Jestem!
Jakiś czas nie publikowałam przez nawał pracy, myślę, że jeszcze przez jakiś czas będzie wolniejsze tempo, póki nie ogarnę się w robocie.
Nie przedłużając, zapraszam na "Świątecznego Sasuke"!
*
Sasuke miał wrażenie, że nie
wytrzyma, że zaraz zwariuje. Zaczynał doceniać ciszę swojego mieszkania, błogi
spokój czterech ścian, fakt, że nie ma dzieci…
- Ja ją powieszę!
- Nie, ja powieszę, to moja
ulubiona bombka!
- Nieprawda, jest moja!
- Mamo, on mi zabrał tę bombkę!
Oddawaj!
- Bo to moja bombka! Maaamooo!
Głowa Sasuke chciała
eksplodować. Dzieciaki ganiały się wokół choinki, walcząc o bombkę w kształcie
chłopca na sankach. Była to stara, szklana ozdoba, którą Sasuke pamiętał
jeszcze ze swojego dzieciństwa. Synowie Itachiego już dwa razy omal nie
przewrócili drzewka, bijąc się o tę cholerną bombkę jakby była z czekolady. Itachi
był w kuchni i rozmawiał z mamą, a biedna Izumi, mimo iż starała się opanować
dzieciaki, ewidentnie została przez chłopców zakrzyczana. Sasuke patrzył na to
wszystko z rozłożonymi rękami i nie wiedział, co robić.
- A babcia zrobiła kakao!
W salonie pojawił się ojciec,
niosąc dwa kubki gorącego, słodkiego napoju. Chłopcy pisnęli z zachwytu i
pobiegli ku dziadkowi, a Sasuke niemal rzucił się na podłogę, by w ostatniej
chwili pochwycić szklaną bombkę, którą mały Ichiro cisnął niedbale na bok,
zapominając oczywiście, że przed chwilą walczył o nią ze swoim bratem. Kakao najwyraźniej
okazało się ważniejsze niż owa ozdoba.
- No chłopcy, ostrożnie, bo się
poparzycie! – wołała Izumi, kiedy dzieciaki złapały za kubki.
- Nie porozlewajcie, bo babcia
się wkurzy – powiedział wesoło Fugaku, patrząc z miłością na swoje wnuki. – Do
ławy, usiądźcie! Dziadek się z wami pobawi.
Ojciec zagarnął dzieciaki na
bok, posadził je na kanapie przy ławie i uśmiechnął się do Sasuke, który
odetchnął z ulgą, bo naprawdę miał już dość tego hałasu. Nie spodziewał się, że
kiedy wrócą z choinką do domu, będą tam na nich czekać Izumi i dzieciaki. Gdy
chłopcy zobaczyli choinkę, oczywiście natychmiast chcieli ją ubrać i byli
gotowi płakać cały wieczór, byleby dostać co chcą. W końcu Mikoto zarządziła,
że choinka ma być ubrana, więc Sasuke przyniósł karton z ozdobami i wszyscy
razem wzięli się za ubieranie drzewka.
Chłopcom oczywiście ta zabawa
szybko się znudziła, jak wszystko inne, a Sasuke został z choinką sam.
- Zaczyna wyglądać całkiem
ładnie – powiedziała Izumi, podchodząc do niego. W dłoni trzymała niewielką,
czerwoną bombkę, którą wyjęła z pudła z ozdobami. Zawiesiła ją na gałązce.
Sasuke prychnął.
- Tylko tak mówisz… mama i tak
przyjdzie i wszystko będzie poprawiała… - rzekł, co spowodowało, że szwagierka
zaśmiała się dźwięcznie. Cały czas kątem oka spoglądała na synów, którzy pod
opieką dziadka pili kakao. Mały Ichiro miał pół twarzy usmarowane czekoladą,
jego starszy brat, Isamu, oblizywał się ze smakiem. Dzieci wyglądały na
szczęśliwe.
- Jak to mama – powiedziała
cicho Izumi. – Fajnie, że przyjechałeś na tak długo. Chłopcy za tobą tęsknili,
pytali o wujka. Itachi też bardzo się ucieszył, że w końcu jesteś na dłużej.
- Cieszę się – odpowiedział
Sasuke, zawieszając na choince cukierki, do których wcześniej razem z chłopcami
przywiązali pętelki z nitki. – Zaniedbałem trochę was wszystkich…
- Trochę? – Izumi uniosła jedną
brew. Sasuke westchnął, wieszając kolejną bombkę.
- Trochę bardzo – przyznał
niechętnie. – Ale to nadrabiam, zobacz: ubieram choinkę, udekorowałem cały dom.
- Już się nie podlizuj, i tak
ci będziemy wypominać to, jak rzadko nas odwiedzasz – zaśmiała się szwagierka.
Cofnęła się o trzy kroki. – Zostały jeszcze łańcuchy.
Razem dokończyli ubieranie
choinki, a na koniec Sasuke nałożył na czubek złotą gwiazdę. Izumi podłączyła
lampki do kontaktu, a gdy tylko te zaświeciły się, dzieciaki zaczęły klaskać z
zachwytu.
- Jaka piękna! – zachwycił się
Ichiro.
- No, no! Jaka choinka! – Do
salonu wszedł Itachi, a za nim mama z tacą pełną ciasta i ciasteczek.
- Czy nie za dużo tych
słodyczy?! – zawołała Izumi do chłopców, bo rzucili się na ciasteczka, kiedy
tylko Mikoto postawiła tacę na stoliku.
- Och, święta idą, niech jedzą
– rzekł Fugaku, głaszcząc obu chłopców po głowach. Sam także sięgnął po
ciastko, wyglądając na całkiem zadowolonego z faktu, że przy okazji i on dostał
słodycze. Izumi tylko pokręciła głową i spojrzała na męża.
- Będziemy się zbierać, prawda?
- Chyba tak – odparł Itachi. –
Jutro jeszcze idę do pracy…
- A my u siebie w domku też
ubierzemy choinkę? – zapytał zaraz Ichiro, odrywając się na chwilę od swojego
kakao.
- Tak, my też ubierzemy choinkę
– odpowiedziała mu Izumi. Mikoto w tym czasie podeszła do choinki i zaczęła
poprawiać bombki. Sasuke wymienił ze swoją szwagierką porozumiewawcze
spojrzenie.
- Dlatego dopijajcie kakao i
jedziemy – powiedział Itachi do dzieciaków. – Przyjedziemy do babci i dziadka
na kolację w wigilię.
- Na siedemnastą – powiedziała zaraz
Mikoto, teraz poprawiając łańcuchy na choince. Sasuke miał ochotę jej
wypomnieć, że kiedy wniósł z ojcem drzewko i ustawił je w stojaku, to ona,
zamiast pomóc ubierać choinkę, schował się do kuchni i im zostawiła całą „brudną
robotę”. Na szczęście ugryzł się w język i nic nie powiedział, bo mama i tak
była rozdrażniona przygotowaniami do świąt.
Wkrótce potem dzieciaki dopiły
kakao i Izumi zagoniła je na korytarz, by ubrali buty i kurtki. Sasuke z rodzicami
poszli za nimi, by jeszcze przed wyjściem pożegnać dzieciaki. Gdy rodzina
starszego brata w końcu opuściła dom, Sasuke odetchnął głęboko i z ulgą.
- Ależ było głośno – westchnął,
co u ojca i matki wywołało śmiech. Wrócili do salonu, gdzie zmęczony Sasuke opadł
na fotel i sięgnął po ciastko z tacy na stole. – Mmm, dobre – pochwalił mamę, a
ta uśmiechnęła się do niego.
Kolejny dzień także przyniósł
masę pracy i tego dnia również pomagał mamie ile tylko mógł. Zaczął też
bardziej doceniać jej zaangażowanie, mama chciała ugościć całą rodzinę,
wkładała w to dużo serca i rok w rok miała w związku ze świętami dużo pracy. A
on był do tej pory takim pasożytem, który przyjeżdżał na chwilę, nażerał się za
darmo i odjeżdżał. Czuł z tego powodu wstyd.
W południe dostał sms-a od
Sakury, że wieczorem cała paczka wychodzi na piwo do Akimichich i ona nie
przyjmuje odmowy, Sasuke ma być gotowy na dwudziestą. Chwilę się wahał, bo
podejrzewał, że pewnie będzie tam też i Naruto, ale z drugiej strony w tłumie
znajomych nie powinien mieć z nim dużo styczności, tak jak to było w Mikołajki.
Wiedział też, że to wyjście będzie ostatnim przed wyjazdem, bo potem będą święta,
a niedługo po nich Sasuke miał wyjechać do miasta. To była ostatnia okazja, by
się zobaczyć ze starymi znajomymi, być może na kolejne jedenaście lat. Odpisał
więc, że będzie w barze o dwudziestej i zajął się pracą.
Wieczór przyszedł bardzo
szybko. Sasuke był zmęczony, ale i podekscytowany wyjściem. W mieście
regularnie imprezował, siedzenie w domu nie było dla niego i mimo iż nie nudził
się z rodzicami, to potrzebował też rozrywki. Lubił wyjść wieczorem na drinka.
Poza tym w mieście żył też dość aktywnie, jeżeli chodziło o sferę seksualną.
Miał kilku „przyjaciół do łóżka”, z którymi regularnie się widywał. Miesiąc
celibatu nieco mu doskwierał, ale był też w pewnym stopniu odświeżający. Do tej
pory Sasuke zagłuszał swoje uczucia, żyjąc intensywnie, kierując się
pożądaniem, a nie uczuciami. Teraz miał czas na przemyślenia. Od lat aż tak
bardzo nie analizował siebie, swoich uczuć i pragnień. To było dziwne i
sprawiło, że czuł się nieco wrażliwszy niż zazwyczaj.
W barze, w dzień przed wigilią,
o godzinie dwudziestej, było zaskakująco mało osób. Zajęta była zaledwie połowa
stolików, grała świąteczna muzyka, unosił się zapach świerku i jedzenia. Sasuke
od razu dostrzegł znajomych, siedzących przy „ich stoliku”, więc ściągnął z siebie
płaszcz, powiesił go na haczyku przy drzwiach i ruszył w ich stronę. Ku swojemu
zadowoleniu dostrzegł, że nie wyróżniał się ze względu na ubiór – miał na sobie
ciemnozielony golf i dżinsy, większość znajomych także wybrała ciepłe swetry i
spodnie z tego samego materiału. W Konosze każdy stawiał na wygodę i ciepło, a
nie na wygląd.
Przywitał się ze znajomymi i
usiadł obok Sakury, której oczywiście towarzyszył Lee. Prócz nich przy stoliku
był Shikamaru z narzeczoną, był Sai i Ino oraz Shino. Reszta jeszcze nie
dotarła.
- Jak tam? – zagadnęła go
Sakura zaraz po tym, jak zamówił u kelnerki piwo dla siebie.
- Dobrze – odparł obojętnie,
nie bardzo wiedząc, do czego dziewczyna pije. – A jak ma być?
- Co robisz w Sylwestra? –
pytała dalej. Sasuke obojętnie wzruszył ramionami. Nie zastanawiał się nad
Sylwestrem. W mieście zawsze imprezował, ale tutaj nie miał pojęcia, co mógłby
robić. Dawnej jego klasa zawsze urządzała jakąś domówkę albo coś w tym stylu,
nawet raz on i Naruto organizowali jedną w domu u Uzumakiego, bo jego rodzice
byli na sylwestrowym balu, organizowanym na hali w szkole.
- Nie wiem – odpowiedział
zgodnie z prawdą. – Pewnie zostanę z rodzicami i będziemy oglądać telewizję i
pić grzane wino…
- No co ty! – prychnęła Sakura.
– Naruto jeszcze cię nie zaprosił?
Sasuke spojrzał na dziewczynę
bez zrozumienia.
- Niby na co?
- No do siebie na imprezę. U
niego w domu.
- Nic o tym nie wiem – odrzekł.
Na szczęście w tym momencie pojawiła się kelnerka, więc odebrał od niej piwo,
dziękując. Ukrył swoje zmieszanie, od razu upijając spory łyk chłodnego,
bursztynowego płynu. Naruto nic mu nie powiedział, że robi u siebie Sylwestra.
Właściwie, to Sasuke nawet nie wiedział, gdzie Naruto obecnie mieszka, czy
dalej z rodzicami, czy ma swoje mieszkanie?
Sasuke nie poczuł się urażony
brakiem zaproszenia. Postanowił unikać Uzumakiego i wyglądało na to, że Naruto
ma takie samo postanowienie. Było mu to na rękę, choć gdzieś tam głęboko w
sobie czuł lekkie… zmieszanie? Nie umiał nawet tego nazwać. Może była to
zazdrość, albo coś w tym stylu; takie delikatne ukłucie zawodu, że mimo
wszystko Naruto myśli tak samo, że i on chce się trzymać od niego z daleka, że
akurat w tym cholernym aspekcie, jak nigdy w całym życiu, są zgodni, a przecież
zawsze byli swoimi przeciwieństwami.
Wkrótce potem zaczęła się
schodzić reszta znajomych. Dotarli Kiba i Hinata, a także kuzyn dziewczyny,
Neji wraz z Ten Ten. Na końcu pojawił się Chouji, jak zawsze z deską piwa.
Brakowało tylko Naruto.
- A Uzumakiego nie będzie? –
zainteresował się Sasuke, zwracając do Shikamaru, a nie do Sakury, która akurat
gadała o czymś z Ino. Nara przyjrzał mu się z jedną uniesioną brwią, ale Sasuke
zupełnie zignorował to kpiące spojrzenie. Dziwiło go, że minęło pół godziny, a
Naruto wciąż nie było. Czyżby znów miał dyżur w straży?
- Nie wiem –
odpowiedziałShikamaru. – Sakura, Uzumaki
już wyszedł ze szpitala?
Sasuke tak szybko obrócił głowę
ku dziewczynie, że aż coś strzeliło mu w karku, na szczęście przez muzykę w
lokalu nikt tego nie usłyszał. Sakura przewróciła oczami.
- Nawet nie został! –
odpowiedziała. – Zaraz sam się wypisał!
- Co się stało? – zapytał
zdumiony Sasuke, patrząc to na dziewczynę, to na Shikamaru. Strach ścisnął mu
na chwilę serce, ale gdy usłyszał, że Uzumaki sam się wypisał, obawa nieco
zelżała. Skoro Sakura wypuściła tego młotka do domu, nie mogło być z nim źle.
- Walnął się w łeb podczas
akcji! – zaśmiał się Inuzuka, wtrącając do rozmowy. – Byłem u niego dziś rano,
zalega na kanapie i jęczy, że go „głowa boli”! – Inuzuka zaśmiał się bardzo
głośno. – Spokojnie, ma twardy łeb, nic mu nie będzie!
- To coś poważnego? – Sasuke
zwrócił się do Sakury, ignorując hałaśliwego Inuzukę. Kiba był postrzelony w
podobny sposób, jak Naruto, jego słowom i ocenie nie można było ufać.
Dziewczyna postukała się palcem
w głowę.
- Chyba nie myślisz, że powiem
ci coś o pacjencie, obowiązuje mnie tajemnica lekarska! – prychnęła.
- Nic mu nie jest – rzekł
Shikamaru. – Uderzył się w głowę, podejrzewali wstrząśnienie mózgu, ostatecznie
się okazało, że nic z tych rzeczy, tylko sie mocno walnął. Co, mnie nie
obowiązuje żadna tajemnica! – zawołał do różowowłosej, która patrzyła na niego
ze zgorszeniem. Sakura jedynie pokręciła głową.
- Zdrowie naszego
poszkodowanego Naruto! – wykrzyknął nagle Kiba, wznosząc w górę swój kufel. Piwo
w nim zachybotało się niebezpiecznie, ale na szczęście nikogo nie ochlapało.
- Zdrowie! – podchwyciła zaraz
reszta znajomych i wszyscy wypili toast. Sasuke po upiciu kilku łyków odstawił
kufel na stół i znów zwrócił się do Shikamaru.
- Naruto jest teraz z rodzicami?
– zapytał, zaciekawiony czy ktoś się młotkiem zajmuje. Shikamaru znów wywrócił
oczami, westchnął, ale i tak odpowiedział.
- Nie, pewnie jest u siebie.
Raczej go nie śledzę, mam lepsze rzeczy do roboty.
Sasuke zignorował przytyk.
- U siebie, czyli gdzie? – pytał
dalej. Zaciekawił go temat mieszkania Naruto. Odkąd usłyszał, że Uzumaki
wyprawia Sylwestra, podejrzewał, że pewnie już nie mieszka z rodzicami. Musiał
zaspokoić swoją ciekawość.
- Naruto mieszka teraz w domu
Jiraiyi. Jiraiya zapisał mu swój dom w testamencie – odrzekł Nara.
Sasuke jedynie skinął głową,
zastanawiając się nad tym, co usłyszał. Wiedział, że Jiraiya umarł kilka lat
temu, a że był ojcem chrzestnym Naruto, przepianie domu na chrześniaka nie było
dziwne. Jiraiya był kawalerem, nie miał dzieci. I był pisarzem, często
podróżował, a Naruto podlewał kwiaty w jego domu i ogólnie go doglądał, kiedy
Jiraiya był w podróży. W jego domu Sasuke i Naruto często spędzali razem czas,
było to ustronne miejsce, gdzie mogli być sami, gdzie nie musieli się hamować
czy być cicho. Uwielbiali te momenty, kiedy chrzestny Naruto zaczynał pracę nad
nową książką i wyjeżdżał w swoją kolejną podróż, zostawiając dom pod opieką
blondyna (tak właściwie to jego rodziców, ale oni spychali doglądanie domu na
syna), bo wtedy mieli na kilka tygodni taki swój azyl, gdzie mogli być razem,
bez rodziców za ścianą i obawy, że ich na tym czy owym nakryją.
Nie mógł uwierzyć, że Naruto
zamieszkał w domu tak pełnym wspomnień, gdzie każdy pokój, każde miejsce
przywoływałoby Sasuke na myśl ich wspólne chwile.
- Hn… - mruknął i znów napił
się piwa, bo nie miał pojęcia, co mógłby powiedzieć. Shikamaru chwilę mu się
przyglądał, ale potem prychnął i wrócił do rozmowy ze swoją narzeczoną.
Impreza trwała. Sasuke nie
żałował sobie alkoholu, udało mu się rozluźnić, wyluzować. Chciał unikać Naruto
i mu się to udało, Uzumakiego nie było na imprezie. To wiele ułatwiało, wiele
rzeczy upraszczało. Sasuke nie musiał na niego patrzeć, nie musiał spoglądać w
te błękitne oczy, które niezmiennie, niezależnie od sytuacji, przyciągały jego
uwagę i kusiły go. Choć, jeśli miał być ze sobą szczery, przez pół imprezy spoglądał
w stronę drzwi licząc, że jakiś cud sprawie, że Naruto jednak przyjdzie. Tak się
jednak nie stało.
Impreza trwała, kiedy Sasuke
stwierdził, że jednak będzie się zbierał. Znajomi próbowali go zatrzymać, ale
nie miał ochoty zostać. Gdy zerkał na zegarek i widział, że jest około
jedenastej czuł, jakby był spóźniony, więc pożegnał się ze wszystkimi i mimo
prób powstrzymania go, odszedł od stolika. Udał się jeszcze na chwilę do baru,
kupił na wynos butelkę dobrego wina, ubrał się i wyszedł.
Konoha o tej porze była dość
pusta, mieszkańcy poszli już spać. Jacyś pojedynczy turyści kręcili się po
miasteczku, wielu z nich zmierzało do baru, który właśnie opuścił Sasuke, wielu
też ten bar opuszczało i szło ku hotelowi rodziny Hyuuga. Było zimno, niebo
upstrzone było milionami gwiazd, które w tym miejscu były doskonale widoczne.
Sasuke obrał jednak zupełnie
inny kierunek niż wszyscy dookoła. Nie myślał zbyt wiele, właściwie to działał
i to w dodatku bez żadnego planu. Nogi same go niosły znajomą drogą, twarz
wykrzywiał uśmieszek. W głowie lekko mu szumiało, bo w krótkim czasie wypił
sporą ilość piwa, ale ten fakt tylko dodawał mu odwagi. Marzł, mróz szczypał go
w policzki, śnieg skrzypiał mu pod butami, ale dzielnie parł do przodu,
oddalając się od zabudowań w stronę samotnego domu, stojącego niewielki kawałek
od miasteczka. Ciemność i chłód sprawiały, że chciał dotrzeć na miejsce jak
najszybciej, dlatego nie zwalniał kroku.
Gdy stanął przed drzwiami
dużego, piętrowego, drewnianego domu, głowę miał pustą i odświeżoną. Wewnątrz świeciły
się światła, więc Uzumaki jeszcze nie spał. Z szerokim uśmiechem na twarzy
nacisnął dzwonek i dopiero wtedy, gdy to zrobił, zdał sobie sprawę, że Uzumaki
może nie być sam. Uśmiech momentalnie spełzł mu z twarzy, a serce zabiło mocno.
Przecież Gaary także nie było
na imprezie, mógł być teraz z Naruto, mógł…
Ale już się stało. Sekundę
wcześniej nacisnął dzwonek, po domu rozszedł się charakterystyczny dźwięk. Nim
Sasuke zdążył się konkretniej zastanowić, co właściwie tu robi, po co sterczy
na schodach przed domem Naruto, usłyszał kroki. Oparł się więc o futrynę, a
kiedy drzwi stanęły otworem, spojrzał w zaskoczone oczy Naruto.
- Podobno nie byłeś w szkole,
bo jesteś chory – rzekł pierwsze, co mu przyszło na myśl, podnosząc w górę
butelkę wina. Naruto, otrząsnąwszy się z zaskoczenia, parsknął śmiechem. Głowę
owiniętą miał bandażem, ale prócz tego chyba nic mu nie było. Miał na sobie
spodnie od piżamy i okropną, pomarańczową bluzę z kapturem.
- Ano nie byłem – odpowiedział.
– A co, przyniosłeś mi pracę domową?
- W płynie…
- Właź…!
Sasuke przekroczył próg,
dyskretnie rozglądając się dookoła. Podał butelkę wina Uzumakiemu, a potem
ściągnął z siebie buty i płaszcz. Jego plan, aby unikać Naruto, właśnie poszedł
się jebać i to w dodatku na jego życzenie. Sasuke wypił jednak o jedno piwo za
dużo, by się nad tym rozwodzić. Ciągnęło ćmę do ognia, a na to nie mógł już nic
poradzić.
Ja to bym chciała zobaczyć jakieś opowiadanie od Ciebie Kiba x Naruto jak są w szkole, Kiba jock, Naruto twink gnębiony przez tego pierwszego, potem wielka miłość, dyskretne bronienie Naruto, potem okazało się, że ktoś ich widział, Kiba walczy sam ze sobą co ma zrobić, Naruto jest coraz bardziej gnębiony, aż w końcu mu pomaga i zaczyna go bronić…. ;-; mokry sen 🤤
OdpowiedzUsuńZastanów się nad tym! 😂
UsuńHahaha. Oj, KibaNaru, tego to ja akurat zupełnie nie widzę. Przepraszam, ale ten ship to nie dla mnie 🙃
UsuńNo nie… ;-; przyznaj się, że nie lubisz Kibusia! To idealny duet do pisania! 😂
UsuńTo może taki motyw opowiadania tylko SasuNaru? :)
UsuńCześć!
OdpowiedzUsuńSuper widzieć wreszcie nowy rozdział! Cieszę się bardzo :D
W międzyczasie przeczytałam też opowiadanie o najlepszym przyjacielu - powiem Ci, nietypowe, chyba nigdy nie czytałam czegoś takiego i na pewno wrócę do niego kiedyś ponownie.
Ale wracając do tego opowiadania to dobrze, że Sasuke popił XD
Wreszcie może coś się między nimi zadzieje, chociaż po pijaku to może czasami tylko dojść do jednego, a ja bym wolała jednak szczerą rozmowę... Mam nadzieję, że doczekam się jej wkrótce, aczkolwiek to też może oznaczać koniec opowiadania więc... Szkoda by było.
Czy jak skończysz to opowiadanie to myślisz nad kolejnym czy chcesz zrobić sobie przerwę? Pytam z czystej ciekawości.
Pozdrawiam,
AJ
Będę cały czas pisać, nie zamierzam robić przerw. Przerwy czasem same mi wychodząc, najczęściej że względu na nawał pracy i jakieś inne obowiązki, ale nie są zamierzone. Czasem też po prostu brak mi weny.
UsuńCo do pomysłów KibaNaru, to również nie widzę tej pary razem. Kiba przyjaciel, Kiba wielki heteryk wspierający przyjaciela geja to co innego. Ale jedyny słuszny paring to SasuNaru lub NaruSasu. W tym opowiadaniu Fugaku jest super, takie właśnie go lubię... Takiego niekanonicznego, słodkiego i do rany przyłóż.
OdpowiedzUsuńDzięki za kolejny rozdział i pozdrawiam.
Trochę mi się nudzi, jak te postaci są zawsze takie same 😀 co do Kiby, to owszem, on do Naruto nie pasuje (moim zdaniem). Ja widziałam go zawsze albo z Nejim albo z Kankuro.
UsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale wow Sasuke tutaj chce unikać Naruto, a tutaj pytania o Uzumakiego gdzie, co, dlaczego a jeszcze na koniec idzie z winem do niego...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia