Jestem podekscytowana pisaniem tego opowiadania, wiec czym prędzej Was zapraszam!
*
Sasuke
otworzył oczy, słysząc budzik w telefonie, który zostawił na biurku obok łóżka.
Wyciągnął rękę, wyłączył go, a potem ziewnął, nie mogąc uwierzyć, że ranek
nastał tak szybko.
Przekręcił się na bok i pierwszą
rzeczą, jaką zobaczył, był stos kolorowych ciuchów, leżący na sąsiednim łóżku. Później
zarejestrował zapach męskiego dezodorantu, nie jakiś intensywny, lekki, wyjątkowo
przyjemny dla nosa.
Usiadł, przeczesując palcami
włosy. Po jego dziwnym współlokatorze nie było śladu, wyglądało na to, że koleś
zebrał się skoro świt, ogarnął i wyszedł. Sasuke zdziwiło to bardziej niż by
przypuszczał. Gdyby nie stos ciuchów, myślałby, że to wszystko mu się
przyśniło. Niestety nie był to sen, jeszcze większy bałagan niż ten, jaki tu
zastał wczoraj po przyjściu, świadczył o czyjejś w tym pokoju obecności.
Nieco zdziwiony, że tamten
facet go nie obudził, wstał z łóżka. Coś go tknęło, więc szybko podszedł do
lodówki i zajrzał do środka, ale na szczęście jego jedzenie było nietknięte. Tego
by jeszcze brakowało, żeby ten blondyn okazał się złodziejem śniadań.
Sasuke przeciągnął się, zerkając
na zegarek, wiszący nad drzwiami wyjściowymi. Była godzina siódma, za godzinę
miała się odbyć zbiórka na dole, w małej Sali bankietoewj. Sasuke musiał się
więc pospieszyć, bo miał jeszcze odebrać uniform, więc zabrał ze swojej walizki
przybory do mycia i udał się pod prysznic.
Gdy wszedł do łazienki aż
westchnął z dezaprobaty, widząc panujący wewnątrz bałagan. Na umywalce leżała zużyta
maszynka do golenia i porzucona, pomarańczowa szczoteczka do zębów, kosmetyki z
granatowej kosmetyczki zostały wręcz wyrzucone na półeczkę obok, jakby ktoś po
prostu przekręcił ją do góry nogami – prawdopodobnie tak było. Przy wejściu pod
prysznic leżały zrolowane pomarańczowe bokserki, obok nich mokry jeszcze
ręcznik.
Sasuke westchnął, przecierając
twarz.
- To będzie trudniejsze niż
myślałem – rzekł do siebie. Kopnął na bok odrażające resztki obecności
współlokatora i sam wszedł pod prysznic, aby się umyć.
Po kąpieli, ciesząc się, że
jest sam i nie musi się ubierać w dusznej, zaparowanej łazience, owinął się
ręcznikiem wokół bioder i wrócił do pokoju. Z lodówki wyjął jogurt, z szafki
obok musli i zajął się śniadaniem.
Około siódmej czterdzieści był
gotowy do wyjścia. Póki co ubrał się w zwykły, biały podkoszulek oraz krótkie,
granatowe spodenki. Wiedział, że będzie musiał się przebrać w uniform, więc nie
było sensu się stroić.
Wychodząc z pokoju, obrzucił go
spojrzeniem. Jego połowa była schludnie ogarnięta, łóżko pościelił, zamkniętą
walizkę położył obok niego. Połowa tego drugiego przypominała wysypisko –
rzeczy walały się na łóżku i podłodze bez żadnego ładu i składu, między nimi
dostrzegł jakieś papierki po słodyczach. Aż nie mógł uwierzyć, że ten koleś nie
obudził go rano, kiedy zbierał się do wyjścia. To tylko świadczyło o tym, jak
bardzo Sasuke był zmęczony ucieczką z domu. Pokręcił głową i zamknął pokój na klucz.
Zszedł na dół i ruszył w stronę
nowego budynku, jak poinstruowała go wczoraj Shizune. Łącznik między starym a
nowym hotelem okazał się być krótkim korytarzem z dużą ilością okien, w których
stały rozmaite kwiaty, głównie storczyki. Gdy znalazł się w nowej części hotelu
niemal zagwizdał, taki tu panował przepych. Posadzki były marmurowe, było dużo
paproci w ogromnych donicach, był sporo miejsc wypoczynkowych, kanap i foteli,
poustawianych wokół małych stoliczków. Wszędzie kręcili się goście, bo znalazł
się w hotelowym lobby. Naprzeciw wejścia do hotelu znajdowała się duża
recepcja. Drzwi za jego plecami, umiejscowione w mało widocznym kącie, nosiły
tabliczkę „tylko dla personelu”.
Dostrzegł idącą korytarzem, ciemnoskórą
kobietę w ciemnozielonej spódnicy do kolan, białej koszuli i ciemnozielonej
kamizelce. Do kieszonki na piersi przyczepiony miała identyfikator z imieniem.
- Przepraszam – zaczepił ją, a
ona zatrzymała się i uśmiechnęła.
- Tak? Jak mogę pomóc?
- Ja… mam odebrać uniform z
pralni na dole… - powiedział, a kobieta skinęła głową.
- Zaczynasz pracę? – zapytała.
- Tak – odpowiedział. Dziewczyna
wyciągnęła rękę.
- Jestem Karui – przedstawiła się,
więc on też podał jej własne imię i uścisnął jej dłoń. – Musisz iść do tamtych
drzwi i zejść na dół. Potem skręć w prawo i idź, aż znajdziesz drzwi z napisem „pralnia”.
- Dzięki – powiedział. Dziewczyna
skinęła mu z uśmiechem i odeszła, a on skierował się do wskazanych przez nią
drzwi „dla personelu”, ukrytych pod schodami prowadzącymi na antresolę, gdzie
wyraźnie znajdowała się jakaś kolejna część wypoczynkowa dla gości.
Szybko zbiegł na dół i ruszył w
prawo, korytarzem przypominającym nieco te w szpitalu albo w szkole, tyle że
sporo węższym. Po obu jego stronach były różne drzwi, dostrzegł te z napisem „kuchnia” czy „ochrona”, aż w końcu trafił na pralnię.
Uniformy dostał niemal od razu,
jak tylko podał jednej z pracujących tam kobiet swoje imię i nazwisko. Trzy komplety
spodni, białych koszul i kamizelek zapakowane były w szare pokrowce. Złapał je
za wieszaki i dziękując, opuścił pralnię, by wrócić na górę, do swojego pokoju.
Jego współlokatora dalej nie
było, całe szczęście. Dwa uniformy powiesił w pustej szafie, w jeden z nich się
ubrał. Ocenił, że nie wyglądał w nim źle – ciemnozielone spodnie jak od
garnituru dobrze na nim leżały, podobnie biała koszula. Nie lubił kamizelek,
ale nie miał wyboru, więc ją także na siebie ubrał, a potem do kieszonki na
piersi przypiął swój identyfikator. Tak gotowy po raz drugi opuścił pokój.
*
- … ja pierdolę! Jak tylko
Shizune pojawi się w robocie, to natychmiast do niej idę! Jak mogła mi to
zrobić, no jak?! – jojczył Naruto, zapychając się najlepszą jajecznicą na
świecie i świeżo upieczonymi, jeszcze ciepłymi bułeczkami. Stojący naprzeciw niego
Chouji wzruszył ramionami; kroił szynkę i bardziej zajmował się tą czynnością
niż słuchaniem Naruto.
Chouji podobnie jak Naruto,
pracował w tym hotelu już od dobrych kilku lat, do pracy wkręcił go jego
ojciec, który był szefem kuchni w hotelowej restauracji. Przyjaciel gotował
równie dobrze, co jego tata i pasował na kucharza. Był pulchnym szatynem o
dobrodusznej twarzy i takim samym charakterze. Naruto bardzo go lubił,
zaprzyjaźnił się z nim dzięki Shikamaru, bo ta dwójka była najlepszymi
przyjaciółmi jeszcze z dzieciństwa.
- Aż tak bardzo przeszkadza ci
twój współlokator? – zapytał Chouji, krojąc sprawnie. Naruto, gdy to widział,
zawsze dostawał dreszczy. On sam poucinałby sobie palce.
- Oczywiście! – wykrzyknął Naruto.
– Dlatego właśnie tak lubię wakacje tutaj, bo mam święty spokój! Nikt mi się
nie pałęta po pokoju jak w akademiku! Tu zawsze był mój azyl, nie potrzebuję
pasożyta w mojej szczęśliwej siódemce!
Chouji zaśmiał się, zgarniając pokrojoną
szynkę do dużego pojemnika. Potem wziął do ręki drugi zapakowany kawałek,
przeciął folię nożem, wyjął szynkę i zaczął z niej zrywać otaczającą ją
siateczkę. W międzyczasie inny kucharz zabrał pojemnik z pokrojoną szynką i
zostawił Choujiemu drugi – pusty. Goście w hotelu na śniadanie zamawiali
głównie jajecznicę lub kiełbaski na ciepło, chociaż oferta była dużo większa,
bo były i jajka gotowane i sadzone, rozmaite sałatki, tosty z różnymi
składnikami, a dla amatorów słodkości croissanty z czekoladą, naleśniki z bitą
śmietaną albo gofry z owocami.
- Przesadzasz – rzekł przyjaciel.
- Nie przesadzam! – zirytował
się Naruto, a gdy Chouji znów się zaśmiał, Naruto fuknął, lekko obrażony i
zajął się jedzeniem swojej jajecznicy. Uwielbiał śniadania w tym hotelu, zawsze
były świeże i smaczne, zrobione z najlepszych składników. Gdyby miał kasę,
zamieszkałby w takim na cały rok. Niestety, przez większość życia nie
śmierdział groszem.
- Dzięki za jedzenie – zwrócił się
do Choujiego, kiedy skończył. – Było mega dobre, jak zawsze pierwsza klasa!
- Ba – prychnął przyjaciel. Naruto
zabrał swój talerz i zaniósł do Haku, który pracował w kuchni na zmywaku. Ten uśmiechnął
się do Naruto czarująco, a on odwzajemnił uśmiech. Zazwyczaj nie zapinał
kolegów z pracy, ale zawsze były wyjątki, zwłaszcza dla kogoś tak ładnego. Zagadał
z chłopakiem krótką chwilę, bo na więcej nie miał czasu. Później, czując, że
jest lekko spóźniony, opuścił kuchnię, jeszcze raz dziękując wszystkim za
śniadanie i poleciał do pralni, aby zabrać swój uniform.
W pralni oczywiście ugadał
dziewczyny tak, by jeszcze chwilę przechowały jego dwa zapasowe uniformy. Nie
chciało mu się ich targać na górę, nie miał czasu, w dodatku nie chciał oglądać
swojego współlokatora, który spał niczym aniołek, kiedy Naruto wychodził. Korzystając
z przylegającego do pralni socjalnego przebrał się szybko, a swoje ciuchy oddał
do prania. Pracująca tam przełożona zmiany, pani Chiyo, jakaś tam daleka krewna
Gaary, niby go skarciła, grożąc mu palcem, ale uśmiechała się i wzięła jego
bluzkę i spodnie, aby wrzucić je do pralki. Panie z pralni miały do niego słabość,
bo czasem przynosił im z kuchni jakieś podprowadzone Choujiemu łakocie. W hotelu
panowały te same zasady jak na uczelni w dziekanacie – za kawę i dobre ciastko można
było załatwić wszystko co się chciało u takich starszych, miłych pań. Poza tym
na Naruto leciały też kobitki, a i on nie gardził cyckami, jeśli były
odpowiednio duże.
Wypadł z pralni, patrząc na
zegarek na nadgarstku. Było już pięć po ósmej, więc był spóźniony na zbiórkę, a
jeszcze musiał odebrać wykaz, kogo ma w grupie i jakie są na dziś zadania.
*
Sasuke odnalazł małą salę
bankietową bez większego problemu. Ta była chyba nieczynna, bo krzesła leżały
na stołach, odwrócone do góry nogami, rolety w oknach były pozasłaniane, jakieś
sprzęty czy meble w katach ponakrywane białymi prześcieradłami. Pojedyncze z krzeseł
zostały jednak zdjęte przez znajdujące się w pomieszczeniu osoby, ubrane
identycznie jak Sasuke. Mała grupka wyglądała na taką, co się dobrze zna, bo
wszyscy gadali i śmiali się wesoło, wyraźnie czując się dobrze w swoim
towarzystwie.
- Sasuke!
Zdziwił się, słysząc własne
imię, ale potem dostrzegł ciemnowłosą Hinatę, siedzącą pomiędzy dziewczynami. Nowa
znajoma szybko wstała z miejsca i podbiegłą do niego. Wyglądała nawet ładnie w
oficjalnym uniformie, ciemnozielony kolor pasował jej do bladej karnacji. Włosy
związała w warkocz i podpięła je po bokach białymi spinkami.
- A więc jesteśmy w jednej
grupie – powiedziała, uśmiechając się do niego ciepło. Była naprawdę miłą
osobą, od razu to zauważył. Nie była nachalna, raczej uprzejma; zaczepiała go z
troski i nie narzucała się. Od razu ją polubił.
- Na to wygląda – odpowiedział.
Cieszył się, że zna choć jedną osobę, która nie każe mu wypierdalać, jak jego
okropny współlokator.
Hinata złapała go za
nadgarstek.
- Chodź, przedstawię cię
wszystkim!
Dziewczyna pociągnęła go w
stronę małego tłumu. Większość dziewczyn gapiła się na Sasuke jakby w życiu nie
widziała mężczyzny, ale do tego był akurat przyzwyczajony. Laski zawsze się za
nim oglądały, jakby ślepe na to, że on ogląda się za facetami. Jego była
narzeczona przez trzy lata nie dostrzegła, że nawet go nie podnieca. Myślała,
że jest oschły i to właśnie mu zarzucała, ale oczywiste rozwiązanie nigdy nie
przyszło jej do głowy. A może przyszło, ale je wypierała? Nie wiedział tego i
miał nadzieję, że nigdy się nie dowie.
Hinata wciągnęła go w sam
środek towarzystwa.
- A kogo nam przyprowadziłaś,
co, Hinata? – zainteresowała się długonoga, niebieskooka blondynka, mierząc
Sasuke od stóp do głów jakby był jakimś okazem w zoo.
- To Sasuke, poznałam go
wczoraj! – odpowiedziała wesoło ciemnowłosa, puszczając jego nadgarstek.
- Cześć – przywitał się,
podnosząc rękę w geście powitania. Nie chciał od razu ich zrażać, miał z nimi
pracować, wolał zrobić dobre wrażenie.
Wszyscy dookoła zaczęli mu się
przedstawiać. Blondynka miała na imię Ino, obok niej siedziała różowowłosa i
zielonooka Sakura. Poznał też chłopaka Hinaty, o którym dziewczyna mówiła
wczoraj, szatyna o imieniu Kiba, który obrzucił go niezadowolonym spojrzeniem. Wśród
zebranych był także wyglądający na znudzonego, ciemnowłosy Shikamaru oraz
milczący Shino, chowający się za okularami przeciwsłonecznymi.
- Neji i Ten Ten są w innej
grupie? – zapytała Sakura, zwracając się do Shikamaru. Ten wzruszył ramionami.
- A skąd mi to wiedzieć? –
odpowiedział, ziewając. Chyba dokuczała mu wczesna pora, wyglądał, jakby
mentalnie był jeszcze w łóżku. Siedział na krześle na uboczu i chyba na nim
przysypiał.
- A Naruto nic ci nie gadał? –
drążyła dziewczyna.
- Przyjechał wczoraj, nic mi
jeszcze nie gadał! – odparł zirytowany chłopak. – Ale z tego co mi mówiła Temari,
oni chyba już z tydzień temu zaczęli pracę.
- Tak, Neji i Ten Ten już
tydzień pracują – wtrąciła się uprzejmie Hinata, którą zaborczo objął jej
chłopak. Sasuke nieco odsunął się od dziewczyny, żeby nie prowokować
niepotrzebnie tego całego Kiby. Facet wyglądał na zawadiakę, a Sasuke nie
potrzebował problemów. Hinata mu się nie podobała z oczywistych względów, więc
Kiba nie musiał być zazdrosny.
- A no tak, przecież Neji to
twój kuzyn! – zawołała Sakura, klepiąc się lekko w czoło. – Zapomniałam o tym!
- Oj skleroza się kłania –
wtrącił Kiba ze śmiechem, za co dostał pięścią w ramię od różowowłosej. Jęknął i
potarł się po nim, dając wszystkim znać, że uderzenie nie było delikatne.
- A ty, Sasuke? – Blondwłosa Ino
zwróciła się do niego. – Chyba pierwszy raz w tej pracy, co?
- Tak – potwierdził zwięźle. Wszyscy
się na niego gapili, ale szczególnie mocno mu to nie przeszkadzało. Był nowy w
ich grupie, spodziewał się pytań.
- Mieszkasz w starym hotelu? –
zainteresował się Sakura, a gdy skinieniem głowy potwierdził, aż pisnęła z
zachwytu. – To tak jak my! – wskazała na siebie i Ino. – Na którym piętrze masz
pokój?
- Na pierwszym.
- My na drugim! Dwadzieścia
dwa! Wpadaj zawsze, kiedy chcesz! – powiedziała wesoło, uśmiechając się ku
niemu zalotnie.
- Naruto się spóźnia – odezwał się
nagle Shino. Na dźwięk jego głosu Kiba aż podskoczył i obrócił się, bo
mężczyzna stał zanim.
- Rany, stary, nie odzywaj się
tak znienacka! – zawołał, łapiąc się za klatkę piersiową, co u reszty wywołało
śmiech. – O zawał mnie przyprawisz!
- Och, no proszę, zawał chyba
poważniejszy niż skleroza – zakpiła z niego Sakura. Z tego też każdy się
zaśmiał. Sasuke spojrzą na Hinatę, szukając wyjaśnienia.
- Kim jest Naruto? – zapytał.
Dziewczyna uśmiechnęła się ciepło.
- To koordynator naszej grupy. Rozdzieli
nam zadania, powie, kto czym się będzie zajmował. Pewnie zatrzymały go jakieś
obowiązki, zaraz się pojawi.
- Obowiązki! – prychnął jej
chłopak i kaszlem zamaskował śmiech, co nie uszło uwadze Sasuke. – Jasne! Chciałbym
zobaczyć, jakie to są te obowiązki!
- Przyjdzie to będzie – uciął rozmowę
Shikamaru, patrząc nieprzychylnie na Kibę. – Może faktycznie coś go zatrzymało,
już dziesięć po.
- Mówisz do mnie, jakbym go nie
znał! – zawołał Kiba. – Uzumaki zawsze się spóźnia!
- Bo bohaterowie zawsze pojawiają
się na końcu i ratują sytuację! – usłyszeli nagle wesoły, zachrypnięty głos od
strony drzwi. Cała grupa jak jeden mąż odwróciła się, patrząc na blondyna,
który śmiało wkroczył do sali bankietowej. Mężczyzna ubrany był w taki sam
uniform, jak oni, ale nieco nieogarnięty – miał rozpięta kamizelkę i dwa guziki
pod szyją, tak, że widać było kawałek opalonego torsu i jakiś kryształek na
rzemyku, jaki miał na szyi. W ręku ściskał plik kartek, do kamizelki przypięty
miał identyfikator, gdzie pod imieniem i nazwiskiem „Naruto Uzumaki” widniał
napis „koordynator”.
Wszyscy uśmiechnęli się i
zasypali blondyna słowami powitania i tylko Sasuke został niezadowolony, albo
wręcz wkurzony.
Koordynatorem jego grupy okazał
się być jego nieznośny współlokator.
Cześć!
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że jest nowy rozdział! Mogłabym codziennie czytać co piszesz :D
Świetny zwrot akcji, nie spodziewałam się, że Sasuke będzie musiał się teraz słuchać Naruto xd zobaczymy co wyniknie z tego. Obstawiam, że w pokoju raczej już zostaną razem, więc tym bardziej będzie ciekawie.
Zastanawiam się, czy Naruto będzie dawał Sasuke specjalnie trudne zadania, aby go zniechęcić hah
Zobaczymy, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział!
AJ
Cóż, jak to zawsze z nimi bywa, docieranie się bardziej ciężkie 😆
UsuńNo wiesz co? w takim momencie? To jest wredne zakończenie. Chcesz więcej, a musisz poczekać. Mam nadzieję, że natchnienie Cię rozpiera i wstawisz nam tu coś niedługo, a najlepiej jeszcze dzisiaj :D
OdpowiedzUsuńSuper ta historia się zaczyna. Już widzę oczami wyobraźni, jak się ślinią na swój widok, ale żaden nie pokaże drugiemu, że mu wpadł w oko, no bo przecież toczą cichą wojnę między sobą. Któregoś dnia będzie alkohol i to wybuchnie niczym wulkan, a wtedy oboje będą rano spóźnieni i niewyspani :D
Pisz proszę, bo chcę poznać Twoją wersję tej historii :D
Rozdział będzie niedługo, jeszcze przed weekendem, bo wyjeżdżam 😀 co do opowiadania, to nic nie zdradzam! 🙃
UsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, ekstra to było ciekawe właśnie czy Sasuke spał tak twardo że nie dało się go obudzić czy naruto go olał po prostu (chociaż przychylam się do drugiej opcji - przecież chce się go pozbyć)... i jak się okazuje jest jeszcze koordynatorem tej grupy...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia