujących
się na tym piętrze galerii. Były tu łazienki dla personelu, kanciapa dla
ochrony i szatnie, w których się przebierali.
- Woow, Uzumaki, znowu awans?! –
zawołał ktoś nagle.
Zdumiony Naruto obrócił się. Za nim
stał wysoki, czarnowłosy mężczyzna w jego wieku, pracujący w pobliskim sklepie
z drogimi garniturami, nemezis Naruto, niebezpiecznie przystojny Uchiha Sasuke.
Naruto nienawidził Sasuke, a tak się
złożyło, że Burger-san dzielił
szatnię ze sklepem, w którym tenże pracował, więc chcąc nie chcąc widywali się
niemalże codziennie. Uchiha był wysokim, ciemnowłosym i ciemnookim
przystojniakiem, kochały się w nim wszystkie dziewczyny z galerii. Jego praca
wymagała, by ubierał się w garnitury lub co najmniej koszule i krawaty, więc
zawsze prezentował się świetnie, jakby go wyjęli z jakiegoś magazynu o modzie.
Otaczał go zawsze zapach drogich perfum i aura niemalże arystokraty. Dodatkowo
był posiadaczem tych cholernych, przenikliwych czarnych oczu, które w tej
chwili patrzyły na Naruto z kpiną.
- Nie twój interes! – warknął.
- Oczywiście, że mój. Muszę
wiedzieć, kiedy zabrać aparat – odrzekł czarnowłosy. – To strój kurczaka, nie
mylę się, prawda?
- Powiedziałem, że to nie twój
interes! – zdenerwował się Naruto, obracając się do niego tyłem. Ruszył w
stronę szatni.
Uchiha zaraz go dogonił.
- A więc kurczak! Byłeś uroczym
Mikołajem, Uzumaki, ale kurczakiem pewnie będziesz jeszcze lepszym!
- Stul pysk, palancie! – warknął
Naruto.
Nienawidził Uchihy, bo ten cały
czas mu dogryzał. W dodatku Naruto zawsze trafiał na Uchihę w najmniej odpowiednich
momentach, nawet na uczelni, bo przez kaprys losu, studiowali na tym samym
wydziale. Jakieś pół roku temu w stołówce potknął się i wylał na siebie miskę
zupy. Kto siedział przy najbliższym stoliku i się z niego śmiał? Oczywiście
Uchiha! Albo kiedy ci idioci z pracy wysmarowali mu brodę Mikołaja klejem, a on
próbował w łazience ją odkleić od twarzy… Kto wtedy wszedł? Uchiha! Albo kto
napatoczył się na niego, gdy w korytarzu przed szatnią Orochimaru łajał go jak
psa za coś, co nawet nie było jego winą? A jakże, wielmożny pan Uchiha! Po tych
wszystkich wydarzeniach Sasuke zawsze z niego kpił!
- Jesteś wściekły? – spytał Sasuke.
- Wal się!
Sasuke zacmokał, śmiejąc się.
- Chcesz na mnie odreagować fakt, że
szef znów cię zmusił do przebrania się w głupi strój? – zapytał. Naruto
prychnął, sięgając po klucze do szatni. Otworzył ją, ze złością pchnął drzwi i
wkroczył do środka, a Uchiha za nim.
Szatnia była niewielka, wszędzie
stały wąskie, granatowe szafki, pomiędzy którymi ustawiono małe ławeczki bez
oparcia. Naruto stanął przy swojej szafce, a Sasuke obok niego, bo, a jakże,
zajmowali sąsiednie. Uzumaki powiesił strój, zaczepiając wieszak o czyjąś
szafkę po drugiej stronie pomieszczenia, a głowę kurczaka położył na ławeczce
obok.
- Chcesz bento? – zapytał nagle
Sasuke. Naruto był właśnie zajęty szukaniem w swojej szafce odpowiednio dużej
reklamówki, w którą mógłby zapakować ten głupi strój.
- Co?! – warknął, zerkając na
czarnowłosego, trzymającego w dłoniach jakieś małe pudełeczko.
- Bento. Mogę się podzielić –
powtórzył Sasuke. Naruto prychnął.
- Mam gdzieś twoje bento, odwal się
ode mnie! – zawołał. Sasuke spojrzał na niego urażony, jednak jego oczy były
kpiące. Zawsze mu dokuczał, Naruto już powoli tracił do niego cierpliwość. Marzył,
żeby Sasuke zniknął i już więcej się z niego nie śmiał.
- To dobre bento, sam je robiłem –
powiedział Uchiha.
- A co dodałeś, że chcesz mnie
częstować? Arszenik?
Sasuke prychnął przez nos.
- Ja bardzo dobrze gotuję – rzekł.
- Ja nie muszę, bo mam kogoś, kto
gotuje dla mnie! – warknął Naruto.
- O, wciąż mieszkasz z mamą?
Naruto tylko się wykrzywił i w końcu
wygrzebał z szafki jakąś reklamówkę z supermarketu. Zaczął upychać w nią swój
kostium, nie patrząc na Sasuke, który usiadł sobie na ławeczce obok głowy
kurczaka.
- To jaka ona jest? – spytał,
grzebiąc pałeczkami w swoim jedzeniu.
- Kto? – zapytał rozzłoszczony
Naruto.
- No… twoja dziewczyna? Jaka jest?
Ładna?
- Piękna – odparł natychmiast
Naruto. Strój nie zmieścił się do reklamówki, najprawdopodobniej dlatego, że
był zgnieciony. Wściekły Naruto wyszarpnął go i zaczął niezdarnie składać.
Sasuke jadł swoje bento, przyglądając mu się z umiarkowanym zainteresowaniem.
- Jak wygląda?
- A co cię to obchodzi?! – Wściekły
Naruto wyprostował się i spojrzał na niego. – Może ty coś powiesz o swojej
dziewczynie?!
- Nie mam dziewczyny – odparł
Sasuke.
- Jak mi przykro! – zakpił Naruto,
wracając do składania swojego stroju.
- A mnie nie – rzekł Uchiha. –
Osobom, które na mnie lecą, byłoby przykro, gdybym był wierny tylko jednej z
nich.
Naruto zerknął na rozmówcę.
- Zdrady są obrzydliwe – warknął. –
To coś najgorszego na świecie!
- Nikogo nie zdradzam, bo z nikim
nie jestem – zaśmiał się Sasuke, a potem spoważniał i przyjrzał mu się. –
Zdradzono cię kiedyś?
- To nie twoja sprawa! – wykrzyknął
Uzumaki wściekle. Powoli miał dosyć tego przesłuchania, był zły i zmęczony,
marzył o powrocie do domu i gorącej kąpieli. Pragnął zmyć z siebie zapach
frytek i kotletów. Zmyć wspomnienie szefa Orochimaru i jego nieustających
pretensji o wszystko. I przede wszystkim, chciał zapomnieć, że będzie musiał
paradować w tym przebrzydłym stroju!
- A więc tak. – Sam sobie
odpowiedział czarnowłosy, ale Naruto go zignorował. Nie miał zamiaru opowiadać
Sasuke o swoich prywatnych sprawach. Ten dupek go nie rozumiał. Naruto nie
chciał mieć z nim nic wspólnego. Co prawda, gdy pierwszy raz go spotkał, myślał,
że Uchiha może być nawet fajnym kumplem, lecz sromotnie się pomylił. Sasuke był
dupkiem jakich mało! – A co, gdybyś się zakochał?
- Co masz na myśli?
- No, jesteś z tą swoją dziewczyną,
lecz nagle poznajesz kogoś, w kim się zakochujesz. Nie chcesz tamtej łamać
serca, ale kochasz inną, więc zaczynasz grę na dwa fronty. Albo po prostu inna
ci się tak podoba, że cholernie chcesz ją przelecieć, ale nie chcesz zrywać z
tą, z która jesteś…? Albo…
- Masz popaprane poglądy! – przerwał
mu ostro Naruto. – Ja jestem normalny! Chodzę z ludźmi, których kocham i ich
nie zdradzam! A jak kogoś mam, to nawet nie patrzę na kogoś innego, bo i po co?
Jestem szczęśliwy! Odwal się ode mnie i zajmij swoim popapranym życiem!
- Moje życie nie jest popaprane –
odrzekł Sasuke, lekko się śmiejąc. – Po prostu lubię się zabawić.
- To ja najwyraźniej nie lubię. –
Naruto w końcu złożył oporny kostium i dzięki temu jakoś udało mu się wepchnąć
go do reklamówki, a potem do szafki. Wziął jeszcze głowę kurczaka, ale widząc,
że się nie zmieści, położył ją na górze, nad drzwiczkami. Odetchnął, aby się
uspokoić.
- Kawy? – zapytał Sasuke.
- Nie, nie chcę! – odkrzyknął
Naruto. – Nie chcę twojej kawy, nie chcę twojego bento, nie chcę z tobą gadać!
Sasuke patrzył na niego kpiąco.
- To kiedy zaczniesz chodzić w tym
kostiumie? – spytał. Naruto nie odpowiedział, tylko wyszedł z szatni,
trzaskając drzwiami.
*
Po pracy był niesamowicie zmęczony,
tak bardzo, że nawet nie miał siły odpowiadać na cięte uwagi Uchihy, gdy ten
dogryzał mu w szatni po skończonej zmianie. Miał dość tego dnia i Sasuke, który
z nieznanych mu przyczyn uwziął się na niego. Wszyscy dookoła się na nich
gapili, komentując i śmiejąc się po cichu.
Wyszedł z szatni z reklamówką z
kostiumem, plecakiem na plecach i głową kurczaka pod pachą. Ledwo przeszedł pół
korytarza w stronę ruchomych schodów na dół, gdy dogonił go Sasuke.
- Uzumaki, tak ci spieszno do twojej
dziewczyny? – zapytał, wyrywając mu głowę kurczaka z rąk. Naruto spojrzał na
niego, wściekły.
- Oddawaj!
- Fuj! – zawołał Uchiha, wtykając
swoją głowę w otwór, przez który się ją zakładało. – Ale ta głowa śmierdzi!
Fuj!
Sasuke ściągnął ją, obrócił przodem
do siebie i zajrzał kurczakowi w oczy.
- Obrzydliwe.
- Oddawaj tę głowę! – zawołał
Naruto.
- Będziesz z tym jechał autobusem?
Wszyscy będą się na ciebie gapić – zauważył Sasuke, a Naruto jękną w duchu. O
tym zupełnie nie pomyślał, miał dziś tak zły dzień, że gorszego nawet nie
potrafił sobie wyobrazić.
- Nie twój interes, odczep się!
- Mogę cię podwieźć, ja zawsze
przyjeżdżam samochodem.
- Nie, dziękuję! – odparł Naruto
wyniośle. Nie miał ochoty spędzać czasu z Uchihą i słuchać, jak ten się z niego
nabija. Uchiha był zawsze idealny, nigdy nie pakował się w głupie sytuacje, a
wszyscy się za nim oglądali, tak był przystojny, świetny, modnie ubrany… Naruto
był jego zupełnym przeciwieństwem, potrafił się wywalić na prostej drodze,
ubrudzić każdym jedzeniem i wpakować nawet w najgłupszą sytuację, nawet się nie
starając. Sasuke, widząc go w tych wszystkich sytuacjach, zawsze mu dokuczał i
drażnił go. Naruto na początku znosił cierpliwie jego dziwaczne docinki, ale
teraz miał ich już serdecznie dość. Nie umiał się z tym facetem dogadać, nie
wiedział, o co mu chodzi. Naruto nigdy nic mu nie zrobił, by zasłużyć sobie na bycie
obiektem jego nieustannego zainteresowania.
- Przecież cię nie zjem – powiedział
Sasuke. – Tylko podwiozę, żebyś nie musiał tłuc się autobusem z tym czymś.
- Nie chcę z tobą jechać – powtórzył
Naruto. – Oddawaj głowę!
Sasuke oddał mu głowę kurczaka, a on
wetknął ją sobie pod pachę i odmaszerował.
Na przystanku ludzie dziwnie się na
niego gapili, podobnie w autobusie, ale miał ich gdzieś. Dziwnym trafem cały
czas myślał o natrętnym Sasuke. Nie miał pojęcia, czemu ten tak się na niego
uwziął, o co mu chodziło? Kiedy Naruto go poznał, był nawet zauroczony jego
wyglądem, ale jak się okazało, wredny charakter przewyższał nad ładną buźką.
Nawet jeśli Sasuke był nieprzeciętnie przystojny, to był też wrednym dupkiem,
który irytował Uzumakiego za każdym razem, kiedy się widzieli. Często Naruto
nie mógł wyrzucić go z głowy.
Gdy dotarł do mieszkania, ledwo stał
na nogach, taki był zmęczony. Wyciągnął klucze, otworzył drzwi i jakoś wtoczył
się do środka.
Uderzyło go ciepło i zapach jakiegoś
pieczonego mięska. Z drzwi od kuchni wynurzyła się głowa chłopaka Naruto.
- A co ty masz ze sobą? – zdziwił
się jego facet, wychodząc na korytarz. – Czy to jest głowa kurczaka?
- Neji – jęknął Naruto.
Potykając się jak zombie, dotarł do
Nejiego i objął go, wtulając głowę w jego ciepły tors. Neji pachniał jak dom i
bezpieczeństwo. Jak spokój i rozwiązanie na wszystko.
- Co się stało? – spytał.
- Miałem taki zły dzień, nienawidzę
mojego szefa i mojej pracy i nienawidzę Uchihy Sasuke!
Neji zaśmiał się, przegarniając mu
włosy na głowie. Ten dotyk koił zszargane nerwy Naruto, odganiając od niego
zmęczenie.
- Jesteś już po pracy, pora na
odpoczynek – powiedział jego facet, pochylając się. Naruto objął go mocno za
szyję i pozwolił się pocałować, by słodkie usta Nejiego odegnały od niego złe
myśli.
Potem przeszli do kuchni, gdzie
Naruto usiadł na krześle przy stole. Spojrzał na swojego chłopaka, szeroko
uśmiechnięty. Neji Hyuuga, bo tak nazywał się jego facet, był wysokim,
przystojnym, rok od niego starszym mężczyzną o długich, ciemnych włosach i
bardzo jasnych oczach. Teraz ubrany był w codzienne, granatowe dresowe spodnie
i fioletową koszulkę oraz biały fartuch. Swoje piękne włosy zaplótł w warkocz.
- Zrobiłem pieczeń – rzekł. – Już ci
kroję.
- Super, lubię mięso! – zawołał
uśmiechnięty Naruto.
- Wiem – odrzekł Neji.
Chwilkę później zasiedli do obiadu.
Neji przygotował także tłuczone ziemniaki i sałatkę.
Zjedli, a potem razem poszli pod
prysznic. Dotyk Nejiego cudownie koił zszargane nerwy Naruto i wypędzał złe
myśli. Wszystko, co go dziś wkurzyło, nagle przestało być ważne. Liczyło się tu
i teraz, czułość pod strumieniem ciepłej wody i dłonie Nejiego, które masując
jego barki, przyprawiały o drżenie ciała.
- To był naprawdę okropny dzień –
wyszeptał Naruto, gdy byli już w łóżku.
- Wytłumaczysz mi, o co chodzi z tym
kurczakiem? – spytał Neji, głaszcząc go po włosach. Naruto objął go w pasie i
przytulił się.
- Szef awansował mnie na maskotkę
zespołu – mruknął z przekąsem – a Sasuke Uchiha uznał to za strasznie zabawne.
Spotkałem go w szatni.
- Znowu ten Uchiha?
- Nie lubię go – powiedział Naruto.
– Cały czas się mnie czepia. Dziś wypytywał mnie o ciebie.
- O mnie? – zdziwił się Neji.
- Znaczy… on myśli, że mam
dziewczynę. – Neji zaśmiał się, przegarniając swoje piękne włosy. – Pytał, czy
jesteś ładny?
- Co mu powiedziałeś? – zapytał
Hyuuga.
- Że jesteś piękny – odparł Naruto.
Neji uniósł się lekko, a potem nachylił nad nim i ucałował jego usta.
Naruto oplótł szyję swojego chłopaka
i przyciągnął go bliżej siebie. Neji przewędrował ręką po jego ciele, sięgając
pod jego bokserki, po czym ściągnął je z niego. Naruto ułożył się wygodnie,
przymykając oczy i zanurzając się w doznaniach. I tylko gdzieś na krańcach
swojej świadomości majaczył mu kpiący uśmiech Uchihy Sasuke, który Naruto od
dłuższego czasu starał się ignorować.
Hmmmm
OdpowiedzUsuńTo wstęp do ciekawej historii. Chociaż naprawdę współczuję Naruto tego stroju. Jak pomyśle o śmierdzącej głowie kurczaka, którą Uzumaki będzie musiał nosić, to myślę że jesteś bezduszna. Niby Orochi ale wiemy, kto mu te słowa w usta wsadził ;p
Co do Sasuke. Coś dużo pytań zadaje. Myślę, że on ich gdzieś razem widział i stąd te pytania. Dostrzegł jak Naruto zachowuje się dwuznacznie z kolegą i teraz planuje odbić blondynka.
Ech, a kto tam wie, co temu Sasuke po głowie chodzi 😅
UsuńJa też współczuję Naruto i proszę winy na mnie nie zwalać 😀 to Orochimaru mu kazał, nie ja 😅
Uuuu Naruto x Neji, ciekawie ciekawie :D coś czuję, że nasz Naruś ponownie rozważy słowa Saska odnośnie bycia w związku i interesowania się kimś innym :3
OdpowiedzUsuńNaruNeji... Coś innego, jeszcze chyba u mnie nie było xD pamiętam, że jak raz zeswatałam Naruto z Iruką to wszyscy byli oburzeni 😄
UsuńOoooooo!~ Naruto z Nejim! 👀👀👀 Mhrrrr~~ 😏😏😏
OdpowiedzUsuńTylko trochę mi go już szkoda, bo wiem, że to SasuNaru 😐🥺 A lubię Nejiego 🥺🥺🥺
Ale może rozstają się w pokoju i Nejim też znajdzie kogoś innego? 😊😊😊 Mam nadzieję... 🥺🥺🥺
Ja też lubię Nejiego. Nie ma co się o niego martwić, wszystko będzie dobrze 😄
UsuńNaruto i Neji? Kompletnie tego nie widzę, więc cieszę się, że to jest SasuNaru. Chodź szkoda Nejiego, bo wszyscy wiemy dobrze z kim na końcu wyląduje Naruto.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie zapowiada się obiecująco. Zainteresowało mnie, szczególnie historia Naruto. Jest bardzo uczulony na zdradę, dlatego zastanawiam się kto złamał mu serduszko.
Sasuke ma dar wpadania na Naruto w niefortunnych sytuacjach. Przeznaczenie? :D Tak się zastanawiam, czy czasem Sasuke nie jest już zainteresowanym Uzumakim, stąd te wszystkie pytania i uszczypliwości. Już planuje podbój serca Naruto. A i dla Naruto Sasuke nie jest całkowicie obojętny, skoro pochłania jego myśli, nawet także w intymnych sytuacjach. W sumie myślą też można zdradzić. Ale Naruto na razie jest nieświadomy swoich uczuć. Zobaczymy jak to dalej się rozwinie.
A! I jeszcze jedno. Orochimaru jest bez serca. Tak się znęcać nad biednym Naruto.
Duuużo weny
A mi Naruto i Neji czasem chodzili po głowie. Nie, żebym jakoś szczegolnie lubiła ich razem, ale prędzej Naruto z Nejim niż np z Kibą czy Shikamaru.
UsuńTak, jeśli mamy wybierać najmniejsze zło, to Neji najbardziej nadaje się do roli chłopaka Naruto.
UsuńHejka,
OdpowiedzUsuńoch bardzo to współczuję Naruto tego stroju kurczaka... ale Sasuś coś za dużo tych pytań zadaje i no za często lubi go drażnić... coś się tutaj święci...
kochana mam niestety drobne opóźnienie w komentarzach ale z czytaniem to jestem na bieżąco... i ostatni rozdział "mój najlepszy przyjaciel" och to było fantastyczne, zakochałam się w takim Sasuke jak on się tym denerwował, ciągle myślał o Naruto...
i życzę zdrowych, pogodnych Świąt
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie i cieplutko Basia