środa, 19 grudnia 2012

10. Jakby pusto

Sasuke nie było… długo. Zmarznięty Naruto wziął ciepły prysznic i położył się w jednym z łóżek, przykrywając się leżącą na nim, wcześniej złożoną w kostkę kołdrą. Nie zasnął jednak, tylko czekał, aż Sasuke ochłonie i wróci. Bał się o niego i martwił, miał nadzieję, że Uchiha nie zrobi czegoś głupiego pod wpływem złości.Niepokoił się także, że Sasuke go tu zostawi i jutro będzie musiał szukać autobusu do domu. Miał nadzieję zasnąć i nie musieć patrzeć mu w oczy.
            Jednak gdy Uchiha przyszedł, tylko udawał, że śpi. Sasuke przyniósł ze sobą koszyk z łódki, więc musiał pewnie iść zgłosić, że została na jeziorze, a potem z kimś ją podholować do brzegu. Naruto bał się o cokolwiek zapytać, bał się odezwać. Wiedział, że wszystko to, co się stało, jest jego winą. Schrzanił wszystko, złamał czarnowłosemu serce i to w okrutny sposób. Wiedział, że ta chwila i tak by nadeszła, ale… ale nie miał pojęcia, że będzie tak strasznie!
            Gdyby faktycznie był dziewczyną, pewnie siedziałby teraz i ryczał jak głupi. Płakanie jednak średnio mu wychodziło, zamiast tego wolał zastanowić się, jak wszystko odplątać, rozwiązać i poukładać. Tyle że tego już nie dało się poukładać. Sasuke dowiedział się, że Naruto jest facetem i teraz nie chciał nawet na niego popatrzeć, a co dopiero wysłuchać jego wyjaśnień.
            Naruto gryzł się ze sobą tak długo, że nie spał pół nocy, a gdy w końcu zmorzył go sen, miał nieprzyjemny, pełen dróg bez wyjścia koszmar.
            Gdy obudził się rankiem miał takie uczucie, jakby miał kaca. Bolała go głowa i czuł suchość w ustach, był też niewyspany. Usiadł, przeczesując palcami skołtunione włosy, a potem spojrzał w bok.
            Ubrany w dżinsy i czarny podkoszulek, na swoim łóżku,siedział Sasuke i patrzył na niego, lecz gdy ich oczy się spotkały, zaraz odwrócił wzrok. Naruto przełknął ślinę, zaciskając dłonie na pościeli. Na jego kolanach wylądował klucz od pokoju.
-Czekam w samochodzie – rzekł Uchiha zimnym tonem, po czym wyszedł, trzaskając drzwiami. Naruto rozejrzał się po pokoju i zobaczył, że nie ma tu już żadnych rzeczy Uchihy. Wstał szybko, po czym zebrał swoje rzeczy, umył zęby, ubrał się i czym prędzej wyszedł, zamykając pokój.
            Pobiegł do recepcji i oddał klucz, a potem jak najszybciej udał się do samochodu. Sasuke siedział w środku, więc Naruto usiał po stronie pasażera, kładąc swoją torbę sobie pod nogi. Sasuke nawet na niego nie spojrzał, tylko uruchomił samochód i ruszył.
            Siedzieli w ciszy. Naruto nerwowo pocierał palce obu dłoni, zastanawiając się, co robić. Nie miał pojęcia, jak zacząć rozmowę, co powiedzieć i jak przeprosić. Każde słowa wydawały mu się zbyt beznadziejne, puste i bezsensowne. Jak miał przeprosić za to, że oszukiwał go przez dwa tygodnie, udając jego dziewczynę, tak naprawdę będąc facetem? Za coś takiego nie da się przeprosić!
            Zerknął na Sasuke kątem oka. Uchiha miał napiętą szczękę,zaciskał palce na kierownicy i wyglądał na tak wściekłego, że mógłby go ugryźć. Cóż, Sasuke mógłby go gryźć, gdyby tylko chciał, on nie miał nic przeciwko, gdyby to było takie jedno szczególne miejsce…
            Potrząsnął głową, pozbywając się durnych myśli. Przecież Sasuke dopiero co na niego nawrzeszczał, oznajmił mu, że nie chce go znać i był tak wściekły, jak nigdy, a on miał o nim takie myśli! Jednak w obecności Uchihy nie mógł się skupić i myśleć o normalnych rzeczach. Wziął głęboki wdech. Powinien coś powiedzieć.
-Sasuke… - zaczął, a Uchiha pieprznął pięścią w klakson. Uzumakiemu przerwał ostry dźwięk. – Proszę, posłuchaj mnie…
-Nie mam ochoty cię słuchać, jasne?! – warknął Uchiha, zerkając na niego na chwilę. – Nie mam ochoty słuchać więcej kłamstw! Siedź cicho i oszczędź mi oszustw!
-Ale ja nie…
            Uchiha znów pieprznął pięścią w klakson.
-Naprawdę staram się zachować spokój! – powiedział, skręcając gwałtownie, a Naruto złapał się fotela. Wyjechali z miejscowości, przez którą przejeżdżali. – Naprawdę staram się ci nie przyłożyć!
            Naruto skulił się, patrząc na swoje kolana. Rozmowa nie toczył się zbyt dobrze…
-To było podłe, Naruk… - Uchiha urwał.
-Mam na imię Naruto – szepnął cicho Uzumaki.
-Nie ważne, i tak już nie mam zamiaru… To koniec, wszystkiego, rozumiesz? – warknął, biorąc kolejny, ostry zakręt. – To było wstrętne i podłe! Nie wiem, co ty masz w głowie, człowieku, ale to na pewno nie jest normalne! To jest… ohydne! Nie mogę uwierzyć, że się całowaliśmy! Nie rozumiem, jak mogłeś mi na to pozwalać! I ty mi chcesz wmówić, że nie jesteś jakimś… gejem! Nawet nie wiem, co mam o tym myśleć, czuję jedynie obrzydzenie do ciebie i do tej całej sytuacji! – czarnowłosy wyrzucał z siebie słowa za słowami, a Naruto wpatrywał się w podłogę auta, czując suchość w gardle. Zasłużył na te słowa, mimo wszystko jednak… one tak bolały. – Nie obchodzi mnie, kto i po co cię do tego zmusił! Mogłeś odmówić! Mogłeś nie pozwolić mi, bym… Mogłeś zrobić cokolwiek, a nie wkręcać mnie coraz bardziej w tę chorą maskaradę! Wierzyłem w każde słowo Naruko, a wszystko było wymyślonym kłamstwem! Owinąłeś mnie sobie wokół palca, co?! Zadowolony jesteś, kurwa mać?! Podobało ci się to?! Tyle rozmawialiśmy… tyle słów, tyle miałem planów i myśli… a to wszystko to bujdy! Kłamstwa! Nie mogę uwierzyć, że mogłeś tak grać! Kto ci wymyślał scenariusze na nasze randki, co?! Ach, no tak, Sakura… Moja była… Opowiadała ci, co lubię, tak? Mogłeś sobie zaplanować, co mi mówić, by mi się podobało, nie? Pheh! Wspólne pasje, jasne! Zdawało mi się, jakby Naruko mówiła to, co myślałem, a to wszystko kłamstwa i matactwa! To chore! To… kurwa!
            Sasuke po raz trzeci walnął w klakson, a potem zatrzymał gwałtownie samochód i wysiadł z niego, trzaskając drzwiami z całej siły. Naruto nie zrobił nic, zresztą, nie potrafił się już odezwać. Gardło miał tak nabrzmiałe, że z trudem oddychał, w oczach stały mu łzy, a dłonie drżały.
            Sasuke krążył przy samochodzie dłuższą chwilę, kilka razy kopiąc w oponę. Dopiero teraz Naruto zdał sobie sprawę, jaki szok musiało wywołać u niego odkrycie prawdy. W dodatku Naruto nie potrafił znaleźć słów, którymi mógłby mu wytłumaczyć, że to wszystko nie wygląda tak źle, jak ten myśli.
            Jednak gdy Sasuke wsiadł do auta, Naruto nie odezwał się nawet słowem. Kawałek jechali w milczeniu, a potem Sasuke znów odbiło i zaczął go besztać tak jak wcześniej, wypominając mu kłamstwa i matactwa. Oskarżył Naruto o to, że ten ośmieszył go przed drużyną Anbu oraz wtajemniczonymi dziewczynami, że żerował na nim i że z jego strony szczytem bezczelności był fakt, że nie odmówił, gdy Sasuke zaprosił go do domu! Że przedstawił go jako swoją dziewczynę Suiemu i Karin, że cały czas kłamał, mówiąc o swoich pasjach i zainteresowaniach. Że wymyślił łzawą historyjkę o ładnej, ale nielubianej dziewczynce, by się nią zainteresował, że kłamał o pocałunku i o tym, że Naruk ojest dziewicą tylko po to, by miał na nią większą chętkę. I cały czas mu wypominał wszystkie ich pocałunki.
            W pewnym momencie Naruto nie zniósł jego słów i zaszlochał wbrew swej woli, lecz zaraz zakrył oczy rękawem, odwracając twarz w stronę okna. Uchiha zamilkł wtedy i już się nie odezwał, a Naruto szybko otarł oczy i znów wpatrzył się w podłogę auta, drżąc. To były najgorsze chwile jego życia, nigdy nie czuł się tak źle. Targała nim mieszanina wstydu i upokorzenia tak silna, że nie miał odwagi spojrzeć w twarz Sasuke. Jego policzki płonęły czerwienią,a gardło i oczy piekły. Nienawidził siebie za to, że się złamał i pozwolił sobie na łzy, ale sytuacja go przerosła… To, co mówił Sasuke było prawdą, ale przedstawioną w takim świetle, że nie mógł tego znieść.
            Gdy dotarli do Konohy, Naruto czuł się jak strzępek nerwów. Głowa bolała go tak bardzo, że ledwo widział na oczy, a było mu tak głupio, że najchętniej zapadłby się pod ziemię. Sasuke nie odezwał się do niego nawet jednym słowem od momentu, w którym Naruto zaszlochał głośno. Nawet wtedy, gdy Naruto całkowicie się uspokoił, Sasuke milczał jak zaklęty, tylko co jakiś czas zaciskał dłonie na kierownicy.
            W końcu dotarli na ulicę, przy której mieszkał Naruto i Sasuke stanął przy krawężniku, już nie za zakrętem, gdzie zwykle, lecz przy bramie jego domu. Naruto wyciągnął swoją torbę spod siedzenia i objął ją.
-Ja… - wychrypiał łamiącym się głosem, bo od długiego nieodzywania się gardło go piekło. – Ja chciałem tylko powiedzieć, że… że z wyjątkiem tego, że nie jestem dziewczyną wszystko… wszystko co mówiłem, było prawdą – szepnął. – Przepraszam.
            Nacisnął klamkę i czym prędzej wysiadł z auta, a potem nie oglądając się pobiegł do domu. Ledwo zatrzasnął za sobą drzwi, nogi się pod nim ugięły i osuwając się na podłogę, w końcu zaszlochał głośno, zakrywając twarz rękami.
-Na… Naruto?
            Podniósł głowę i spojrzał na stojącego w progu kuchni ojca, trzymającego w dłoni gazetę. Tata rozejrzał się, jakby spodziewał się zobaczyć przyczynę załamania własnego syna. Naruto ogarnął się i podniósł z podłogi, zarzucając torbę na ramię.
-Schrzaniłem wszystko –poinformował ojca, mijając go. – Idę spać. Nie budźcie mnie.
            Poszedł do swojego pokoju, a tam ściągnął z siebie dżinsy i podkoszulek, walnął się na łóżko, okrywając kocem, zwinął w kłębek i niespełna piętnaście minut później już spał, zmęczony tym wszystkim.
            Gdy się obudził, głowa pękała mu bólem i czuł się jak śmieć. Usiadł i z miejsca zaczął kaszleć; gardło bolało go mocno, podobnie jak wszystkie stawy – w jego przypadku niezawodna oznaka przeziębienia.
-Mamo! – wychrypiał, chcąc zawołać, ale nie zabrzmiało to głośno. Odchrząknął i spróbował jeszcze raz. – Mamo!!!
            Chwilę później usłyszał kroki i w jego pokoju pojawiła się mama, ubrana w dżinsy i jasny podkoszulek.
-Tak? – spytała bardzo łagodnie.
-Chyba się przeziębiłem – powiedział, a Kushina zmarszczyła nos, zbliżyła się do niego i położyła mu rękę na czole.
-Rzeczywiście – mruknęła. –Masz gorączkę. Zaczekaj, coś ci przyniosę.
            Zostawiła go, lecz niedługo wróciła, z tacą, na której niosła miseczkę zupy, wodę w szklance oraz jakieś lekarstwa. Najpierw kazała mu  zjeść, a potem podała mu tabletki, które popił wodą. Na koniec dostał pastylkęna gardło.
            Mama otuliła go kocem i spojrzała na niego z uczuciem, a on odwrócił wzrok, nie mogąc tego znieść. Czuł się podle i nie chciał, by ktoś tak na niego patrzył.
-A więc… on się dowiedział, ten chłopiec? – zapytała. Skinął głową.
-Tak – szepnął nieco ochryple.
-Naruto, wiesz… może to lepiej,skarbie. Wiem, że dla ciebie musiało być to niemiłe przeżycie, ale lepiej, że on wie. Teraz przynajmniej nie musisz już kłamać, a dalej już wszystko powinno potoczyć się dobrze.
-Mamo… - zaczął, jednak urwał. Kusina uniosła jedną brew.
-Tak?
-Ja… Ja go chyba polubiłem – wyznał, a mama spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami. Po chwili opanowała się jednak.
-Przykro mi, że tak to wyszło.
-Mi też – odparł, przekręcając się na bok. Mama pogłaskała go po głowie, a potem wyszła.
            Następnego dnia nie poszedł do szkoły, zamiast tego ojciec zawiózł go do lekarza, a gdy Naruto dostał receptę, do apteki. Okazało się, że zachorował na grypę. Dostał jakieś paskudne tabletki i antybiotyk, a do tego witaminy oraz pastylki na gardło. Lekarz dał mu także tygodniowe zwolnienie ze szkoły.
            Bezczynność spowodowana chorobą była dla niego frustrująca, miał przez to więcej czasu na myślenie, co chyba było najgorszą karą. Cały czas odtwarzał sobie w głowie słowa Sasuke, czując, jak jego wyrzuty bolą dwa razy bardziej i dwa razy bardziej dręczą. Było mu przykro, że to wszystko potoczyło się w taki sposób, że Uchiha dowidział się tego właśnie tak, że był to dla niego taki szok. Mimo wszystko jednak Naruto zdawał sobie sprawę, że nawet gdyby sam mu o tym powiedział, to szok wcale nie byłby mniejszy. Nie można powiedzieć komuś czegoś takiego i oczekiwać, że przyjmie to ze spokojem. Naruto miał szczęście, że nie dostał po gębie, że Sasuke powstrzymał się i nie uderzył go za to, co Naruto mu zrobił. To było świństwo i blondyn miał tego pełną świadomość.
            Grypa nie przechodziła, wręcz przeciwnie. Naruto kaszlał i gorączkował cały wtorek, a gardło bolało go tak, że nie mógł się odzywać, a gdy rodzice go o coś pytali, musiał odpowiedzi zapisywać im na kartkach. Nie mógł się też skupić, przez co nie mógł się niczym zająć. Nawet owinięty w koc próbował posiedzieć przed komputerem i pograć, ale szło mu tak tragicznie, że dał sobie na spokój i wrócił do łóżka.
            Wiele czasu przesypiał, ale nie były to spokojne sny. Śnił o Sasuke i o tym, jak ten się na niego wydziera. Czasem jednak sny o czarnowłosym były przepełnione namiętnymi pocałunkami i wtedy Naruto budził się jeszcze bardziej zmarnowany, niż po koszmarach.
            W środę wieczorem zadzwonił do niego Kiba, z pytaniem, czemu Naruto nie ma w szkole i jak jego śledztwo. Uzumaki okłamał go, mówiąc, że wszystko jest w porządku i że ma być na treningu Sasuke w przyszłym tygodniu, a póki co jest chory i nie wychodzi z domu. Nie miał odwagi powiedzieć Kibie prawdy, kiedy czuł się tak paskudnie. Był zwykłym tchórzem, słabym i strachliwym. Nie miał odwagi przyznać się, że zawalił, bo nie miał siły zmierzyć się z Kibą i stawić mu czoła.
            Czwartek przyniósł ze sobą nieco lepsze samopoczucie. Ból gardła minął i mógł się już normalni odzywać, dlatego tego dnia zamiast leżeć, ubrał się ciepło i chodził po domu, zjadł nawet obiad w kuchni z rodzicami.
            Nauczył się już kontrolować swoje myśli, by co chwila nie uciekały mu w kierunku Sasuke. Problem był jednak taki, że wiele rzeczy mu go przypominało, a wiele czynności wywoływało wspomnienia i durne myśli. Brakowało mu bliskości Uchihy, rozmów z nim, jego pocałunków i dotyku. Brakowało mu wszystkiego i tak bardzo tęsknił.
            Piątek okazał się pusty, bezsensowny i Naruto pierwszy raz od dłuższego czasu miał doła. Tego dnia rodziców miało nie być do samego wieczora, bo byli zajęci pracą, za to następnego dnia, w sobotę, miał odbyć się ten cały bal i również miało ich nie być, tym razem cały wieczór i prawdopodobnie całą noc. Naruto snuł się po domu kaszląc sporadycznie i smarkając w poutykane wszędzie chusteczki. Kilka razy obejrzał filmik z treningu Sasuke, by na niego popatrzeć, ale to powodowało tylko większe wyrzuty sumienia. Choroba w połączeniu ze świństwem, jakie uczynił komuś, kogo kochał, dosłownie go dobijała.
            Wieczorem, gdy wrócili rodzice i jadł z nimi kolację, marzył tylko o śnie, no i wcześniejszym, gorącym prysznicu.
            Natomiast gdyby wiedział, co przyniesie ze sobą sobota, w ogóle by nie wstał z łóżka. Nie postąpił tak jednak, tylko, czując się lepiej już od samego rana, wstał z łóżka, trochę ogarnął swój pokój, z którego wyniósł prawie worek osmarkanych chusteczek, a potem, po obiedzie, pożegnał wybierających się na bal rodziców i został sam.
            Uwalił się wtedy w salonie przed telewizorem, z miską popcornu i sokiem pomarańczowym, bo nie mógł napić się nawet odrobiny piwa przez antybiotyk, który miał brać do niedzieli.
            Oglądał powtórki jakiegoś durnego serialu, które miały lecieć przez cały wieczór, aż do filmu o dwudziestej pierwszej. Nic lepszego nie było w telewizji, poza tym nawet nie miał ochoty na ambitne rzeczy, wolał coś, co lasowało mózg.
            Gdzieś po piątym z rzędu odcinku tego serialu zadzwoniła jego komórka. Zdziwiony, wyciągnął ją z kieszeni i spojrzał na wyświetlacz. Uniósł brew, widząc napis KIBA.
-Tak? – spytał, odbierając.
-Mam sprawę, wyjdź przed dom – powiedział Kiba, a Naruto zmarszczył brwi.
-Jaką sprawę? – spytał zdziwiony. – Mówiłem, że jestem chory…
-Cały tydzień, tak, wiem. Wyjdź na chwilę i to natychmiast. To nie jest sprawa na telefon.
-Ale o co chodzi? – zapytał wściekle Naruto, a Kiba westchnął do słuchawki.
-O drużynę – odparł. – Chyba chcesz w niej być.
-Dobra – warknął, po czym rozłączył się i mamrocząc pod nosem przekleństwa, wstał z kanapy. Wyłączył telewizor, wyszedł na korytarz, a tam wciągnął na siebie swoją pomarańczową bluzę z kapturem i naciągnął trampki. Wyszedł przed dom.
            Kiba, Neji i Gaara stali przy zaparkowanym przy krawężniku samochodzie jednego z nich. Naruto wyszedł na chodnik przed bramą i spojrzał na nich, ręce wpychając głęboko do kieszeni bluzy.
-O co chodzi? – zapytał, a Kiba podszedł do niego i stanął naprzeciw.
-O drużynę, już mówiłem – odrzekł kapitan. Zawiało alkoholem. – A konkretnie, jej marne szanse na zwycięstwo.
-Byłyby większe, gdybyście niebyli takimi patałachami – odpowiedział Uzumaki. Nie umiał ich lubić. Nie miał też już sił się podlizywać, nawet nie miał ochoty z nimi gadać. Kiba warknął i szybciej, niż chory Naruto był w stanie zareagować, pchnął go na bramę. Naruto jęknął, gdy jego plecy zderzyły się z twardymi, żelaznymi prętami. – Au!
-Ty pierdolona dziwko Uchihy! – ryknął mu Kiba prosto w twarz, łapiąc go za przód bluzy. – Spierdoliłeś całą akcję! Kto tu jest patałachem?!
-Mówiłem, że nie chce już tego robić! – odkrzyknął Naruto. – Puszczaj mnie, ty dupku!
            Odepchnął Kibę i chciał uciec, ale Inuzuka złapał go za włosy i pociągnął w tył. Naruto krzyknął, zaskoczony i w tym samym momencie poczuł pięść, która z całej siły ugodziła go w żołądek, tak jak wcześniej. Sapnął i zgiął się w pół. Kiba zaśmiał się.
            Ten śmiech podziałał na Uzumakiego jak czerwona płachta. Odbił się i wpadł na Inuzukę, przewracając go na ziemię, po czym wziął zamach i zdzielił go pięścią w gębę. Ujrzał krew, lecz w tym samym momencie dwie pary rąk złapały go za ręce i ściągnęły z Kiby.
-Puszczajcie!!! – wydarł się, wierzgając nogami. – Odpierdolcie się ode mnie!
-Zamknij mordę, Uzumaki! – warknął Gaara.
            Kiba zebrał się z ziemi i podszedł do niego, ścierając krew z cieknącego nosa. Ponownie się zaśmiał.
-Zabawimy się, dziweczko? – zapytał, a Naruto warknął i szarpnął się.
-Jesteś mocny tylko wtedy, gdy masz ich za plecami, Inuzuka! – zawołał. – Jeden na jednego jesteś cieniasem!
-Na szczęście nie jestem jeden na jednego – odparł Kiba i wziął zamach. Naruto zamknął oczy i w następnej chwili poczuł pięść, wbijającą mu się żołądek. Jęknął i pochylił się, zwisając w uścisku dwóch dryblasów Kiby.
-Ty… dupku – sapnął. Kiba złapał go za brodę i uniósł mu głowę.
-Miałeś coś zrobić dla drużyny – rzekł, patrząc na niego z góry. – A ty wszystko spaprałeś. Choć, można się było domyślić, że w końcu spękasz, Uzumaki…
-Uchiha sam się dowiedział – warknął Naruto. – A wy, śmiecie, i tak nie wygracie…
            Dostał ponownie, tym razem z otwartej dłoni idealnie prosto w sam środek policzka. Zaraz spojrzał hardo prosto w ciemne oczy szatyna.
-Prawda boli, co? – zapytał kpiąco i uśmiechnął się. – Jeśli skaut z FC Konoha szuka talentu, to wybierze Uchihę, a nie żadnego z was… To z was są cieniasy…
            Druga pięść w żołądek sprawiła, że świat na chwilę zamigotał mu przed oczami. Skulił się w silnym uścisku dwóch kolesi Kiby i spuścił głowę. Kiba zacisnął mu rękę na włosach i po raz drugi zajrzał mu w twarz, tym razem pochylając się lekko.
-Jesteś pewien, że to my jesteśmy „cieniasami”? – zapytał z kpiną i nim Uzumaki odwarknął, po raz drugi uderzył go w twarz.
            Naruto poczuł krew w ustach i splunął. Szarpnął się po raz drugi, lecz tamci przytrzymali go, a nawet nieco unieśli, by Kiba mógł mu jeszcze raz przyłożyć. Naruto zamknął oczy, nastawiając się na ból.
-HEJ!!! – wrzasnął ktoś w tym samym momencie.

5 komentarzy:

  1. Może bardziej dramatycznie by było gdyby Naruto przez Sasuke popełnił samobójstwo?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie, to miało być wesołe opowiadanie xD nie spisuję się w smutnych zakończeniach xD

      Usuń
    2. Wiem że póżno dopisuje ale czytam drógi raz (wcześniej nie załważyłam ślepota jedna, no ale opowiadanie takie wciągające)
      Ja uważam że tak jest lepiej ponieważ dużo jest takich tekstów w których biedny Naruto podcina sobie żyły nie mogąc żyć bez Sasuke ale ja uważam to za bardzo przesadzone No weźcie to troche nieżyciowe kto tak naprawde pozbawił by się życia z powodu zawodu miłosnego? pozatym jeśli dobrze zrozumiałam to oni nie znali się dużo dłużej niż miesiąc. Naprawde mam już dosyć tych mydlanych oper, a takie rozwinięcie bardzo mi się podobało.
      Na pewno jest lepsze niż koniec bo Naruto jest głupi i się okalecza ( zwłaszcza że nie byłoby ciągu dalszego ) albo że prawie się zabija Sasuke ,,cudem" go ratuje a wszyscy wrogowie nagle rozmywają się w powietrzu i żyją długo i słodziutko
      Ogulnie podoba mi się tak rozwinięta akcja wszystko jest logiczne i nie prześłodzone a za to w jakiejś częśći oddaje uczucia bohaterów
      asdfghjk
      przecinki? kropki? wielkie litery?.....
      zasady ortograficzne?!?!??!....
      ......Przepraszam ale nie wiem o czym mówisz.

      Usuń
  2. kobieto patrz która godzina a ja nadal czytam ! >.< jesteś jak narkotyk ugh! Zgłaszam to do prokuratury xD ! będziesz za mnie odsypiala noce ! ;p - YoOomi

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    wspaniale, Sasuke załamany ale na szczęście powstrzymuje się przed przyłożeniem Naruto ale tak często słowa ranią bardziej niż uderzenie... spuściłabym łomot Kibie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń