W końcu udało mi się napisać kolejny rozdział! Zapraszam:
*
Było zimno. Sasuke stał, pocierał
ręce i przestępował z nogi na nogę, coraz bardziej się niecierpliwiąc. Naruto
kilkanaście minut temu wszedł do magazynu, aby znaleźć jakieś kołki czy inne
cholerstwo i nie wyłaził, a Sasuke marzł. Na szczęście nie założył na siebie
swojego ulubionego płaszcza, bo w nim to już w ogóle byłoby mu zimno, a ubrał
się w pożyczoną od ojca kurtkę moro, w której pracował wczoraj oraz tę ciepłą,
choć nieco głupio wyglądającą czapkę z klapami na uszy. Postawił więc dziś na
ciepło, a nie na wygląd. Mróz szczypał od rana, gdy wychodził z domu termometr
pokazywał osiemnaście stopni na minusie i choć może do teraz trochę się
ociepliło, to dla niego i tak było cholernie zimno. Dla każdego normalnego człowieka
byłoby zimno.
Pracowali od rana. Wraz z
chłopakami zwieźli na rynek wszystkie drewniane elementy, aby złożyć w całość
kilkanaście drewnianych budek, w których mieszkańcy Konohy rozłożą w drugi
dzień świąt swoje towary na sprzedaż. Sasuke był zdziwiony, jak duża liczba
chętnych zgłosiła się do pomocy, bo przecież wszystko to robione było za darmo,
nikt za to nikomu niczym nie płacił. Władze miasta przygotowały jedynie ciepły
poczęstunek, w skład którego wchodziła kawa i herbata do woli, a około
czternastej miała być jakaś ciepła zupa.
Sasuke był już po dwóch kubkach
gorącej herbaty i po jednym czekoladowym batoniku, który dał mu Naruto. Rano
mama wcisnęła w niego obfite śniadanie, dzięki czemu nie był głodny, ale
podejrzewał, że po pracy będzie. Zupę podobno miała gotować Hinata, więc
wszyscy spodziewali się czegoś naprawdę pysznego, bo dziewczyna była szefem
kuchni w hotelu należącym do rodziny Hyuuga. Jak taka cicha i skromna
dziewczyna dawała sobie radę jako szef kuchni, Sasuke nie miał pojęcia.
Ponownie przestąpił z nogi na
nogę. Miał pomóc Naruto, a ostatecznie Uzumaki poszedł sam i Sasuke nie
wiedział, czy będzie potrzebny przy dźwiganiu czy nie…
- Długo jeszcze?! – wydarł się
w stronę drzwi, z których, po krótkiej chwili, wyłonił się Naruto, niosąc ze
sobą jakiś worek, przerzucony przez ramię.
- Już, już – burknął Uzumaki,
podchodząc do swojej furgonetki. Rzucił worek na przyczepę z tyłu i spojrzał na
niego. – Dawaj, dawaj! Wskakuj do środka!
Sasuke wywrócił oczami, ale
posłusznie podszedł do auta i wsiadł od strony pasażera. Naruto jeszcze tylko
zamknął za sobą magazyn, potem wskoczył na siedzenie obok niego i od razu
odpalił silnik.
- Zawieziemy to chłopakom i w
końcu zabieramy się za konkretną robotę – powiedział Naruto z uśmiechem na
twarzy, kierując autem w stronę rynku, gdzie na brakujące elementy czekali
pozostali. Sasuke zdjął na chwilę czapkę i odgarną do tyłu włosy. W aucie było
mu gorąco w kurtce ojca, ale nie miał zamiaru się rozpinać. Nareszcie było mu
ciepło i miał zamiar się tą chwilą delektować, zanim wyjdzie na ten cholerny
mróz.
- Jestem za samą pracą, za
pracą w tym mrozie niekoniecznie – mruknął, co u Naruto wywołało śmiech.
- Odwykło się od naszych
warunków, co? – zakpił z niego z uśmieszkiem na twarzy. – Sadzasz dupkę za
ciepłym biureczkiem i ją sobie wygrzewasz, to tutaj już ci źle!
Uchiha prychnął.
- Bez przesady, po prostu
piździ dziś jak jasna cholera – odparł Sasuke.
- Może później wybierzemy się
na narty?
- Zapomnij, jeszcze by mi moja
wygrzana dupka odpadła! – odparł wyniośle, co znów rozśmieszyło Uzumakiego.
Zajechali na rynek i Naruto
zaparkował przy jednej z uliczek. Sasuke nałożył na siebie czapkę ojca i z
westchnieniem wysiadł z auta. Uzumaki zabrał z przyczepy worek z kołkami i obaj
udali się w stronę rynku, gdzie obok, póki co jeszcze leżących w kilku dużych
stertach drewnianych ścianek, stał mały tłum ludzi. Pośrodku wybrukowanego rynku
rosła duża choinka, przystrojona czerwonymi bombkami i światełkami, takimi
samymi, jakie wisiały we wszystkich oknach ratusza. Było ładnie, świątecznie,
wszystkie dachy pokrywał biały śnieg. Sasuke już wyobrażał sobie, jak to
wszystko będzie wyglądało, kiedy dookoła ustawią drewniane budki, a potem
sprzedawcy wyłożą w nich liczne piękne lub smaczne rzeczy. Uwielbiał Bożonarodzeniowe
Jarmarki w Konosze.
Na miejsce przyszli niemal
wszyscy mężczyźni z ich rocznika, był Shikamaru, Chouji, Shino i Kiba. Z
rocznika wyżej Sasuke dostrzegł Nejiego Hyuugę i Lee, z młodszych osób pojawił
się Konohamaru z tym swoim przyjacielem, którego imienia Sasuke nie pamiętał, a
wśród starszych osób Sasuke dostrzegł Kakashiego i Gaia.
Gdy zbliżyli się bardziej,
Sasuke dostrzegł jeszcze jedną postać i krew mu w żyłach zawrzała – obok
Shikamaru stał tamten rudzielec z Mikołajek, Gaara. Wcześniej, gdy wozili
samochodami elementy domków, tego faceta nie było, musiał dołączyć w
międzyczasie. Naruto dostrzegł rudzielca w tym samym momencie.
- Gaara! – zawołał głośno,
wznosząc rękę i machając do rudego. Mężczyzna zwrócił się ku niemu i również
uniósł dłoń na powitanie. Na jego ustach zagościł lekki uśmiech.
Sasuke musiał przyznać, że
rudzielec był przystojny. Na oko był tego samego wzrostu co Naruto, jednak
wyraźnie szczuplejszy od Uzumakiego. Uwagę zwracały jego intensywnie zielone
oczy, które chyba podkreślał czarną kredką. Wyglądał intrygująco, może nawet
trochę groźnie; miał w sobie coś, co przyciągało uwagę.
- Naruto – odezwał się cicho
rudzielec, gdy się do niego zbliżyli.
- Cześć Gaara! – Naruto objął go
na chwilę, a potem, puszczając go, obrócił się w stronę Uchihy. – Sasuke
poznałeś na Mikołajkach, nie?
- Nie było okazji – odezwał się
rudy i wyciągnął do Sasuke rękę. – Sabaku Gaara – przedstawił się.
- Uchiha Sasuke.
Uścisnęli sobie ręce, krótko,
ale mocno. Obok nich Kiba klasnął w dłonie i zatarł ręce.
- Weźmy się za robotę, panowie!
– zawołał.
- Kiba ma rację, dosyć
opierdalania – dodał stojący niedaleko Shikamaru. – Nie traćmy czasu.
Wszyscy dookoła przytaknęli i zabrali
się za robotę, by jak najszybciej postawić domki, a potem wrócić do domu i już
nie marznąć. Sasuke współpracował z Naruto i szło im całkiem nieźle, bo akurat
współpracę w składaniu elementów do kupy mieli opanowaną do perfekcji. Co
prawda obecne klocki, z jakimi mieli do czynienia, był dość duże, ale w niczym
im to nie przeszkadzało. Postawienie czterech ścianek i założenie dachu okazało
się łatwe, o ile dobrze dopasowywali elementy. Przednia ściana miała duże,
puste okno bez szyby oczywiście i coś w rodzaju półeczki pod nim, ścianka z
lewej również miała okno, tyle że mniejsze i z okiennicami, ścianka z prawej
drzwi, a tylna ściana nie miała nic, żadnych otworów. Łączone były za pomocą
dużych, drewnianych kołków, po które wcześniej pojechali.
Najciężej było zamontować dach,
nie mieli odpowiedniej ilości drabin, więc czasem po prostu trzeba było czekać
na swoją kolej. Dawało to kilka minut przerwy, w czasie której można było
podejść do niewielkiego namiotu, wystawionego pod ratuszem, gdzie dwie
dziewczyny podawały ciepłą herbatę.
Sasuke właśnie miał taką krótką
przerwę i poszedł po picie dla siebie i Naruto. Uzumaki oczywiście zagadał się
z Kakashim, wiec Uchiha zostawił go w spokoju. Sam nie miał ochoty rozmawiać z
byłym nauczycielem po tym, jak wjechał mu w ogrodzenie. Kakashi cały czas by
się z niego nabijał, więc Sasuke wolał sobie tego oszczędzić. Było mu zimno, a
herbata w tym momencie była jedynym sposobem na rozgrzanie.
- Proszę… - powiedziała miła
dziewczyna, podając mu dwa papierowe kubeczki. Przejął je ostrożnie i
natychmiast upił łyk z jednego z nich.
- Kawę – usłyszał głos obok
siebie i zerknął w tamtą stronę.
Przy stoisku z napojami pojawił
się Gaara. Mężczyzna wyglądał na równie zmarzniętego, co Sasuke. Miał
zaczerwienione od mrozu policzki i nos, ale mimo to na jego ustach gościł
delikatny uśmiech.
- Na szczęście już prawie
kończymy – powiedział do Sasuke, odbierając od tej samej dziewczyny kubek kawy.
– Dzięki – rzucił do niej.
- Hn… - mruknął Sasuke. Nie
miał ochoty na rozmowę z Gaarą, nie lubił go. Sam fakt, że rudzielec
przystawiał sie do Naruto, przemawiał na jego niekorzyść. Uchiha nie był głupi,
wiedział, że przez jedenaście lat Naruto miał wielu facetów, był na pewno w
kilku związkach, ale Sasuke przynajmniej tamtych kolesi nie widział i nie znał.
Sam przecież święty nie był. Teraz jednak miał przed sobą tego rudego Gaarę,
miał świadomość, że Naruto się z nim spotyka i miał ochotę napluć mu do kawy.
- Nie podoba ci się, że tu jestem
– zauważył spokojnie Gaara, przyglądając mu się tymi swoimi zielonymi oczami.
Sasuke wzruszył ramionami.
- Jest mi to zupełnie obojętne
– odpowiedział, nie bardzo czając, po co rudzielec się do niego odzywa. Gaara parsknął
śmiechem.
- I dlatego właśnie mordujesz
mnie wzrokiem?
- Cóż, zawsze lepiej niż gołymi
rękami, prawda? – odparł Sasuke, nie dając zbić się z pantałyku. Jakiś rudy
leszcz nie będzie mu podskakiwał, a już w szczególności, kiedy chodzi o Naruto.
Jeżeli chodziło o Uzumakiego, Sasuke miał wszystko – jego ciało, umysł i serce.
Co z tego, że to wszystko utracił, ale to miał, i to tak naprawdę. Naruto dawał
mu siebie w całości, tak samo Sasuke w całości się Uzumakiemu oddawał, każdą
cząstkę siebie i każdą swoją myśl, każde pragnienie, nawet każdy oddech. Sasuke
nigdy wcześniej ani nigdy później nie spotkał takiego mężczyzny. Nigdy nikogo
bardziej nie pragnął i podejrzewał, że już nigdy się to nie zmieni. Naruto w
sercu Sasuke miał szczególne miejsce, nawet jeśli przez jedenaście lat się do
siebie nie odzywali, Sasuke rzuciłby wszystko i dostał się do Naruto choćby z
piekła, gdyby ten tylko powiedział do niego choć słowo. Wiedział też, że
Uzumaki również by mu pomógł wbrew wszystkiemu, gdyby tylko Sasuke poprosił. Byli
jednak obaj zbyt uparci, zbyt zatwardziali, żeby się do siebie odezwać, żeby
się pogodzić. Gdyby Naruto się do niego nie odezwał, wtedy w Mikołajki, dalej
udawaliby obcych sobie ludzi. Sasuke nie umiałby pierwszy wyciągnąć ręki,
ponieważ to on miał większe poczucie winy. Rozstali się przez niego; gdyby był
innym człowiekiem, może dalej byliby razem.
Gaara parsknął śmiechem.
- Tak myślałem, że ty i Naruto…
- Ja i Naruto nic – warknął
Sasuke. – Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki! To, co było między mną a
Naruto…
- Jeszcze się nie skończyło –
przerwał mu Gaara, czym tylko go zirytował. Sasuke chciał powiedzieć, że to nie
jest jego sprawa, ale nie dostał na to szansy. – Słuchaj, nie mam zamiaru
pakować się między was. Przyjechałem tu na chwilę, w przerwie między
kontraktami, żeby odwiedzić siostrę i jej narzeczonego przed ich ślubem. Zdziwiłem
się, spotykając tu takiego faceta, jakim jest Naruto. Wyszliśmy razem kilka
razy, myślałem, że coś zaiskrzyło, ale… od Mikołajek nie słyszę o niczym innym,
tylko o Sasuke i mam już trochę tego dość…
Poza tym Shikamaru ostrzegał mnie, żebym się w to nie pchał. Nie wiem,
jak jest z tą rzeką, ale Naruto chyba nawet z niej nie wyszedł. – Gaara przerwał
na pół sekundy, jakby się zastanawiał. – Po nowym roku zaczynam nowy kontrakt i
wyjeżdżam. Na długo, potem wrócę pewnie aż na ślub siostry.
To powiedziawszy, Gaara
zostawił go samego i odszedł w stronę placu, na którym stało już kilkanaście w całości
złożonych, drewnianych budek. Naprawdę prawie już kończyli, zostało niewiele
pracy.
Sasuke spojrzał na plecy
Uzumakiego, który wymachując rękami, coś tam tłumaczył Kakashiemu. Młotek nawet
jak wydoroślał, to nie pozbył się swoich irytujących, nadpobudliwych odruchów. Potem
Sasuke przeniósł swoje spojrzenie na Shikamaru, niezadowolony, że Nara
rozmawiał o nim i o Naruto ze swoim przyszłym szwagrem.
Ostrożnie niosąc dwa kubki
podszedł do Uuzmakiego i uważając, żeby ten nie wylał herbaty, podał mu jego
kubeczek. Uzumaki podziękował i wrócił do rozmowy z byłym nauczycielem, więc
Sasuke upił kilka łyków swojego gorącego napoju, a potem podszedł do Sikamaru i
głową wskazał, by odeszli kawałek na bok. Nara przerwał rozmowę z Choujim i
przeprosiwszy go, odszedł z Sasuke mały kawałek w stronę ratusza.
- Co jest? – zapytał, gdy byli
w takiej odległości, że nikt by ich nie usłyszał. Sasuke spojrzał na niego
chmurnie.
- Po co gadałeś o mnie i Naruto
z Gaarą? Uzumaki ma prawo układać sobie życie jak chce, a ty tymczasem…
- Jasne – parsknął Shikamaru,
patrząc na Sasuke sceptycznie. – Gaara to mój przyszły szwagier i wolałem go
ostrzec, że lepiej sobie odpuścić – powiedział. Sasuke uniósł jedną brew. – Co się
tak patrzysz, jakbyś nie wiedział, o czym mówię?
- Wyjadę w styczniu, Naruto powinien móc ułożyć sobie życie bez
wtrącania się irytujących osób dookoła. Jeśli zaczął się spotykać z Gaarą, to
powinieneś mu na to pozwolić, a nie zniechęcać rudego…
Shikamaru westchnął i obejrzał
się na stojącego niedaleko Naruto. Uzumaki teraz rozmawiał z Kibą, który
również pił coś ciepłego. Wyglądało na to, że praca naprawdę chyliła się ku
końcowi, większość osób przyglądała się, jak ostatni maruderzy kończą swoją
robotę.
- Obaj wiemy, że Naruto to
świetny facet – rzekł Shikamaru. – Wiem, że umyślnie by Gaary nie skrzywdził,
ale nieumyślnie złamałby mu tylko serce. Uprzedziłem Gaarę, bo wiem, jak by się
to skończyło. A ty? Ty masz kogoś tam w mieście?
- A my chyba o mnie nie
rozmawiamy – warknął Sasuke. Shikamaru parsknął.
- No i masz odpowiedź, dlaczego
rozmawiałem z Gaarą – powiedział Shikamaru i odszedł w stronę swojego
przyszłego szwagra, który uważnie ich obserwował. Sasuke nie pozostało nic
innego, jak dokończyć swoją herbatę.
Nienawidził Konohy właśnie
przez tych wszystkich ludzi, którzy uważali, że wiedzą lepiej od niego.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńkochana, kochana to opowiadanie jest genialne, no tak jak Twoje inne, ale no właśnie podoba mi się taki Sasuke... a z wjechaniem w ten płot Kakashiego, bo co podjarał się takim wyglądem Naruto...
wszystkiego co najlepsze na Nowy Rok Tobie i bliskim życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Dziękuję Basiu, Tobie też życzę wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!
UsuńKochana ja Ci jak zwykle powiem że miłych rzeczy w życiu mam niewiele, a Twój blog jest jedną z nich. Dajesz mi szczęście przez ostatnie wiele lat i w nowym roku nic mnie tak nie raduje jak kolejne opowiadanie <3 dziękuję że jesteś i piszesz, doceniam to serdecznie i cieszę się że jesteś!a ten Sasuke jest i d e a l n y - totalnie kanoniczny xD
OdpowiedzUsuńCiesze się w takim razie i jest mi bardzo miło 😀
UsuńKurczę jak tylko zobaczyłam to opowiadanie to się podjarałam i chciałam jak najwięcej i jak najszybciej. Ale dopiero co znalazłam czas by wciągnąć się w lekturę. Czekam na rozwój akcji między Naruto i Sasuke. Fajnie, że wrzuciłaś Gaarę do opowiadania. Zawsze uważałam, że jeżeli Sasuke ma być zazdrosny to właśnie o Kibę lub Gaarę. Mega przyjemny klimat opowiadania. Akcja z płotem i zawieszaniem światełek cudowne. Oczywiście w opowiadaniu jest nasz człowiek (yaoistka- Mama Sasuke).
OdpowiedzUsuńDużo weny na dalsze rozdziały Ci życzę.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, czyżby Naruto mimo wszystko nigdy nie wyszedł z tej rzeki, czy właśnie nie był z nikim bo tylko Sasuke się liczył dla niego...
kochana piszę tutaj no bo ech tak nadrabiam zaległości, ale ta długa cisza mnie niepokoi...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia