Cześć! Ponieważ nie będzie mnie jakiś czas, dodaję teraz rozdział!
*
Naruto uśmiechnął się szeroko,
widząc, że wśród osób zebranych w małej sali bankietowej jest jego
współlokator. To wiele rzeczy ułatwiało, nie musiał go szukać po hotelu, a nie
wiedział, jak facet się nazywa. W nocy nie było okazji się sobie przedstawić.
Zerknął na wykaz, który trzymał
w dłoni i odnalazł jedyne nazwisko, jakiego nie znał – Uchiha Sasuke. Jaka
szkoda, że koleś długo tutaj nie zabawi…
- No dobra, czas się wziąć do
jakiejś roboty! – zarządził Naruto, kiedy już się przywitał ze wszystkimi znajomymi.
– Sezon wakacyjny się zaczął, pracy jest cała kupa!
- Jakie to upierdliwe –
westchnął Shikamaru, na co Naruto zachichotał. Do pracy w hotelu Shikę zmusiła
jego matka, chcąc nauczyć syna ciężkiej pracy i odpowiedzialności, bo Nara,
gdyby mógł, przespałby całe lato. Albo by leżał na tarasie przed ich domem,
gapiąc się w chmury.
- Nie marudźcie! – zawołał
Uzumaki, siadając na jednym ze stolików. Cała grupa zebrała się wokół niego;
ten nowy, Sasuke, stanął z tyłu, przypatrując mu się uważnie. Naruto póki co
nie miał zamiaru zawracać sobie nim głowy, musiał zająć się obowiązkami, bo
inaczej Shizune mu nagada. Spojrzał na wykaz rzeczy, jakie mieli dziś zrobić, a
potem na zebraną przed nim grupę. Nie zastanawiając się za bardzo nad tym, co
gada, strzelił im krótka gadkę powitalną, przy okazji oficjalnie się
przedstawiając. Nie znała go tylko jedna osoba, ten cały Uchiha, więc mocno się
nie przejmował tym, co mówi, przyjaciele wiedzieli kim jest i na czym polega ta
praca, bo spotykali się tu w tych samych okolicznościach nie pierwszy raz. Czy
ten cały Sasuke będzie nadążał, to już go nie obchodziło.
- Musimy zająć się tą salą i ją
dokładnie posprzątać przed otwarciem dla gości – powiedział na koniec, zerkając
na kartkę. – Na to mamy czas do południa, potem jest trochę do roboty w
restauracji i przy basenie, a potem ktoś pójdzie na siłkę, żeby pomóc Guyowi i Lee, zobaczymy. Ty, nowy! – zawołał na koniec, a chłopak o imieniu Sasuke spojrzał na niego ze
zdziwieniem. – Ty idziesz ze mną!
- A w jakim to celu? Podobno
mamy tu sprzątać – odrzekł ciemnowłosy, splatając ręce na piersi. Naruto
parsknął.
- Oni mają sprzątać, a ty za
mną. Zaproszenia chyba nie potrzebujesz?
Naruto zeskoczył ze stolika,
wyminął patrzącą na niego pytająco grupę i ruszył w stronę wyjścia z sali, nie
patrząc, czy Sasuke idzie za nim czy nie. Zresztą, koleś nie odważyłby się mu
sprzeciwić, w końcu to Naruto odpowiadał tu za rozdzielanie obowiązków.
- Dokąd idziemy? – zapytał
chłopak, kiedy ruszyli korytarzem.
- Dotrzemy to się dowiesz –
odparł Naruto.
- Nie powinienem pomagać
reszcie? – zainteresował się współlokator. – Chyba to też moje zadanie?
- Od wyznaczania zadań to
akurat jestem ja – odparł Naruto, idąc szybko. Dotarł do łącznika i śmiało
ruszył wzdłuż rzędów kwiatów, słysząc za sobą szybkie kroki Sasuke. Facet
zamilkł, o nic więcej nie pytał, widać uznał, że szkoda marnować tlen. Przeszli
razem do starego hotelu, a Naruto skierował się do sekretariatu. Gdy dotarł pod
jego drzwi, zapukał w nie mocno i nie czekając na odpowiedź, wpadł do środka.
- Shizune, mam sprawę! –
zawołał. Siedząca przy biurku, ciemnowłosa kobieta, spojrzała na niego bez
zrozumienia. Akurat coś jadła, chyba jakiegoś rogalika, ale na ich widok
odłożyła go na talerzyk, strzepując okruszki z białej bluzki. Odchrząknęła.
- Naruto? Coś się stało? –
zapytała zdziwiona. Naruto cały się najeżył.
- Oczywiście, że się stało!
Dokwaterowałaś mi do szczęśliwej siódemki tego bubka! – zawołał, ręką wskazując
współlokatora, który jedynie uniósł jedną brew. – Żądam, abyś go natychmiast
przeniosła!
Shizune spojrzała na niego,
potem na stojącego za jego plecami Sasuke, a potem znów na niego. Wywróciła
oczami.
- Naruto… – powiedziała
spokojnie, wstając zza biurka. – Naprawdę nie masz o co robić afery…
- A właśnie, że mam! Ja zawsze
mieszkam sam w szczęśliwej siódemce! Przenieś go do kogoś innego!
Kobieta pokręciła głową.
- Nie mam gdzie, bo wszystkie
pokoje są zajęte, Naruto – odpowiedziała. – Mamy w tym roku urwanie głowy, więc
zatrudniliśmy więcej osób niż zwykle.
- A co mnie to obchodzi! –
warknął. – Shizune, ty nic nie rozumiesz…
- Nie Naruto, to ty nic nie
rozumiesz! – zdenerwowała się sekretarka, przerywając mu. – Przestań robić
awanturę o nic! Czy to takie straszne, że masz współlokatora?! Każdy, kto tu
pracuje, musi się z tym liczyć, bo pokoje są dwuosobowe! To, że zawsze
mieszkałeś sam było tylko dlatego, że nigdy nie mieliśmy pełnego obłożenia! W
tym roku jest inaczej i już!
Naruto niemal się zapowietrzył,
słysząc jej słowa.
- Pójdę z tym do Jiraiyi! –
wydarł się. Shizune parsknęła.
- To idź, droga wolna! Tylko
pan Jiraiya sam przyjął pana Uchihę, zdając sobie sprawę, że mamy ostatnie
wolne miejsce i trafi on do szczęśliwej siódemki! Wątpię, by ci to coś dało!
- Zobaczymy! – wrzasnął Naruto,
odwrócił się i przepychając obok Sasuke, wkurzony poszedł szukać Jiraiyi.
*
Sasuke stał w progu
sekretariatu, patrząc na odchodzącego gdzieś, wściekłego Uzumakiego. Nie miał
pojęcia, że jego przyjazd wzbudzi aż tyle emocji. Nie do końca rozumiał,
dlaczego Naruto tak wścieka się o ten pokój. Z jednej strony Naruto miał
szczęśliwą siódemkę zawsze tylko dla siebie, teraz musiał się dzielić
przestrzenią z inną osobą… ale z drugiej, czy to naprawdę było warte takiej
awantury?
- Nie przejmuj się, Sasuke –
odezwała się pani Shizune, więc spojrzał na kobietę. – Naruto zazwyczaj jest
krzykliwy, później mu przejdzie.
- Nie obchodzi mnie to. Chcę
tylko mieć pewność, że będę miał gdzie spać. Nie… nie mam tu mieszkania –
odpowiedział. Kobieta poważnie skinęła głową.
- Wiem, że przyjechałeś aż z
Oto. Nie martw się, Naruto nie wyrzuci cię ze szczęśliwej siódemki, a jeśli
będzie próbował, możesz z tym przyjść do mnie. Jeśli będzie sprawiał ci
kłopoty, powiem o tym panu Jiraiyi. Mam nadzieję, że szybko się dogadacie.
Naruto to naprawdę świetny facet, tylko… hm… uparty jak osioł. – Kobieta
uśmiechnęła się do siebie. – Możesz wracać do pracy.
- Dziękuję.
Cofnął się i zamknął za sobą
drzwi gabinetu. Odetchnął, żeby się uspokoić i ruszył w drogę powrotną do małej
sali bankietowej, aby dołączyć do sprzątania. Podejrzewał, że jeśli Naruto będzie
jego koordynatorem, to życie Sasuke nie będzie zbyt łatwe. Blondyn wydawał się
być dość zawzięty, walczył o ten pokój jakby to była kwestia życia i śmierci. Sasuke
trochę to irytowało, trochę śmieszyło. Sam nie wiedział, jak ma reagować, był
jednak pewien, że tak łatwo nie da się wywalić.
Gdy wrócił do małej sali
bankietowej, jego grupa już ostro sprzątała. Wszystkie meble były odsłonięte,
dziewczyny myły okna, chłopaki ścierali kurze, wycierali ozdobną zastawę,
stojącą w kredensach. Mała sala bankietowa wcale nie była mała, spokojnie mogła
pomieścić setkę gości, jak nie lepiej. Była to idealna sala na małe wesele albo
jakąś imprezę integracyjną.
Sasuke podszedł do stojącej na
parapecie, myjącej okno Hinaty.
- Co mam robić? – zapytał.
Dziewczyna rozejrzała się i wskazała stojący pośrodku pomieszczenia wózek pełen
przyborów do sprzątania.
- Weź stamtąd ściereczkę i płyn
i wycieraj ramy i parapety po tym, jak skończymy z oknami. A co chciał odcienie
Naruto? – zapytała, nim zdążył odejść.
- A… jakieś tam sprawy
dotyczące zakwaterowania – mruknął Uchiha, nie chcąc się za bardzo wdawać w
szczegóły. Wszyscy tu zdawali się lubić Naruto, nawet Hinata, także wolał nie
obgadywać go przy znajomych.
- Mam nadzieję, że wszystko w
porządku – odrzekła Hinata.
- Tak, nie martw się.
Podszedł do wózka i odnalazł na
nim przybory do mycia, jakąś ściereczkę i płyn. Wrócił do okna, z parapetu
którego właśnie schodziła Hinata. Dziewczyna przeszła do kolejnego, a Sasuke zabrał
się za sprzątanie.
Szło im dość sprawnie. Mimo że
sala nie była mała, uwinęli się całkiem szybko. Sasuke dokładał się do pracy
jak tylko mógł, bo nie chciał, żeby ten Uzumaki coś mu zarzucił. Potrzebował
pracy, był tysiące kilometrów od domu, miał niewiele kasy przy sobie, nie stać
go było na wynajęcie mieszkania. Ta fucha, która gwarantowała zakwaterowanie,
spadła mu jak z nieba.
- Huh, zobaczcie, jak to
wszystko wygląda! – zawołał Kiba, kiedy skończyli. Całą ekipą stali w progu
małej sali bankietowej, patrząc, jak ta lśni i pachnie czystością. – Jest
zajebiście czysto!
- Nie drzyj się – mruknął
Shinkamaru, opierając się na elektrycznym mopie, którym chwilę wcześniej wymył
cały parkiet. Zmusili go do tej pracy, najgorszej z całego sprzątania, bo wcześniej
tylko się opierdalał, udając, że coś robi.
- Skończyliście?!
Pojawił się Naruto, cały
uradowany. Wszyscy obrócili się ku niemu, niezadowoleni. Już wcześniej Sasuke
słyszał kilka uwag, że Uzumaki, jako ich koordynator, miał z nimi być i im
pomagać, a gdzieś zniknął. Jego przyjaciele byli raczej niezadowoleni, że nie
wrócił do pracy. Na jego widok jednak wszyscy zamilkli, bo blondyn był
roztrzepany, w rozchełstanej koszuli z podwiniętymi rękawami i bez kamizelki.
Sakura wzięła się pod boki.
- A ty gdzie się podziewałeś,
co?! – zawołała. Naruto zaśmiał się, czochrając włosy.
- A bo wiecie, jakoś tak… -
zaczął, ale natychmiast przerwała mu Ino:
- My tu harujemy, a ty sobie
zrobiłeś wolne?!
- Spierdzieliłeś i nas
zostawiłeś! – wykrzyknął Kiba oskarżycielsko.
- Rany, przecież sobie
poradziliście! – zawołał do nich Naruto, wskazując wysprzątaną salę, a gdy Kiba
zrobił ku niemu krok, podniósł obie ręce w obronnym geście. – Towar
wypakowywałem, no!
Znów wszyscy dookoła zamilkli. Pierwsza
otrząsnęła się Sakura.
- Co robiłeś? – zapytała. Naruto
otarł pot z czoła i uśmiechnął się jeszcze szerzej, niż dotychczas.
- No towar wypakowywałem i
nosiłem z chłopakami na zaplecze za kuchnią – rzekł wesoło. – Bo podjechały
jakieś skrzynki z warzywami, Chouji mnie zgarnął, bo nie mogłem znaleźć
Jiraiyi…
- A gdzie ty masz kamizelkę? –
zapytał Shikamaru, a Naruto spojrzał po sobie zdziwiony.
- O cholera! – wykrzyknął,
jakby teraz dopiero zdał sobie sprawę, że ma niekompletny uniform. – Zróbcie
sobie przerwę, jak wrócę, będziemy kontynuować! – wykrzyknął i pognał gdzieś
korytarzem. Sasuke spojrzał po nowych znajomych, ale oni w ogóle nie zwrócili
uwagi na zachowanie blondyna, jakby było ono normalne. Podejrzewał, że było.
Naruto chyba działał szybciej niż zdążyły zareagować jego szare komórki.
Kiba zaśmiał się.
- W sumie dobrze, że my nie musieliśmy
nosić towaru – powiedział, zakładając ręce za głowę. – Idziemy coś zjeść? W knajpie
naprzeciwko mają dobre hot dogi!
- My idziemy do pokoju –
powiedziała Sakura.
- A ty skarbie? – Kiba odezwał
się do Hinaty, na co ta pokręciła głową.
- Pójdę z dziewczynami –
powiedziała, zbliżyła się do Kiby i ucałowała jego usta. – Widzimy się później.
Kiba, Shino i Shikamaru
oddalili się, a Sasuke został sam z dziewczynami. Nie chciał wydawać niepotrzebnie
pieniędzy, dlatego nie odezwał się, kiedy Kiba zaproponował jedzenie na
mieście. Miał w lodówce w pokoju kilka jogurtów, w szafce jakieś bułki i
musli, powinien tak przeżyć kilka dni. Zawsze
też mógł kupić jakieś tanie, gotowe dania z supermarketu. Miał w pokoju
kuchenkę i jakieś garnki. Ostatecznie na parówkach też można było przeżyć
dzień.
- Sasuke, idziesz z nami? –
zapytała Hinata.
- Nie, idę do pokoju, coś zjem,
bo jestem głodny…
- Chodź do nas, Sakura ma od
swojej matki pół lodówki domowego żarcia – powiedziała Ino, obejmując go
ramieniem.
- To zwyczajne pierogi,
pulpety, trochę fasolki i krokiety! – zaperzyła się zielonooka.
- No o tym własne mówiłam, pół
lodówki! Miesiąc to będziemy jadły, chodź!
Hinata złapała go za nadgarstek
i pociągnęła w kierunku, w którym ruszyły dziewczyny. Nie miał wyjścia, musiał
za nimi podążyć…
*
- Cholera, gdzie ja ją
szmyrgnąłem?! – zastanawiał się głośno Naruto, rozglądając po małym magazynie
na zapleczu kuchni. Kamizelka jak kamizelka, miał jeszcze dwie, ale ważny był
przypięty do niej identyfikator. Bez niego nie mógłby wejść do niektórych
miejsc w hotelu. Musiałby wyrabiać nowy i przyznać się do zgubienia obecnego.
Nie pamiętał, kiedy zdjął kamizelkę. Nosił te cholerne skrzynki pełne
bakłażanów czy innych cukinii, pomidorów, ogórków, papryk i chuj wie czego
jeszcze, zrobiło mu się gorąco, rozpiął kamizelkę i rzucił ją… rzucił… - No
kurwa, nie wiem, gdzie! – oznajmił w stronę marchewek, odgarniając grzywkę z
czoła.
- Tego szukasz?
Obrócił się szybko w kierunku
drzwi.
W progu, opierając się o
futrynę, stał Jiraiya z jego zieloną kamizelką w ręku. Naruto uśmiechnął się
szeroko i dopadł do chrzestnego.
- Jiraiya! Szukałem cię!
Jiraiya zaśmiał się, podając mu
zgubę. Naruto natychmiast naciągnął na siebie kamizelkę, z czułością
przyklepując identyfikator.
- Gdzie ją znalazłeś?! –
zapytał, już uspokojony, że nie będzie musiał wyrabiać nowego identyfikatora,
co na pewno by trochę trwało.
- Tropiłem cię. Wybrałem się na
spacer…
- I nie zabrałeś telefonu! –
zarzucił mu Naruto, celując w niego palcem. Jiraiya skinął głową.
-…i nie zabrałem telefonu. Ale
pół hotelu już mi doniosło, że biegasz w kółko, szukasz mnie i robisz awanturę.
Naruto jęknął, wznosząc czy do
nieba. Jiraiya patrzył na niego takim wzrokiem, że miał wrażenie, że nawet te
wszystkie pomidory, bakłażany czy inne pietruszki go obserwują, jakby coś
przeskrobał. A on nic nie przeskrobał! Nie tym razem!
- Dokwaterowałeś mi jakiegoś
ciołka do pokoju, ot co się stało! – zawołał Naruto. Splótł ręce na piersi,
patrząc na chrzestnego z niezadowoleniem. – Raptem nagle potrzebujemy pełnej
obsady!
- A potrzebujemy – odparł
Jiraiya i skinął na niego głową, aby wyszli z kanciapy. Jiraiya przeszedł przez
kuchnię, odpowiadając na jakieś pojedyncze powitania, a potem wyszedł z nim na
korytarz. – Hotel się rozrasta, z roku na rok mamy coraz więcej usług dla
naszych gości. Potrzebujemy coraz więcej personelu…
- Och rany, bo jeden Sasuke
Uchiha zrobi tutaj różnicę! – zawołał Naruto, wciąż zły. Jiraiya spojrzał na
niego z rozbawieniem.
- Musisz się jeszcze dużo
nauczyć o prowadzeniu hotelu. Tyle razy ci mówiłem, że…
- …że to zespół naczyń
połączonych i że jeśli jeden trybik wypadnie, to posypie się cała maszyna –
wyrecytował Naruto. Jiraiya skinął głową.
- I nie bez przyczyny tak jest!
Każdy wykonuje jakąś małą część pracy, ale ta mała część składa się na
działanie całego kompleksu. Dzięki temu wszyscy goście są zadowoleni, bo
wszystko zawsze jest dopięte na ostatni guzik.
- Wiem, wiem – burknął Naruto.
To wcale nie było tak. Wiedział, z jaką odpowiedzialnością wiązało się
prowadzenie tak ogromnego hotelu. Naprawdę to wszystko rozumiał. Zawsze
przecież odpowiedzialnie wykonywał wszystkie swoje obowiązki i Jiraiya zawsze
był z niego zadowolony. Tyle że czas spędzony tu na wakacjach, pomijając fakt,
że musiał pracować, był najlepszym czasem w jego życiu. Był wolny jak nigdy,
miał przestrzeń tylko dla siebie, a teraz… teraz musiał z tego zrezygnować!
Dotarli do lobby. Jiraiya
położył rękę na jego ramieniu.
- Cieszę się, że rozumiesz,
jaka to jest odpowiedzialność – rzekł. Naruto spojrzał mu w oczy, unosząc nieco
głowę.
- Czyli go nie wywalisz? –
upewnił się. Jiraiya westchnął. – Shizune cię uprzedziła.
Chrzestny zrobił minę, lekko
kręcąc głową.
- Coś tam mi wspominała, o co
chodzi… I nie, nie „wywalę” go.
Jiraiya znów poklepał go po
ramieniu, uśmiechnął się i odszedł. Naruto stał i gapił się, jak chrzestny
odchodzi. Kiedy Jiraiya zniknął w windzie, Uzumaki zmrużył oczy, splatając ręce
na torsie.
- Świetnie. Ty go nie wywalisz,
to ja sprawię, że sam odejdzie. O!
hahaha
OdpowiedzUsuńJakby nie patrzeć mamy tu zapowiedź wojny na przetrwanie :D
No i mamy nieco inne podejście do bohaterów. Zazwyczaj to Naruto jest ten dobry, a tu rogi mu sterczą potwornie. Z drugiej strony jest Sasuke, który miał już swoje ciężkie chwile, uciekł szukając spokoju, a tu na jego drodze staje blond czupryna, co to chce się go pozbyć, nie bacząc na wszystko. My wiemy, że to się Naruto nie uda. Wiemy też jak gorliwie będzie Naruto wynagradzał swoje zachowanie Sasuke. Tylko powiedź Ty mi, jak długo każesz nam czekać na szczegóły? :D
Ciekawie, ale nie ukrywam, że czekam na akcję w następnym rozdziale. Na krwawą bitwę pomiędzy nimi :D
Cóż... Nie, żebym się znęcała, ale... Ale nie powiem! 😆 Wszystko w swoim czasie 😀
UsuńPowiem szczerze, że taki Naruto długo mi chodził po głowie. I szczerze, zakochałam się w nim, jak zaczęłam wymyślać to opowiadanie!
Ale super! Nie spodziewałam się tak szybko rozdziału :D Mam nadzieję, że w wakacje będą częściej :D
OdpowiedzUsuńWojna nadchodzi jak widać hah nie mogę się doczekać!
Na początku myślałam, że to z towarem to była ściema i Naruto co innego robił xd Ale potem jednak się okazało, że chyba za bardzo czekam na rozwój sytuacji :D
Życzę weny!!!
AJ
Chciałabym, aby na wakacje były częściej, ale nie mam wakacji, bo pracuje 🥲 tyle co urlop. Ale staram się!
UsuńSuper opowiadanie! Nie mogę się doczekać kontynuacji! Bardzo się cieszę, że cały czas piszesz i dodajesz rozdziały. Kocham wracać do tych wszystkich opowiadań, a nowe publikacje chwytają mnie za serduszko i poprawiają humor! 😄
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ❤️
Cieszę się, że poprawiam Ci humor 😀
UsuńNaruto, nie! Nie rób tego, nooo. Kurde chłopak chciał tylko znaleźć nową pracę i zacząć nowe spokojne życie, a ty mu wszystko będziesz psuł. Ja wiem, że z Sasuke twardy chłopak, ale ja już sobie wyobrażam, że Sasuke się załamie. Dosłownie, w moich oczach Sasu jest teraz bardzo kruchy. Nie lubię obecnego Naruto, no rozwydrzony dzieciak z niego, ale opowiadanie jest o bardzo młodych osobach, więc zachowanie pasuje do wieku.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. <3
Naruto tutaj ma właśnie taki być, nie przypadać do gustu 🙃 ale - jak to u mnie bywa - nie wszystko jest czarne albo białe 😀
UsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, oj Naruto o co się pieklisz przecież kiedyś musiało nastąpić to że będziesz miał współlokatora, miałam podejrzenia że nie nosił tych skrzynek, ale widac że jednak to robił...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia