Sasuke stał w łazience i po raz enty przeglądał się w lusterku, żeby sprawdzić, czy wszystko jest w porządku, czy jest gładko ogolony i czy ma idealnie ułożone włosy. Wiedział, że to bez sensu, bo przecież Naruto znał go od małego dzieciaka i jakkolwiek by Sasuke nie wyglądał, to nie zrobi to na Naruto najmniejszego wrażenia, tym bardziej, że wyglądało na to, że Uzumaki aktualnie spotykał się z tym całym rudym Gaarą, z którym przyszedł na Mikołajki.
A mimo to Sasuke stroił się jak
na pierwszą randkę. Wypryskał się cały najlepszymi perfumami i trzy razy
zmieniał koszulę, bo nie miał pojęcia, którą założyć. Był przekonany, że Naruto
pojawi się w dresowej, pomarańczowej bluzie, jednak sam chciał wyglądać
nienagannie. Chciał zrobić dobre wrażenie, sam nie wiedział, dlaczego.
Gdy zszedł na dół, do kuchni,
napić się wody po pobycie z dusznej, zaparowanej po kąpieli łazience, rodzice
jedzący kolację spojrzeli na niego jakoś dziwnie.
- Wychodzisz? – zapytała mama,
patrząc, jak nalewa sobie wody mineralnej do szklanki.
- Tak – odpowiedział.
- Długo cię nie będzie? –
pytała dalej kobieta.
- Nie wiem, mamo. Jak wrócę, to
będę, mam klucze, nie martw się – odpowiedział rodzicielce i w końcu napił się wody.
Ojciec siedział cicho i tylko mu się przyglądał. Nie wystawił dziś Sasuke
mandatu, udzielił mu jedynie pouczenia, ale przestrzegł, że to ostatni raz,
kiedy wjechanie w płot Kakashiego uchodzi mu płazem. Naruto, który przy tym
był, śmiał się i dogadywał, że „jak to dobrze mieć fory u miejscowej policji”. Wyciągnięcie
samochodu z ogrodu Kakashiego nie zajęło im dużo czasu, w końcu wystarczyło go
po prostu wydostać z zaspy.
- Spotykasz się z Naruto? –
zapytała wprost Mikoto. Sasuke spojrzał na nią, zdumiony, że kobieta wie.
- Mamo! – wykrzyknął, rzucając tacie
urażone spojrzenie. Ojciec słyszał, jak się z Naruto dogadywali co do godziny
spotkania i musiał to matce powtórzyć. Jego mama zawsze lubiła Naruto,
natomiast tata musiał się do blondyna przekonać. Wyglądało jednak na to, że
ostatecznie jakoś się dogadali, prawdopodobnie, ze względu na pracę, musieli
często współpracować, choćby przy wypadkach, tak jak dziś.
- No co? To nie mogę wiedzieć,
czy mój syn ma randkę, czy nie?
- To nie randka – odpowiedział z
westchnieniem Sasuke. – Spotykamy się, żeby porozmawiać. Obaj doszliśmy do
wniosku, że to dziecinne, nie odzywać się do siebie przez tyle lat.
- Słusznie! – zawołała mama, uradowana.
– Baw się dobrze, skarbie!
Jedynie skinął głową, widząc,
że kobieta nie do końca mu uwierzyła w zapewnienia, że to zwykłe spotkanie znajomych.
Czym prędzej opróżnił szklankę wody i wyszedł z kuchni, aby już nie zadawała mu
pytań. Nie miał ochoty się tłumaczyć, nie po to wyprowadził się w domu, aby
dalej znosić ciekawskie pytania. Kochał mamę, uważał ją za wspaniałą kobietę,
za dobrą matkę, za naprawdę miłą osobę. Nie zmieniało to jednak faktu, że mama
była dość wścibska i uwielbiała ploteczki. Sasuke odzwyczaił się po prostu od
tłumaczenia, co robi i dlaczego to robi, gdzie wychodzi i z kim się spotyka.
W korytarzu ubrał się, zabrał
ze sobą podłużną, ozdobną torebeczkę, w której przygotował coś dla Uzumakiego i
wyszedł w mroźną noc.
Do pubu dotarł w jakieś dwadzieścia
minut. Zmarzł po drodze jak jasna cholera, ale nie żałował, bo w końcu szedł do
Naruto. Wiedział, że to nie będzie randka, że to zwykłe spotkanie, ale i tak
myśl, że spotka się właśnie z Naruto wprawiała go w nastrój, którego dosłownie
nic by nie mogło zepsuć.
Pub u Akimichich pełen był
ludzi, ale na szczęście nie było już takich dzikich tłumów, jak tydzień temu w
Mikołajki. Sasuke ściągnął z siebie płaszcz, powiesił go na wieszaku przy
drzwiach i rozejrzał się po sali w poszukiwaniu blond włosów.
Dostrzegł Naruto niemal
natychmiast. Uzumaki siedział przy małym stoliku niedaleko komunika. Na jego
widok podniósł się nieco i uniósł rękę, a Sasuke ze zdumieniem spostrzegł, że
blondyn zamiast pomarańczowej bluzy ma na sobie błękitną koszulę. Było to coś
nowego i niezwykłego, bo przecież odkąd znał Naruto, ten uznawał dres za jedyną
słuszną garderobę i zawsze, kiedy musiał ubrać się w cokolwiek innego, a już
zwłaszcza w coś bardziej wyjściowego, strasznie narzekał.
Przełykając ślinę, zbliżył się
do stolika. Naruto było do twarzy w błękicie.
- Cześć – powiedział, siadając.
Naruto uśmiechnął się do niego przyjaźnie, może nieco sztywno, ale Sasuke cudów
od razu nie wymagał.
- Cześć – odpowiedział. Na chwilę
zapanowała niezręczna cisza, potem jednak Sasuke odetchnął i wyciągnął w stronę
Naruto niewielki podarunek. – Proszę – rzekł.
Uzumaki ze zdziwieniem odebrał od
niego podarek i zajrzał do środka. Na widok prezentu zaśmiał się głośno.
- Coś stojącego, przewiązanego
kokardką! – zawołał wesoło, od razu wiedząc, o co Sasuke chodziło. Wyciągnął do
wierzchu butelkę ulubionego wina do grzańca ojca Sasuke, do którego Uchiha
doczepił czerwoną kokardę. – Nie do końca to miałem na myśli, ale może być – rzekł
Uzumaki, puszczając mu figlarnie oczko. Gdyby Sasuke wciąż był nastolatkiem,
pewnie by się zarumienił, ale tamte czasy dawno minęły.
- Nie określiłeś się jasno – powiedział
zaczepnie, na co Naruto skinął głową z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Racja, moja wina – zaśmiał
się Uzumaki.
W tym momencie podeszła do
niech kelnerka, więc zamówili po piwie, Sasuke jak zawsze z imbirem. Nie
przepadał za samym piwem, dlatego przeważnie zamawiał je z sokiem ale tego malinowego
to w ogóle nie znosił. Najbardziej, to lubił po prostu whisky z lodem, ale nie
chciał się upić na spotkaniu z Naruto, wolał zachować trzeźwy umysł, by
wszystko dobrze zapamiętać. Piwo było więc najlepszym rozwiązaniem.
- Co cie sprowadza do
miasteczka tak wcześnie? – zagadnął Naruto, kiedy kelnerka sobie poszła. Sasuke
przewrócił oczami.
- Wszyscy mnie o to pytają
odkąd przyjechałem – odrzekł niezadowolony. – Jestem, tak? Czy to ważne,
dlaczego?
Blondyn wzruszył ramionami.
- Nigdy po tym, jak wyjechałeś,
nie przyjechałeś tu na dłużej niż kilka dni – odpowiedział. – Dlatego teraz
wszystkich tak to ciekawi. Zjawiasz się i jesteś, nie wyjeżdżasz. Do świąt
jeszcze prawie dwa tygodnie…
- Miałem ochotę przyjechać – wyjaśnił
Sasuke. Wiedział, że od tego typu pytań nie ucieknie. – Od dawna nosiłem się z
tym zamiarem, żeby w końcu wpaść do rodziny na dłużej. Nadarzyła się okazja… i
jestem.
Nie chciał okłamywać Naruto,
nie chciał opowiadać mu wymyślonej historyjki, którą uraczył wszystkich, ale
też nie chciał zdradzać prawdziwego powodu, dla którego jest w miasteczku. W tej
chwili ten powód nie był ważny, ważne było, że Naruto jest tu z nim i że
rozmawiają w miarę normalnie. Wokół było miło, były bożonarodzeniowe dekoracje,
ogień trzaskał w kominku, wokół ludzie przy stolikach rozmawiali i śmiali się.
Nie był to odpowiedni czas, by poruszać trudne tematy, nawet nie był dobry, by
o takich rzeczach w ogóle pamiętać.
- Dobrze, że jesteś. Twoja
matka już niejednokrotnie skarżyła się mojej, że za rzadko przyjeżdżasz do
Konohy – powiedział Naruto. Ich matki przyjaźniły się, były razem w kole
gospodyń, obie przygotowywały rzeczy na Bożonarodzeniowy Jarmark.
- Takie są matki – odpowiedział
wymijająco. – Mam… zawsze mam mało czasu, dlatego rzadko przyjeżdżam… Ale nie
odpowiedziałeś na moje wcześniejsze pytania! – zauważył, nawiązując do ich
rozmowy, gdy zabierali się za wyciąganie auta. – Strażak, ratownik… coś
jeszcze?
Uzumaki zaśmiał się szczerze.
- Nie, tylko to… Wiesz, zawsze
chciałem pomagać ludziom, ale nie jestem tak mądry jak Sakura, aby zostać
lekarzem, czy jak twój brat, by bronić ich w sądzie. Zawsze jednak byłem dobrym
sportowcem, więc sprawdzam się w zawodzie, który wymaga sprawności i szybkiego
działania. Na etacie jestem w straży pożarnej, ale pomagam jako ratownik, kiedy
chłopakom brakuje ludzi. W takiej sytuacji każda chętna para rak się przydaje…
Sasuke skinął głową. Potrafił to
sobie wyobrazić, Naruto w akcji, przy pożarze, czy podczas ratowania turystów w
górach. Uzumaki był dobrym człowiekiem, bardzo empatycznym, zawsze pragnął
pomagać innym i chyba znalazł dla siebie odpowiedni zawód.
- To racja… - urwał, bo do ich
stolika wróciła kelnerka, niosąc na tacy dwa kufle piwa. Odebrali od niej swoje
napoje i podziękowali. Gdy kobieta odeszła, Naruto znów się lekko uśmiechnął.
- A ty, czym zajmujesz się w
mieście? – zapytał, więc Sasuke zaczął opowiadać, nie wspomniał jednak, że jego
praca jest już byłą pracą. Opowiedział pokrótce, jak zaczynał, jak awansował
pierwszy raz, potem drugi. Jak to jest pracować w dużej korporacji, mieć zespół
ludzi i być ich szefem. Naruto sączył piwo, słuchając go uważnie. Nadrabiali zaległości,
poznawali się na nowo, teraz jako dorośli ludzie, a nie jako dzieciaki, którymi
byli. Sasuke musiał przyznać, że ta wersja Naruto imponowała mu. Uzumaki, z
nieco narwanego, nadpobudliwego chłopaka, wyrósł na przystojnego,
odpowiedzialnego mężczyznę.
Gdy Sasuke skończył swoją
opowieść, obaj wypili już swoje piwa i zamówili następne.
- Czyli podoba ci się życie w
stolicy – zauważył Uzumaki, na co Sasuke przytaknął.
- Tak, jest… inaczej niż w
miasteczku. Tutaj… zresztą, wiesz jak jest, co ci będę mówił. Każdy każdego
zna, każdy wszystko wie lub we wszystko wtyka nos…
- Takie są małe mieściny…
- A tobie to nigdy nie
przeszkadzało. Mi owszem, to tym głównie się różniliśmy.
- Lubię to miejsce –
odpowiedział Uzumaki. – Lubię mieć blisko siebie rodzinę i przyjaciół. Podoba mi
się fakt, że wszyscy mnie znają i cieszę się, że mogę im pomagać.
- Wiem – odpowiedział czule
Sasuke. Naruto uśmiechnął się delikatnie.
- Masz kogoś? Tam, w mieście? –
zapytał nagle, zmieniając temat. Sasuke zawahał się, ale w końcu potrząsnął
głową.
- Nie, obecnie… obecnie nie. A ty?
Spotykasz się z tym… Gaarą? – zapytał, choć nie do końca wiedział, czy chce
znać odpowiedź na to pytanie. Naruto całe Mikołajki spędził z tamtym rudym
mężczyzną, więc sprawa chyba była jasna, ale i tak ciekawość Sasuke zwyciężyła.
Musiał wiedzieć, inaczej dostałby hopla. Shikamaru niby powiedział mu, że
Naruto i Gaara nie są razem, ale przecież, jeśli się spotykali, niewiele
wystarczyło, by zrobić krok dalej w znajomości.
Naruto zagryzł dolną wargę, ale
skinął głową.
- Tak… tak jakby. Od niedawna…
- powiedział. – To brat narzeczonej Shikamaru, poznaliśmy się kilka tygodni
temu.
- Cieszę się w takim razie –
odpowiedział nieszczerze Sasuke, wznosząc lekko swój kufel. Naruto wyglądał,
jakby coś jeszcze chciał powiedzieć, ale ostatecznie się nie odezwał. Zeszli z
rozmową na inny temat, luźniejszy, dotyczący znajomych. Naruto zaczął opowiadać
o narzeczonej Shikamaru i później poszło już gładko, Uzumaki opowiedział mu o
wszystkich starych znajomych ze szkoły, o tym, jak to się stało, że Kiba i Hinata
są razem, o ślubie Ino i Saia, wspomniał nawet o Kakashim i Iruce i o tym, że
był świadkiem na ślubie tej dwójki.
Gadali kilka godzin, aż Sasuke
ochrypł, bo jak zaczęli, to nie mogli się nagadać. Sasuke podczas tej rozmowy
zastanawiał się, dlaczego do tej pory tak się bał odezwać do Naruto, dlaczego
paranoicznie unikał go aż do tej pory, dlaczego myślał, że nie znajdą już
wspólnego języka, że ich ponowne spotkanie mogłoby być nieprzyjemne? Sam już od
dawna nie miał do Naruto pretensji i wyglądało na to, że Naruto też jej nie ma.
Przed północą obaj zgodnie
stwierdzili, że pora wracać do domów. Pożegnali się uściskiem dłoni i każdy z
nich odszedł w swoją stronę. Sasuke czuł się z jednej strony
usatysfakcjonowany, że w końcu mógł z Naruto porozmawiać, z drugiej strony miał
dziwne uczucie niespełnienia; brakowało mu czegoś w tej rozmowie, brakowało mu
tej dawnej bliskości, którą ze sobą dzielili. Dzisiejszy wypad na piwo był
taki, jak z każdym innym znajomym, jak wypad z Sakurą czy z Shikamaru. W ten
sposób Sasuke mógłby rozmawiać z każdym, a Naruto nie był przecież każdym. Naruto
był… wyjątkowy…
Zaklął cicho, kiedy uzmysłowił
sobie, jakie myśli o Naruto wciąż krążą po jego głowie. Nie chciał tego, nie po
to tu przyjechał. Był przekonany, że jeśli przyjedzie do Konohy na dłużej, to
dalej będzie Uzumakiego unikał, tak jak do tej pory. Chciał spędzić czas z
rodziną, a nie zadręczać się obecnością byłego chłopaka. Z Uzumakim rozstali się
w gniewie i długo nie mogli sobie nawzajem wybaczyć. Mieli skrajnie różne
charaktery, które w ostateczności przyniosły duży konflikt. Zakończyli go w
najgorszy z możliwych sposobów, pogniewali się na siebie na tak zwane amen, w
dodatku obaj byli uparci i obaj zatwardziale obstawiali przy swoim przez tak
wiele lat. Żaden z nich nie chciał pierwszy wyciągać ręki na zgodę. Sasuke szczerze
się zdziwił, kiedy Naruto zrobił to w Mokołajki, co tylko potwierdziło, jakim
człowiekiem się stał, jak bardzo się zmienił, jak mocno wyrósł. Jako nastolatek
Uzumaki nigdy by go nie przeprosił, prędzej by się pokłócili, a nawet pobili,
jak to się nieraz zdarzało, ale na pewno nie pogodzili. Sasuke do tej pory
zachodził w głowę, jakim sposobem ze sobą wytrzymywali, gdy byli parą w czasie
całego liceum.
Gdy dotarł do domu, było już po
północy. Szedł wolniej, bo był po alkoholu, jednak droga minęła mu szybko, bo
miał głowę pełną myśli i wspomnień, a wszystkie one były związane oczywiście z
Naruto.
Potem, gdy dotarł do domu, cicho
rozebrał się w korytarzu z płaszcza i butów, a później na palcach udał na górę,
od razu do swojego pokoju, by nie obudzić rodziców. Postanowił, że prysznic
weźmie rano, wiec szybko położył się do łóżka.
Gdy zasypiał, pod powiekami
widział twarz Naruto…
Ah bardzo fajne opko szkoda że bez nazwy.
OdpowiedzUsuńTytuł podany jest w spisie treści i we wstępie, zatytułowanym "Życzenia" 😀 tytuł to "Świąteczny Sasuke". Jeżeli wejdziesz w spis treści, który wyświetla się na samym początku, wszystko zobaczysz 😀
UsuńAaa, tak miałam nadzieję, że wrzucisz dziś jeszcze jeden rozdział! Wreszcie więcej Naruto, haha
OdpowiedzUsuńNie miałam niestety czasu, bo goście mnie wieczorem odwiedzili 😀
UsuńBardzo ciekawe opowiadanie, fajnie umila święta �� Czy pojawi się dzisiaj jakiś rozdział?
OdpowiedzUsuńWłaśnie nad tym pracuję :-)
UsuńWrrrr, całkiem miłe chłopaki. Tylko o co oni się pokłócili? Będzie coś więcej o tym?
OdpowiedzUsuńRozdział fajny, ale na poprzednim śmiałam się w głos, także proszę o więcej takich zabawnych :)
Będzie trochę i śmiesznych i wzruszających i wszystko będzie wyjaśnione 😀
UsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, Sasuke się stroił na to spotkanie z Naruto, a liczyłam że matka Sasuke będzie czekała na powrót syna aby go o wszystko wypytać...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia