Wracał do domu tą samą trasą, ale nie spodziewał się, że po drodze natknie się na ojca.
Zbliżał się właśnie do zakrętu,
przy którym stał dom pana Kakashiego, jego dawnego nauczyciela, gdy dostrzegł
radiowóz ojca oraz czerwoną furgonetkę straży pożarnej, stojące przy krawężniku.
Obok tych dwóch aut było trzecie, ale ono nie stało grzecznie przy krawężniku
drogi jak pozostałe, tylko przednimi kołami zanurzone było w wodzie, bo w tym
miejscu obok ulicy przepływała malutka rzeczka. Sasuke nie pierwszy raz widział
taki wynik czyjejś jazdy po tym konkretnym zakręcie. Było ślisko, zaraz obok ulicy
płynęła rzeczka, która omijając dom Kakashiego, stojący u szczytu zakrętu, biegła
dalej.
Sasuke zwolnił, patrząc na
ojca, który rozmawiał z jakimś nieznanym człowiekiem, prawdopodobnie
właścicielem samochodu. Zapewne był problem, żeby w takim śniegu wyciągnąć auto
z zamarzniętego rowu.
Nagle dostrzegł trzecią osobę,
która wyszła zza strażackiej furgonetki. Sasuke aż rozdziawił usta na widok
Naruto, ubranego w charakterystyczny, czarny mundur strażaka. Żółte odblaski na
nim umieszczone były doskonale widoczne, nie dało się go przegapić. Uzumaki
trzymał w dłoniach linkę holowniczą, coś mówił i coś pokazywał ojcu Sasuke, a
Fugaku kiwał głową na zgodę.
Sasuke nie mógł uwierzyć w to,
co widzi. Naruto jakby nigdy nic rozmawiał z jego ojcem. Naruto, wysoki,
szeroki w barach, w tym cholernym mundurze strażaka, wyglądał tak, że Sasuke
nie mógł oderwać od niego oczu.
- O jasna cholera… - westchnął,
oglądając się za siebie, gdy mijał miejsce wypadku. Napis STRAŻ POŻARNA na
plecakach kurtki Naruto działał na wyobraźnię Sasuke jak mało co…
ŁUBUDU!
Serce Sasuke podskoczyło do
gardła, a on, w wyuczonym odruchu wcisnął do końca pedał gazu, z przerażeniem
patrząc przed siebie. Przez jedną, przerażającą, straszną sekundę pomyślał, że
kogoś potrącił. Potem jednak zdał sobie sprawę, że zamiast skręcić w lewo, bo
przecież jechał po zakręcie, pojechał prosto na płot przed domem pana Kakasiego
i kasując go, wylądował w ogrodzie nauczyciela.
Jego ręce drżały, gdy wyłączył
silnik, a potem odetchnął, czując jednocześnie ulgę i strach. Najgorsze było
to, że kiedyś już, raz, skasował ten płot, niedługo po tym, jak zyskał prawo
jazdy. I oczywiście wtedy też była zima, a powodem, dla którego tak się stało,
również był Naruto, tyle że wtedy blondyn siedział obok niego na siedzeniu
pasażera…
Przypomniawszy sobie o Naruto,
obejrzał się za siebie gwałtownie, ale pierwszą rzeczą, jaką zobaczył, była
mina ojca. Fugaku stał w osłupieniu i gapił się w jego kierunku, jakby nie
dowierzał, że Sasuke drugi raz w życiu wjechał jego samochodem w płot
Kakashiego. Facet, którego tata wyciągał z rowu, też się na niego gapił. A
Naruto…
Naruto wpółleżał na masce
swojej strażackiej furgonetki i pokładał się ze śmiechu. Sasuke westchnął.
- No kurwa pięknie – powiedział
do siebie głośno. Jeżeli ktokolwiek potrafił się jakkolwiek zbłaźnić, to tylko
on. Stanowczo nie powinien sprzedawać swojego samochodu, bo tracił wprawę w
prowadzeniu i o, takie rzeczy się działy!
Ojciec ruszył ku niemu, co
Sasuke dostrzegł w lusterku, i po chwili był już przy samochodzie. Otworzył
drzwi od strony kierowcy.
- Wszystko w porządku? –
zapytał zaniepokojony.
- Tak, ja… Ja nie wiem, co się
stało… - rzekł Sasuke, nie mając pojęcia, jak się wytłumaczyć. Co miał
powiedzieć ojcu, że na widok Naruto w ubraniu strażaka niemal mu stanął, a jego
mózg dostał zwarcia?
- Piaskarka się popsuła i tu
wciąż nie jest posypane, a w nocy znowu dosypało śniegu i przejechał tylko pług
– rzekł tata. Podszedł do przodu samochodu i obejrzał zderzak. – Dobrze, że nic
ci się nie stało! Z przodu jest zarysowany, ale płot trzeba będzie postawić od
nowa!
W tym momencie z domu wypadł
pan Kakashi, pospiesznie narzucając na siebie kurtkę, a za nim z drzwi wyjrzał
pan Iruka, drugi nauczyciel Sasuke, ubrany zaledwie w sweter. Iruka jednak tylko spojrzał, co się
stało i zaraz schował się do domu, na co Sasuke zmarszczył brwi. Co Iruka robił
u Kakashiego?
- Sasuke Uchiha! – wydarł się
Kakashi, a Sasuke skrzywił. – Do cholery, co ci zrobił ten płot?!
- Niełady jest! – wrzasnął
gdzieś z tyłu Naruto, co Sasuke usłyszał, bo wciąż miał otwarte drzwi od strony
kierowcy.
- Ty się zamknij Uzumaki i
zajmij swoją pracą! – odkrzyknął mu Kakashi, podchodząc do ojca Sasuke.
Uścisnął mu rękę. – Cholera, no, pancerny płot tu w końcu postawię!
- Tak jest jak się mieszka na
zakręcie, u Hyuugi było tak samo, to barierkę postawiliśmy. Może zagadam z
Minato, żeby tu też postawić…? - Fugaku spojrzał na Sasuke. – Wycofaj samochód,
Sasuke.
Sasuke uruchomił auto, wrzucił
wsteczny i spróbował wycofać, ale się nie udało. Koła auta ugrzęzły w głębokim
śniegu, no bo przecież nikt nie odśnieżał ogrodu. Sasuke zaklął, wyłączył
silnik i znów otworzył drzwi, odpinając pas. Wysiadł z auta.
- Nie da rady! – zawołał.
- Cóż, no to mamy już dwa auta
do wyciągnięcia. – Niespodziewanie wśród nich pojawił się Naruto. Uzumaki
szeroko szczerzył zęby, uścisnął najpierw dłoń Kakashiego, a po półsekundowym
zawahaniu, wyciągnął ją w stronę Sasuke. Uchiha odwzajemnił uścisk, lekko
zaskoczony. Dłoń Naruto była zimna i sucha, ale ten dotyk sprawił, że żołądek
Sasuke się ścisnął i zrobiło mu się gorąco. Odwrócił spojrzenie od niebieskich
tęczówek blondyna i spojrzał na ojca.
- Wyciągniesz mnie?
- Nie mam sprzętu, Naruto
wyciągnie najpierw tamtego faceta, potem ciebie – odpowiedział ojciec, a Sasuke
znów spojrzał na Uzumakiego. Blondyn dalej uśmiechał się szeroko.
- Musisz stanąć w kolejce,
Sasu, bo tamten pan ma pierwszeństwo – powiedział, zdrabniając jego imię jak
zawsze. – Pechowo masz postawiony ten płot, Kakashi – dodał wesoło.
- Pechowo, to ty zaraz będziesz
miał kozę!
- Haha, jak dobrze, że już
skończyłem szkołę!
- I ty Uchiha też! – zwrócił
się do niego dawny nauczyciel. – Dlaczego zawsze, kiedy ten płot jest
rozjechany, to jest to sprawka waszej dwójki?!
- O wypraszam sobie! –
wykrzyknął Naruto. – Ja nie mam z tym nic wspólnego, Sasu sam go tym razem
rozjechał!
Sasuke prychnął.
- Ty na niego kiedyś wjechałeś
rowerem – przypomniał Uzumakiemu, uśmiechając się lekko.
- Rowerem, nie autem! Musiałem
go wtedy tylko odmalować! I tylko dwie sztachety, a ty za to musisz go
Kakashiemu naprawić w całości już drugi raz!
- A czyja to była niby wtedy
wina, że na niego wjechałem?!
- Co, że niby moja, co?! –
oburzył się Uzumaki.
- Oczywiście, że twoja, młotku!
Nie łapie się za kierownicę, kiedy się nie jest kierowcą!
- Bo ty nie umiesz prowadzić,
draniu!
- Oczywiście, że umiem!
- No pięknie to właśnie
zademonstrowałeś! – wydarł się Uzumaki, ręką wskazując na rozjechany płot.
Kilkanaście białych sztachet leżało na ziemi pod kołami auta, niektóre były
połamane. Zdaniem Sasuke Kakashi powinien sobie postawić porządne ogrodzenie, a
nie taki zwykły drewniany, ozdobny płotek.
- Bo wpadłem w poślizg!
- Akurat! Jeździć nie potrafisz
i tyle!
- Ja nie potrafię, ja nie
potrafię?! A kto z nas szybciej zdał prawo jazdy?!
- Bo masz wcześniej urodziny!!!
- CHŁOPCY! – wydarł się nagle
Kakashi swoim pedagogicznym tonem. – Uspokójcie się, to nie czas na kłótnie!
- TO ON ZACZĄŁ! – wykrzyknęli
jednocześnie, a potem spojrzeli wściekle na siebie. Niebieskie oczy Naruto
ciskały gromy, natomiast Sasuke miał ochotę mu przywalić. Już zapomniał, jaki
wkurzający był ten młotek! Kiedyś potrafili się kłócić o byle pierdołę i żaden
nie umiał ustąpić. Kady z nich zawsze chciał postawić na swoim.
- Dobrze, dobrze – odezwał się
w końcu ugodowo ojciec Sasuke. – Najpierw wyciągniemy tamtego pana, a potem
ciebie, Sasuke. Zaczekaj tu.
Ojciec i zerkający na niego
pochmurnie Naruto odeszli w stronę nieszczęśnika, który wylądował w ogrodzie, a
Sasuke spojrzał na Kakashiego.
- Oddam pieniądze za ten płot –
rzekł. Były nauczyciel prychnął.
- Dobrze, że tym razem ty, a
nie twoi rodzice – odpowiedział. W tym momencie na schodach ponownie pojawił
się Iruka.
- Chodźcie do domu, bo widzę,
że to pewnie potrwa! – zawołał do niego i Kakashiego, machając ręką na
przywołanie.
- Chodź, napijemy się czegoś
ciepłego – dodał Kakashi.
Skierowali się do domu i po
chwili byli już w przyjemnym cieple. Sasuke zdjął z siebie płaszcz i buty, a
potem, za skinieniem Kakashiego, poszedł do salonu.
Iruka wyglądał na rozbawionego
całym wydarzeniem. Jak się okazało, przygotował już dzbanek herbaty i trzy
filiżanki. Czuł się w domu Kakashiego bardzo swobodnie, co zastanowiło Sasuke.
- Trochę potrwa, zanim wyciągną
tamten samochód, więc napijcie się ciepłej herbaty – powiedział Umino z
uśmiechem na ustach. – Kakashi, przynieś z kuchni ciastka…
- Już, już… - zagderał
jasnowłosy, ale posłusznie wyszedł.
Sasuke rozejrzał się po
salonie, nie bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić. Dziwnie się czuł w obecności
dwóch starych nauczycieli, kiedy połowę kar, jakie kiedykolwiek dostał w
szkole, wlepił mu właśnie Kakashi. Zbliżył się do okna i wyjrzał na drogę, by
zobaczyć, jak tuż za działką Kakashiego jego ojciec i Naruto próbują wyciągnąć
z rzeczki tamten samochód.
- Pechowo stoi ten budynek –
zagadnął go Iruka, podchodząc do niego z filiżanką herbaty. Podał mu ją, a
Sasuke skinął głową w podziękowaniu.
- Na samym zakręcie –
powiedział cokolwiek, żeby nie wyjść na gbura i upił mały łyk ciepłego napoju.
- No, i ktoś wyjątkowo nie
lubi, żeby był ogrodzony – rzekł złośliwie Kakashi, wchodząc ponownie do salonu
z talerzem, na którym leżały jakieś ciasteczka. Sasuke westchnął.
- Zapłacę za niego – odezwał
się ze skruchą w głosie. Było mu autentycznie głupio, jak za pierwszym razem,
jeszcze w liceum, kiedy wjechał w ten płot. Pamiętał, że wtedy z Naruto byli
autentycznie przerażeni i bali się bury od obu swoich ojców. Miał szczęście, że
policjantem w mieście był akurat jego ojciec. Zastanawiał się, czy dziś tata
wlepi mu mandat, czy może jednak mu odpuści?
Westchnął. Nienawidził, kiedy
Uzumaki był w pobliżu. Sasuke zawsze głupiał, gdy miał go w zasięgu wzroku i
podejrzewał, że to się już nigdy nie zmieni.
- Nic się nie stało, Sasuke –
odezwał się Iruka, patrząc na niego ciepło. – Płot się naprawi, dobrze, że
jesteś cały.
- Dziękuje – odpowiedział. –
Przepraszam, to było…
- Niechcący, tak, wiem. Już to
słyszałem – dokończył za niego Kakashi, przez co Iruka rzucił mu karcące
spojrzenie.
- Musisz być taki złośliwy?
- Smarkacz wjechał nam
samochodem do ogrodu!
- Przeprosił!
- Och, naprawdę, może odpuścimy
każdemu uczniowi, który nabroi, o ile tylko przeprosi?
- Stary i zrzędliwy się
zrobiłeś – zaśmiał się Iruka i ta dwójka obdarowała się czułym buziakiem w
usta, a Sasuke przeżył mały szok, widząc to.
Lubił obu nauczycieli, zarówno
Irukę, który uczył go w podstawówce, jak i Kakashiego, który był jego
wychowawcą w liceum. Pamiętał, że od niepamiętnych czasów Naruto gadał, że ta
dwójka „na bank” ma romans. Nawet się przecież o to założyli! A zwycięzca,
jeśli dobrze Sasuke pamiętał, miał dostać coś stojącego, przewiązanego czerwoną
kokardką… Uchiha nie pamiętał, czy mama opowiadała mu o Iruce i Kakashim. Czy
mu to mówiła, a on przegapił, nie słuchał opowieści, czy kobieta zapomniała mu
o tym powiedzieć? W każdym razie do tej pory nie wiedział, że zakład został
rozstrzygnięty i to Uzumaki go wygrał. Kakashi i Iruka ewidentnie byli razem,
mieszkali razem. Sasuke nie spodziewał się, że w tak małym miasteczku uchowa
się taka para. Wiedział z doświadczenia, z jakimi plotkami się to wiązało.
Zerknął na regał przy ścianie,
na którym dostrzegł wiele fotografii w ramkach. Na jednej z nich był jego
wujek, Obito, najlepszy przyjaciel Kakashiego, ze swoją żoną, Rin. Na innej
obok mieszkającej w tym domu pary stał Naruto, wszyscy byli ubrani w garnitury
i trzymali w dłoniach po kieliszku szampana. Tak wiele przegapił, jeżeli
chodziło o Uzumakiego. Tak wielu rzeczy nie wiedział.
- Sasuke, wyglądasz na
zmartwionego – zwrócił się do niego Iruka. – Wszystko porządku?
- Tak – odpowiedział. – Po
prostu się zamyśliłem.
- Dawno nie zaglądałeś do domu,
prawda?
- Jakoś tak… wyszło… - bąknął
nieskładnie. Nie lubił opowiadać o swoim życiu, zwłaszcza teraz, kiedy to życie
tak beznadziejnie mu się układało.
W tym momencie ktoś załomotał w
drzwi. Kakashi odstawił filiżankę herbaty i wyszedł z salonu.
- Buty! – wydarł się do kogoś
na tyle głośno, że pewnie byłoby go słychać w całym domu.
- Nie będę wchodził! – Sasuke
usłyszał głos Naruto. – Sasu! Chodź, wyciągniemy wasze auto!
- Idę! – odkrzyknął Sasuke.
Odstawił filiżankę na stolik i spojrzał na Irukę. – Bardzo dziękuję za herbatę…
- Wpadaj częściej –
odpowiedział Iruka ciepło. Sasuke czym prędzej opuścił salon.
W korytarzu Kakashi stał przy
otwartych drzwiach, rozmawiając z Naruto, który nie przekroczył progu. Na widok
Sasuke na ustach Uzumakiego zagościł szeroki uśmiech.
- Dawaj, dawaj, wyciągniemy ci
to autko w końcu! – rzekł dziarsko, jakby już zapomniał, że chwilę temu darli
się na siebie. Sasuke jedynie pokiwał głową, czym prędzej się ubrał i wyszedł,
żegnając się z Kakashim.
Zbliżyli się do samochodu, Naruto poklepał go po masce, jakby miał do
czynienia z żywym stworzeniem, a Sasuke w międzyczasie spojrzał na ojca, który
chyba wypisywał tamtemu kierowcy mandat. Westchnął ponownie, bo nie był pewny,
czy sam nie zarobi za chwilę jakiegoś.
Zerknął na Naruto.
- Od kiedy jesteś strażakiem? –
wyrwało mu się, przez co Uzumaki spojrzał na niego w szoku, jakby się nie
spodziewał, że Sasuke zacznie rozmowę. Uchiha jednak nie miał zamiaru zachowywać
się dziecinnie, lata ze sobą nie gadali i chyba przyszła pora, aby to milczenie
zakończyć. Nie byli już dzieciakami, obaj dorośli, a dawne urazy powinny pójść
w niepamięć. Naruto miał rację wtedy, w pubie Choujiego, było dziwnie, kiedy ze
sobą nie gadali.
- Cóż… coś robić trzeba,
prawda? – odpowiedział Naruto, w zakłopotaniu drapiąc się po karku.
- I ratownikiem też jesteś?
Naruto parsknął i splótł ręce
na piersi.
- A ty co, wywiad na mój temat
nagle przeprowadzasz?
- Chciałeś rozmawiać…
- No ale nie w takich okolicznościach!
– Naruto ręką wskazał zakopany w śniegu samochód i rozwalony płot.
- A niby w jakich
okolicznościach, co? – zapytał Sasuke butnie. Naruto wyszczerzył do niego zęby.
- Przy piwie. Wpadnij dziś
wieczorem do pubu Choujiego, to sobie pogadamy.
Sasuke zastanowił się nad tym
chwilę. Rozmowa z Naruto nie brzmiała źle, w końcu odkąd przyjechał, Uzumaki
nieustannie zaprzątał jego myśli. Sasuke mógłby w końcu zaspokoić swoją
ciekawość, dowiedzieć się, co u Naruto z pierwszej ręki, a nie z pojedynczych,
urywanych plotek. Domyślał się, że Uzumaki pragnie tego samego. To Naruto
pierwszy wyciągnął do niego rękę w Mikołajki. Po latach milczenia zaczynali
normalnie rozmawiać. Sasuke brakowało Naruto, tęsknił za nim, myślał o Uzumakim
wiele, naprawę wiele razy.
Skinął głową na zgodę.
- Dobrze, niech będzie – rzekł i
zaraz otrzymał od Naruto promienny uśmiech.
- To teraz zajmijmy się autem
twojego ojca, bo się na nas wkurzy! – zawołał wesoło blondyn.
Ale super opowiadanie z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały :D
OdpowiedzUsuńIruka - wpadaj częściej (najlepiej też samochodem na podwórko). Chyba też nie lubił tego płotu.
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, i jest chwila jaką wyczekiwałam że Sasuke potrzebuje pomocy Naruto... Sasuś i ta wyobraźnia no to już wiadomo że Naruś ma się zabierać za Sasuke będąc w stroju strażaka ;) tylko no czemu Uzumaki bo jak podejrzewam Minato to jego ojciec...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia