Sasuke
nie było… długo. Zmarznięty Naruto wziął ciepły prysznic i położył się w
jednym z łóżek, przykrywając się leżącą na nim, wcześniej złożoną w
kostkę kołdrą. Nie zasnął jednak, tylko czekał, aż Sasuke ochłonie i
wróci. Bał się o niego i martwił, miał nadzieję, że Uchiha nie zrobi
czegoś głupiego pod wpływem złości.Niepokoił się także, że Sasuke go tu
zostawi i jutro będzie musiał szukać autobusu do domu. Miał nadzieję
zasnąć i nie musieć patrzeć mu w oczy.
Jednak
gdy Uchiha przyszedł, tylko udawał, że śpi. Sasuke przyniósł ze sobą
koszyk z łódki, więc musiał pewnie iść zgłosić, że została na jeziorze, a
potem z kimś ją podholować do brzegu. Naruto bał się o cokolwiek
zapytać, bał się odezwać. Wiedział, że wszystko to, co się stało, jest
jego winą. Schrzanił wszystko, złamał czarnowłosemu serce i to w okrutny
sposób. Wiedział, że ta chwila i tak by nadeszła, ale… ale nie miał
pojęcia, że będzie tak strasznie!
Gdyby
faktycznie był dziewczyną, pewnie siedziałby teraz i ryczał jak głupi.
Płakanie jednak średnio mu wychodziło, zamiast tego wolał zastanowić
się, jak wszystko odplątać, rozwiązać i poukładać. Tyle że tego już nie
dało się poukładać. Sasuke dowiedział się, że Naruto jest facetem i
teraz nie chciał nawet na niego popatrzeć, a co dopiero wysłuchać jego
wyjaśnień.
Naruto
gryzł się ze sobą tak długo, że nie spał pół nocy, a gdy w końcu
zmorzył go sen, miał nieprzyjemny, pełen dróg bez wyjścia koszmar.
Gdy
obudził się rankiem miał takie uczucie, jakby miał kaca. Bolała go
głowa i czuł suchość w ustach, był też niewyspany. Usiadł, przeczesując
palcami skołtunione włosy, a potem spojrzał w bok.
Ubrany
w dżinsy i czarny podkoszulek, na swoim łóżku,siedział Sasuke i patrzył
na niego, lecz gdy ich oczy się spotkały, zaraz odwrócił wzrok. Naruto
przełknął ślinę, zaciskając dłonie na pościeli. Na jego kolanach
wylądował klucz od pokoju.
-Czekam
w samochodzie – rzekł Uchiha zimnym tonem, po czym wyszedł, trzaskając
drzwiami. Naruto rozejrzał się po pokoju i zobaczył, że nie ma tu już
żadnych rzeczy Uchihy. Wstał szybko, po czym zebrał swoje rzeczy, umył
zęby, ubrał się i czym prędzej wyszedł, zamykając pokój.
Pobiegł
do recepcji i oddał klucz, a potem jak najszybciej udał się do
samochodu. Sasuke siedział w środku, więc Naruto usiał po stronie
pasażera, kładąc swoją torbę sobie pod nogi. Sasuke nawet na niego nie
spojrzał, tylko uruchomił samochód i ruszył.
Siedzieli
w ciszy. Naruto nerwowo pocierał palce obu dłoni, zastanawiając się, co
robić. Nie miał pojęcia, jak zacząć rozmowę, co powiedzieć i jak
przeprosić. Każde słowa wydawały mu się zbyt beznadziejne, puste i
bezsensowne. Jak miał przeprosić za to, że oszukiwał go przez dwa
tygodnie, udając jego dziewczynę, tak naprawdę będąc facetem? Za coś
takiego nie da się przeprosić!
Zerknął
na Sasuke kątem oka. Uchiha miał napiętą szczękę,zaciskał palce na
kierownicy i wyglądał na tak wściekłego, że mógłby go ugryźć. Cóż,
Sasuke mógłby go gryźć, gdyby tylko chciał, on nie miał nic przeciwko,
gdyby to było takie jedno szczególne miejsce…
Potrząsnął
głową, pozbywając się durnych myśli. Przecież Sasuke dopiero co na
niego nawrzeszczał, oznajmił mu, że nie chce go znać i był tak wściekły,
jak nigdy, a on miał o nim takie myśli! Jednak w obecności Uchihy nie
mógł się skupić i myśleć o normalnych rzeczach. Wziął głęboki wdech.
Powinien coś powiedzieć.
-Sasuke… - zaczął, a Uchiha pieprznął pięścią w klakson. Uzumakiemu przerwał ostry dźwięk. – Proszę, posłuchaj mnie…
-Nie
mam ochoty cię słuchać, jasne?! – warknął Uchiha, zerkając na niego na
chwilę. – Nie mam ochoty słuchać więcej kłamstw! Siedź cicho i oszczędź
mi oszustw!
-Ale ja nie…
Uchiha znów pieprznął pięścią w klakson.
-Naprawdę
staram się zachować spokój! – powiedział, skręcając gwałtownie, a
Naruto złapał się fotela. Wyjechali z miejscowości, przez którą
przejeżdżali. – Naprawdę staram się ci nie przyłożyć!
Naruto skulił się, patrząc na swoje kolana. Rozmowa nie toczył się zbyt dobrze…
-To było podłe, Naruk… - Uchiha urwał.
-Mam na imię Naruto – szepnął cicho Uzumaki.
-Nie
ważne, i tak już nie mam zamiaru… To koniec, wszystkiego, rozumiesz? –
warknął, biorąc kolejny, ostry zakręt. – To było wstrętne i podłe! Nie
wiem, co ty masz w głowie, człowieku, ale to na pewno nie jest normalne!
To jest… ohydne! Nie mogę uwierzyć, że się całowaliśmy! Nie rozumiem,
jak mogłeś mi na to pozwalać! I ty mi chcesz wmówić, że nie jesteś
jakimś… gejem! Nawet nie wiem, co mam o tym myśleć, czuję jedynie
obrzydzenie do ciebie i do tej całej sytuacji! – czarnowłosy wyrzucał z
siebie słowa za słowami, a Naruto wpatrywał się w podłogę auta, czując
suchość w gardle. Zasłużył na te słowa, mimo wszystko jednak… one tak
bolały. – Nie obchodzi mnie, kto i po co cię do tego zmusił! Mogłeś
odmówić! Mogłeś nie pozwolić mi, bym… Mogłeś zrobić cokolwiek, a nie
wkręcać mnie coraz bardziej w tę chorą maskaradę! Wierzyłem w każde
słowo Naruko, a wszystko było wymyślonym kłamstwem! Owinąłeś mnie sobie
wokół palca, co?! Zadowolony jesteś, kurwa mać?! Podobało ci się to?!
Tyle rozmawialiśmy… tyle słów, tyle miałem planów i myśli… a to wszystko
to bujdy! Kłamstwa! Nie mogę uwierzyć, że mogłeś tak grać! Kto ci
wymyślał scenariusze na nasze randki, co?! Ach, no tak, Sakura… Moja
była… Opowiadała ci, co lubię, tak? Mogłeś sobie zaplanować, co mi
mówić, by mi się podobało, nie? Pheh! Wspólne pasje, jasne! Zdawało mi
się, jakby Naruko mówiła to, co myślałem, a to wszystko kłamstwa i
matactwa! To chore! To… kurwa!
Sasuke
po raz trzeci walnął w klakson, a potem zatrzymał gwałtownie samochód i
wysiadł z niego, trzaskając drzwiami z całej siły. Naruto nie zrobił
nic, zresztą, nie potrafił się już odezwać. Gardło miał tak nabrzmiałe,
że z trudem oddychał, w oczach stały mu łzy, a dłonie drżały.
Sasuke
krążył przy samochodzie dłuższą chwilę, kilka razy kopiąc w oponę.
Dopiero teraz Naruto zdał sobie sprawę, jaki szok musiało wywołać u
niego odkrycie prawdy. W dodatku Naruto nie potrafił znaleźć słów,
którymi mógłby mu wytłumaczyć, że to wszystko nie wygląda tak źle, jak
ten myśli.
Jednak
gdy Sasuke wsiadł do auta, Naruto nie odezwał się nawet słowem. Kawałek
jechali w milczeniu, a potem Sasuke znów odbiło i zaczął go besztać tak
jak wcześniej, wypominając mu kłamstwa i matactwa. Oskarżył Naruto o
to, że ten ośmieszył go przed drużyną Anbu oraz wtajemniczonymi
dziewczynami, że żerował na nim i że z jego strony szczytem bezczelności
był fakt, że nie odmówił, gdy Sasuke zaprosił go do domu! Że
przedstawił go jako swoją dziewczynę Suiemu i Karin, że cały czas
kłamał, mówiąc o swoich pasjach i zainteresowaniach. Że wymyślił łzawą
historyjkę o ładnej, ale nielubianej dziewczynce, by się nią
zainteresował, że kłamał o pocałunku i o tym, że Naruk ojest dziewicą
tylko po to, by miał na nią większą chętkę. I cały czas mu wypominał
wszystkie ich pocałunki.
W
pewnym momencie Naruto nie zniósł jego słów i zaszlochał wbrew swej
woli, lecz zaraz zakrył oczy rękawem, odwracając twarz w stronę okna.
Uchiha zamilkł wtedy i już się nie odezwał, a Naruto szybko otarł oczy i
znów wpatrzył się w podłogę auta, drżąc. To były najgorsze chwile jego
życia, nigdy nie czuł się tak źle. Targała nim mieszanina wstydu i
upokorzenia tak silna, że nie miał odwagi spojrzeć w twarz Sasuke. Jego
policzki płonęły czerwienią,a gardło i oczy piekły. Nienawidził siebie
za to, że się złamał i pozwolił sobie na łzy, ale sytuacja go przerosła…
To, co mówił Sasuke było prawdą, ale przedstawioną w takim świetle, że
nie mógł tego znieść.
Gdy
dotarli do Konohy, Naruto czuł się jak strzępek nerwów. Głowa bolała go
tak bardzo, że ledwo widział na oczy, a było mu tak głupio, że
najchętniej zapadłby się pod ziemię. Sasuke nie odezwał się do niego
nawet jednym słowem od momentu, w którym Naruto zaszlochał głośno. Nawet
wtedy, gdy Naruto całkowicie się uspokoił, Sasuke milczał jak zaklęty,
tylko co jakiś czas zaciskał dłonie na kierownicy.
W
końcu dotarli na ulicę, przy której mieszkał Naruto i Sasuke stanął
przy krawężniku, już nie za zakrętem, gdzie zwykle, lecz przy bramie
jego domu. Naruto wyciągnął swoją torbę spod siedzenia i objął ją.
-Ja…
- wychrypiał łamiącym się głosem, bo od długiego nieodzywania się
gardło go piekło. – Ja chciałem tylko powiedzieć, że… że z wyjątkiem
tego, że nie jestem dziewczyną wszystko… wszystko co mówiłem, było
prawdą – szepnął. – Przepraszam.
Nacisnął
klamkę i czym prędzej wysiadł z auta, a potem nie oglądając się pobiegł
do domu. Ledwo zatrzasnął za sobą drzwi, nogi się pod nim ugięły i
osuwając się na podłogę, w końcu zaszlochał głośno, zakrywając twarz
rękami.
-Na… Naruto?
Podniósł
głowę i spojrzał na stojącego w progu kuchni ojca, trzymającego w dłoni
gazetę. Tata rozejrzał się, jakby spodziewał się zobaczyć przyczynę
załamania własnego syna. Naruto ogarnął się i podniósł z podłogi,
zarzucając torbę na ramię.
-Schrzaniłem wszystko –poinformował ojca, mijając go. – Idę spać. Nie budźcie mnie.
Poszedł
do swojego pokoju, a tam ściągnął z siebie dżinsy i podkoszulek, walnął
się na łóżko, okrywając kocem, zwinął w kłębek i niespełna piętnaście
minut później już spał, zmęczony tym wszystkim.
Gdy
się obudził, głowa pękała mu bólem i czuł się jak śmieć. Usiadł i z
miejsca zaczął kaszleć; gardło bolało go mocno, podobnie jak wszystkie
stawy – w jego przypadku niezawodna oznaka przeziębienia.
-Mamo! – wychrypiał, chcąc zawołać, ale nie zabrzmiało to głośno. Odchrząknął i spróbował jeszcze raz. – Mamo!!!
Chwilę później usłyszał kroki i w jego pokoju pojawiła się mama, ubrana w dżinsy i jasny podkoszulek.
-Tak? – spytała bardzo łagodnie.
-Chyba się przeziębiłem – powiedział, a Kushina zmarszczyła nos, zbliżyła się do niego i położyła mu rękę na czole.
-Rzeczywiście – mruknęła. –Masz gorączkę. Zaczekaj, coś ci przyniosę.
Zostawiła
go, lecz niedługo wróciła, z tacą, na której niosła miseczkę zupy, wodę
w szklance oraz jakieś lekarstwa. Najpierw kazała mu zjeść, a potem
podała mu tabletki, które popił wodą. Na koniec dostał pastylkęna
gardło.
Mama
otuliła go kocem i spojrzała na niego z uczuciem, a on odwrócił wzrok,
nie mogąc tego znieść. Czuł się podle i nie chciał, by ktoś tak na niego
patrzył.
-A więc… on się dowiedział, ten chłopiec? – zapytała. Skinął głową.
-Tak – szepnął nieco ochryple.
-Naruto,
wiesz… może to lepiej,skarbie. Wiem, że dla ciebie musiało być to
niemiłe przeżycie, ale lepiej, że on wie. Teraz przynajmniej nie musisz
już kłamać, a dalej już wszystko powinno potoczyć się dobrze.
-Mamo… - zaczął, jednak urwał. Kusina uniosła jedną brew.
-Tak?
-Ja… Ja go chyba polubiłem – wyznał, a mama spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami. Po chwili opanowała się jednak.
-Przykro mi, że tak to wyszło.
-Mi też – odparł, przekręcając się na bok. Mama pogłaskała go po głowie, a potem wyszła.
Następnego
dnia nie poszedł do szkoły, zamiast tego ojciec zawiózł go do lekarza, a
gdy Naruto dostał receptę, do apteki. Okazało się, że zachorował na
grypę. Dostał jakieś paskudne tabletki i antybiotyk, a do tego witaminy
oraz pastylki na gardło. Lekarz dał mu także tygodniowe zwolnienie ze
szkoły.
Bezczynność
spowodowana chorobą była dla niego frustrująca, miał przez to więcej
czasu na myślenie, co chyba było najgorszą karą. Cały czas odtwarzał
sobie w głowie słowa Sasuke, czując, jak jego wyrzuty bolą dwa razy
bardziej i dwa razy bardziej dręczą. Było mu przykro, że to wszystko
potoczyło się w taki sposób, że Uchiha dowidział się tego właśnie tak,
że był to dla niego taki szok. Mimo wszystko jednak Naruto zdawał sobie
sprawę, że nawet gdyby sam mu o tym powiedział, to szok wcale nie byłby
mniejszy. Nie można powiedzieć komuś czegoś takiego i oczekiwać, że
przyjmie to ze spokojem. Naruto miał szczęście, że nie dostał po gębie,
że Sasuke powstrzymał się i nie uderzył go za to, co Naruto mu zrobił.
To było świństwo i blondyn miał tego pełną świadomość.
Grypa
nie przechodziła, wręcz przeciwnie. Naruto kaszlał i gorączkował cały
wtorek, a gardło bolało go tak, że nie mógł się odzywać, a gdy rodzice
go o coś pytali, musiał odpowiedzi zapisywać im na kartkach. Nie mógł
się też skupić, przez co nie mógł się niczym zająć. Nawet owinięty w koc
próbował posiedzieć przed komputerem i pograć, ale szło mu tak
tragicznie, że dał sobie na spokój i wrócił do łóżka.
Wiele
czasu przesypiał, ale nie były to spokojne sny. Śnił o Sasuke i o tym,
jak ten się na niego wydziera. Czasem jednak sny o czarnowłosym były
przepełnione namiętnymi pocałunkami i wtedy Naruto budził się jeszcze
bardziej zmarnowany, niż po koszmarach.
W
środę wieczorem zadzwonił do niego Kiba, z pytaniem, czemu Naruto nie
ma w szkole i jak jego śledztwo. Uzumaki okłamał go, mówiąc, że wszystko
jest w porządku i że ma być na treningu Sasuke w przyszłym tygodniu, a
póki co jest chory i nie wychodzi z domu. Nie miał odwagi powiedzieć
Kibie prawdy, kiedy czuł się tak paskudnie. Był zwykłym tchórzem, słabym
i strachliwym. Nie miał odwagi przyznać się, że zawalił, bo nie miał
siły zmierzyć się z Kibą i stawić mu czoła.
Czwartek
przyniósł ze sobą nieco lepsze samopoczucie. Ból gardła minął i mógł
się już normalni odzywać, dlatego tego dnia zamiast leżeć, ubrał się
ciepło i chodził po domu, zjadł nawet obiad w kuchni z rodzicami.
Nauczył
się już kontrolować swoje myśli, by co chwila nie uciekały mu w
kierunku Sasuke. Problem był jednak taki, że wiele rzeczy mu go
przypominało, a wiele czynności wywoływało wspomnienia i durne myśli.
Brakowało mu bliskości Uchihy, rozmów z nim, jego pocałunków i dotyku.
Brakowało mu wszystkiego i tak bardzo tęsknił.
Piątek
okazał się pusty, bezsensowny i Naruto pierwszy raz od dłuższego czasu
miał doła. Tego dnia rodziców miało nie być do samego wieczora, bo byli
zajęci pracą, za to następnego dnia, w sobotę, miał odbyć się ten cały
bal i również miało ich nie być, tym razem cały wieczór i prawdopodobnie
całą noc. Naruto snuł się po domu kaszląc sporadycznie i smarkając w
poutykane wszędzie chusteczki. Kilka razy obejrzał filmik z treningu
Sasuke, by na niego popatrzeć, ale to powodowało tylko większe wyrzuty
sumienia. Choroba w połączeniu ze świństwem, jakie uczynił komuś, kogo
kochał, dosłownie go dobijała.
Wieczorem, gdy wrócili rodzice i jadł z nimi kolację, marzył tylko o śnie, no i wcześniejszym, gorącym prysznicu.
Natomiast
gdyby wiedział, co przyniesie ze sobą sobota, w ogóle by nie wstał z
łóżka. Nie postąpił tak jednak, tylko, czując się lepiej już od samego
rana, wstał z łóżka, trochę ogarnął swój pokój, z którego wyniósł prawie
worek osmarkanych chusteczek, a potem, po obiedzie, pożegnał
wybierających się na bal rodziców i został sam.
Uwalił
się wtedy w salonie przed telewizorem, z miską popcornu i sokiem
pomarańczowym, bo nie mógł napić się nawet odrobiny piwa przez
antybiotyk, który miał brać do niedzieli.
Oglądał
powtórki jakiegoś durnego serialu, które miały lecieć przez cały
wieczór, aż do filmu o dwudziestej pierwszej. Nic lepszego nie było w
telewizji, poza tym nawet nie miał ochoty na ambitne rzeczy, wolał coś,
co lasowało mózg.
Gdzieś
po piątym z rzędu odcinku tego serialu zadzwoniła jego komórka.
Zdziwiony, wyciągnął ją z kieszeni i spojrzał na wyświetlacz. Uniósł
brew, widząc napis KIBA.
-Tak? – spytał, odbierając.
-Mam sprawę, wyjdź przed dom – powiedział Kiba, a Naruto zmarszczył brwi.
-Jaką sprawę? – spytał zdziwiony. – Mówiłem, że jestem chory…
-Cały tydzień, tak, wiem. Wyjdź na chwilę i to natychmiast. To nie jest sprawa na telefon.
-Ale o co chodzi? – zapytał wściekle Naruto, a Kiba westchnął do słuchawki.
-O drużynę – odparł. – Chyba chcesz w niej być.
-Dobra
– warknął, po czym rozłączył się i mamrocząc pod nosem przekleństwa,
wstał z kanapy. Wyłączył telewizor, wyszedł na korytarz, a tam wciągnął
na siebie swoją pomarańczową bluzę z kapturem i naciągnął trampki.
Wyszedł przed dom.
Kiba,
Neji i Gaara stali przy zaparkowanym przy krawężniku samochodzie
jednego z nich. Naruto wyszedł na chodnik przed bramą i spojrzał na
nich, ręce wpychając głęboko do kieszeni bluzy.
-O co chodzi? – zapytał, a Kiba podszedł do niego i stanął naprzeciw.
-O drużynę, już mówiłem – odrzekł kapitan. Zawiało alkoholem. – A konkretnie, jej marne szanse na zwycięstwo.
-Byłyby
większe, gdybyście niebyli takimi patałachami – odpowiedział Uzumaki.
Nie umiał ich lubić. Nie miał też już sił się podlizywać, nawet nie miał
ochoty z nimi gadać. Kiba warknął i szybciej, niż chory Naruto był w
stanie zareagować, pchnął go na bramę. Naruto jęknął, gdy jego plecy
zderzyły się z twardymi, żelaznymi prętami. – Au!
-Ty
pierdolona dziwko Uchihy! – ryknął mu Kiba prosto w twarz, łapiąc go za
przód bluzy. – Spierdoliłeś całą akcję! Kto tu jest patałachem?!
-Mówiłem, że nie chce już tego robić! – odkrzyknął Naruto. – Puszczaj mnie, ty dupku!
Odepchnął
Kibę i chciał uciec, ale Inuzuka złapał go za włosy i pociągnął w tył.
Naruto krzyknął, zaskoczony i w tym samym momencie poczuł pięść, która z
całej siły ugodziła go w żołądek, tak jak wcześniej. Sapnął i zgiął się
w pół. Kiba zaśmiał się.
Ten
śmiech podziałał na Uzumakiego jak czerwona płachta. Odbił się i wpadł
na Inuzukę, przewracając go na ziemię, po czym wziął zamach i zdzielił
go pięścią w gębę. Ujrzał krew, lecz w tym samym momencie dwie pary rąk
złapały go za ręce i ściągnęły z Kiby.
-Puszczajcie!!! – wydarł się, wierzgając nogami. – Odpierdolcie się ode mnie!
-Zamknij mordę, Uzumaki! – warknął Gaara.
Kiba zebrał się z ziemi i podszedł do niego, ścierając krew z cieknącego nosa. Ponownie się zaśmiał.
-Zabawimy się, dziweczko? – zapytał, a Naruto warknął i szarpnął się.
-Jesteś mocny tylko wtedy, gdy masz ich za plecami, Inuzuka! – zawołał. – Jeden na jednego jesteś cieniasem!
-Na
szczęście nie jestem jeden na jednego – odparł Kiba i wziął zamach.
Naruto zamknął oczy i w następnej chwili poczuł pięść, wbijającą mu się
żołądek. Jęknął i pochylił się, zwisając w uścisku dwóch dryblasów Kiby.
-Ty… dupku – sapnął. Kiba złapał go za brodę i uniósł mu głowę.
-Miałeś
coś zrobić dla drużyny – rzekł, patrząc na niego z góry. – A ty
wszystko spaprałeś. Choć, można się było domyślić, że w końcu spękasz,
Uzumaki…
-Uchiha sam się dowiedział – warknął Naruto. – A wy, śmiecie, i tak nie wygracie…
Dostał
ponownie, tym razem z otwartej dłoni idealnie prosto w sam środek
policzka. Zaraz spojrzał hardo prosto w ciemne oczy szatyna.
-Prawda
boli, co? – zapytał kpiąco i uśmiechnął się. – Jeśli skaut z FC Konoha
szuka talentu, to wybierze Uchihę, a nie żadnego z was… To z was są
cieniasy…
Druga
pięść w żołądek sprawiła, że świat na chwilę zamigotał mu przed oczami.
Skulił się w silnym uścisku dwóch kolesi Kiby i spuścił głowę. Kiba
zacisnął mu rękę na włosach i po raz drugi zajrzał mu w twarz, tym razem
pochylając się lekko.
-Jesteś pewien, że to my jesteśmy „cieniasami”? – zapytał z kpiną i nim Uzumaki odwarknął, po raz drugi uderzył go w twarz.
Naruto
poczuł krew w ustach i splunął. Szarpnął się po raz drugi, lecz tamci
przytrzymali go, a nawet nieco unieśli, by Kiba mógł mu jeszcze raz
przyłożyć. Naruto zamknął oczy, nastawiając się na ból.
-HEJ!!! – wrzasnął ktoś w tym samym momencie.
Może bardziej dramatycznie by było gdyby Naruto przez Sasuke popełnił samobójstwo?
OdpowiedzUsuńnie, to miało być wesołe opowiadanie xD nie spisuję się w smutnych zakończeniach xD
UsuńWiem że póżno dopisuje ale czytam drógi raz (wcześniej nie załważyłam ślepota jedna, no ale opowiadanie takie wciągające)
UsuńJa uważam że tak jest lepiej ponieważ dużo jest takich tekstów w których biedny Naruto podcina sobie żyły nie mogąc żyć bez Sasuke ale ja uważam to za bardzo przesadzone No weźcie to troche nieżyciowe kto tak naprawde pozbawił by się życia z powodu zawodu miłosnego? pozatym jeśli dobrze zrozumiałam to oni nie znali się dużo dłużej niż miesiąc. Naprawde mam już dosyć tych mydlanych oper, a takie rozwinięcie bardzo mi się podobało.
Na pewno jest lepsze niż koniec bo Naruto jest głupi i się okalecza ( zwłaszcza że nie byłoby ciągu dalszego ) albo że prawie się zabija Sasuke ,,cudem" go ratuje a wszyscy wrogowie nagle rozmywają się w powietrzu i żyją długo i słodziutko
Ogulnie podoba mi się tak rozwinięta akcja wszystko jest logiczne i nie prześłodzone a za to w jakiejś częśći oddaje uczucia bohaterów
asdfghjk
przecinki? kropki? wielkie litery?.....
zasady ortograficzne?!?!??!....
......Przepraszam ale nie wiem o czym mówisz.
kobieto patrz która godzina a ja nadal czytam ! >.< jesteś jak narkotyk ugh! Zgłaszam to do prokuratury xD ! będziesz za mnie odsypiala noce ! ;p - YoOomi
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, Sasuke załamany ale na szczęście powstrzymuje się przed przyłożeniem Naruto ale tak często słowa ranią bardziej niż uderzenie... spuściłabym łomot Kibie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia